sobota, 31 stycznia 2015

#douze.


  Życie ludzkie to wciąż dziwne i niezbadane terytorium. To zaskakujące, że przez wiele lat może nam być rzucane pod nogi tysiące kłód za każdym razem powodujących upadek, aż tu nagle zupełnie znikają. Przez lata kosztujących wszelakie trudy i wyrzeczenia ta cisza staje się wręcz momentami zastanawiająca. Czy naprawdę pojawienie się w naszym życiu jednej osoby może tak wiele zmienić? Czy jedna rozmowa jest w stanie odmienić losy i nasze życie? Najwidoczniej tak jest. Tak jak przez ostatnie lata żyłaś trapiona przez wspomnienia tak teraz czułaś się od nich zupełnie wolna. Czułaś się chyba wreszcie, że żyjesz. Potrafiłaś czerpać z każdej chwili maksymalnie. Nie siedziałaś już wieczorami skwaszona na kanapie. Kiedy Aniela szła spać nie rozmyślałaś nad swoją przeszłością i nie wspominałaś. Nie robiłaś tego. Nie miałaś ostatnimi dniami na to nawet najmniejszej ochoty. Mogłaś z pełną odpowiedzialnością rzecz, że wreszcie nie tkwiłaś w martwym punkcie swojego życia. Wreszcie coś się działo i wcale nie były to najgorszym złem tego świata. Niemożliwe? A jednak, cuda się zdarzają i właśnie chyba i tobie dostały się jakieś w spadku.
 -Już dawno chyba powinnam albo zatrudnić Kamila albo starać się zeswatać cię z panem perfekcją bo ostatnio cię nie poznaję.
 -Niby dlaczego?
 -Dlaczego?-powtarza- Już dawno nie pamiętam żebyś była taka zadowolona z życia, czy aby na pewno nikt mi nie podmienił przyjaciółki?
 -Sama mówiłaś, że powinnam się więcej uśmiechać.-zauważasz- Z resztą wreszcie mam do tego powód.
 -Niech zgadnę ten powód ma albo dwa metry wzrostu albo metr dziewięćdziesiąt.
 -Głupia jesteś.-śmiejesz się
 -No właśnie zastanawiam się, który by ładniej pasował do wspaniałej pani adwokat i chyba moje serce i głos oddaję na perfekcję samą w sobie.
 -Jak już skończyć snuć swoje chore plany matrymonialne to daj mi znać, a teraz zmykam na rozprawę wariatko.-dopijasz kawę w kawiarni, zbierasz teczki i togę po czym zmierzasz ku sali rozpraw. Jednymi słowy, dzień jak co dzień w twoim wykonaniu. No może poza tym, że nie codziennie jesteś pełnomocnikiem faceta, który niegdyś był  dla ciebie okropnie ważny. Z resztą on jak zawsze wita cię uroczym uśmiechem i zaczyna rozmowę, której jak zwykle nie kończycie bo musicie udać się na salę sądową.
 -Wysoki sądzie, jak wynika z raportu pani psycholog Joanny Rac jasno wynika, iż syn państwa Winiarskich zdecydowanie lepiej czuje się w domu w którym się wychował, to jest w Bełchatowie, a ponadto cytuję "tata jest ze mną częściej mimo, że ma mecze i chcę z nim zostać, nie chcę mieszkać z mamą". Czy tu trzeba coś więcej dodać?-pytasz i spoglądasz w kierunku swojego przeciwnika
 -Wysoki sądzie, chłopiec mówił tak bo jest wciąż w szoku, rozwód rodziców to dla takiego małego dziecka koniec świata. Wydaje mu się, że nie chce mieszkać z mamą bo aktualnie przebywa u ojca. Z resztą, wysoki sądzie, jak wspomniał sam małoletni pan Winiarski wyjeżdża, jak on może zapewnić chłopcy godne warunki do wychowania skoro stale podróżuje?
 -Może i mój klient ma taką, a nie inną pracę, ale to z automatu nie skreśla go z bycia dobrym ojcem.-wtrącasz- Mecenasie Majchrowski, czy ma pan dzieci?
 -A co to ma do rzeczy pani mecenas?-kpi- Mam dwoje.
 -No właśnie mecenasie.-potakujesz- Jak prawnik również spędza pan sporo czasu poza domem, uważa więc się pan za fatalnego ojca?
 -Do czego pani zmierza?-pyta sędzia
 -Zmierzam do tego, że twierdzenie mecenasa, iż mój klient z racji tego, że owszem, wyjeżdża i spędza dość znaczną ilość dni w roku poza domem wcale nie może i nie powinno odebrać mu możliwości bycia rodzicem na pełen etat.
 -Pełen etat?-powtarza Majchrowski- Och pani mecenas, nie bądźmy śmieszni. Gdyby podliczyć te wszystkie dni to pewnie tych, spędzonych w domu z synem wyszłoby nieporównywalnie mniej od tych, które spędza pan Winiarski na wyjazdach. 
 -Będzie się pan teraz zabawiał w matematyka i zasłaniał suchymi faktami mecenasie?-grzmisz- Wysoki sądzie, w tej chwili musimy kierować się wyłącznie dobrem dziecka, ale i także musimy mieć na uwadze to, co sądzi na ten temat syn państwa Winiarskich. 
 -Miejsce dziecka jest przy matce.-wtrąca Majchrowski
 -I w tym wypadku zgodzić się nie mogę.-kręcisz głową- Tak szczerze, ile ray odwiedziła pani syna w przeciągu ostatnich sześciu miesięcy?
 -Parę na pewno.-duka brunetka
 -Dwa, trzy, siedem?-ciągniesz- Dobrze.-kiwasz głową widząc brak jakiejkolwiek chęci współpracy- Kiedy ostatnio odwiedziła pani dziecko?
 -Jakiś czas temu.-przełyka głośno ślinę
 -Dokładnie półtorej miesiąca temu, a odwiedziny trwały dwie godziny. 
 -Moja klientka ma utrudnione widzenia z synem.
 -Niby w jaki sposób?-pytasz- W opiekę nad małoletnim włączyli się także dziadkowie, nie tylko rodzice mojego klienta, którzy na stałe mieszkają w Bydgoszczy, ale i rodzice pańskiej klientki. Wiedział pan o tym mecenasie?
 -Skądże.
 -Wydaje mi się jednak, że coś musiało się panu obić o uszy.-kontynuujesz- Pańska klientka po raz ostatni odwiedziła syna można by rzec przypadkiem, bo w chwili, gdy wybierała się do rodziców z wizytą nie była zupełnie świadoma, iż przebywa tam także jej syn.
 -Może i faktycznie tak było.-podnosi się mecenas- Ale proszę zrozumieć moją klientkę wysoki sądzie. Jest w bardzo kiepskiej kondycji psychicznej, rozwód naprawdę wiele ją kosztuje. Ponadto słyszy na sali takie rzeczy.-kręci głową z dezaprobatą twoich działań- Do chwili wyprowadzki z domu obowiązek wychowania dziecka spoczywał niemal wyłącznie na barkach pani Winiarskiej. To z nią spędzał nieporównywalnie większą część czasu i co za tym idzie, był o wiele bardziej zżyty z matką. Zastanówmy się więc, aby nie skrzywdzimy Aleksandra oddalając go od matki.
 -Jakieś wnioski mecenasie?-pyta sąd
 -Owszem.-kiwa głową- Wnioskuję o przyznanie mojej klientce pełni praw rodzicielskich, a panu Winiarskiemu o wizyty dwukrotnie w miesiącu, nie mówię tu o weekendach bo jak wiemy, jest to niemal niemożliwe, tak samo jak wychowanie przez niego syna. Dziękuję.-kończy swój wywód po którym dość sprawnie zbierasz myśli i również zabierasz głos.
 -Jak już zdążyliśmy zauważyć mój kolega lubi nieco przesadzać i koloryzować pewne sprawy, nie inaczej było w przypadku jego mowy.-uśmiechasz się sztucznie w jego kierunku- Wysoki sądzie, rozwód rodziców to już jest wielkie przeżycie dla tego chłopca, dlatego też nie fundujmy mu kolejnego w postaci przeprowadzki na drugi koniec kraju. Może i faktycznie mój klient nie będzie w stanie zagwarantować, iż będzie w domu dwadzieścia cztery godzinę na dobę, ale jest w stanie zapewnić mu niepodważalnie warunki do życia. Wbrew temu co mówił pan mecenas, mojego klienta i jego syna łączy wyjątkowo mocna więź emocjonalna, którą potwierdzić mogą te słowa "kocham mamusię i tatusia i nie chcę wybierać między nimi, ale jakbym musiał to chcę zostać z tatusiem, on mnie bardziej kocha i nawet mimo, że gra często to ma dla mnie zawsze czas, mama go nie miała prawie nigdy". Dalsze słowa w tym wypadku są chyba zbędne.-dodajesz po czym zajmujesz swoje miejsce. Sąd ogłasza pół godzinną przerwę podczas której wszyscy zgromadzeni opuszczają salę rozpraw. Standardowo decydujesz się na kawę z automatu.
 -Myślisz, że jest szansa, żeby Oli został ze mną?-pyta nieco desperackim tonem głosu
 -Myślę, że ogromna.-odpowiadasz mu zgodnie z prawdą
 -Tym razem ten adwokat miał może i jeden argument, ale silny.
 -Może i go miał, ale wypadały one dość blado w porównaniu z naszymi.-uśmiechasz się w jego kierunku krzepiąco- Zobaczysz, będzie dobrze.
 -I na to liczę.-uśmiecha się blado, a już po kilku chwilach wracacie powtórnie na salę rozpraw, jak macie nadzieję, po raz ostatni wspólnie. Kiedy spoglądasz kątem oka na Michała widzisz, że jest zdenerwowany. Trącasz go delikatnie ręką, a gdy spogląda w twoim kierunku półgłosem dodajesz mu otuchy.
 -Po rozpatrzeniu wszelki za i przeciw sąd rejonowy w Bełchatowie zadecydował o następujących krokach: małżeństwo państwa Winiarskich uważa za definitywnie zakończone na mocy artykułu numer sto pięćdziesiąt trzy kodeksu rodzinnego, a także wspólne dobre zgromadzone przez lata pożycia małżeńskiego w stosunku cztery do jednego przysądza pozwanemu Michałowi Winiarskiemu, w tym także wspólne mieszkanie na ulicy Mickiewicza. Sąd uznaje powódkę winną rozpadowi małżeństwa, z racji tej otrzymuje ona nieznaczną część majątku. Ponadto, tymczasowo pełną opiekę nad podstawie artykuły siedemset czternastego kodeksu rodzinnego i opiekuńczego powierza ojcu małoletniego. Proszę usiąść.-mówi mężczyzna, co wedle jego polecenia wszyscy zgromadzeni wykonują- Do momentu ukończenia przez małoletniego bieżącego roku szkolnego pozostanie on z ojcem, po tym czasie sąd ponownie rozpatrzy tą sprawę i podda ją ostatecznemu rokowaniu. Powódce, Darii Winiarskiej przysługują dwa widzenia z małoletnim w ciągu miesiąca. W przypadku nie wypełniania przez nią tych obowiązków, sprawa zostanie rozpatrzona w trybie pilniejszym aniżeli planowano. Dziękuję.
Kiedy sędziowie opuszczają salę, a zaraz po nich wszyscy zgromadzeni widzisz kątem oka wyraźną ulgę i radość wymalowaną na twarzy twojego towarzysza.
 -Jesteś fenomenalna, dziękuję.-rzuca szczęśliwy
 -Nie ma za co, to moja praca.-unosisz kącki ust ku górze- Obiecałam ci przecież, że to wygrasz, prawda?
 -Owszem, dotrzymałaś słowa.-kiwa głową
 -A tym rozpatrzeniem sprawy za kilka miesięcy się nie przejmuj, twoja żona, przepraszam była żona nie ma w zasadzie na co liczyć. Czysta formalność.
Niedługo rozmawiasz z Michałem, musisz uciekać na kolejną rozprawę. Reszta dnia mija wyjątkowo bezpłciowo i nijako. Jako, że nie śpieszy ci się do domu bo twoja mama przejęła Anielę na ten wieczór, wstępujesz więc do kancelarii w której zastajesz znaczną część swoich wspólników. Niemal na wejściu napada cię Daria.
 -Pan perfekcja oficjalnie wolny?-pyta od razu
 -Rozwiedziony z synem obok.-odpowiadasz
 -W takim razie pora na ciebie kochana.
 -To, że jest wolny i że sobie wyjaśniliśmy wszelakie niedomówienia i urazy przeszłości nie znaczy, że od razu wpadnę mu w ramiona.-przewracasz oczami
 -A nie wpadniesz?-chichocze- Sądzę jednak, że to kwestia czasu skoro całkiem przypadkiem się pocałowaliście, a ty się speszyłaś i w zasadzie robisz to za każdym razem jak na ciebie patrzy, Aniela go uwielbia, twoja mama go uwielbia, ja to już całkiem, a i o tobie nie wspomnę.
 -Ktoś tu rozmawia o mnie?-w progu pojawia się Kamil
 -Chciałbyś.-komentujesz
 -Oczywiście, że bym chciał moja droga.-uśmiecha się- To co, małe spotkanko dawnej ekipy?
 -Ja odpadam, mam męża i zobowiązał się do wyprowadzki jak nie pojawię się dzisiaj w domu przed dwudziestą.-melduje Daria- Ale wy bawcie się dobrze, tylko wiecie, jutro ktoś tu musi pracować.-rzuca nad odchodne po czym znika z waszego pola widzenia, a jej wyjście dopełnia dźwięk zamykanych drzwi.
 -Wciąż nie wierzę, że ona wciąż ma męża.-śmieje się
 -Przyznam, że i ja jestem pełna podziwu, ale dla niego.-odpowiadasz mu
 -Skoro jesteśmy przy tym temacie, skoro nie rozmawiałyście niestety o mnie o to kim to mowa? Nie chwaliłaś mi się Jagna.
 -Bo Daria jak zwykle wyolbrzymia i za wiele sobie wyobraża.-wzruszasz ramionami
 -Może i Daria jest jaka jest, ale prawdę musi w pewnym stopniu mieć moja piękna przyjaciółko.-spogląda w twoim kierunku- Przeszłość, przyszłość czy raczej teraźniejszość?
 -Przeszłość przez duże p z domieszkami teraźniejszości.
 -Jeśli to ten o którym myślę, że to ten to wcale ci się nie dziwę, że nie wykonujesz szalonych zleceń Darii.
 -W zasadzie to nie o to już chodzi.-wzdychasz
 -Może po prostu przestań patrzeć na życie przez pryzmat przeszłości, to było dawno temu i wiele czasu upłynęło.
 -Wiesz przez co przeszłam i po prostu chyba boję się, że..
 -Jaga, nikt cię do niczego nie zmusza. Jeśli ty nie jesteś na to gotowa, to myślę, że on będzie w stanie cię zrozumieć.
 -Tylko, że on o niczym nie wie. Nie jest nawet w najmniejszym stopniu świadom tego, co działo się w moim życiu, gdy go nie był.-wzdychasz ciężko
 -Słoneczko, jeśli czujesz, że możesz mu to powiedzieć to powiedz. Prosta piłka.-upija łyk zawartości ze swojej szklanki- Swoją drogą chyba właśnie mi się przyznałaś, że ciągle go lubisz.
 -Nie wiem już co czuję, czuję się jak rozchwiana emocjonalnie pięćdziesięciolatka po ogromnych przejściach.
 -Tak ci się tylko wydaje, jesteś zbyt silną osobą by tego nie wiedzieć. Za bardzo wszystko sobie komplikujesz.
 -Mówisz jakby to było tak proste.-spoglądasz w jego kierunku
 -Uwierz jest.-uśmiecha się delikatnie- Oszczędzę ci już lepiej tych mądrości, wydaje mi się, że Daria ci je i tak serwuje zdecydowanie za często.
 -Chociaż ty jeden wiesz, co czuję.-śmiejesz się
 -Przyjaciół poznaje się w biedzie tak?-krzepiąco się uśmiecha- Wiesz, że zawsze możesz liczyć na swojego ukochanego przyjaciela piękna.
 -Skoro nie zraziłam cię do siebie wtedy, to to musi być wyjątkowo mocna i silna przyjaźń.
 -Cieszę się, że wciąż mnie za jego uważasz nawet pomimo faktu, że straciliśmy na dłuższą chwilę kontakt.-pochmurnieje
 -To nie była twoja wina.-łapiesz go za dłoń- Teraz pora by wszystko naprawić.
 -I vice versa, jeśli wiesz co mam na myśli.
 -Wiesz, że to dość skomplikowane.
 -Daria też to wie, ale jest w gorącej wodzie kąpana i chyba woli udawać, że nic takiego nigdy nie miało miejsca.
 -Sama bym wolała udawać, ale nie potrafię.-wzruszasz ramionami- Najlepszym lekarstwem jest czas i Aniela.
 -I miłość!-wtrąca wesoło
 -Może, kiedyś.
 -Pamiętaj, nasza pijacka umowa wciąż zobowiązuje.-chichocze
 -Fakt, do trzydziestki już nam niedaleko.-odpowiadasz rozbawiona wizją spełnienia się waszych słów
 -Myślę, że spełnienie się tej umowy wcale nie byłoby takie złe.-patrzy na ciebie z ogromnym ciepłem
 -Wiesz, że kocham cię jak brata, ale wolałabym żebyś jednak znalazł sobie kogoś odpowiedniego dla siebie bo wiesz, że to nie ja.
 -Szkoda.-odpowiada nieco zawiedziony, a ty niedługo po tych słowach rozstajesz się ze swoim przyjacielem. Miałaś oficjalnie dość tego dnia i wszystkiego tego, co aktualnie siedziało w twojej głowie. Było tak idealnie, że chyba zaczynałaś wariować. Zbyt wiele informacji, zbyt wiele tego wszystkiego.

