Ostatnimi dniami w twoim życiu działo się zdecydowanie wiele rzeczy. Gdyby tak spojrzeć na to, co miałaś za sobą zdecydowanie w ciągu ostatnich tygodni wydarzyło się o wiele więcej aniżeli przez ostatnich parę lat. Może i momentami marzyłaś o drobnym urozmaiceniu swojego życia, ale na pewno nie w tak wielkim stopniu. Ktoś na górze musiał mieć ogromną zabawę z twojej sytuacji. W zasadzie to chyba powinnaś się do tego powoli przyzwyczajać bo ostatnio w twoim życiu wszystko było albo zupełnie normalne i arcynudne albo stawało na głowie i sypało wszystkim, czym się dało. Czułaś się w tej chwili jakbyś przypadkiem potrąciła jedną z kostek domina, a w efekcie tego wszystko sypało się w jednej chwili. Tak, to było zdecydowanie dobre porównanie, pozostawało jednak jeszcze jedno pytanie. Kiedy przewróci się ostatnia kostka?
-Co tam ciekawego na froncie?-pyta Daria, kiedy w przerwie na lunch wybieracie się do kawiarni niedaleko sądu
-A to zależy co masz na myśli.-odpowiadasz ze stoickim spokojem upijając kawę
-Nie pytam o pracę i Anielę bo raczej jestem na bieżąco kochana.-uśmiecha się
-Nigdy nie odpuścisz, prawda?
-Jeśli chodzi o twoje szczęście to nie, nigdy.-przytakuje- To jak jest?
-Sama nie wiem.-wzdychasz i uciekasz wzrokiem i spoglądasz za okno
-Czyli po tym romantycznym wyznaniu po prostu zachowujecie się jakby nic się nie stało, tak?-dopytuje, a ty patrzysz jedynie beznamiętnie w jej kierunku- Ile wy macie lat?
-Daria, wiesz przecież, że to wcale nie jest tak łatwe.-wzdychasz wbijając wzrok w kubek z parującą cieczą
-Wiem, doskonale to wiem.-kiwa głową- Ale nie robienie niczego z faktem, iż obydwoje wciąż się kochacie też nie jest dobrym pomysłem.
-Czy my naprawdę musimy o tym rozmawiać?-przewracasz oczami
-A jeśli dam ci spokój to zrobisz coś z tym faktem?-lustruje cię wzrokiem po czym dodaje- Tak też myślę.
-Daria, proszę cię.-dodajesz błagalnym tonem głosu przygryzając wargę
-Okej, przepraszam.-duka- Wiem, że ostatnio nadszarpnęłam twojego zaufania, ale wiesz przecież, że jesteś dla mnie jak siostra i chcę żebyś była szczęśliwa.
-Wiem, że wszyscy chcecie dla mnie dobrze, ale czasami zapominacie, że nie możecie przeżyć za mnie mojego życia. Muszę sama do wszystkiego dojść, nawet gdyby to miało trwać lata.
Wasze spotkanie nie trwa po tych słowach zbyt długo. Twoja przyjaciółka musi uciekać do sądu na rozprawę, a ty masz kolejne już tego dnia spotkanie z klientem. Generalnie rzecz biorąc to już kolejny z rzędy dzień, który mija dość mozolnie i bezpłciowo. A także kolejna doba w czasie, której dość intensywnie myślisz o tym wszystkim, co miało miejsca ostatnimi czasy. Obiecałaś sobie, że nie będzie tego więcej robić. Obiecałaś sobie, że nie będziesz już wracać do tego, co było. Miałaś zostawić to za sobą i skupić się na tym, co tu i teraz. Ostatnio nie za bardzo ci to wychodziło. A powód był jeden. Miał on dwieście centymetrów wzrostu i niebiańsko piękne oczy, a do tego ostatnio wyznał ci, iż mu na tobie zależy. Tak, to było właśnie sedno tego wszystkiego. Kiedyś nie do pomyślenia byłoby, że on znowu pojawi się w twoim życiu i znowu sprawi, iż będziesz mieć totalny mętlik w głowie. Ponoć przypadki chodzą po ludziach, ale tego nie dało się raczej zakwalifikować w tej kategorii. To spotkanie musiało mieć zdecydowanie o wiele głębszy sens. Sens do którego powoli co raz to śmielej zaczynałaś przyznawać się przed samą sobą i o którym mówią ci od ładnych paru tygodni najbliższe ci osoby.
