piątek, 27 marca 2015

#vingt.


  Przez kilka ostatnich dni wydawało ci, że żyliście we własnej bańce. W bańce z której nie miałaś najmniejszej ochoty wyjść. Szczerze powiedziawszy mogłabyś w niej egzystować nawet i do końca swoich dni. Ktoś mógłby powiedzie, że przesadzałaś. Oczywiście mogło tak być, nie przeczyłabyś temu. Jednak to wszystko było tak idealne i cudowne, że momentami miałaś ochotę się uszczypnąć i obudzić z tego pięknego snu. Mogłaś dać wszystkie pieniądze, aby to trwało i trwało. Z resztą widziałaś doskonale, że nie tylko ty porwałabyś się na taką inwestycję jeśli istniałaby taka właśnie możliwość. Nie dało się nie zauważyć, że wasza cała czwórka wyraźnie przepadała za sytuacją, w której się znalazła. Można było, więc rzec, że po części się wam udało, funkcjonowaliście w pewnym stopniu jak rodzina. A co najważniejsze, dzieci były tym zupełnie zachwycone. Można było więc, chcieć czegoś więcej w obecnej chwili?
 -Może zostaniemy tutaj jeszcze tak z tydzień?-pyta cię Michał
 -Nie musisz jechać na kadrę?
 -Chętnie bym nie pojechał.-zakłada kosmyk twoich włosów za ucho
 -O nie, żadnych dezercji.
 -Masz mnie już dość mam rozumieć?-pyta rozbawiony
 -O nie, wręcz przeciwnie, ale naród cię bardziej potrzebuje.-odpowiadasz mu
 -Jestem pewien, że naród by to jakoś przeżył.-mruczy ci do ucha
 -Nie szukaj już lepiej wymówek, pamiętaj, że obiecałeś coś Anieli.-przywołujesz go do porządku
 -Jak bym śmiał zapomnieć.-uśmiecha się- Dlatego też zaraz wracam.
Wedle wszelkich obietnic mogłaś po kilku minutach podziwiać wesołą ferajną żywiołowo biegającą wzdłuż linii brzegowej morza i puszczającej latawce. Takie obrazki to był miód na twoje serce. Tym bardziej, że widziałaś, że relacja Anieli i Michała była naprawdę wyjątkowa, a twoja córka była zapatrzona w niebieskookiego jak w obrazek. Podobnie było również między tobą, a synem Michała. Nie zdziwiłaś się, więc gdy Oli podszedł do ciebie i zaproponował wspólne zbieranie muszli. To były właśnie chwile, których nie można było kupić za żadne pieniądze. Chwile, które były absolutnie wyjątkowe i na długi czas zapadające w pamięci.
 -Wiedziałem, że to będą super wakacje, ale nie sądziłem, że aż tak.-rzuca Michał kiedy wreszcie pojawia się obok ciebie i otacza cię ramieniem
 -Ja nie sądziłam, że w tak krótkim czasie staniemy się jak rodzina.-odpowiadasz spoglądając w kierunku dzieci szalejących kilka metrów przed wami
 -W zasadzie to ja też nie.-przytakuje ci- Ale skoro o rodzinie mowa, to ona nie mieszka osobno.
 -Nie mówisz chyba poważnie.-spoglądasz w jego kierunku
 -Jestem akurat szalenie poważny.-mówi szczerze- Jak wrócę z kadry poszukajmy czegoś.
 -Sądzisz, że to już ten moment?
 -A na co mamy czekać?-wzrusza ramionami- Dzieci będą co najmniej zachwycone.
Rozmowę przerywa wam płacz, który znasz zbyt dobrze. Wystarczyło byście choć na chwilę odwrócili wzrok od tych dwóch istotek, a już trzeba było wyruszać z misją ratunkową. Tym razem zostałaś jednak ubiegnięta przez szatyna, który w mgnieniu oka znalazł się koło Anieli. Kiedy widziałaś troskę z jaką na nią patrzył, z jaką czułością do niej mówił to nie miałaś absolutnie żadnych złudzeń. A już tym bardziej twoje serce zostało rozczulone do granic możliwości, gdy mała blondynka wtuliła się w ramiona Michała. W tym właśnie momencie myślałaś, że popłaczesz się ze szczęścia.