Wewnętrzne rozdarcie potęguje zewnętrzne cierpienie...

A ciebie zaczynała co raz bardziej dopadać ta przypadłość. A co gorsza, nie umiałaś sobie z nią poradzić.. Znowu..
~*~
Z jednodniowym poślizgiem, ale finalnie jestem. Dzisiaj nie będzie zbyt wiele ode mnie, muszę się spakować na jutrzejszy wyjazd, a do tego za chwilę śmigam na osiemnastkę. Rozdział typowo przejściowy, bez większych fajerwerków. Michał rozwiedziony, Jagoda ma co raz to więcej wątpliwości i trapiących ją wewnątrz problemów, a Daria wciąż swoje. No i Kamil... każda z Was ma swoje podejrzenia, co do jego osoby, ja na chwilę obecną nie mówię nic, ale bez przyczyny się nie pojawił w życiu Jagi ;)
Ściskam Was gorąco, życzę miłej resztki weekendu i być może ferii!
wingspiker.


sobota, 24 stycznia 2015

#onze.


  Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w twoim życiu wreszcie pojawiło się coś innego i jakże odmiennego od ponurej i szarej rzeczywistości. Coś się działo i nie były to wcale trapiące cię od lat wspomnienia. Wreszcie poczułaś, że to jest ten moment w twoim życiu w którym coś zaczyna się zmieniać. Chwila dzięki której możesz zmienić swoje dotychczasowe życie. Wreszcie poczułaś się choć przez dłuższą chwilę względnie szczęśliwa. W twoim życiu pojawił się także ktoś płci męskiej przy kim czujesz się nie dość, że swobodnie to jeszcze i akceptuje cię taką, jaką jesteś. Jak przez lata cierpiałaś na przewlekłą samotność, tak nagle los na twej drodze powtórnie stawia mężczyznę i to nie jednego. Dwóch jakże różnych facetów, którzy niegdyś byli dla ciebie na swój sposób ważni. Osoby, które znałaś w różnych okresach swojego życia i które tak samo sprawiały, że w twoim życiu coś się działo. Pojawiła się dawna miłość, której wszyscy wróżyli życie jak w bajce, które okazało się niemal dramatem, a także dawny przyjaciel, który niegdyś się w tobie podkochiwał, lecz bez wzajemności. Ten gość na górze chyba wyszedł z założenia, że dla pikanterii doda do twojego życia twą dwójkę. Miałaś przynajmniej nadzieję, że się dobrze bawił.
 -Narzekałaś, że jesteś sama, a tu proszę dwóch przystojniaków!-rzuca przyjaciółka kiedy wpada do ciebie
 -Poprawka, to ty narzekałaś wraz z moją matką.-dodajesz
 -I jak?
 -Daria wiesz, że cię kocham jak siostrę, ale za chwilkę wychodzę, więc nie obraź się jak cię wyproszę.
 -Pan chodząca perfekcja?-dopytuje
 -Nie.-kręcisz głową
 -Wiem!-rzuca po chwili- Idziesz z Kamilem.
 -A i owszem.-przytakujesz
 -Zazdroszczę ci.
 -Daria, masz męża.-gromisz ją wzrokiem- Chętnie się bym z tobą zamieniła.
 -A właśnie.-mówi- Jak wieczór z panem perfekcją?
 -Mówiłam ci już.
 -Wiesz, że mnie nie zadowalają jednowyrazowe odpowiedzi kochanie.-odpowiada przeszywając cię wzrokiem
 -Boże, co ja mam ci powiedzieć?-wzdychasz- Spędziliśmy całkiem sympatycznie wieczór z dziećmi.
 -Czyli cały ten czas zajmowaliście się tylko nimi?-dopytuje
 -A ty jak zawsze węszysz sensacji.
 -Nie, po prostu trudno mi uwierzyć, że po tym jak na ciebie patrzył wtedy w kancelarii tak po prostu zajmowaliście się dziećmi.
 -Porozmawialiśmy i tyle.-gryziesz się w język
 -Wciąż nie mówisz mi wszystkiego kochana przyjaciółko i dopóki tego z ciebie nie wyciągnę nigdzie nie idziesz.
 -Zabarykadujesz mnie w moim własnym mieszkaniu?-pytasz
 -Jeśli zajdzie taka potrzeba to jestem w stanie to zrobić.-kiwa głową- Całowaliście się?
 -Tak. Nie. Daria, przestań.
 -Całowaliście się!-rzuca
 -Nie!
 -Ale ja nie pytałam, przecież widzę po tobie.-trafnie zauważa
 -Może i tak, co z tego.-wzruszasz ramionami
 -Co. Z. Tego?!-dziwi się- To chyba wszystko jest jasne.
 -Nic nie jest jasne wariatko, to nic znaczącego.
 -Uciekłaś, mam rację?
 -Tak, uciekłam.-przyznajesz bez ogródek- A teraz wypuść mnie bo się spóźnię, a wiesz, że nie cierpię tego robić.
Zszokowana twoim wyznaniem bez słowa wychodzi z mieszkania i nawet się z tobą nie żegna. Nie byłaś pewna czy była aż w tak wielkim szoku jeśli chodzi o twoją szczerość czy raczej zaskoczona samym pocałunkiem do jakiego doszło. W zasadzie nie miałaś czasu się w tej chwili nad tym zastanawiać bo pośpiesznie dążyłaś na spotkanie. Oczywiście się spóźniłaś, nie mogło być inaczej. Na całe szczęście twój znajomy był zupełnie wyrozumiały i był świadom tego stanu, w końcu trochę się znaliście.
 -Jak zawsze punktualna i jak zawsze z każdym kolejnym dniem, co raz to piękniejsza.-uśmiecha się
 -A ty jak zawsze cierpliwy i kokieteryjny mój drogi.-śmiejesz się
 -Widzę, że bełchatowski klimat ci służy bo wyglądasz naprawdę rewelacyjnie.
 -Tobie widać Oslo również posłużyło.-odpowiadasz- Lata lecą, a my wciąż piękni i młodzi.
 -Lepiej bym tego nie skomentował.-odpowiada po czym zajmujecie miejsca przy stoliku. Wybieracie odpowiedni na tą okazję trunek po czym samoistnie nawiązujecie rozmowę. Może i lata mijają, ale pewne rzeczy się nie zmieniają. Wciąż wystarczyło jedno hasło, a wasza rozmowa potrafiła się zazębić. Ta łatwość dialogu zdarzała się rzadko, przynajmniej w twoim wypadku.
 -A co u Anieli?-przerywa waszą jakże pasjonującą rozmowę na temat bełchatowskiego wymiaru sprawiedliwości- Pewnie wyrosła od czasu kiedy ostatnio ją widziałem.
 -To nawet bardziej niż pewne, miała piętnaście miesięcy kiedy ostatnio ją widziałeś.-odpowiadasz- A co u Agi?
 -Nie jesteśmy już razem.-mówi nieco pochmurniejąc
 -Przykro mi.
 -Mi kiedyś też było, ale teraz już nie.-wzdycha- Widzisz Jagódko, w życiu nie wszystko idzie zgodnie z planem, a miłość okazuje się dość często okrutnym przeciwnikiem w ringu. Obydwoje coś o tym wiemy.
 -Od czego my mamy pracę i problemy pokroju zatargów rodzinnych, spadków, oszustw kredytowych i tym podobnych.
 -Praca to jakaś odskocznia, no i ty przecież masz Anielę.-odpowiada ci- Nie jestem w temacie, ale czy moja wspaniała Jagna wciąż samotna?
 -Tak jakoś wyszło.-wzruszasz ramionami- Jak powiedziałeś, mam Anielę.
 -W takim razie za spotkanie singli.-wznosi lampkę z czerwoną cieczą ku górze i wznosicie toast. Może i nie widzieliście się dłuższą chwilę, ale musiałaś stwierdzić, że Kamil wciąż był taki sam. Dalej gadał jak najęty, miał wciąż to samo nietuzinkowe poczucie humoru, był wiecznym optymistą i był roztrzepany. Może z tym wyjątkiem, że zdecydowanie zmężniał i wyprzystojniał. No i omal zapomniałaś dodać, że wciąż posiadał w sobie całe pokłady uroku osobistego. Cały on. Chyba tęskniłaś za tym gadułą. Tak się zagadaliście, że nie wiedzieć kiedy z godzinnego spotkania zrobiło się ponad sto osiemdziesiąt minut. Tak to jest jak ma się całą masę wspomnień z czasów studenckich i tysiące szalonych historii z tym związanych. Można by mówić i mówić, a tych rozmów zdecydowanie nie byłoby końca. Kiedyś jednak trzeba było zakończyć spotkanie i wrócić o przyzwoitej porze do domu. Tym bardziej, że ostatnimi dniami i tak nadmiernie wykorzystywałaś swoją matkę jeśli chodziło o opiekę nad Anielą.
 -To już ostatni raz.-zapewniasz rodzicielką- Przynajmniej w tym tygodniu.-uśmiechasz się
 -Jeśli z tego coś ma być to mogę pilnować swojej ukochanej wnusi codziennie.
 -A ty znowu swoje.-wzdychasz
 -Cieszę się twoim szczęściem kochanie.
 -Nie powiem żebym emanowała dookoła szczęściem i radością, ale przyznam, że ostatnio coś się zaczęło dziać w moim szarym i ponurym życiu matki kwoki.
 -Wzięłaś sobie moją ostatnią radę do serca?
 -Chyba tak, chociaż ostatnio sypiesz samymi takimi złotymi myślami mamo.
 -Dlatego, że jednak przeżyłam troszeczkę więcej lat i chcę ci nieco pomóc mój zagubiony misiu.
 -Zagubiony?-dziwisz się
 -Po prostu wydaje mi się, że tak dawno nie było mężczyzny w twoim otoczeniu, który byłby kimś ważniejszym aniżeli przyjaciel, że nie do końca odróżniasz swoje uczucia względem niego.
 -I mówi to proszę państwa z wykształcenia pielęgniarka, a wieczorami agent matczynego wywiadu.-śmiejesz się
 -Jeszcze parę lat i ciebie do niego przyjmiemy.-puszcza oczko- A tak poważnie. Dostaliście drugą szansę i jej nie możecie już zmarnować kochanie.
 -Nie byłam dzisiaj z Michałem jeśli o to ci chodzi.-kręcisz głową
 -Wiem to.-przytakuje czym cię kompletnie zaskakuje- Wiem też, że nie należy tchórzyć w pewnych sytuacjach.-klepie cię po ramieniu, a ty w jednej chwili jesteś pewna, że musiała rozmawiać z Darią. Z drugiej strony jednak zastanawiasz się czy aby na pewno twoja przyjaciółka i matka działają w tak wielkie konspiracji przeciwko tobie i czy aby jej słowa nie są po prostu zbiegiem okoliczności. Bądź, co bądź nie podejmuje ona tego tematu dzięki czemu możesz spokojnie wrócić z Anielą do domu. Tam odbywacie swój co wieczorny rytuał. Zjadacie razem kolację, mała opowiada ci co dziś robiła z każdym najdrobniejszym szczegółem po czym udajecie się ku łazience, którą opuszczacie po blisko godzinie. Jak co wieczór Aniela ogląda dobranockę po której domaga się również przeczytania bajki na dobranoc w czasie której odpływa, a ty pozostajesz sam na sam ze sobą. Nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić nalewasz sobie odrobinę swojego ulubionego wina do lampki po czym bezproduktywnie wpatrujesz się w szklany ekran telewizora. W przypływie chwili wydobywasz z szafy zakazane dotychczas pudełka. Postanawiasz raz, a porządnie uporządkować te rzeczy. Wreszcie poczułaś, że to właśnie jest odpowiedni moment. Kiedy jesteś mniej więcej w połowie drobnych porządków słyszysz dźwięk pukania. Nie mając kompletnego pojęcia kto też może stać za drzwiami wędrujesz w ich kierunku. Kiedy je otwierasz nie ukrywasz swojego zaskoczenia osobą jaką widzisz przed sobą.
 -Nie przeszkadzam ci?-pyta z wyraźnie zbolałą miną
 -Nie.-kręcisz głową po czym zapraszasz go do środka. Może i będziesz tego żałować, ale twoja podświadomość nakazuje ci wręcz to zrobić. Kiedy spoglądasz w kierunku swojego gościa widzisz, że bije się z myślami i wiesz doskonale w jakiej sprawie się tu pojawił.
 -Przepraszam.-wydusza z siebie- Nie powinienem był.
 -Przecież nic wielkiego się nie stało.-starasz się jakkolwiek zdystansować do tego co się stało
 -Mimo wszystko to nie był najlepszy pomysł z mojej strony.-mówi zakłopotany
 -Ucieczka z miejsca zbrodni z mojej strony również.-wzruszasz ramionami
 -Może tak w ramach małej rekompensaty?-pyta trzymając butelkę trunku w dłoni
 -A co z Olim?
 -Jest u rodziców mojej jeszcze żony.-odpowiada beznamiętnie
 -W takim razie zgoda.-kiwasz głową po czym zbierasz zbędne manatki ze stolika i wędrujesz ku kuchni po dodatkowy kieliszek. Kiedy tylko wracasz napotykasz błękitne spojrzenie pod naporem, którego musisz uciec wzrokiem bo nie wytrzymujesz jego natężenia. Nie oszukujmy się, mało, która kobieta byłaby wstanie wytrzymać więcej niż minutę pod jego naporem. To spojrzenie miało w sobie coś takiego, co nie pozwalało przejść obojętnie. Bynajmniej w twoim wypadku. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, a tobie z mózgu robiła się niegdyś woda. W zasadzie w chwili obecnej wcale nie było lepiej. Jednak wiedziałaś to tylko i wyłącznie ty, chociaż z całą pewnością niedługo twoi naczelni śledczy od spraw sercowych do tego dojdą.
 -Czyli nie jesteś zła?
 -Michał, czy ja kiedykolwiek potrafiłam się na ciebie złości specjalnie długo?
 -Myślę, że nie.-uśmiecha się
 -No właśnie i w tej kwestii nic się nie zmieniło, niestety.-odpowiadasz
 -Niestety?-powtarza- A więc masz w planach to zrobić?
 -Och, no przecież wiesz, że kocham to robić.-śmiejesz się
 -I tylko to?-pyta rozbawiony
 -Nie zadawaj mi takich trudnych pytań. Jestem po trzech lampkach wina i powoli zaczyna mi szumieć w głowie.-protestujesz- Chcesz mnie upić.
 -Skądże.-kręci głową- Ale nie powiem, jak troszeczkę wypijesz jesteś urocza i o wiele bardziej rozmowna.
 -Cieszę się, że chociaż pijana taka umiem być.-pokazujesz mu język
 -Wy kobiety jesteście strasznie drobnostkowe.
 -Wy, masz na myśli mnie ma się rozumieć?-pytasz
 -Między innymi.-odpowiada rozbawiony- Tylko mi się tu nie obrażaj, kto mi wygra sprawę i rozkocha do końca w sobie mojego syna?
 -O wybacz mój drogi, ale twój syn jest dla mnie zdecydowanie za młody.-zauważasz- Wiesz, nawet jakbym bardzo chciała się obrazić to nie umiem. Moja córka za bardzo cię kocha.
 -Słabość do kobiet z rodziny Majewskich przechodzi z pokolenia na pokolenie, co zrobić.
 -Chciałabym rzec to samo jeśli chodzi o panów Winiarskich.-kiwasz głową popijając winem- Myślę, że jeden z nich właśnie wykorzystuje tą moją słabość.
 -Tak, moim życiowym celem jest jej wykorzystywanie, nie wiedziała pani, pani adwokat?
 -Dopiero po latach dedukcji udało mi się pana rozszyfrować.-odpowiadasz z udawaną powagą
 -Wyjątkowo trudny przypadek ze mnie.
 -Chyba z nas obydwojga.-poprawiasz go.
W miarę zwiększania ilości promili we krwi wraz z kolejnymi szklankami alkoholu stawaliście się co raz to bardziej rozmowni. Ach, ten zbawienny wpływ alkoholu! Chociaż może i w większości przypadków opłakany. Tobie raczej trudno było określić jego stopień. Stwierdziłaś, że takimi poważnymi rozważaniami zajmiesz się kiedy wytrzeźwiejesz, czyli nazajutrz w godzinach popołudniowych.
 -Wydaje mi się, że dzisiaj już przesadziłam.-dukasz
 -Tu się zgodzę.-potwierdza- Będziesz jutro umierać, z resztą ja chyba nie lepiej.
 -Z okazji trzydziestych urodzin jak tak dalej pójdzie skończymy w klubie starych, zgryźliwych winopijców.
 -Przy okazji samotnych.-wtrąca- No i nie umiejących się przyznać do błędu.
 -Czego znowu?-pytasz już chyba nie do końca kontaktując
 -Moje małżeństwo to było kompletne bagno i żałuje go jak niczego innego.-wyrzuca z siebie- Żałuję, że wyjechałem i cię zostawiłem.
 -Żałuję, że byłam egoistką i wolałam skończyć te pieprzone studia.
 -Gorzkie żale, których i tak nie będziemy jutro pamiętać.-trafnie spostrzega
 -Dlatego dzisiaj możemy mówić ile wlezie, cokolwiek by to nie było.-kiwasz głową
 -Dobra.-podejmuje rękawicę- Ożeniłem się szybko bo myślałem, że zapomnę.
 -Zaszłam w ciążę z facetem, którego myślałam, że kocham żeby stłumić te pieprzone emocje w sobie.
 -Przez te lata zastanawiałem się nie raz gdzie jesteś i co robisz, a ty byłaś ciągle blisko.
 -Przez ciebie stałam się pieprzoną egoistką i nie potrafiłam nikogo szczerze pokochać, no prócz Anieli.
 -Moja żona pod koniec naszego wspólnego życia wypominała mi, że moje życie emocjonalne zostało w Bydgoszczy.
 -A moje tam zostało, dzięki.-kwitujesz- A teraz mam dziwnie porąbane życie.
 -Co w nim porąbanego?
 -Ty.-dodajesz
 -Miło, że uważasz mnie za porąbanego.
 -Nie ciebie.-kręcisz głową- To, że przez tyle lat sądziłam, że cię nienawidzę za to, że sobie wyjechałeś do tych zasranych Włoch zostawiając mnie samą, aż tu nagle znowu się pojawiasz i to wszystko jakby zniknęło.
 -Tak, ja też tęsknie za tym co było.-przerywa ci, a tobie wydaje się, że za chwilę odpłyniesz bo nie jesteś do końca pewna, czy wydarzenia mające po tym miejsce były naprawdę, czy tylko ci się to przyśniło. Nie wiesz w zasadzie czy potem dopiliście jeszcze wino, które pozostało w butelce, po jej zawartości stwierdziłaś, że tak musiało być. Z całą pewnością to spotkanie skończyłoby się niewinnie, gdyby nie to, że obydwoje wypiliście zbyt wiele, a także to, że byliście po serii żali i prania brudów z przeszłości, co chyba przy waszym stanie nie było zbyt dobrym pomysłem. Nie pamiętasz nawet co wtedy mówiłaś, ale jakimś cudem zapamiętałaś to, co stało się potem. Nie wiesz jak do tego w zasadzie doszło. Po prostu to się stało. Zaczęliście się całować tak namiętnie, że momentami brakowało ci tchu. Już dawno nie czułaś tego, co poczułaś wtedy. Chwilę wydawało ci się, że znów jesteście w Bydgoszczy. Bo dokładnie tak samo całował cię wtedy. Tak zażarcie, czule, a zarazem namiętnie. I to w zasadzie było tyle z tego, co pamiętałaś z tego wieczora. Kiedy obudziłaś się rano, a raczej do twoich nozdrzy uderzył zapach spalenizny zerwałaś się na równe nogi. W panice z bólem głowy po szybkich oględzinach sypialni pognałaś za swądem. Otóż twoja córeczka postanowiła zabawiać się w małego szefa kuchni, jednakże z opłakanym skutkiem. Twoja nowiuśka patelnia nadawała się jedynie do wyrzucenia. Oczywiście jak to powiedziała Aniela, niechcący tak skończyła.

