sobota, 14 lutego 2015

#quatorze.


  Liczyłaś się z tym, że kiedyś będziesz musiała wrócić do wydarzeń sprzed lat. Codziennie żyłaś ze świadomością tego piętna. Starałaś się odsuwać od siebie najdalej jak potrafiłaś tę myśl, ale ona niemal każdego dnia przypominała o sobie. Wciąż zastanawiałaś się kiedy tylko nastąpi ten moment. Kiedy dorośniesz do tego by mówić o tym wszystkim na spokojnie, bez większych emocji. Czy to nie śmieszne, masz dwadzieścia osiem lat, a boisz się o czymś mówić. Ale łatwo było oceniać. Mało kto z ludzi z twojego otoczenia wiedział, że pod maską szczęśliwej i niezależnej kobiety tkwiła zraniona i niezwykle delikatna osoba. Nie potrzebowałaś niczyjej litości. Nie potrzebowałaś niczyich zapewnień o podziwie jakim cię ktoś darzył. Chciałaś po prostu iść do przodu, bo czasem wydawało ci się, że wciąż tkwiłaś w przeszłości, a życie biegło dalej. Twoje życie było wciąż dziwnie pogmatwane, a ty nie bardzo wiedziałaś jak je wyprostować.
 -Przecież wiesz, że nie wymagam od ciebie niczego.-mówi spokojnym tonem głosu
 -Doskonale to wiem, ale szczerość za szczerość.-odpowiadasz po czym bierzesz głęboki wdech i wydech- Od razu ostrzegam cię, że to nie jest historia z serii "żyli długo i szczęśliwie" bo na nią nie ma nawet zadatków nawet przez sekundę. Możliwe, że stwierdzisz, że jestem walnięta, ale czuję, że muszę to powiedzieć.
 -Jestem już całkiem dużym chłopcem, wytrzymam nawet najgorszą prawdę.
 -Mam taką nadzieję.-kiwasz głową- Więc po twoim wyjeździe czułam się jakby moje życie przestało mieć sens. Odgrywałam rolę wcale niewzruszonej, a tak naprawdę nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Tęskniłam, cholernie tęskniłam, a ta tęsknota rozsadzała mnie od środka. Minęło kilka miesięcy zanim potrafiłam się w sobie pozbierać. Wtedy w międzyczasie przeprowadziłam się do Łodzi i kontynuowałam tu studia. Poznałam fenomenalnych ludzi, którzy są do dzisiaj ze mną i którym zawdzięczam właściwie wszystko. Wracając do tematu.-przystajesz na chwilę- Wtedy przez wspólnych znajomych, na jednej z imprez poznałam kogoś. Był zabawny, całkiem przystojny i absolutnie uroczy. Dość szybko zostaliśmy parą, możliwe, że po rozstaniu z tobą potrzebowałam mieć kogoś obok z przyzwyczajenia. Był dla mnie wyjątkowy, ale z perspektywy czasu dostrzegłam, że uczucie jakim go darzyłam było diametralnie inne od tego, które było między nami. Byłam szczęśliwa, tak mi się przynajmniej wydawało. Czułam się bezpieczna, a cholernie tego potrzebowałam. Dość szybko mi się oświadczył, a ja po prostu je przyjęłam. Niedługo potem okazało się, że jestem w ciąży. Adam był naprawdę wspaniałym facetem. Troszczył się o mnie, robił wszystko, co w jego mocy bym była szczęśliwa, pewnie gdyby mógł to przychyliłby mi nieba. Generalnie byliśmy zgodni, czasami aż do porzygu.-wypuszczasz głośno powietrze z ust- Jego rodzice nie do końca akceptowali sytuację w jakiej znalazł się ich syn, ale wspierali i jego i mnie. Kiedy byłam w szóstym miesiącu ciąży chyba po raz pierwszy się pokłóciliśmy, żeby nie powiedzieć pożarliśmy. To nie była głupia sprzeczka o to, że ktoś nie wyniósł śmieci czy nie pozmywał. Zaczęło się od czegoś głupiego, nie pamiętam już nawet od czego. Potem to przybierało na sile, aż w nerwach wykrzyczał mi, że tak naprawdę go nie kocham. Sądził, że byłam z nim bo nie mogłam wciąż pozbierać się po rozstaniu z tobą i to do ciebie wciąż coś czułam. Trzasnął drzwiami, to był ostatni raz kiedy go widziałam.