 -Wszyscy cali, aczkolwiek księżniczka skorzystała z transportu.-melduje szatyn z Anielą na rękach
 -Nie można was spuścić z oczu łobuzy.-targasz włosy młodszego z panów, który nie będąc dłużnym blondynce, która podebrała mu ojca, złapał cię za rękę.
 -To był wypadek, naprawdę!-odpowiada blondynek
 -Już w porządku, nic się nie stało.-uśmiechasz się na co kiwa jedynie głową i wyruszacie w drogę powrotną do swojego lokum. Zajmuje wam to około kwadransa. Nie mogliście sobie odmówić podziwiania pięknego zachodu słońca. Z pewnością trwałoby to o wiele dłużej, gdyby nie narzekające dzieci, które zupełnie przypadkowo ożywiły się, gdy dotarliście na miejsce. Nie oszczędziły was i zostaliście zaprzągnieci do wybranej przez wasze pociechy gry. Swoją drogą przy tej mieliście nie mały ubaw, nawet wy z Michałem. Generalnie mogliście się tego spodziewać po graniu z tymi małymi agentami, że w pewnym momencie wykorzystają sytuację i skończy się na tym, że wy we dwoje będzie grać. Musiałaś jednak przyznać, że gra w popularnego twistera była o tyle gimnastyką, co świetną zabawą. Po godzinie dwudziestej pierwszej zostaliście jednak sami na polu bitwy. W zasadzie to zostałaś sama, bo Michał zajął się małoletnią kompanią. Mogłaś więc pobyć przez chwilę sama ze sobą i pomyśleć. Patrząc na mieniącą się w oddali taflę Bałtyku rozmyślałaś nad tym wszystkim, co wydarzyło się ostatnimi miesiącami w twoim życiu. Przeszłaś niepodważalnie wielką przemianę w swoim życiu. Od codziennej szarości i wewnętrznego bólu, do niesamowitego kolorytu i pełni szczęścia. Chwilami wydawało ci się to być abstrakcją, właśnie dlatego, że zmiana ta nastąpiła tak nagle. Może nie byłaś do końca przygotowana na tą zmianę, ale gdzieś w głębi duszy naprawdę mocno jej pragnęłaś. I teraz, gdy ta przyszła nie pozostało ci nic innego jak czerpanie z niej jak najwięcej.
Po dobrych kilkunastu minutach rozważań nad własną egzystencją zaczęłaś zastanawiać się, gdzie też podział się szatyn. Nie pozostało ci nic innego jak wyruszenie na wyprawę poszukiwawczą. Po niespełna pięciu minutach odkryłaś przyczynę jego absencji. Otóż prócz uspania dzieci, uspał... samego siebie. I tym oto sposobem po raz kolejny tego dnia otrzymałaś dawkę rozczulających obrazków. Cała trójka spała w najlepsze na jednym łóżku. Tobie tym oto sposobem pozostała prawdopodobnie kanapa, na którą też się zdecydowałaś. Z całkiem przyjemnego snu wyrwało cię ciche skrzypienie podłogi.
 -Tu mi uciekłaś.-słyszysz jego głos
 -Nigdzie nie uciekłam.-mruczysz sennie- Miałeś już towarzystwo.
 -Te zostało przetransportowane do swoich łóżek, więc zapraszam z powrotem.-trąca cię delikatnie nosem
 -Mhm.-odpowiadasz na wpół przytomna
 -Widzę, że się raczej nie dogadamy.-mówi nieco rozbawiony- Chodź tutaj.-dodaje po czym lądujesz w jego objęciach. Nie pamiętasz nawet tego, co działo się potem bo najzwyczajniej w świecie odpłynęłaś. Dopiero, gdy powtórnie otworzyłaś oczy spostrzegłaś się, że faktycznie opuściłaś zajmowaną przez siebie wcześniej kanapę. Kiedy podniosłaś się z łóżka spostrzegłaś się, że była dopiero kilka minut po siódmej, a do tego na próżno było szukać po twojej lewej stronie pewnego dwumetrowego mężczyzny. Jak na zawołanie po kilku sekundach pojawił się w progu. Zdecydowanie dało się zauważyć, iż wrócił z porannej przebieżki, jego włosy były wilgotne od potu, a do tego wciąż nieco ciężko oddychał.