Kłopot z życiem polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć i od razu robi się to na poważnie.

A musiałaś przyznać, że ostatnio życiowy egzamin robił się co raz to trudniejszy. A ty miałaś, co raz to poważniejsze kłopoty z jego zdawaniem. 


~*~
Na wstępie przepraszam za drobne opóźnienia, ostatni tydzień przed feriami i nagle wszyscy pragną zrobić sprawdzian, a co za tym idzie siedzę od rana nad książkami i szczerze rzygam przekrojami geograficznymi, płytami tektonicznymi i tym podobnym. Ale tyle o mnie, pora przejść do rzeczy. Z rozdziału na rozdział zaczyn dziać się, co raz to więcej, a co za tym idzie, jesteście mądrzejsze o pewne rzeczy i elementy mojej układanki. Nasi bohaterowie są co raz to bliżej, co z całą pewnością Was baaaardzo mocno raduje. Jednak wciąż zaznaczam, tak jak i w życiu tak i tu, nic nie będzie tak proste jakby wydawać się mogło.
Ściskam,
wingspiker.

piątek, 16 stycznia 2015

#dix.

#podkład

  Ostatnimi dniami musiałaś przyznać, że zauważyłaś pewną zmianę. Dziwnym trafem opuściło cię to drażniące uczucie cholernej samotności. W zasadzie w twoim życiu nie zaszły jakieś wielkie zmiany, nie wiedziałaś nawet, czy można było nazwać je drobnymi, które mogłyby wpłynąć na taki stan rzeczy. Chyba też po trochu wzbraniałaś się przed myślą, iż zdarzenie ostatniego weekendu mogło zdziałać takie cuda. Nie sądziłaś by to było główną przyczyną, choć faktycznie mogło być jedną ze składowych. Ogólnie rzecz biorąc po tym wszystkim przestałaś też odczuwać opłakane skutki przeszłości, która dotychczas lubiła dawać ci się we znaki. Ty nie analizowałaś tego godzinami w celu odnalezienie źródła lepszego poczucia duchowego, ale twoja mama uwielbiała ingerować w twoje życie uczuciowe i musiałaś przyznać robiła to z wielką przyjemnością. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie wysnułaby przy tym daleko idących wniosków, w twoim mniemaniu mocno oderwanych od rzeczywistości. Takie były chyba matki, matczyna natura i instynkt musiały działać. Zastanawiałaś się, czy ty za tych parę lat również będziesz działać jak agent służb specjalnych. Miałaś nadzieję, że choć ty oszczędzisz swojej córce tego wszystkiego. Z tymi genami, marne szanse.
 -To już rozglądałaś się za ofertami wczasów jakie mi masz wykupić?-rzuca Daria pojawiając się w twoim gabinecie
 -Nie wygrałaś zakładu.
 -Jeszcze, zapomniałaś dodać tego słowa.-uśmiecha się od ucha do ucha- A teraz jak na spowiedzi.
 -Moja mama jeszcze ci nie wygadała wszystkiego?
 -Co nieco wiem, ale wolę usłyszeć ze źródła wszelakie nowinki.-uśmiecha się- Zmiękły kolana wreszcie?
 -Daria!-ganisz ją rozbawiona- Do niczego nie doszło, dlaczego nie potraficie tego zrozumieć?
 -Dlatego, że ostatnio chodzisz jakaś bardziej życiowa i właśnie się uśmiechasz.-trafia w samo sedno- Całowaliście się?
 -Z tą wyobraźnią mogłabyś spokojnie pisać scenariusz do brazylijskich telenowel.
 -Znam cię trochę i przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Do tego wiem, że raczej nie lubisz mówić o sobie za dużo, zwłaszcza o uczuciach, ale uwierz, jak się komuś wygadasz to ci ulży.
 -Porozmawialiśmy jak starzy, dobrzy znajomi, odprowadził mnie do domu, na pożegnanie..
 -Wiedziałam!-rzuca triumfalnie- Byłam pewna, że coś musi być!
 -A dasz mi dokończyć?-pytasz, ale nie jest ci to dane, gdyż wasza sekretarka oznajmia ci iż masz klienta, co zdecydowanie cię zaskakuje bo akurat na tą godzinę nie miałaś umówionego żadnego spotkania. Również i Daria z ogromną ciekawością przygląda się owemu osobnikowi. Nie ukrywasz, że jesteś zaskoczona wizytą Michała w kancelarii. Nie widzisz miny swojej przyjaciółki, ale jesteś niemal pewna, że widnieje na jej twarzy triumfalny wyraz. 
 -Byliśmy umówieni?-pytasz go
 -Nie.-kręci głową- Wpadłem bo nie wyznaczyłaś mi żadnego widzenia.-śmieje się
 -Naprawdę?-dziwisz się- Pojutrze, dowolna godzina.
 -Dwunasta będzie okej?-pyta, a ty kiwasz głową po czym zapisujesz w notatniku adnotację na temat spotkania po czym podnosisz wzrok na szatyna- Coś jeszcze panie Winiarski?
 -W sumie to tak.-kiwa głową- Co robicie z Anielą popołudniu?
 -Dzisiaj mamy dzień cukiernika.
 -A jest możliwość by go przesunąć? Bo dostałem zlecenie od syna.
 -Myślę, że jest duże prawdopodobieństwo, zwłaszcza jak Aniela dowie się, że Oli chce żeby przyszła.
 -W takim razie siedemnasta?-kiwasz twierdząco głową po czym Michał znika z twojego pola widzenia uprzednio się żegnając. Wracasz do swojego gabinetu w którym wciąż przesiaduje Daria. Gdy zajmujesz miejsce naprzeciwko niej niemal natychmiast napotykasz jej wzrok.
 -Co?-pytasz
 -Rumienisz się.-mówi uradowana, a ty sięgasz po lusterko do torebki by sprawdzić czy aby na pewno jest to prawdą. Niestety, a może stety, nie myliła się. Oczywiście nie zamierzałaś dać jej tego po sobie poznać. 
 -Lepiej szukaj mi już wakacji.-mówi wstając
 -Jesteś strasznie pewna siebie.
 -Bo widziałam jak on na ciebie patrzy Jagoda.-mówi z powagą- Nigdy. Przenigdy nie widziałam by mężczyzna tak patrzył na kobietę. I mówię to zupełnie szczerze.-dodaje- On cię wciąż kocha.
 -Dlaczego wydajesz tak daleko idące wnioski?
 -Możesz mi wmawiać do usranej śmierci, że nie mam racji, ale i tak ci nie uwierzę. A wiesz dlaczego?-pyta, a ty spoglądasz na nią- Bo ty patrzysz na niego dokładnie tak samo, jak on na ciebie. 
Z tym właśnie słowami cię pozostawia, po czym wychodzi z pomieszczenia na spotkanie ze swoim klientem. Siedzisz przez dobrych kilka minut wlepiając tępo wzrok w blat biurka na którym tkwiła sterta papierkowej roboty za którą powinnaś się wziąć. Nawet, gdy wychodzisz z tego stanu to nie potrafisz skupić się na pracy. Dzięki Darii cały dzień chodzisz rozkojarzona o mało nie potykając się o własne nogi. Cały dzień chodziły za tobą słowa przyjaciółki. Dlaczego tak bardzo cię przejęły? Dlaczego wciąż o tym myślisz? W głębi duszy wiedziałaś. Znałaś przecież odpowiedź na to pytanie. Siedziała skryta bardzo głęboko w twoim wnętrzu. Musiałaś tylko przyznać się sama przed sobą. A to był najcięższy z możliwych pojedynków.
 -Skarbie, co ty na to żebyśmy dzisiaj zamiast pieczenie poszły na małe odwiedziny?
 -Do Oliego?-pyta
 -On i jego tata nas dzisiaj zaprosili. Co ty na to?
 -Supeer!-krzyczy radośnie dziewczynka
 -A co to za krzyki?-do mieszkania wchodzi twoja matka, a twoja córka jak na zawołanie chwali się babci, gdzie wybiera się dziś z wizytą. Twoja rodzicielka oczywiście nie zapomina tego skomentować i skwitować szerokim uśmiechem posłanym w twoim kierunku. 
 -Mamo, wiem co sobie myślisz, ale przestań.-upominasz matkę
 -To co myślę ja to jedno, ale to co ty, to już inna sprawa.-mówi dość tajemniczo
 -Widzę, że z Darią już postawiłyście krzyżyk.
 -Kochanie, powiem ci coś i to już abstrahując od obecnej sytuacji.-mówi patrząc na ciebie- Wiem, że twoja cała uwaga skupia się na Anieli, chcesz być jak najlepszą matką, ale nie możesz w tym wszystkim zapominać o sobie. To, że jesteś matką nie powinno skazywać cię automatycznie na samotność. Zasługujesz na szczęście jak nikt inny, tak samo jak Anielka zasługuje na to by w jej życiu pojawił się ktoś, kogo będzie mogła nazwać tatą i absolutnie mu zaufać. Tak samo ty zasługujesz na to żeby się zakochać i jeśli to się dzieje lub dziać będzie, nie broń się przed tym zbrojną artylerią bo od tego nie uciekniesz.-wzdycha- A, że my z Darią sobie gadamy i fantazjujemy to tylko dlatego, że nam na tobie kochanie zależy i chcemy żebyś była szczęśliwa.
 -W końcu powiedziałaś coś od rzeczy mamo.-uśmiechasz się
 -A teraz leć się szykować, musisz jakoś wyglądać tak.
 -Nie będę już tego komentować.-śmiejesz się kręcąc głową po czym faktycznie zmieniasz elegancki zestaw jaki miałaś w pracy na coś o wiele bardziej casualowego. Po szesnastej opuszczacie swoje mieszkanie, po drodze podrzucacie twoją mamę do domu i kierujecie się ku lokum Winiarskich. W progu wita was uradowany Olek na wejściu ściskając was obydwie. Po chwili pojawia się również i senior witając was szerokim uśmiechem. 
 -Będziemy coś piec?-pyta Michał, zauważając w dłoniach twojej córki wszelakie produkty do wypieków