-przerywasz swój monolog by stłumić emocje, które mu towarzyszyły- Wieczorem byliśmy umówieni na kolację z rodzicami. Minęły jego godziny pracy, nawet godzina umówionego spotkania, a jego wciąż nie było. Dzwoniłam, pisałam, stawiałam na baczność wszystkich znajomych, nikt nie wiedział co się stało. Dopiero po dwudziestej zadzwonił do mnie Kamil, przyjaźnili się.-twój głos zaczął się delikatnie załamywać- Powiedział mi, że był w szpitalu i walczył o życie. Gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam jedynie rozpaczliwą akcję reanimacyjną, która nie przyniosła żadnego skutku. Poczułam się wtedy jak przejechana przez co najmniej stado słoni. Poczułam wtedy jak zaczynam się rozpadać od środka. Od tamtego momentu psychicznie nie żyłam. Złamało mnie to do tego stopnia, że nie wiedziałam chwilami kim jestem. Wpadłam w depresję choć wszyscy dookoła walczyli by to się nie stało. Nie radziłam sobie z niczym, nie wspomnę już o dziecku. Przez pierwsze pół roku swojego życia Aniela nie miała matki, nie było mnie przy niej. Wszyscy nade mną pracowali, tylko ja nie chciałam tego zrobić. Dopiero w chwili, gdy poczułam tą niesamowitą więź z Anielą, gdy wzięłam ją na ręce zrozumiałam, że muszę to zrobić dla niej. Było cholernie ciężko podnieść się z parteru. Momentami miałam dość, chciałam to wszystko rzucić w cholerę. Ale powoli, małymi kroczkami dałam jakoś radę. Nawet śmierć taty wbrew obawom moich najbliższych nie zniszczyła tego, co sobie zdołałam wypracować. Przeszłam okropnie daleką drogę Michał i ja wciąż uczę się na nowo chodzić, jeśli rozumiesz co chcę przez to powiedzieć.-wstajesz i podchodzisz do okna czując, że łzy co raz to bardziej napierają do twych oczu- Jak to określił mój terapeuta tylko względem Anieli potrafię być kompletnie szczera i powiedzieć jej, że ją kocham. To wszystko co mnie spotkało sprowadziło mnie do tego, że emocjonalnie jestem wciąż nastolatką. Ciągle nad sobą pracuję, ale nie prędko zmienię to co zostało gdzieś głęboko w mojej psychice zakorzenione. Potrzebuję wiele czasu by kogokolwiek dopuścić nieco bliżej siebie, ale chyba są wyjątki od tej reguły. Ty chociażby.
 -Mój Boże, Jagoda...-mówi będąc w kompletnym szoku- Nie miałem pojęcia... jezu...-kręci głową wciąż niedowierzając twoim słowom
 -Nie masz ochoty przypadkiem podziękować mi za znajomość i wyjść?
 -Co?-spogląda w twoim kierunku nieco urażony twoimi słowami- Czuję się odpowiedzialny za to wszystko.
 -Przecież to nie była twoja wina.-kręcisz głową
 -Ale to była składowa na to wszystko, co przeszłaś.-mówi poruszony- Teraz rozumiem.
 -Co rozumiesz?-pytasz spoglądając w jego kierunku
 -Kiedyś spotkałem twojego ojca w Bydgoszczy, nie dziwiłem mu się, że miał ochotę zabić mnie gołymi rękami, ale nie rozumiałem jednej rzeczy. Kiedy zapytałem o ciebie odpowiedział, że to nie mój zakichany interes, ale mogę być z siebie dumny bo cię zniszczyłem.-mówi z przejęciem- Do tego kiedy spotkałem któregoś z naszych wspólnych znajomych na sam dźwięk twojego imienia reagowali jakbyś umarła.
 -Bo po części tak właśnie było.-uciekasz wzrokiem za okno- Jak widzisz twoja była jest niestabilna emocjonalnie i lekko zagubiona w swoim życiu choć ma prawie trzydzieści lat.
 -Nie mów tak.-podnosi się- Każde z nas dostało solidnie po dupie od życia, z tym wyjątkiem, że ty dostałaś o wiele gorzej. Kiedy żaliłem się jaki to los jest okrutny kiedy się rozwodziłem nawet nie przyszło mi na myśl, że pod tą maską spełnionej osoby może kryć się taka wielkie gorycz i ból.