-Mamo, proszę cię powiedz, że nigdzie się nie wybierasz w najbliższych dniach.-rzucasz kiedy dzwonisz do swojej rodzicielki
-Stało się coś?-pyta zaniepokojona
-Nic złego.-uspokajasz ją- Muszę pojechać w delegację do Monachium.-wzdychasz
-Zajmę się Anielą, spokojnie skarbie.-rzuca od razu twoja mama- Mogę ją też dzisiaj zabrać ze szkoły, a ty...
-Nie.-przerywasz jej
-Och skarbie, nie bądź taka oporna.
-Mamo proszę cię, nie bawcie się już w swatki, dobrze?-mówisz z lekką irytacją- Mam sporo pracy, dziękuję, że się zgodziłaś.
-Pewnie.-odpowiada nieco obrażona- Umów się z nim.-rzuca nagle- Tak tylko mówię, miłej pracy Jaguś.
-Nigdy się nie nauczysz?-śmiejesz się- Dzięki mamuś, wzajemnie miłego popołudnia.
Wpadasz w wir papierkowej pracy do tego stopnia, że nie zauważasz, iż jest dawno po piętnastej i już od dobrych kilkunastu minut powinnaś być w drodze do szkoły żeby odebrać córkę. Zbierasz czym prędzej swoje manatki i gnasz na złamanie karku ku parkingowi. Po drodze o mało nie tratujesz zaskoczonego twoją obecnością w kancelarii Kamila oraz jednego z klientów po czym w ekspresowym tempie wsiadasz do samochodu i ruszasz bełchatowskimi ulicami w kierunku podstawówki. Zziajana wbiegasz do szkoły i migiem udajesz się w kierunku świetlicy. Nie byłabyś sobą, gdybyś nie wpadła na mężczyznę stojącego u progu tej właśnie sali. Nie byłoby to nic nader specjalnego, gdyby nie fakt, iż w chwili, gdy dukałaś przeprosiny zostałaś sprowadzona przez parę cudownie błękitnych oczu. Wpadłaś na Michała. O ironio, chciałoby się rzec.
-Przepraszam.-mówisz
-Wybaczam.-uśmiecha się szeroko przyglądając ci się do chwili, gdy obok pojawia się jego syn i zaczyna coś gorliwie tłumaczyć radosnym głosem. Korzystasz z tej chwili po czym wślizgujesz się do środka i odbierasz Anielę. Na całe szczęście nie zdołała się zorientować, iż przyjechałaś o wiele później niż powinnaś. Opowiada ci ze szczegółami o przedstawieniu na którym byli dzisiaj z klasą, ale ty nie do końca jej słuchasz. Zbyt bardzo czujesz, iż pewne błękitne oczy cię obserwują by skupić się na jej opowieści. Starasz się zignorować to uczucie, ale to jest zdecydowanie o wiele silniejsze od ciebie. Przeklinasz w duchu samą siebie, że tak właśnie reagujesz na to, gdy jest blisko. Może i minęły całe wieki odkąd byliście razem, ale jak widać pewnie przyzwyczajenia pozostały. Także Aniela dostrzega twoje poddenerwowanie, ale udaje ci się ją dość łatwo zbyć. Dopiero, gdy wsiadacie do samochodu zastygasz w bezruchu. Wasze spojrzenia się krzyżują, a napięcie jest wręcz namacalne. Pierwsza przerywasz tą wymianę spojrzeń i zagryzając wargę wsiadasz do samochodu i uruchamiasz silnik. Chcąc jakkolwiek oderwać się od tego wszystkiego, ku uciesze Anieli udajecie się na zakupy. Po kilku, jakże owocnych godzinach buszowania po sklepach wróciłyście w pełni usatysfakcjonowane do domu. Twoja córka bez większej sympatii przyjęła fakt, iż opuścisz ją na całe cztery dni, aczkolwiek nowo nabyte fanty okazały się niezłą łapówką. Kiedy twoja pociecha pogrążona była w zabawie zabrałaś się za pakowanie. Nie miałaś najmniejszej ochoty lecieć, ale nie mogłaś odmówić jednemu z najważniejszych klientów waszej kancelarii. Kiedy zakończyłaś ową czynność poświęciłaś uwagę Anieli. Po dwudziestej pierwszej pozostawiła cię jednak własnym rozmyślaniom. Zajęłaś się, więc przygotowaniami do wyjazdu. I tak upłynął wieczór. Nazajutrz odwiozłaś córkę bez zbędnego pośpiechu do matki, a sama wróciłaś do mieszkania i zajęłaś się sprawdzaniem, czy aby na pewno wszystko zabrałaś.