 -Stwierdziłyśmy, że nie możemy przerwać tradycji, a także, że i wam nie zaszkodzi odrobina zabawy.-odpowiadasz na co panowie przystają i już po chwili zajmujecie się przyrządzaniem. Zawsze kiedy robiłyście cokolwiek z Anielą miałyście przy tym ubaw, także i tym razem, z tym wyjątkiem, że miałyście troszeczkę większe grono pomocników, miałyście naprawdę świetną zabawę. Cała czwórka skończyła w mniejszym lub większym stopniu umorusana mąką, ale mimo to była ogromna satysfakcja z wypieku, który rósł w piekarniku. 
 -Myślę, że powinniście częściej wpadać.-rzuca
 -Czemu tak sądzisz, Oli robi ci za mały bałagan już?-śmiejesz się
 -Jego i tak nie da się przebić.-odpowiada tym samym- Odkąd ciągnie się ta sprawa rozwodowa jest przygaszony i nieobecny. Staram się z nim rozmawiać, zajmować każdą wolną minutę swojego czasu jego osobą wymyślając przeróżne atrakcje, ale i to czasem na marne.
 -Nie widać tego wcale po nim.-kręcisz głową
 -Bo przy was to zupełnie inne dziecko.-odpowiada- Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie pamiętam już kiedy ostatnio był taki szczęśliwy.-uśmiecha się
 -W takim razie polecamy się na przyszłość.-odpowiadasz swojemu rozmówcy
 -Myślę, że Oli bardzo chętnie skorzysta, z resztą nie tylko on.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze, a już po chwili rozmowę przerywają wam wasze pociechy poszukujące towarzyszy do gry. Byłaś pewna, że gdyby ktoś z boku na was popatrzył określiłby was mianem normalnej, polskiej, kochającej się rodziny. Bo tak to właśnie wyglądało. Śmieliście się do rozpuku, a wy oczywiście wcale nie dawaliście dzieciom wygrywać. A jak to im, w końcu znudziło im się ciągłe wygrywanie i powtórnie zniknęli w pokoju młodszego Winiarskiego tuż po zjedzeniu drobnej przekąski. 
 -Podobna jest do ciebie.-zauważa
 -To samo mogłabym powiedzieć o tobie i Olim.-mówisz
 -Dobra, dobra, ale nie wyparłabyś się jej nawet jakbyś bardzo chciała. Zwłaszcza jak się uśmiecha, wykapana mama.
 -Nie planuję tego robić.-mówisz ze śmiechem- Za to mogę dodać, że syn idzie w twoje ślady i będzie nie gorszym przystojniakiem od taty. Z resztą jak się denerwuje to ma dokładnie taką samą minę na ty.
 -Jednym słowem dzieci nam się udały.-podsumowuje
 -Dobrze, że chociaż one.
 -Coś chyba w tym musi być, nie sądzisz?-pyta nagle- Minęło tyle lat odkąd widzieliśmy się po raz ostatni, aż tu nagle spotykamy się będąc w niemal podobnych etapach swojego życia.
 -Obydwoje samotni rodzice, samotni z powodzeniem w pracy.-kiwasz głową
 -Moja mama kocha to podkreślać.
 -Skąd ja to znam.-prychasz- Muszą być w zmowie.-śmiejesz się
 -Taka matczyna natura, muszą szukać sensacji tam gdzie jej nie ma.-odpowiada spoglądając na ciebie
 -Szukasz sensacji?-pytasz po dłuższej chwili ciszy
 -Możliwe.-przytakuje
 -I jak idą poszukiwania?
 -Wydaje mi się, że całkiem owocnie pani mecenas.-kiwa głową wciąż obdarzając cię błękitnym spojrzeniem. Nie wiesz jakim cudem, ale wytrzymujesz napór jego spojrzenia. Może dlatego, że siedzisz bo inaczej już dawno czułabyś jak nogi robią się jak z waty. Zupełnie jak za dawnych czasów. Jednymi słowy jego magia wciąż na ciebie działała. Sama nie byłaś do końca pewna czy to dobrze, czy źle. Z cała pewnością miało się to okazać niebawem. A w tym przypadku słowo niebawem oznaczało minut, jak nie sekundy. Siedzieliście w milczeniu. W tle było słychać tylko radosne pokrzykiwania waszych pociech, co akurat chyba nie za bardzo do was docierało. A przecie to nie była cisza z serii tych, w których dwoje ludzi nie wie, co powiedzieć bo po prostu nie mają sobie nic do powiedzenia. To była ta przy której nie było skrępowania, czy niezręczności. Po prostu siedzieliście patrząc na siebie i zapewne zastanawiając się kiedy uciekły te wszystkie lata od waszego ostatniego spotkania. Kiedy znikła ta niezwykła nić porozumienia jaka niegdyś was łączyła i wydawać się mogło, czyniła was sobie przeznaczonymi.
 -Michał..-szepczesz, gdy jakimś trafem siedzicie o wiele bliżej siebie niż powinniście. Nie odpowiada nic. Kręci jedynie delikatnie głową jak gdyby doskonale wiedząc, co chcesz powiedzieć.
 -Przepraszam.-dodaje jednak ledwie słyszalnym tonem głosu po czym powtórnie jego wzrok zatrzymuje się na tobie. Przełykasz głośno ślinę i przymykasz delikatnie oczy. Wciąż nie potrafisz uwierzyć w rzeczywistość. W tą chwilę. Przez chwilę zastanawiasz się czy aby twoja chora wyobraźnia nie robi sobie z ciebie żartów. Jednak po chwili trzeźwiejesz. To naprawdę miało miejsce. Przecież minęło zbyt wiele lat. Za dużo czasu by twoja wyobraźnia mogła zrobić ci takie paskudztwo. Przecież nie wyobraziłaś sobie tego. Nie mogłaś wyimaginować smaku jego miękkich i zarazem delikatnych ust na twoich. Tak samo jak płaczu swojej córki dobiegającego z głębi mieszkania zarazem przerywającym tą właśnie chwilę. Czy uciekłaś? Chyba tak to wyglądało. Spanikowałaś, a Aniela okazała się istnym wybawieniem i pretekstem do stchórzenia. Cała ty, lepiej przecież stchórzyć aniżeli stanąć twarzą, w twarz z prawdą, czyż nie? Po tejże jakże karkołomnej uciecze Aniela zażyczyła sobie wracać do domu, co tym bardziej mogło zwiększyć rangę ucieczki. Czułaś się niezręcznie jak cholera, ale i widziałaś to po Michale, że i jemu nie było łatwo. Chciałaś mu powiedzieć, że nie chodziło o niego, ale o ciebie, jednak za nic w świecie nie umiałaś tego z siebie wydusić. Po prostu odeszłaś, cała ty. Ale i tym razem ucieczka okazała się marnym rozwiązaniem. Nie mogłaś zasnąć. Siedziałaś jak głupia na parapecie z kubkiem parującej herbaty wpatrując się w księżyc. Tak po prostu siedziałaś i myślałaś. Całą noc.
 -Jak się udał wieczór?-nazajutrz słyszysz pytanie przyjaciółki
 -W porządku.-mówisz starając się nie okazać zbędnych emocji
 -To dlaczego jesteś taka nieswoja i ledwo przytomna?
 -Co?-pytasz, gdy nie za bardzo przysłuchujesz się jej słowom
 -O tym właśnie mówię.-przewraca ostentacyjnie oczami- Co jest Jaguś?
 -Nic.-wzdychasz- Nie spałam całą noc bo nie mogłam zasnąć.
 -A to z powodu?-ciągnie
 -Chyba po prostu powinnam przestać uciekać od tych cholernych problemów i zacząć zastanawiać się nad tym, co jest teraz, nie było i będzie.
 -Nareszcie mówisz mądrze.-uśmiecha się nieświadoma twojego wewnętrznej walki- A do tego mam dla ciebie niespodziankę.
 -Jaką?
 -Pamiętasz, mówiłam ci, że dołączy do nas świetny prawnik z doświadczeniem?
 -Pamiętam.-kiwasz głową
 -Czeka w konferencyjnej, ja go kupuję, ale jeszcze pora na ciebie, choć jestem pewna, że to formalność.
Zaintrygowała cię ta przesadna ekscytacja przyjaciółki waszym nowym współpracownikiem. Byłaś niemal pewna, że był to ktoś kogo znałaś, a już tym bardziej, że to facet. Tajemniczy uśmiech pojawiał się na twarzy Darii tylko i wyłącznie w przypadku, gdy chodziło i faceta i to takiego, który mógłby być ewentualnym kandydatem na partnera dla ciebie. Tym bardziej twe przypuszczenia potwierdzał fakt, iż dość szybko odpuściła fakt twojego wczorajszego spotkania z Michałem. To było kompletnie do niej nie podobne. Jednak w chwili, gdy weszłaś do konferencyjnej wszystko stało się jasne. Wysoki, przystojny mężczyzna w okolicach trzydziestki w idealnie skrojonym garniturze z wielkim uśmiechem na twarzy, zapewne na twój widok.
 -Nie sądziłem, że jeszcze spotkam swoją ulubioną przyjaciółkę ze studiów.-rzuca uradowany
 -Nie sądziłam, że dożyję chwili w której spotkam naczelnego flirciarza naszego roku.-śmiejesz się
 -O przepraszam, podrywałem tylko ciebie.-odpowiada rozbawiony
 -Czyli będziemy razem pracować?-pyta
 -Na to wygląda mała.
 -Nienawidziłam jak tak na mnie mówiłeś i wciąż tego nie lubię Stefan.
 -Ej, proszę mi się tu nie naśmiewać z mojego drugiego imienia.
 -Dobrze Kamil.-uśmiechasz się
 -W takim razie skoro będziemy razem pracować, może by tak wieczorem z tej okazji drobna lampka wina? Byle nie musujące, co?
 -Czy ty naprawdę wciąż pamiętasz wszystkie moje wpadki i będziesz mi je teraz wypominał?
 -Owszem.-szczerzy się- Więc jak będzie, skoczysz ze swoim upierdliwym, uprzykrzającym życie kolegą ze studenckich lat, który bez powodzenia startował do ciebie przez całe studia?
 -Po przemyśleniu wszelkich za i przeciw myślę, że z miłą chęcią.-unosisz kąciki ust ku górze, by po chwili wrócić do swoich obowiązków. To spotkanie po latach zdecydowanie poprawiło ci humor. Czyż to nie przypadek, że to już kolejne takie w ostatnich tygodniach?