 -Po prostu nauczyłam się z tym jakkolwiek funkcjonować.-wzdychasz- Dopiero dwa lata temu skończyłam z regularnymi wizytami u psychiatry. Czasem mam ochotę z nim porozmawiać, ale niedobrze mi się robi na samą myśl o kolejnych godzinach terapii i skupiania się na mnie.-z trudem odwracasz głowę i spoglądasz na niego- Jak widzisz dość łatwo mnie złamać i nie jestem już wcale tą samą osobą co kiedyś, może zewnętrznie nieco przypominam tamtą Jagodę. Przeszłam przez to cholerne piekło w swoim życiu, ale jego skutki wciąż są blisko mnie. Jestem okropnie trudna i zrozumiem jeśli teraz się wycofasz. Poradzę sobie.
 -Nie chcę się wycofać.-mówi zatapiając w tobie swoje błękitne spojrzenie- Nie obchodzi mnie to, że starasz się mnie od siebie odseparować. Ja już raz to zrobiłem i nie chcę tego więcej, zrozum. Chcę to naprawić.
 -Michał, mam problem w kontaktach z drugą osobą, a już tym bardziej z mężczyznami.-mówisz- Dopiero co wyszedłeś z trudnego rozwodu, uwierz, że nie chcesz mieszać się w to bagno, zwane moim życiem.
 -Za późno.-dodaje- Nie widzisz tego?
 -Co mam widzieć?-wytrzymujesz natężenie jego spojrzenia
 -Zależy mi na naszych relacjach, jak na niczym innym.-gładzi dłonią twój policzek, a całe twoje ciało przechodzą dreszcze.
 -Nawet jeśli nie jestem taka jak kiedyś, nie jestem tą samą osobą, którą kochałeś?
 -Właśnie, że nie.-kręci głową- Może i jesteś bardziej skryta, delikatna, ale wciąż jesteś sobą.
 -Za bardzo we mnie wierzysz Michał.-kręcisz głową- Dlaczego to robisz skoro czasem ja sama nie potrafię?
 -Bo za dobrze cię znam by tego nie robić.-uśmiecha się krzepiąco
 -Rozmowa z tobą to najlepsze lekarstwo na kryzys.
 -Polecam się na przyszłość.-odpowiada wciąż na ciebie patrząc, a ty jak urzeczona wpatrujesz się w jego idealną twarz. Nie wiesz nawet ile to trwa, wydaje ci się, że całą wieczność. Mogłabyś tak stać w nieskończoność. Stać i patrzeć jak najbardziej idealny mężczyzna tego świata z uroczym uśmiechem stoi tuż przed tobą w środku nocy i wcale nie zamierza iść. Przez moment miałaś ochotę się uszczypnąć, bo w życiu nie sądziłaś, że jeszcze kiedykolwiek będziesz z nim blisko. Może to nie był jeszcze ten rodzaj bliskości jak była kiedyś między wami, ale śmiało mogłaś stwierdzić, że były jej to wyraźnie podwaliny. Nie wierzyłaś, że to działo się naprawdę. Czy wszystko we wszechświecie sprzysięgło się by wasza dwójka odnowiła dawne relacje? Zdecydowanie wszystko na to wskazywało.
 -Myślę, że już wystarczająco się przeze mnie napłakałaś.-mówi cicho, gdy widzi mieniącą się w blasku księżyca pojedyncza strugę łez spływającą po twoim policzku
 -Nie płaczę przez ciebie.-kręcisz głową ocierając mokry policzek- Po prostu w to nie wierzę.
 -W co?-pyta
 -W to, że ty znowu jesteś w moim życiu. W to, że stoisz przede mną w środku nocy i słuchasz tego wszystkiego. W to, że ci zależy.
 -Owszem, stoję przed tobą w tej chwili bo chcę żebyś znów była w moim życiu.-staje nieco bliżej- I chciałbym też być w twoim, oczywiście jeśli ty zechcesz.
 -Nie mam chyba wyjścia.-odpowiadasz mu- Moja córka się w tobie kompletnie zakochała, niestety też ma słabość do waszego rodu.
 -Też?-łapie cię za słowo
 -Jak na faceta jesteś mocno spostrzegawczy, zwłaszcza, że mamy środek nocy.