-Hej.-słyszysz jego głos kiedy otwierasz drzwi niespodziewanemu gościowi
-Hej.-odpowiadasz marszcząc brwi. Twoja matka go tu przysłała? Nie, raczej nie. Dopiero w tej chwili dostrzegasz, iż zauważył stojące za tobą walizki i spogląda na ciebie pytającym wzrokiem.
-Wyjeżdżasz?-pyta dość cicho
-Tak.-kiwasz głową- Delegacja.-wyjaśniasz widząc, że zdecydowanie mu ulżyło słysząc twoją odpowiedź
-O której musisz wyjechać?
-Za pół godziny.-odpowiadasz ówcześnie spoglądając na zegarek
-Nie zajmę ci dużo czasu. Mogę?-pyta, a ty kiwasz głową zapraszając go do środka- Nie zachowujmy się jakby nic się nie stało.-mówi prosto z mostu czym cię nieco zaskakuje- Ja wiem, że sam się ostatnio nie zachowywałem tak jak powinienem, ale miałem dość ciężki okres w klubie, a do tego moja była żona zaczęła stwarzać problemy.-wzdycha ciężko
-Chyba obydwoje potrzebujemy czasu.-odpowiadasz dość chłodno
-Jagoda...-podchodzi nieco bliżej, a ty wahasz się, czy aby nie uciec
-Po prostu nie powinniśmy niczego przyśpieszać.-wyjaśniasz- Jeśli coś faktycznie ma z tego wyjść, to wyjdzie i nie ważne ile to zajmie nam czasu.
-Czyli nie mówisz "nie"?-pyta
-Gdybym powiedziała "nie" nie powiedziałabym ci tego wszystkiego, czego dowiedziałeś się niedawno.-odpowiadasz spoglądając na niego
-Nie uciekasz?-upewnia się
-Nawet gdybym próbowała i tak byśmy się gdzieś spotkali.-śmiejesz się, a on wyraźnie się rozluźnia
-Kiedy wracasz?-pyta
-We wtorek wieczorem.-odpowiadasz
-W takim razie masz szczęście bo właśnie zyskałaś szofera.
-Nie masz treningu czy coś?
-Nie.-kręci głową- Naprawdę zamierzałaś sama się z tym wszystkim uporać?
-Jestem już duża i całkiem zaradna panie Winiarski.
-Wcale w to nie wątpię.-uśmiecha się po czym pomaga ci z bagażami. Wcale nie zamierzałaś sprzeciwiać się jego propozycji. Dzięki temu mogłaś spędzić z nim jeszcze kilka minut. Kiedy jechaliście w kierunku łódzkiego lotniska mogłaś bezkarnie mu się przyglądać. Im dłużej to robiłaś tym bardziej odbierało ci rozum. Nie miałaś zielonego pojęcia co ten facet miał w sobie, ale działał na ciebie niemiłosiernie.
-Fajne widoki?-pyta nagle rozbawiony
-A i owszem, dziękuję.-chichoczesz
-Żałuję, że ja takich nie mam.-uśmiecha się szeroko i przez chwilę na ciebie spogląda
-Sam się zaoferowałeś na szofera, nie narzekaj.-przypominasz mu
-Gdzież bym śmiał.-odpowiada, a reszta podróży w kierunku lotniska mija zaskakująco szybko. Chciałoby się wręcz rzec, że za szybko. Michał jak największy gentleman pomaga ci z walizką i kroczy tuż za tobą. Gdy okazuje się, że lot przesunął się o czterdzieści minut jak gdyby nigdy nic pogrąża się w rozmowie z tobą przez co nie zauważasz wpatrzonej w was Darii, która siedzi niemal z otwartymi ustami w ogromnym szoku. Gdy napotykasz jej wzrok wzruszasz jedynie ramionami i kontynuujesz rozmowę z szatynem.
-Bawię panią, pani mecenas?-przechyla głowę na bok
-Skądże.-kręcisz głową uśmiechając się uroczo- Ale moja przyjaciółka przyglądając się temu obrazkowi z zapartym tchem już owszem.