Nic na świecie nie zdarza się przypadek. Wszystko ma jakiś sens, nawet ten głęboko ukryty.

Przyszły ci wtedy na myśl słowa z jednej z fotografii. Wszystko ma jakąś przyczynę. Każda minuta w naszym życiu jest po coś, by czegoś nas nauczyć. A więc i te spotkania są przekazem od Boga. Teraz tylko twoja w tym głowa by go odpowiednio odszyfrować.


~*~
Jest piątek, jestem i ja. Jagoda powoli zaczyna się przyznawać sama przed sobą do tego, co dzieje się w jej umyśle, ale i nie tylko tam. Pojawia się także stary, dobry znajomy. Jednymi słowy, akcja się napędza, nawet jeśli w żółwim tempie to zawsze coś. Stawiając wszelakie osądy pamiętajcie, że tu jeszcze może i na pewno wydarzy się wiele nieprzewidzianych przez Was rzeczy. Taki mój urok, co zrobić? ;)
Miłego weekendu!
Ściskam,
wingspiker.

piątek, 9 stycznia 2015

#neuf.


  Czułaś się jak w jakiejś mało śmiesznej komedii opowiadającej o powrocie do przeszłości. Przez moment zastanawiałaś się czy aby na pewno ci się to nie śni, ale stale nadający u twego boku Robert skutecznie rozwiał twe wątpliwości co do tego. Wciąż nie interesowała cię jego osoba, ale chyba nie zdążył jeszcze tego zauważyć, tak samo jak tego iż dostała od ciebie parę razy dobitnie do zrozumienia iż nie jesteś nim zainteresowana. Najwidoczniej ten typ tak właśnie miał. Co mogłaś na początku w nim widzieć? Musiałaś być chyba mocno zdesperowana albo zdołowana. Tak, to była bardzo prawdopodobna opcja. 
 -Mam wrażenie, że mnie nie słuchasz.-przerywa ci rozmyślania
 -Szybki jesteś.
 -Kochanie, o co chodzi?
 -Nie mów tak do mnie.-grzmisz- Jesteś taki głupi, czy udajesz?
 -Słucham?-dziwi się
 -Może nie zauważyłeś, ale to, że nie mam specjalnie czasu na spotkanie z tobą ani chęci na rozmowę mogło znaczyć, że nie jestem zainteresowana?
 -Lubię jak jesteś taka niedostępna.-uśmiecha się
 -W stosunku do ciebie nigdy nie byłam inna i nie będę.
 -Ale dlaczego nie chce dać nam szansy? Zobaczysz, będzie nam cudownie.
 -Nie sądzę.-odpowiadasz z przekąsem robiąc krok w tył- Baw się dobrze.-odwracasz się i chcesz odejść, lecz on ci na to nie pozwala łapiąc cię dość mocno za dłoń.
 -Posłuchaj mnie.-mówi poddenerwowany- Nie na darmo tyle za tobą latałem żeby teraz obejść się z niczym.
 -A ty posłuchaj teraz mnie.-mówisz stanowczo- Nie moja wina, że masz kłopoty ze zrozumieniem tego iż nie jesteś w moim typie oraz tego, że nigdy nie dawałam ci żadnych nadziei. 
 -I tak wiem, że się ze mną droczysz maleńka.-podchodzi zdecydowanie zbyt blisko ciebie
 -Albo za pięć sekund mnie puścisz i odejdziesz..
 -Albo co?-przerywa ci z perfidnym uśmieszkiem
 -Albo porozmawiasz ze mną.-słyszysz nagle znajomy męski głos, a uścisk Roberta znika. 
 -Bodyguard?-kpi- Kim pan jest żeby mi rozkazywać.
 -A kim jest pan żeby nachodzić kobietę i zachowywać się jak kretyn?-odpowiada mu ze stoickim spokojem. Robert kompletnie zmieszany i bez większego pola manewru usuwa się z zasięgu wzroku. Wypuszczasz głośno powietrze z ust po czym przenosisz wzrok na swojego wybawiciela, który stoi przed tobą z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 
 -Chyba muszę się napić.-rzucasz, a Michał przystając na twoją propozycję towarzyszy ci w podróży po drinka. Przez dłuższą chwilę siedzisz i wpatrujesz się w zwartość szklanki. Zastanawiasz się? Chyba nie było nad czym. Raczej rozmyślałaś o tym wszystkim co się stało. Analizowałaś to wszystko i zastanawiałaś się czy aby na pewno dobitnie dałaś mu do zrozumienia, że nie wróżysz wam żadnej przyszłości? Myślałaś też nad tym czy to był tylko głupi, pijacki wyskok niczym nie związany z rzeczywistością czy raczej czysta prawda? Trudno było ci na to odpowiedzieć. Swoją drogą dziwiło cię to, że tak bardzo zastanawia cię ten właśnie fakt. Chyba dlatego, że nie jesteś mistrzynią świata w kontaktach z mężczyznami. To by tłumaczyło wszystko.
 -A tak w ogóle, Daria kazała ci przyjść?-pytasz swojego towarzysza
 -Nie.-kręci głową- Ale przyjaciel owszem.-przewraca oczami
 -Skądś to znam.-wzdychasz
 -Nie przepadasz za tłokiem co?
 -Żebyś wiedział.-odpowiadasz-Kiedyś może i lubiłam takie imprezy, ale teraz nie bardzo. Chyba się starzeje.-śmiejesz się upijając drinka
 -Syndrom trzydziestoletniego zgryźliwego człowieka?
 -O przepraszam, ja nie mam jeszcze tyle lat.-odgryzasz się- Aczkolwiek chyba powoli mam pierwsze objawy zgryzoty.
 -Myślę, że nie jest z tobą jeszcze tak źle.-uśmiecha się po czym zapada między wami cisza, oczywiście jeśli można ją tak nazwać pomiędzy odgłosami zdecydowanie za głośnej muzyki. Gdy siedzicie tak obok siebie wracają do ciebie wspomnienia. A właściwie dopada cię małe deja vu. Dobrych kilka lat temu siedzieliście w niemal podobnej scenerii. Z tą różnicą, że wtedy wszystko było o wiele prostsze. Nie mieliście blisko trzydzieści lat, nie mieliście niemal żadnego bagażu życiowych doświadczeń i nie byliście rodzicami samotnie wychowującymi dzieci. Wtedy byliście jeszcze beztroskimi nastolatkami. Minęło już tyle lat od tamtej sytuacji, a wy przeżywacie ją po raz drugi. Czy to był jakiś znak od tego z góry? Tego nie wiedział nikt.
 -Czuję się trochę jakbym już to przeżył.-dodaje po chwili twój towarzysz
 -Deja vu?-pytasz, a on kiwa głową na znak potwierdzenia twych słów
 -"Lukrecja" co?-spogląda na ciebie mając na myśli przytulny lokal jaki wtedy wybraliście zamiast tłocznej i wypełnionej ogłuszającą muzyką imprezowni
 -Dzisiaj zadowolę się "Alternatywą".-mówisz po czym wstajesz, czym kompletnie zaskakujesz Winiarskiego- Zostajesz?
 -Mam to uznać za zaproszenie?-pyta z nieodgadnionym wyrazem twarzy
 -W sumie to tak.-wzruszasz ramionami, a już po chwili tuż obok ciebie kroczy mężczyzna o którym tak bardzo chciałaś ostatnimi latami zapomnieć. Jeszcze niedawno wydawało ci się, że go nienawidzisz za to co kiedyś ci zrobił, a jak było teraz? Teraz nie pałałaś do niego nienawiścią, nie wiesz nawet czy samo to uczucie nie było tylko wytworem twojej wyobraźni bo miałaś co raz to poważniejsze wątpliwości ku jego faktycznemu bytowaniu. Ale czy ty w ogóle potrafiłaś nienawidzić kogokolwiek? Wątpliwe. Tym bardziej wątpliwe byś mogła darzyć tym uczuciem kogoś kto niegdyś był dla ciebie niemal całym światem.
 -Nie patrz na mnie tak jakbym była co najmniej bezdomna.
 -Po prostu wciąż czuję się winny.-odpowiada absolutnie szczerze
 -Ludzkie sumienie to zdecydowanie okrutna bestia.-mówisz uciekając wzrokiem i skupiając go na pogrążonym w blasku ulicznych lamp miastu- Mimo to mogę cię zapewnić, że nie mam do ciebie urazy. Już nie.-dodajesz przełykając głośno ślinę
 -Nie wiem czy ja na twoim miejscu potrafiłbym..
 -Tak po prostu wybaczyć?-dokańczasz za niego, a on jedynie przytakuje ruchem głowy- Minęło już parę lat, jesteśmy dorosłymi ludźmi Michał i nie możemy żyć tylko tym co było kiedyś. Trzeba się raczej skupiać na tym co jest tu i teraz.
 -W takim razie za teraźniejszość?-podnosi kieliszek ku górze
 -Owszem.-kiwasz głową po czym stukacie delikatnie swoimi szklankami i wypijacie ich zawartość do dna. Nie byłaś pewna czy aby nie na wskutek promili, które krążyły już powoli w twoich żyłach wcale nie krępowało cię jego towarzystwo. Może po prostu naprawdę wybaczyłaś mu to wszystko? Z drugiej strony czy możliwe było by wszelkie żale, smutki składowane prze lata w twoim wnętrzu zniknęły w sekundę jak za sprawą czarodziejskiej różdżki? To było pytanie na które w tej właśnie chwili odpowiedzi nie znałaś. Może z czasem samoistnie uzyskasz na nie odpowiedź. Na chwilę obecną musiałaś zadowolić tym, co było teraz. A co było? Gdyby ktoś po waszym pierwszym spotkaniu po latach, powiedział, że będziecie siedzieć pewnego wieczora we dwoje w małej knajpce, popijać drinki i rozmawiać jak starzy, dobrzy przyjaciele to z całą pewnością nie uwierzyłabyś mu. Ale tak właśnie się działo. Rozmawialiście jak gdyby nigdy nic. Co z tego, że dialog ten dotyczył głównie waszych dzieci. Można rozmawiać na różne tematy, ale jeśli znasz kogoś nie gorzej niż siebie samego to możesz rozmawiać z nim nawet i na temat kostki brukowej w nieskończoność. Tak to właśnie działało i w waszym przypadku. Powoli chyba zaczynałaś wierzyć w to, że pomimo sprawy rozwodowej niebieskookiego jaką prowadzisz pozostaniecie w dobrych kontaktach nawet i po jej zakończeniu. Może i nie byłaś przesądna ani nic z tych rzeczy, aczkolwiek nie potrafiłaś wierzyć w to, iż wasze spotkanie po tylu latach było głupim zrządzeniem losu czy przypadkiem. Nie rozpatrywałaś raczej tego w kategoriach przeznaczenia, ale doszukiwałaś się w tym jakiegoś sensu. Czy to aby szansa na rozgrzeszenie po tylu latach życia z tym wszystkim? Prawdopodobnie to było właśnie to. Prawdopodobnie bo wraz z pojawieniem się Michała powtórnie na twojej ścieżce egzystencjalnej zaczęły wracać dawne lata. Te wszystkie piękne chwile jakie przeżyliście wspólnie. Chwila po chwili, ułamek po ułamku. Przez to chyba zaczynałaś też patrzeć na niego przez pryzmat tamtych lat. Nie byłaś chłodna ani wycofana jeśli chodzi o relacje z nim. Coś zaczęło się zmieniać, widziałaś to. Pojawiła się swoboda, ta sama co kiedyś. Pojawiło się zrozumienie, zupełnie jak przed laty. Pojawiła się również jeszcze ledwo widoczna nić relacji jaką poniekąd udało wam się zawiązać. Nie mogłaś ukryć, powoli zaczynałaś obawiać się drogi, ku której wszystko to zmierzało. Ktoś by mógł powiedzieć, że wyolbrzymiasz, ale ty wcale tego nie robiłaś. A potwierdzeniem tego mógł być fakt, iż na swoje nieszczęście ponownie zaczęłaś dostrzegać ogrom spojrzenia błękitnych oczu.