 -Akurat zawsze słuchałem tego, co mówiłaś.-zauważa dość trafnie, a ciebie o zawrót głowy przyprawia zapach jego ciała i jego nadmierna bliskość. Powoli chyba zaczynało docierać do ciebie parę rzeczy. Po pierwsze, on nie był ci wcale obojętny. Po drugie, zaczynałaś tracić głowę, gdy był zdecydowanie bliżej niż powinien. Po trzecie, nie potrafiłaś nie wierzyć w szczerość tych pięknych błękitnych oczu, a więc każde jego słowo chłonęłaś jak gąbka. Daria mogłabym święcić triumfy, gdyby tylko wiedziała do jakich wniosków dochodzisz w krótkim wewnętrznym rekonesansie swoich emocji.
 -Słuchasz mnie w ogóle?-z rozmyślań wyrywa cię jego głos
 -Nie.-nie owijasz w bawełnę
 -Tak myślałem.-śmieje się- To ja się tyle produkowałem, a ty co przepraszam robiłaś?
 -Zastanawiałam się jakim cudem wciąż ci się to udaje.
 -To, to znaczy co?-marszczy brwi
 -Ta twoja wszechmocna magia spojrzenia ciągle sprawia, że zapominam na chwilę jak się nazywam.
 -Wzajemnie.-uśmiecha się chyba najpiękniej jak potrafi
 -Och, daj spokój.-przewracasz oczami- To nie ja wyglądam jak milion dolarów i nie o mnie zabija się pół Polski jeśli chodzi o płeć piękną.
 -W której połowie jesteś?-pyta ze śmiertelną powagą
 -W tej, która się nie zabija.-odpowiadasz- Bo ja nie muszę się o ciebie zabijać, dziwnym trafem sam mnie znajdujesz.
 -Bo nie pozwalasz o sobie zapomnieć.
 -O nie, nie rób tego.-odwracasz wzrok
 -Ale czego?-szczerzy się doskonale wiedząc, co też robił
 -Patrzysz na mnie tymi swoimi obrzydliwie cudownymi oczami, a do tego zniżyłeś ton głosu i mówisz takie słowa.
 -Mam cudowne oczy?-uśmiecha się
 -Jakbyś o tym nie wiedział.-wywracasz oczami- Z resztą poza nimi masz wiele innych zalet.
 -Na przykład?
 -To, że potrafisz niezmiennie od lat wyciągnąć ze mnie wszystko niemal natychmiast, gdzie niektórym dotarcie do mnie zajmuje lata.-odpowiadasz ponownie podejmując bój z jego spojrzeniem
 -Tylko z ciebie.-zaznacza
 -To już coś, tym bardziej, że wedle medycznego żargonu nie jestem zbyt skora do zwierzeń.
 -Może po prostu nie umieli z tobą rozmawiać?
 -Może po prostu nie byli tobą.-odpowiadasz tak cicho, że z trudem sama to usłyszałaś. Spuszczasz wzrok, jak zawsze uciekasz, gdy stajesz w obliczu problemu, o ile można było go tak nazwać. Czujesz wyraźnie, że atmosfera między wami diametralnie ulega zmianie. Wiesz, że i on to wyczuwa. W zasadzie to w czasie tej rozmowy przeprowadziliście dobrych kilka razy grę słów w pokroju flirtu, a także padło zdecydowanie wiele aluzji. Po chwili czujesz jak delikatnie unosi twój podbródek ku górze tak byś mogła na niego patrzeć i vice versa. Wtedy jak grom z jasnego nieba spada na ciebie ta cała magia chwili. Czujesz się jak rażona piorunem. Im dłużej patrzyłaś w jego oczy, tym bardziej przestawałaś sprawować nad sobą kontrolę. Kompletnie odpłynęłaś oczarowana jego spojrzeniem. Ale chyba nie było na tej planecie kobiety, która by tego nie zrobiła. W tej chwili nie liczyło się nic innego. Tylko i wyłącznie ta chwila.
 -Tym razem powinniśmy to pamiętać.-rzuca żartobliwie, a nie mija sekunda jak czujesz delikatny smak jego ust na swoich. Twoje całe ciało przebiegł przyjemny dreszcz ciepła. Był zupełnie delikatny i subtelny. Całował cię tak, jakby się bał, że za chwilę mu uciekniesz, ale przecież ty nie zamierzałaś tego robić. Może i byłaś roztrzęsiona wydarzeniami poprzedniego dnia, a także i tej nocy, ale nie chciałaś tego przerywać. Nie trwało to długo, ale dla ciebie to było wystarczające. Oparłaś swoją głowę o jego wyrzeźbiony tors słysząc bicie jego serca. Staliście tak dłuższą chwilę nie wypowiadając żadnego słowa. Pozwoliliście tej chwili by trwała.