-Coś mi się wydaje, że ktoś tu będzie miał magiel.
-Jakbym go nie miała na co dzień.-prychasz
-I znowu wszystko przeze mnie.-mówi rozbawiony
-Możliwe, że jakoś ci to wybaczę.-odpowiadasz, a po chwili przerywa wam głos oznajmujący, iż pasażerowie lotu numer dwieście dwa do Monachium proszeni są o udanie się na odprawę. Przez chwilę stoicie w totalnej ciszy przerywanej przez rozmowy ludzi znajdujących się dookoła. Kompletnie toniesz w błękicie jego oczu i wcale nie zamierzasz szukać kamizelki ratunkowej. To był zdecydowanie przyjemne zajęcie.
-Wracaj szybko, co?-pyta nieprzerwanie spoglądając na ciebie
-Taki właśnie mam zamiar.-kiwasz głową, a po chwili toniesz w jego objęciach. Zaciągasz się zapachem jego perfum zmieszanym z wonią płynu do kąpieli, a także upajasz się jego bliskością. W tym właśnie momencie dotarło do ciebie, że staliście na środku płyty lotniska tuląc się do siebie jak nastolatki, a ty wcale nie czułaś skrępowania. Wtedy też poczułaś to znajome przyciąganie. On nie był ci wcale obojętny, byłaś tego cholernie pewna.
-Baw się dobrze, ale nie za dobrze.-mówi cicho przesuwając palcami po twoim policzku
-Zobaczymy co da się zrobić.-unosisz kąciki ust delikatnie ku górze- Michał, muszę iść bo mnie zostawią.-chichoczesz kiedy wciąż tak stoicie
-To byłaby całkiem interesująca opcja.-uśmiecha się
-Muszę iść.-powtarzasz
-Już za tobą tęsknie.-mówi tak cicho, że sama jesteś ledwo w stanie to usłyszeć
-Mam ci uwierzyć?-pytasz, a on szybko składa słodki pocałunek na twoich ustach- Okej, wierzę.-dodajesz po czym sama powtarzasz tą czynność by po chwili przechodzić już przez bramki prowadzące cię do samolotu. Odwracasz się po raz ostatni by go zobaczyć i z tym właśnie wspomnieniem wsiadasz na pokład podniebnej maszyny. Szczerzy się do siebie jak kompletna idiotka. Nie sądziłaś, iż jedna osoba, a w zasadzie jeden facet może wprowadzać w życiu zarazem tyle zamieszania i tyle szczęścia.
-Widziałam.-wypowiada cicho Daria, która zajęła miejsca tuż obok ciebie
-Widziałaś co?-marszczysz brwi
-Widziałam te maślane oczy w czasie rozmowy z nim, widziałam ten uroczy uśmiech na twojej twarzy, widziałam ten romantyczny uścisk, a także to jak do ciebie czule szeptał. A wspominałam, że widziałam jak cię pocałował, a potem ty jego?
-Jesteś okropna.-kręcisz głową- Nieładnie tak się w kogoś wgapiać.
-Nieładnie tak uciekać o nieuniknionego.-pokazuje ci język po czym zanurza się w lekturze jakiegoś czasopisma, a ty spoglądasz przez okno.
Po około dwugodzinnej podróży docieracie wreszcie na miejsce. Dość szybko dekujecie się w hotelu po czym zabieracie się za obowiązki. Choć twoja przyjaciółka nie porusza tematu o którym wspomniała tuż przed wylotem w samolocie, ale widzisz jej triumfujący wzrok. Chyba musiałaś powoli zacząć się rozglądać za ofertami wakacyjnymi dla tej wariatki.
Po kilku godzinach spędzonych na pracy wieczorem wracacie do hotelu. Bez większych chęci na szaleństwa zaszywasz się w swoim pokoju. Bierzesz do rąk komputer i przez dłuższą chwilę zajmujesz się pracą. Dopiero późnym wieczorem sprawdzasz swój telefon na którym jak zawsze zalega kilka mniej lub bardziej istotnych wiadomości.
-Co tam ciekawego na froncie?-pyta Daria, kiedy w przerwie na lunch wybieracie się do kawiarni niedaleko sądu
-A to zależy co masz na myśli.-odpowiadasz ze stoickim spokojem upijając kawę
-Nie pytam o pracę i Anielę bo raczej jestem na bieżąco kochana.-uśmiecha się
-Nigdy nie odpuścisz, prawda?