 -Ten facet z klubu, to ktoś szczególnie ważny?-pyta nagle kiedy wracacie z wszelakich wojaży
 -Przez ułamek chwili wydawało mi się, że tak, ale jak się okazało to kolejny facet nie warty mojej uwagi.-wzdychasz otaczając się ramionami, gdyż temperatura na dworze zdecydowanie spadła
 -Ponoć nie wszyscy są beznadziejni.-uśmiecha się, a ty dopiero po chwili łapiesz o co mu chodzi. To były twoje słowa, które wypowiedziałaś dawno temu zanim jeszcze stało się rzeczywistym, iż powinniście być razem oraz te, które zdobią jeden z odwrotów z fotografii.
 -Komuś zbiera się na sentymenty?
 -Z wiekiem tak się chyba już robi.-wzrusza ramionami- Wieczorami, gdy Oliwier śpi, a ja nie wiem co ze sobą zrobić lubię wracać do tych słów.
 -To zupełnie jak ja.-dodajesz niemal dygocąc z zimna, co zauważ twój towarzysz wręczając ci swoje okrycie wierzchnie- Przez te lata chciałam chyba z tysiąc razy je zniszczyć, zapomnieć o nich, ale za każdym razem coś mi na to nie pozwalało. Zawsze leżały, gdzieś głęboko schowane czekając chyba na chwilę w której dorosnę do tego by je ponownie zobaczyć. I jak czasem je czytam to chyba zazdroszczę tej dawnej sobie. Wszystko było takie proste i piękne.
 -Myślałem, że tylko ja miałem i mam w dalszym ciągu problem z tymi zdjęciami.
 -Może to po prostu znak?-zastanawiasz się na głos
 -Szansa na to by w pewnym stopniu naprawić przeszłość, która tak dobitnie nie daje nam o sobie zapomnieć.-dodaje
 -Jeśli tak, to chyba idzie całkiem nieźle, co?-spoglądasz w jego kierunku
 -Muszę się z panią zgodzić, pani mecenas.-uśmiecha się- Sądziłem, że to raczej będzie dość przeciętny wieczór.
 -A nie był?
 -Nie.-kręci głową kiedy stoicie tuż przed wejściem do twojej klatki schodowej- Dziękuję za urozmaicenie go no i za to, że mogliśmy szczerze porozmawiać, znowu.
 -Myślę, że nam obydwojgu dobrze zrobi taka terapia z prawdą.-odpowiadasz mu starając się wytrzymać napór jego spojrzenia.- I ja też dziękuję za towarzystwo.
 -Skoro terapia mam nadzieję, że na tym nie poprzestanie, zwłaszcza, że mój syn bez przerwy mówi o Anieli i jej mamie.-obdarowuje cię absolutnie uroczym uśmiechem pod wpływem, którego zdecydowanie nie jedne żeńskie kolana mogły zmięknąć
 -Chcąc nie chcąc wciąż mamy wspólną sprawę do wygrania.-odpowiadasz- No i też muszę przyznać, że moja córka zdecydowanie polubiła panów Winiarskich.-unosisz kąciki ust ku górze
 -W takim razie chyba mamy odpowiedź.-mówi wciąż patrząc w twoim kierunku- Śpij dobrze Jago.
 -Dawno nikt już tak do mnie nie mówił.-dumisz się że wciąż pamięta tak wiele rzeczy- Dobranoc.-odpowiadasz, a po chwili wciąż stoisz w tym samym miejscu. Z resztą nie tylko ty. W tej właśnie chwili przegrałaś walkę sama z sobą. Nie potrafiłaś zmusić się do odejścia.
 -Prawie druga w nocy, a my stoimy bezproduktywnie na dworze zamiast gnać do dzieci. Co z nas za rodzice.-rzuca żartobliwie
 -Och, myślę, że są nam to w stanie wybaczyć.-śmiejesz się- A teraz już naprawdę, dobranoc.
 -Dobranoc.-odpowiada ciszej, a po chwili obydwoje chyba zaskakujecie siebie samych. Pod wpływem impulsu przytulacie się na pożegnanie. W chwili, gdy wasze ciała się dotykają ciebie przechodzi dreszcz. Nie pamiętasz już nawet kiedy byłaś tak blisko niego, ale to wciąż było dokładnie takie samo uczucie. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale z całą pewnością dla was to był milowy krok. A kolejny wykonaliście, a w zasadzie to wykonałaś zaledwie ułamek sekundy później. Nie wiedziałaś co tobą kierowało, ale po prostu to zrobiłaś. Po prostu obdarowałaś go krótki i mogło się wydawać wcale nie zobowiązującym pocałunkiem w policzek na dobranoc. Ale to był tylko pozór. Kiedy zniknęłaś w głębi klatki schodowej i weszłaś do mieszkania oparłaś się plecami o drzwi. Może i tego wieczoru wypiłaś trochę alkoholu, ale nie aż tyle by nie myśleć przytomnie, a gest, który uczyniłaś z całą pewnością taki nie był. Stoisz tak kilka minut opuszkami palców błądząc po ustach. Dlaczego to właściwie zrobiłaś? Sama nie potrafiłaś się przed sobą wytłumaczyć. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałaś się, że masz na sobie jego marynarkę. Przesiąkniętą jego zapachem, który uderzał do twoich nozdrzy. Zamknęłaś oczy i wypuściłaś głośno powietrze z ust. Sama nie wiedziałaś, co się z tobą dzieje. Chociaż może i twoja podświadomość nieśmiało szeptała ci rozwiązanie, a raczej odpowiedź, której na chwilę obecną nie przyjmowałaś do wiadomości.
 -Wieczór się udał?-pyta twoja mama, kiedy rano pojawiasz się w kuchni
 -W zasadzie to tak.-kiwasz głową
 -Późno wróciłaś.-rzuca znad kubka z parującą czarną cieczą
 -Mamo, czuję się jakbym była nastolatką, bez takich proszę, do trzydziestki już bliżej jak dalej.-śmiejesz się
 -Po prostu chcę z ciebie coś wyciągnąć kochanie.-uśmiecha się zagadkowo
 -Jeśli chcesz coś konkretnego się dowiedzieć to spytaj, przecież wiesz, że odpowiem.
 -Dobrze, w takim razie kogo ograbiłaś z garderoby?-pyta uśmiechnięta od ucha do ucha
 -Garderoby?-pytasz nie bardzo wiedząc o co jej chodzi
 -Wiesz kochanie, wyglądasz z całą pewnością szałowo w marynarkach, aczkolwiek w damskich, a nie męskich w dość dużym rozmiarze i przesiąkniętych zapachem męskich perfum.
 -Dzwoniłaś już do Darii agencie FBI?-pytasz rodzicielki
 -Jeszcze nie, czekam na zeznania oskarżonej.-mówi rozbawiona- To jak, powiesz mi kto jest właścicielem czy mam dzwonić po posiłki?
 -I tak jestem pewna, że kontaktowałaś się z Darią, więc za ile będzie? Bo nie wiem czy robić więcej kawy.-mówisz
 -Myślę, że za chwilę.-odpowiada z udawaną powagą- Robert to nie jest. Więc teraz pomyślę głośno. Mężczyzna, o dobrym guście bo marynarka nie z byle jakiego sklepu za rogiem, kuszący zapach perfum, a do tego całkiem duży rozmiar, czyli jest wysoki albo pulchny, obstawiam to pierwsze. Jagódko, czy ty byłaś na randce z moim niedoszłym zięciem?
 -Skąd ta dedukcja Sherlocku?-nie dajesz jej się złamać- Jest sporo mężczyzn, którzy są wysocy i mają cechy, które przed chwilą wydedukowałaś. Świąt się nie kończy i nie zaczyna na Michale Winiarskim mamo.
 -Może nie, ale twój chyba powoli tak.-szczerzy się
 -Mamo..-przewracasz oczami
 -Uparta jak ojciec.-kręci głową dopijając kawę- Ale tak samo jak i Wojciech kłamać nie potrafisz kochanie.
 -Skąd wiesz, że nie mówię prawdy?
 -Stąd, że rozładował mi się telefon, a miała zadzwonić do mnie Wanda i powiedziałam jej żeby zadzwoniła na twój numer bo miała sprawę do mnie, no więc jakieś pół godziny temu zadzwonił twój telefon. Ja święcie przekonana, że to Wanda nie sprawdzałam nawet kto to odebrałam. Żebyś ty widziała moją minę jak zamiast Wandy usłyszałam Michała!-mówi z teatralnym przejęciem- No i widzisz dzwonił spytać, czy aby nie znalazłaś w jego marynarce portfela.
 -Dobra, masz mnie.-wreszcie kapitulujesz- Zadowolona?
 -Ja?-szczerzy się- Jestem zachwycona!-rzuca wielce uradowana
 -Nie wyobrażaj sobie niczego mamo.-ganisz ją
 -Ale ja nic nie mówię.-uśmiecha się
 -Nie musisz nic mówić, widzę po twojej minie, ona mówi sama za siebie.-wzdychasz nie ciągnąć dłużej tego tematu, który był tylko wodą na młyn dla twojej matki.