  Tak cię trafiło, że w zasadzie nie pamiętałaś za wiele z wydarzeń po tym wszystkim. Obudziłaś się więc rano kompletnie zdezorientowana. Leżałaś w swoim łóżku w sypialni, a nie pamiętałaś abyś tu wędrowała. Powędrowałaś do kuchni w której czekała cię niespodzianka. "Nie uciekam, zrobiłem to o raz za dużo. Obowiązki. xxx" uśmiechasz się mimowolnie czytając te słowa po czym z rozpaczą spoglądasz na swój telefon w którym roiło się od nowych wiadomości i nieodebranych połączeń. Poranek, a właściwie przedpołudnie rozpoczęłaś od uspokojenia wszystkich najbliższych i zawiadomienia ich, że żyjesz i masz się całkiem nieźle. Jak się też spodziewałaś zajęło cię to zdecydowanie dużo czasu. Co najmniej połowa z nich zapowiedziała się z wizytą, ale wmówiłaś im, że potrzebujesz jeszcze chwili dla siebie. Szczerze powiedziawszy nie miałaś najmniejszej ochoty spowiadać się im z dosłownie wszystkiego. Niestety było to nieuniknione, no przynajmniej w wypadku twojej matki. Chociaż ona musiała poznać choć w zdawkowych ilościach prawdy wczorajszego dnia.
 -Jesteś pewna, że nie potrzebujesz porozmawiać z kimś obeznanym?-dopytuje twoja matka kiedy ją odwiedzasz
 -Skończyłam wszelkie terapie dwa lata temu, nie potrzebuję więcej.-kategorycznie odmawiasz
 -Nie denerwuj się, martwię się o ciebie.-krzywi się
 -Och, mamo.-wzdychasz- Rozumiem to, bo ja też jestem matką i martwię się o swoje dziecko, ale najgorsze chwile mam już za sobą. Teraz będzie tylko lepiej.
 -Cieszę się, że wreszcie to słyszę z twoich ust.-uśmiecha się- Rozmowa z Kamilem pomogła?
 -Rozmawiałaś z nim?-pytasz, a ona potwierdza to poprzez kiwnięcie głową- Musiał wyjść.
 -Jak to? Zrozumiałam, że został z tobą.-dziwi się
 -On nie.-odpowiadasz tłumiąc uśmiech i popijając kawę
 -Dobrze, rozumiem co znaczy ten uśmiech.-odpowiada z szerokim uśmiechem- Wie?
 -Wszystko.-odpowiadasz zgodnie z prawdą
 -I nie uciekł?
 -Nie uciekł.-przytakujesz
 -Jak to się mówi, stara miłość nie rdzewieje.
 -Mamo.-ganisz ją
 -Nawet jeśli do tego wspólnie nie doszliście to sądzę, że to tylko kwestia czasu. A wiesz czemu?-pyta- Bo osobno powoli do tego dochodzicie.
 -W moim przypadku może i wiesz jak jest, ale nie wiesz jak jest z nim.
 -Ależ wiem.-oświadcza bez ogródek- Widziałam się z nim.
 -I nie mów, że rozmawialiście o mnie.
 -Owszem, ucięliśmy sobie pogawędkę i przy okazji słówko zamieniliśmy na twój temat skarbie.
 -Wiem mamo, że mogę mieć pewne problemy ze swoim uczuciami i emocjami, ale muszę przejść to sama, nie możesz zrobić tego za mnie. Po prostu potrzebuję więcej czasu.
 -Skarbie, ja go nie pytałam kiedy ci się oświadczy, po prostu jakoś zeszło na twój temat i wymieniliśmy się uwagami w stylu "cieszę się, że jej się powodzi", "spotkanie po latach" i tym podobne.
 -A więc skąd pomysł na takie osądy skoro nie rozmawialiście o niczym istotnym?
 -Bo gdy padło twoje imię w jego oczach pojawił się błysk i ten głupawy uśmiech jaki miałaś przed chwilą ty.-mówi triumfalnie popijając kawę
 -Powiedzmy, że dzisiaj wyszło na twoje bo nie mam ochoty polemizować.
I nie było też powodów by to robić. Z prawdą się nie dyskutuje, prawda?

Stara miłość, którą się w sobie nosi nie pozwala rozkwitać nowej.

Bo ona kiedyś w końcu wyjdzie z naszego wnętrza, w najmniej spodziewanym momencie naszego życia. Przypomni o swoim istnieniu i nie da już zapomnieć. Nigdy.