-Jeśli chodzi o twoje szczęście to nie, nigdy.-przytakuje- To jak jest?
-Sama nie wiem.-wzdychasz i uciekasz wzrokiem i spoglądasz za okno
-Czyli po tym romantycznym wyznaniu po prostu zachowujecie się jakby nic się nie stało, tak?-dopytuje, a ty patrzysz jedynie beznamiętnie w jej kierunku- Ile wy macie lat?
-Daria, wiesz przecież, że to wcale nie jest tak łatwe.-wzdychasz wbijając wzrok w kubek z parującą cieczą
-Wiem, doskonale to wiem.-kiwa głową- Ale nie robienie niczego z faktem, iż obydwoje wciąż się kochacie też nie jest dobrym pomysłem.
-Czy my naprawdę musimy o tym rozmawiać?-przewracasz oczami
-A jeśli dam ci spokój to zrobisz coś z tym faktem?-lustruje cię wzrokiem po czym dodaje- Tak też myślę.
-Daria, proszę cię.-dodajesz błagalnym tonem głosu przygryzając wargę
-Okej, przepraszam.-duka- Wiem, że ostatnio nadszarpnęłam twojego zaufania, ale wiesz przecież, że jesteś dla mnie jak siostra i chcę żebyś była szczęśliwa.
-Wiem, że wszyscy chcecie dla mnie dobrze, ale czasami zapominacie, że nie możecie przeżyć za mnie mojego życia. Muszę sama do wszystkiego dojść, nawet gdyby to miało trwać lata.
Wasze spotkanie nie trwa po tych słowach zbyt długo. Twoja przyjaciółka musi uciekać do sądu na rozprawę, a ty masz kolejne już tego dnia spotkanie z klientem. Generalnie rzecz biorąc to już kolejny z rzędy dzień, który mija dość mozolnie i bezpłciowo. A także kolejna doba w czasie, której dość intensywnie myślisz o tym wszystkim, co miało miejsca ostatnimi czasy. Obiecałaś sobie, że nie będzie tego więcej robić. Obiecałaś sobie, że nie będziesz już wracać do tego, co było. Miałaś zostawić to za sobą i skupić się na tym, co tu i teraz. Ostatnio nie za bardzo ci to wychodziło. A powód był jeden. Miał on dwieście centymetrów wzrostu i niebiańsko piękne oczy, a do tego ostatnio wyznał ci, iż mu na tobie zależy. Tak, to było właśnie sedno tego wszystkiego. Kiedyś nie do pomyślenia byłoby, że on znowu pojawi się w twoim życiu i znowu sprawi, iż będziesz mieć totalny mętlik w głowie. Ponoć przypadki chodzą po ludziach, ale tego nie dało się raczej zakwalifikować w tej kategorii. To spotkanie musiało mieć zdecydowanie o wiele głębszy sens. Sens do którego powoli co raz to śmielej zaczynałaś przyznawać się przed samą sobą i o którym mówią ci od ładnych paru tygodni najbliższe ci osoby.
-Mamo, proszę cię powiedz, że nigdzie się nie wybierasz w najbliższych dniach.-rzucasz kiedy dzwonisz do swojej rodzicielki
-Stało się coś?-pyta zaniepokojona
-Nic złego.-uspokajasz ją- Muszę pojechać w delegację do Monachium.-wzdychasz
-Zajmę się Anielą, spokojnie skarbie.-rzuca od razu twoja mama- Mogę ją też dzisiaj zabrać ze szkoły, a ty...
-Nie.-przerywasz jej
-Och skarbie, nie bądź taka oporna.
-Mamo proszę cię, nie bawcie się już w swatki, dobrze?-mówisz z lekką irytacją- Mam sporo pracy, dziękuję, że się zgodziłaś.
-Pewnie.-odpowiada nieco obrażona- Umów się z nim.-rzuca nagle- Tak tylko mówię, miłej pracy Jaguś.
-Nigdy się nie nauczysz?-śmiejesz się- Dzięki mamuś, wzajemnie miłego popołudnia.