Deja vu daje drugą szansę wejścia do tej samej rzeki.

Pisząc te słowa kilka lat temu nie wiedziałaś, że będą one uniwersalne, a może i wręcz prorocze. Raz weszłaś już do tej rzeki i skończyło się delikatnym podtopieniem. Czy warto ryzykować po raz drugi? Postawić na szali utrzymanie się na wodzie i zachłyśniecie, tym razem sromotne. Co robić...
               
~*~
Pojawiam się w piątek, dlatego, że mam sporo rzeczy do zrobienia na weekendzie, a wychodzę z założenia, że im szybciej, tym lepiej. Jak też wspominałam poprzednio, akcja nabiera rumieńców, aczkolwiek wciąż uczulam i apeluję o nie stawianiu ostatecznych osądów, co do tej historii, jeszcze sporo się wydarzy, co zaskoczy. To tak na marginesie. Drugą sprawą są imiona bohaterów jakby to wyrazić drugoplanowych, jestem świadoma jak niektórzy z nich mają w rzeczywistości na imię, ale opowiadani to fikcja, a więc nie muszą i raczej nie będą się one zgadzać. Jak zawsze wszelakie opinie i wnioski pozostawiam Wam. Do następnego!
Ściskam,
wingspiker.

sobota, 3 stycznia 2015

#huit.

#podkład.
  