~*~
Jeden dzień później niż powinnam, wybaczcie, ale korzystałam z ostatnich chwil wolności. Rozdział niezwykle ważny na przestrzeni całej historii. Wreszcie, chciałoby się rzec, poznajecie przeszłość Jagody. Tajemnice jakie w sobie nosiła przez ostatnich trzynaście epizodów. Spodziewał się ktoś? Jeśli tak, gratulacje. Powolutku, małymi krokami zaczyna być widać na horyzoncie to, co nieuniknione, aczkolwiek coś wydarzyć się jeszcze może i z całą pewnością się to stanie. Nie byłaby sobą, prawda? :D
Ściskam,
wingspiker.

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie wiele z moich teorii miało tutaj urzeczywistnienie...
      Ech, Jagoda nie miała lekko. Odejście Michała, nowa miłość w postaci Adama, a raczej próba zastąpienie Michała kimś... ciąża, pierwsza ostra kłótnia i tamtego wieczoru - śmierć ojca Anieli. Tego co się dalej działo próbuję tylko wyobrazić, choć jest ciężko.
      Michał, jak wszystkie wiemy jest wyjątkową osobą w życiu Jagody. To przed nim potrafiła się otworzyć na ciężkie wspomnienia i poprzez jedną rozmowę z nim zyskała więcej spokoju i bezpieczeństwa niż przez kilka lat odwiedzania gabinetów specjalistów. Myślę, że nie zmarnują tej szansy, jaką im dał los. Ale też wiem, że nie byłabyś sobą, gdybyś czegoś nie zepsuła. Więc czekam jak na szpilkach, co złego się wydarzy :( Ale póki co napawam ich spokojem i cieszę zarówno z Darią i mamą Jagody i wiernie kibicuję!
      Ściskam! :*

      Usuń
    2. Myślę, że nawet nie mają prawa jej zmarnować! ;) Ja? Skąd ten pomysł w ogóle? :D

      Usuń
  2. bohaterka nie miała łatwego życia. wiele wycierpiała ale od czego jest Pan Winiarski i jego oczy :)
    czeekam na rozwój sytuacji :)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku cudowny jest ten rozdział <3
    Jestem okropnie ciekawa co będzie dalej między nimi :)
    Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba nie potrafię wyrazić za pomocą słów jak bardzo spodobał mi się ten rozdział! :)
    Jagoda z pewnością przeżyła swego rodzaju katharsis mogąc odsłonić przed Michałem fakty dotyczące własnej przeszłości. Tak sobie myślę, że czasami nawet terapeuta nie jest w stanie pomóc tak, jak bliska osoba przed którą możemy się otworzyć.
    Szczerze mówiąc jestem zaskoczona, że ojciec Anieli nie żyje. Wydaje mi się, że główna bohaterka mogła faktycznie traktować go jak kogoś zastępczego, kogoś, dzięki któremu usiłowała zapomnieć o Michale. Widocznie w życiu niektórych ludzi istnieje tylko jedna prawdziwa miłość, a reszta jest tylko tysiącem rozmaitych kopii.
    Chciałabym bardzo aby już nic nie zmąciło szczęścia Jagody i Michała, ale skoro piszesz, że coś na pewno jeszcze się wydarzy, to zapewne tak właśnie będzie. Mam tylko nadzieję, że nie skrzywdzisz ich za bardzo :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie się cieszę, że się podobał! Czy bardzo namieszam, no to się okaże ;)

      Usuń
  5. dziękuje, że jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i moja kolejna teoria legła w gruzach. Prognostyk ze mnie żaden! No ale trudno. Jagoda dużo wycierpiała, zasługuje na szczęście z Michałem. Pewnie ten cały Kamil coś namiesza:(
    Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja teoria się różniła od tej rzeczywistej i może lepiej, bo moja wyobraźnia podpowiadała jeszcze gorszą wersje wydarzeń ;)
    Powiedzenie Michałowi całej prawdy było dla Jagody lepsze niż kilkuletnie wizyty u psychologa, który niby na wszystkim się zna, ale nie umie do nas dotrzeć tak jak osoba bardzo bliska sercu. Mam nadzieje, że teraz ich relację będą z rozdziału na rozdział się poprawiać, aż Jagoda w pełni zaufa Michałowi :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. oni są obydwoje tak wyjątkowi tak samo jak ta historia ze sobie nie wyobrażasz :)

    OdpowiedzUsuń