Wpadasz w wir papierkowej pracy do tego stopnia, że nie zauważasz, iż jest dawno po piętnastej i już od dobrych kilkunastu minut powinnaś być w drodze do szkoły żeby odebrać córkę. Zbierasz czym prędzej swoje manatki i gnasz na złamanie karku ku parkingowi. Po drodze o mało nie tratujesz zaskoczonego twoją obecnością w kancelarii Kamila oraz jednego z klientów po czym w ekspresowym tempie wsiadasz do samochodu i ruszasz bełchatowskimi ulicami w kierunku podstawówki. Zziajana wbiegasz do szkoły i migiem udajesz się w kierunku świetlicy. Nie byłabyś sobą, gdybyś nie wpadła na mężczyznę stojącego u progu tej właśnie sali. Nie byłoby to nic nader specjalnego, gdyby nie fakt, iż w chwili, gdy dukałaś przeprosiny zostałaś sprowadzona przez parę cudownie błękitnych oczu. Wpadłaś na Michała. O ironio, chciałoby się rzec.
-Przepraszam.-mówisz
-Wybaczam.-uśmiecha się szeroko przyglądając ci się do chwili, gdy obok pojawia się jego syn i zaczyna coś gorliwie tłumaczyć radosnym głosem. Korzystasz z tej chwili po czym wślizgujesz się do środka i odbierasz Anielę. Na całe szczęście nie zdołała się zorientować, iż przyjechałaś o wiele później niż powinnaś. Opowiada ci ze szczegółami o przedstawieniu na którym byli dzisiaj z klasą, ale ty nie do końca jej słuchasz. Zbyt bardzo czujesz, iż pewne błękitne oczy cię obserwują by skupić się na jej opowieści. Starasz się zignorować to uczucie, ale to jest zdecydowanie o wiele silniejsze od ciebie. Przeklinasz w duchu samą siebie, że tak właśnie reagujesz na to, gdy jest blisko. Może i minęły całe wieki odkąd byliście razem, ale jak widać pewnie przyzwyczajenia pozostały. Także Aniela dostrzega twoje poddenerwowanie, ale udaje ci się ją dość łatwo zbyć. Dopiero, gdy wsiadacie do samochodu zastygasz w bezruchu. Wasze spojrzenia się krzyżują, a napięcie jest wręcz namacalne. Pierwsza przerywasz tą wymianę spojrzeń i zagryzając wargę wsiadasz do samochodu i uruchamiasz silnik. Chcąc jakkolwiek oderwać się od tego wszystkiego, ku uciesze Anieli udajecie się na zakupy. Po kilku, jakże owocnych godzinach buszowania po sklepach wróciłyście w pełni usatysfakcjonowane do domu. Twoja córka bez większej sympatii przyjęła fakt, iż opuścisz ją na całe cztery dni, aczkolwiek nowo nabyte fanty okazały się niezłą łapówką. Kiedy twoja pociecha pogrążona była w zabawie zabrałaś się za pakowanie. Nie miałaś najmniejszej ochoty lecieć, ale nie mogłaś odmówić jednemu z najważniejszych klientów waszej kancelarii. Kiedy zakończyłaś ową czynność poświęciłaś uwagę Anieli. Po dwudziestej pierwszej pozostawiła cię jednak własnym rozmyślaniom. Zajęłaś się, więc przygotowaniami do wyjazdu. I tak upłynął wieczór. Nazajutrz odwiozłaś córkę bez zbędnego pośpiechu do matki, a sama wróciłaś do mieszkania i zajęłaś się sprawdzaniem, czy aby na pewno wszystko zabrałaś.
-Hej.-słyszysz jego głos kiedy otwierasz drzwi niespodziewanemu gościowi
-Hej.-odpowiadasz marszcząc brwi. Twoja matka go tu przysłała? Nie, raczej nie. Dopiero w tej chwili dostrzegasz, iż zauważył stojące za tobą walizki i spogląda na ciebie pytającym wzrokiem.
-Wyjeżdżasz?-pyta dość cicho
-Tak.-kiwasz głową- Delegacja.-wyjaśniasz widząc, że zdecydowanie mu ulżyło słysząc twoją odpowiedź
-O której musisz wyjechać?