  Od kilku dni wydawało ci się jakby twoje dotychczas szare i ponure życie, powoli zaczynało nabierać delikatnego kolorytu. Dni nie ciągnęły się w nieskończoność ani nie musiałaś uciekać w pracę. Zaprzestałaś także swojej ulubionej ostatnimi czasy czynności jaką było rozmyślanie nad tym co było. W zasadzie można było powiedzieć iż temat przeszłości zostawiłaś kompletnie za sobą. Sama nie mogłaś wyjść z podziwu jakim cudem ci się to udało. Z całą pewnością pomogła w tym rozmowa. Jeden, porządny i jakże treściwy dialog ze swoją przeszłością, dosłownie i w przenośni, potrafił jak widać załatwić sprawę. Gdybyś o tym wiedziała, z ogromną chęcią załatwiłabyś tą sprawę o wiele szybciej bo te kilka lat walki z samą sobą zdecydowanie dużo cię kosztowało. Ale tak już w życiu bywa, niczego nie da się zaplanować, dlatego też skupiłaś się na teraźniejszości, nie miałaś wielkiej ochoty by i ją potem rozpamiętywać latami. 
 -Gotowy?-pytasz niebieskookiego tuż przed wejściem na salę rozpraw
 -Miejmy to za sobą.-wzdycha po czym wchodzicie do środka. Jak też się spodziewałaś, twój przeciwnik nie miał zbyt wielu argumentów by jakkolwiek przeciągnąć tą rozprawę. Jak to się mówi, tonący brzytwy się chwyta, a ciebie momentalnie bawiły jego absurdalne wręcz insynuacje. 
 -No dobrze, a co z opieką nad synem państwa Winiarskich? Małoletni jest w takim wieku iż potrzebuje nadto uwagi, a tej nie może zapewnić mu ojciec.-mówi Majchrowski
 -Skąd takie wnioski panie mecenasie?-pytasz ze spokojem
 -Chociażby z racji zawodu.-odpowiada ci z perfidnym uśmiechem na twarzy
 -Czyli twierdzi pan iż chociażby kierowca tira, adwokat nie mogą być dobrymi rodzicami?
 -Tego nie powiedziałem.-kręci głową
 -Nie? A mnie się wydaje, że właśnie to pan pragnie powiedzieć.-odpowiadasz z przekąsem- Wysoki sądzie, czy można oceniać kogoś jakim jest rodzicem na podstawie wykonywanego przez niego zawodu?
 -To insynuacje pani mecenas.-prycha twój przeciwnik
 -Proszę o spokój mecenasie.-upomina go sąd
 -Dziękuję.-kiwasz głową- Nie pragnę podważać tego iż powódka nie kocha swojego syna, każdy, nawet najgorszy rodzic kocha swoje dziecko. I każdy chce dla niego jak najlepiej. Dlatego w obecnej sytuacji należy znaleźć jak najlepsze wyjście w tej sytuacji. Państwo Winiarscy nie są pierwszym ani na pewno ostatnim małżeństwem, które kończy wspólne życie i staje przed problemem jak powyższy. 
 -I co chce pani mecenas przez ten wywód rzec?-wtrąca Majchrowski
 -Chcę powiedzieć iż na pewno zarówno powódka jak i pozwany chcieliby by ich syn był obok, ale dobrze wiemy, że to nie wykonalne. Dlatego myślę, że kluczowy głos w tej sprawie powinien mieć małoletni Aleksander. Wnioskuję o przesłuchanie go przez psycholog z ośrodka psychologii dziecięcej.
 -To przeciągnie sprawy wysoki sądzie!-burzy się adwokat
 -I kto to mówi.-rzucasz półgłosem
 -Sąd przychyla się do wniosku mecenas Majewskiej i odracza sprawę do wtorku.-rzuca znad okularów sędzia- A panu, panie mecenasie, poradziłbym znalezienie poważniejszych dowodów.-dorzuca mężczyzna po czym zarządza koniec rozprawy. Po chwili sala pustoszeje, a ty odnajdujesz automat z kawą, która była twoim wybawieniem. Nie dość, że nie zdążyłaś wypić porannej kawy przez co bolała cię głowa to jeszcze Majchrowski zdecydowanie działał ci na nerwy. 
 -Na twoim miejscu chyba bym go postawił do pionu na tej sali.-słyszysz głos Michała
 -Uwierz, mam ogromną ochotę to zrobić.-wzdychasz popijając kawę
 -Oaza spokoju.
 -Lata praktyk mój drogi.-uśmiechasz się delikatnie w jego kierunku po czym spoglądasz na zegarek- Wybacz, muszę lecieć, mam rozprawę.-mówisz
 -Nie zatrzymuję.-kiwa głową- Zdzwonimy się rozumiem?-pyta, a ty kiwasz głową po czym machasz mu na pożegnanie ręką, a następnie gnasz na kolejną tego dnia rozprawę. Jednymi słowy, dzień jak co dzień. 
Z sądy wychodzisz chwilę przed godziną piętnastą. Czym prędzej gnasz ku kancelarii w której masz jeszcze parę rzeczy do załatwienia. Tam jak zwykle wpadasz na Darię, która zupełnie nieprzejęta twoim pośpiechem zasypuje cię całą masą pytań, oczywiście jedno odbiegała tematem od drugiego co raz bardziej. Nauczona doświadczeniem nie zaczynałaś dialogu, wiedziałabyś, że gdybyś to zrobiła poległabyś i wyszłabyś stąd za trzy kolejne godziny jak Daria skończy swoje przemówienie. W jej przypadku mówienie powinno być zakazane, przynajmniej w godzinach pracy. Na szczęście twoim wybawieniem jest klient, który przychodzi do przyjaciółki, a ty tym sposobem wślizgujesz się do swojego gabinetu i sprawnie uwijasz się z pozostałą pracą. Po jej wykonaniu kierujesz się ku bełchatowskiej podstawówce do której uczęszczała twoja córka. Jak zwykle obrzuciła cię gniewnym spojrzeniem, który obdarzała cię zawsze, gdy wpadałaś o wiele później niż powinnaś. A ty jak zwykle obiecujesz jej to jakoś wynagrodzić, na co absolutnie przystaje. Po drodze do domu wstępujecie na drobne spożywcze zakupy. W zasadzie ten wieczór ma zupełnie podobny przebieg, co inne. Jednymi słowy, norma.
 -Co robisz w sobotę?-pyta Robert, gdy wreszcie odbierasz od niego telefon
 -Dzwoniłeś tyle razy by mnie o to spytać, tak?
 -Po prostu lubię walczyć o swoje.
 -O swoje?-nieco kpisz- Sobotę mam już zaplanowaną, przykro mi.
 -Dlaczego mnie unikasz piękna?
 -Pomyśl, to nie boli.
 -Rozumiem, że masz gorszy dzień.-dodaje po chwili- Jeśli byś się namyśliła to w sobotę jestem do twej dyspozycji.
 -Cześć.-kończysz rozmowę po czym nie zawracając sobie głowy nędznym amantem zajmujesz się córką i obiecaną zabawą.
Nie miałaś zielonego pojęcia dlaczego Robert tak bardzo zabiegał o twoją uwagę. Już kilka, jak nie kilkanaście razy dałaś mu dobitnie do zrozumienia iż nie interesuje cię związek z jego osobą. Nie mógł być aż tak głupi by tego nie zrozumieć. Przynajmniej nie sprawiał takiego wrażenia. Owszem, może i na początku waszej znajomości wydawało ci się, że może coś z tego będzie, ale teraz byłaś więcej niż pewna, że to nie był strzał w dziesiątkę. Do tego teraz nie daje ci żyć i wydzwaniał kilka razy starając umówić się na spotkanie. Kompletnie nie rozumiałaś jego zachowania, a ponoć to kobiety były skomplikowane. Doszłaś jednak do wniosku iż nie warto się nim przejmować, kiedyś mu się znudzisz. Pytanie tylko kiedy, bo na razie się nie zanosiło. Stwierdziłaś, że tą sprawę pozostawisz by umarła samotnie, śmiercią naturalną.
  -Ty dalej spotykasz się z Robertem?-pyta cię nagle Daria
  -Skąd ten pomysł?
  -Bo mój wspaniały mąż chodzi z nim na squasha i przypadkiem pochwalił mu się, że między wami coś się dzieje.
 -Kretyn.-prychasz- Ta sprawa dla mnie już dawno jest zamknięta, ale jak widać dla niego nie.-wzdychasz- Wydzwania do mnie z propozycjami spotkania i to w zasadzie tyle.
 -A rozumiem dałaś mu kosza?
 -Bo to raz.-odpowiadasz
 -Faceci to jednak pospolite stworzenia.-kiwa głową- No może poza paroma wyjątkami.-dodaje- A skoro o nich mowa, jak tam sprawa pana chodzącej perfekcji?
 -Jesteś nienormalna, mówił ci to ktoś kiedyś?
 -I to parę razy!-śmieje się kobieta- To jak, opowiesz mi co nieco?
 -Zakładam, że nie interesują cię szczegóły sprawy.-spoglądasz na nią
 -No raczej.-mówi wesoło- Ja nie mam zielonego pojęcia jakim cudem kiedyś dałaś mu uciec, ale mniejsza o to. Ja nie mam pojęcia dlaczego nie korzystasz z obecnej sytuacji i nie jesteś partnerką chodzącego ideału!
 -Nie powinnaś pracować?
 -To potem.-macha ręką- Mów Majewska, to rozkaz.
 -Nasze kontakty raczej nie wykraczają poza sferę zawodową.
 -Raczej?-ciągnie
 -Okropna jesteś.
 -Nie, ja próbuję cię uświadomić iż pierwsza miłość rządzi się swoimi prawami, chociażby takim iż dwa razy się nie zdarza i ile by nie siedziała w człowieku, zawsze wróci. ZAWSZE.-mówi ze śmiertelną powagą
 -Marna z ciebie swatka.-wywracasz oczami
 -Umów się z nim.
 -Po co?-pytasz- To bez sensu Daria.
 -Bez sensu to jest twoje życie emocjonalne, które umarło te dziesięć lat temu w Bydgoszczy. On je zabił to i on je na nowo obudzi. 
 -Jestem tylko jego adwokatem, sprawa się zaraz skończy i się rozstaniemy. 
 -Nie wierzę w to.-kręci głową po czym wstaje- Gdyby to nie było to, nie spotkalibyście po latach. Nie byłoby takich okoliczności łajzo.-dodaje po czym opuszcza twój gabinet pozostawiając cię w silnym szoku. Nie wiedziałaś co wzięło ją na takie wywody ani tym bardziej nie znałaś motywów jej działania. Owszem, od paru ładnych lat truła ci o tym żebyś sobie kogoś znalazła, ale mówiła to raczej w formie żartu, a dziś była śmiertelnie poważna. Czy miała jakiekolwiek podstawy do tego, by to powiedzieć? Nie wiedziałaś, tego co siedziało w jej piekielnej głowie również. Postanowiłaś to przeczekać, albo jej przejdzie albo ciebie zeżre sumienie. Znając życie, opcja numer dwa się urzeczywistni. 
Oczywiście twoja przyjaciółka szła w zaparte i byłaś pod jej bacznym nadzorem. Do tego wypowiadała w twoim kierunku dość zdawkową ilość słów, co w przypadku Darii było dziwne. Ona i cisza to był dwa zupełne przeciwieństwa, dlatego, gdy bez słowa minęła cię w holu waszej kancelarii poczułaś się jakbyś dostała policzek. Miałaś ją przepraszać? Tylko za co? Nie do końca rozumiałaś jej postępowanie, ale z pewnością ona sama do końca nie była pewna swoich działań.
 -Mam cię przeprosić, paść na kolanach, obiecać poprawę, postawić kawę, szampana?-pytasz stojąc u progu jej gabinetu
 -Nie.-kręci głową- Masz zacząć działać.
 -Matko boska, to niedorzeczne Daria. Nie wiem co sobie ubzdurałaś i dlaczego, ale skończ.
 -Dobra.-kiwa, a ciebie kompletnie zaskakuje jej zmiana- Ale idziesz w sobotę z nami do Cynamonu.
 -Niech ci będzie.-wzdychasz nie mając ochoty na większe dyskusję z panną zmienną. Swoją drogą zaczęło cię zastanawiać to, że tak łatwo dała za wygraną. Zbyt długo znałaś Darię by w to uwierzyć. Musiała coś wymyślić, nie byłaby sobą gdyby tego nie zrobiła. Nasuwało się tylko pytanie, co też takiego to było i co siedziało w tej głowie. Musiałaś jedynie cierpliwie poczekać do soboty, bo byłaś więcej niż pewna, że wtedy wszystko stanie się jasne.
 -Mamusiu!-woła Aniela- Dlaczego ja nie mam rodzeństwa?-zaskakuje cię tym pytaniem
 -Dlaczego pytasz skarbie?
 -Bo prawie wszyscy w mojej klasie mają braciszka czy siostrzyczkę, a ja nie mam.-dąsa się
 -Wiesz kochanie, nie wszyscy muszą mieć.
 -Ale ja chcę!-tupie nóżką
 -Pamiętasz jak kiedyś chciałaś być baletnicą?-pytasz jej, a ona kiwa główką- Po tygodniu ci się odwidziało i już nie chciałaś.
 -Ale chciałabym mieć kogoś z kim mogę się pobawić.-smuci się
 -Jeszcze będziesz mieć, zobaczysz.-całujesz ją w czubek głowy
 -Obiecujesz mamusiu?
 -Nie wiem czy mogę, ale zobaczymy.-uśmiechasz się delikatnie po czym przytulasz swoje maleństwo
 -Oli może zostać moim bratem.-dodaje cicho- Lubię go, jego tata też jest super.
 -Och, kochanie.-patrzysz na nią 
 -Pan Robert jest głupi i niemiły.-rzuca
 -Skąd znasz takie słowo?
 -Ze szkoły.-mówi triumfalnie po czym ucieka do swojego pokoju pozostawiając cię w niemałym zdziwieniu jeśli chodzi o jej szczerość. Dzieci tak mają, nigdy nie owijają w bawełnę i jeśli coś mówią, to tak właśnie jest. Czyżby i ona chciała ci coś zasugerować? Przez moment przeszło ci przez myśl, że może to jakiś grubszy spisek z Darią, ale nie była raczej zdolna do tego by werbować dziecko w swoich chorych planach.
  W zasadzie nie wiedzieć kiedy z środy zrobiło się sobotnie popołudnie. Aniela z ogromną radością pognała do babci, która powróciła z wrocławskich eskapad do twojej siostry, a ty tym sposobem miałaś czas na przygotowanie się mentalnie i wizerunkowo na wszelakie wrażenia dzisiejszego wieczora. Już od rana zżerała cię ciekawość jeśli chodzi o pomysł Darii, nie mogłaś się mylić. Musiała coś wykombinować. Oczywiście nie pytałaś, wiedziałaś, że by cię łatwo zbyła. Nie pozostało ci nic innego jak przyszykowanie się na godzinę dwudziestą, co też uczyniłaś. Musiałaś przyznać, że jak na matkę zbliżającą się do trzydziestki wyglądałaś naprawdę całkiem nieźle i raczej wcale nie przesadzałaś. Nawet Daria zagwizdała z aprobatą.
 -Ktoś tu wygląda co najmniej jak światowej klasy modelka.-szczerzy się- Pani mecenas, powinna pani częściej odsłaniać te nieziemsko długi nogi.
 -Piłaś już coś?-śmiejesz się
 -Kochana o co ty mnie osądzasz!-wtóruje ci- Po prostu cieszę się na wspólny wieczór.-puszcza ci tajemniczo oczko przypominając ci tym samym, że Daria Jasińska nie byłaby sobą, gdyby nie knuła niczego za twoimi plecami rzekomo w dobrej wierze. Poniekąd po tymże geście udało jej się uśpić twoją czujność bo zachowywała się jak zawsze, dużo gadania przeplatanego z szalonymi pomysłami. Dopiero, gdy na chwilę zwolniłyście dostrzegłaś iż przyjaciółka gorliwie za kim się rozgląda.
 -Szukasz męża?-przerywasz jej
 -Tak.-kiwa głową na odczepne
 -Powiesz mi kogo tak naprawdę szukasz wariatko?
 -Zaraz zobaczysz.-uśmiecha się szeroko, a ty przewracasz jedynie oczami bo znasz ten uśmieszek. Zaczynałaś się powoli bać tego, co też wymyśliła.- Chodź, potańczymy.-mówi po czym wyciąga cię na parkiet chcąc delikatnie uśpić twoją czujność, niestety, nie udaje jej się to. Wzdrygasz się po chwili, gdy ktoś dotyka twojego ramienia i bynajmniej nie jest to dłoń przyjaciółki, ba, nawet kobieca! Odwracasz się natychmiast i dostrzegasz osobnika, którego widzieć nie miałaś wcale ochoty. Wyszukujesz wzrokiem przyjaciółki. Gdy ją dostrzegasz masz ochotę ją zabić i pewnie gdyby wzrok mógłby to zrobić, to nastąpiłoby to w tym właśnie momencie. Dopiero po chwili widzisz jak kręci głową i gestykuluje, co ma świadczyć o tym, że to nie ona go tu ściągnęła. Nie obchodzi ci za bardzo przemówienie jakie Robert artykułuje do twojego ucha. Skupiasz wzrok na przyjaciółce, która wyraźnie stara się coś ci pokazać. Po jakiejś chwili widzisz to, a w zasadzie tego, którego wskazuje Daria i który miał być tą niespodzianką. Przez chwilę wlepiasz tępo wzrok w jego kierunku. Nie wiesz sama dlaczego to robi. Choć cię nie widzi, wiesz, że zaraz to zrobi. I wtedy uświadamiasz sobie dlaczego na niego patrzysz. Tak właśnie wyglądała chwila w której twój przyjaciel przestał nim być, a stał się kimś więcej. Wtedy właśnie sobie to uświadomiłaś. Ta chwila wyglądała zupełnie podobnie. Wtedy również stałaś niezbyt chętna na amory ze strony jednego z kolegów, a jedna z koleżanek również wskazała ci na twojego ówczesnego przyjaciela. Zupełne deja vu. I zupełnie jak wtedy dopiero po chwili zauważyłaś, że i on na ciebie patrzy. Również się uśmiechał. Dokładnie tak samo ja w tym momencie.

Czy sercu też może przytrafić się deja vu?

Na myśl przyszły ci słowa z jednej z fotografii. Jakże adekwatne słowa...


~*~
 Witam po raz pierwszy w tym roku! Stwierdziłam, że nie ma, co czekać do poniedziałku i czas wrócić do normalnego rytmu publikacji. Coś tam się zaczyna dziać, Jagoda nie jest wcale już taka niewzruszona na wszystko to, co dzieje się w nadmiernym tempie dookoła niej. Co z tego wyjdzie? O tym się przekonacie za jakiś czas, a ja jedynie polecam nie popadać w przesadnym hurraoptymizm. Znacie mnie.. ;)
Ściskam
wingspiker.
PS. troszeczkę bawię się wyglądem, kobieta zmienną jest :)