-Za pół godziny.-odpowiadasz ówcześnie spoglądając na zegarek
-Nie zajmę ci dużo czasu. Mogę?-pyta, a ty kiwasz głową zapraszając go do środka- Nie zachowujmy się jakby nic się nie stało.-mówi prosto z mostu czym cię nieco zaskakuje- Ja wiem, że sam się ostatnio nie zachowywałem tak jak powinienem, ale miałem dość ciężki okres w klubie, a do tego moja była żona zaczęła stwarzać problemy.-wzdycha ciężko
-Chyba obydwoje potrzebujemy czasu.-odpowiadasz dość chłodno
-Jagoda...-podchodzi nieco bliżej, a ty wahasz się, czy aby nie uciec
-Po prostu nie powinniśmy niczego przyśpieszać.-wyjaśniasz- Jeśli coś faktycznie ma z tego wyjść, to wyjdzie i nie ważne ile to zajmie nam czasu.
-Czyli nie mówisz "nie"?-pyta
-Gdybym powiedziała "nie" nie powiedziałabym ci tego wszystkiego, czego dowiedziałeś się niedawno.-odpowiadasz spoglądając na niego
-Nie uciekasz?-upewnia się
-Nawet gdybym próbowała i tak byśmy się gdzieś spotkali.-śmiejesz się, a on wyraźnie się rozluźnia
-Kiedy wracasz?-pyta
-We wtorek wieczorem.-odpowiadasz
-W takim razie masz szczęście bo właśnie zyskałaś szofera.
-Nie masz treningu czy coś?
-Nie.-kręci głową- Naprawdę zamierzałaś sama się z tym wszystkim uporać?
-Jestem już duża i całkiem zaradna panie Winiarski.
-Wcale w to nie wątpię.-uśmiecha się po czym pomaga ci z bagażami. Wcale nie zamierzałaś sprzeciwiać się jego propozycji. Dzięki temu mogłaś spędzić z nim jeszcze kilka minut. Kiedy jechaliście w kierunku łódzkiego lotniska mogłaś bezkarnie mu się przyglądać. Im dłużej to robiłaś tym bardziej odbierało ci rozum. Nie miałaś zielonego pojęcia co ten facet miał w sobie, ale działał na ciebie niemiłosiernie.
-Fajne widoki?-pyta nagle rozbawiony
-A i owszem, dziękuję.-chichoczesz
-Żałuję, że ja takich nie mam.-uśmiecha się szeroko i przez chwilę na ciebie spogląda
-Sam się zaoferowałeś na szofera, nie narzekaj.-przypominasz mu
-Gdzież bym śmiał.-odpowiada, a reszta podróży w kierunku lotniska mija zaskakująco szybko. Chciałoby się wręcz rzec, że za szybko. Michał jak największy gentleman pomaga ci z walizką i kroczy tuż za tobą. Gdy okazuje się, że lot przesunął się o czterdzieści minut jak gdyby nigdy nic pogrąża się w rozmowie z tobą przez co nie zauważasz wpatrzonej w was Darii, która siedzi niemal z otwartymi ustami w ogromnym szoku. Gdy napotykasz jej wzrok wzruszasz jedynie ramionami i kontynuujesz rozmowę z szatynem.
-Bawię panią, pani mecenas?-przechyla głowę na bok
-Skądże.-kręcisz głową uśmiechając się uroczo- Ale moja przyjaciółka przyglądając się temu obrazkowi z zapartym tchem już owszem.
-Coś mi się wydaje, że ktoś tu będzie miał magiel.
-Jakbym go nie miała na co dzień.-prychasz
-I znowu wszystko przeze mnie.-mówi rozbawiony
-Możliwe, że jakoś ci to wybaczę.-odpowiadasz, a po chwili przerywa wam głos oznajmujący, iż pasażerowie lotu numer dwieście dwa do Monachium proszeni są o udanie się na odprawę. Przez chwilę stoicie w totalnej ciszy przerywanej przez rozmowy ludzi znajdujących się dookoła. Kompletnie toniesz w błękicie jego oczu i wcale nie zamierzasz szukać kamizelki ratunkowej. To był zdecydowanie przyjemne zajęcie.
-Wracaj szybko, co?-pyta nieprzerwanie spoglądając na ciebie
-Taki właśnie mam zamiar.-kiwasz głową, a po chwili toniesz w jego objęciach. Zaciągasz się zapachem jego perfum zmieszanym z wonią płynu do kąpieli, a także upajasz się jego bliskością. W tym właśnie momencie dotarło do ciebie, że staliście na środku płyty lotniska tuląc się do siebie jak nastolatki, a ty wcale nie czułaś skrępowania. Wtedy też poczułaś to znajome przyciąganie. On nie był ci wcale obojętny, byłaś tego cholernie pewna.
-Baw się dobrze, ale nie za dobrze.-mówi cicho przesuwając palcami po twoim policzku
-Zobaczymy co da się zrobić.-unosisz kąciki ust delikatnie ku górze- Michał, muszę iść bo mnie zostawią.-chichoczesz kiedy wciąż tak stoicie
-To byłaby całkiem interesująca opcja.-uśmiecha się
-Muszę iść.-powtarzasz
-Już za tobą tęsknie.-mówi tak cicho, że sama jesteś ledwo w stanie to usłyszeć
-Mam ci uwierzyć?-pytasz, a on szybko składa słodki pocałunek na twoich ustach- Okej, wierzę.-dodajesz po czym sama powtarzasz tą czynność by po chwili przechodzić już przez bramki prowadzące cię do samolotu. Odwracasz się po raz ostatni by go zobaczyć i z tym właśnie wspomnieniem wsiadasz na pokład podniebnej maszyny. Szczerzy się do siebie jak kompletna idiotka. Nie sądziłaś, iż jedna osoba, a w zasadzie jeden facet może wprowadzać w życiu zarazem tyle zamieszania i tyle szczęścia.
-Widziałam.-wypowiada cicho Daria, która zajęła miejsca tuż obok ciebie
-Widziałaś co?-marszczysz brwi
-Widziałam te maślane oczy w czasie rozmowy z nim, widziałam ten uroczy uśmiech na twojej twarzy, widziałam ten romantyczny uścisk, a także to jak do ciebie czule szeptał. A wspominałam, że widziałam jak cię pocałował, a potem ty jego?
-Jesteś okropna.-kręcisz głową- Nieładnie tak się w kogoś wgapiać.
-Nieładnie tak uciekać o nieuniknionego.-pokazuje ci język po czym zanurza się w lekturze jakiegoś czasopisma, a ty spoglądasz przez okno.
Po około dwugodzinnej podróży docieracie wreszcie na miejsce. Dość szybko dekujecie się w hotelu po czym zabieracie się za obowiązki. Choć twoja przyjaciółka nie porusza tematu o którym wspomniała tuż przed wylotem w samolocie, ale widzisz jej triumfujący wzrok. Chyba musiałaś powoli zacząć się rozglądać za ofertami wakacyjnymi dla tej wariatki.
Po kilku godzinach spędzonych na pracy wieczorem wracacie do hotelu. Bez większych chęci na szaleństwa zaszywasz się w swoim pokoju. Bierzesz do rąk komputer i przez dłuższą chwilę zajmujesz się pracą. Dopiero późnym wieczorem sprawdzasz swój telefon na którym jak zawsze zalega kilka mniej lub bardziej istotnych wiadomości.
Nie umiem przestać o Tobie myśleć. Wracaj już.
Uśmiechasz się się szeroko czytając tą wiadomość. Kto by pomyślał, że kilka słów może tak działać na człowieka? Z całą pewnością nie ty.
Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie.
A ty z każdą chwilą podejmowałaś je co raz to większe. Z jakimi skutkami? Najróżniejszymi, ale wreszcie zaczęłaś pojmować wiele rzeczy. Wiele jakże oczywistych spraw. Wszystko powoli stawało się mieć jakiś sens. W tym także i twoje ponure i przeciętne dotąd życie. Czegoż chcieć więcej?
~*~
Akcja w ekspresowym tempie się rozwija i zmienia, taka typowa ja. Michał i Jagoda to już coś całkiem poważnego, co z całą pewnością Was cieszy. Powolutku zmierzamy ku końcowi, ale spokojnie, coś tam się jeszcze zdarzy, to Wam mogę zagwarantować. Dzisiaj dość krótko ode mnie, wszelakie opinie pozostawiam więc Wam.
Ściskam,
wingspiker.
Akcja w ekspresowym tempie się rozwija i zmienia, taka typowa ja. Michał i Jagoda to już coś całkiem poważnego, co z całą pewnością Was cieszy. Powolutku zmierzamy ku końcowi, ale spokojnie, coś tam się jeszcze zdarzy, to Wam mogę zagwarantować. Dzisiaj dość krótko ode mnie, wszelakie opinie pozostawiam więc Wam.
Ściskam,
wingspiker.