 -Jest dopiero po siódmej, a ty już na nogach?-pyta zdziwiony siadając obok ciebie na łóżku
 -Mogłabym powiedzieć to samo.
 -Widzę, że to gdańskie powietrze ci służy bo wychodzę regularnie o tej porze od pierwszego dnia naszego pobytu tutaj.-odpowiada spoglądając w twoja stronę- Ale skoro już nie śpisz...-unosi kąciki ust ku górze po czym kradnie ci całusa
 -Co to za negliż panie Winiarski?-pytasz po chwili, gdy ściąga koszulkę
 -Zachęta.-uśmiecha się lubieżnie
 -Dzieci mogą się zaraz obudzić wariacie.-odpowiadasz kiedy powtórnie kosztuje twoich ust, tym razem jednak o wiele bardziej namiętnie.
 -Słabe ma pani argumenty pani mecenas.-przygryza twoją wargę
 -Ktoś tu się chyba aż za bardzo rozbestwił przez te wakacje.
 -Zaraz się przekonamy jak bardzo.-szczerzy się
 -Michał!-rzucasz piskliwie jednak na nic zdają się twoje wszelakie protesty i opory. Musiałaś pogodzić się ze sromotną porażką, bądź, co bądź był od ciebie większy i zdecydowanie silniejszy. Dodatkowo zbyt bardzo na ciebie działał, byś stawiała długo opór. Uległaś jego obłędnie błękitnym oczom, czułym pocałunkom i dłoniom delikatnie przemierzającym zakątki twojego ciała.
Po całkiem miłym porannym przerywniku udaliście się na dół na śniadanie. Niewiele po was w kuchni pojawiły się także dzieci, gotowe na wszelkie atrakcje dzisiejszego dnia.
 -Byliście nad morzem bez nas?-rzuca nieco obrażony Oli, a ty ledwo powstrzymujesz się od wybuchnięcia śmiechem. Z całą pewnością miał na myśli zwilżone włosy ojca, a także twoje owinięte ręcznikiem.
 -Gdzież byśmy śmieli.-odpowiada Michał spoglądając konspiracyjnie w twoim kierunku
 -To dlaczego macie mokre włosy?-zakłada ręce na piersiach
 -Mamusia pewnie zapomniała wczoraj  o prysznicu przez nasze gry.-wtrąca Aniela
 -A ty tato?-dopytuje
 -A ja rano byłem pobiegać.-odpowiada zgodnie z prawdą- Więc nie przeżywaj gościu.-czochra go po głowie- Lepiej przygotuj się na wakacje z dziadkami.
 -Ja nie chcę!-protestuje
 -Oli, już o tym rozmawialiśmy.-mierzy go wzrokiem ojciec
 -Ale tato, nie chcę jechać w Bydgoszczy, chcę zostać w domu.-boczy się- A nie mogę zostać z Anielą?
 -Oli...
 -Hej, przecież to żaden problem.-wtrącasz się do wymiany między dwoma panami- Myślę, że nam z Anielą przyda się jakieś męskie towarzystwo.
 -Widzisz tato?-cieszy się blondynek
 -Masz szczęście, że sobie urobiłeś tak dziewczyny.-kręci głową.
Po śniadaniu i po dłuższym ociąganiu się jeśli chodzi o doprowadzenie się do ładu, wreszcie udaje się wam opuścić cztery ściany. Korzystając z ostatnich chwil spędzonych wspólnie nad morzem wybraliście się właśnie nad wodę. Dzieci jak zawsze szalały nie tylko w wodzie, ale i prześcigając się w tworzeniu budowli z piasku.
 -Co z tym Hamburgiem?-pyta niespodziewanie Michał
 -Będę musiała pojechać tam na niecałe dwa tygodnie.-wzdychasz
 -Mówiłaś początkowo o czymś dłuższym.-marszczy brwi
 -Tak, proponowali mi żebym zastąpiła jednego z tamtejszych wykładowców przez cały miesiąc.
 -I?-ciągnie
 -Wiadomo, że to fenomenalna okazja tym bardziej, że ten wykładowca to śmietanka prawnicza, ale nie tym razem.-odpowiadasz
 -Tak po prostu odmówiłaś?-dopytuje
 -Tak po prostu.-przytakujesz spoglądając na niego- Wystarczy, że ciebie teraz nie będzie przez dłuższy czas.
 -Wiesz, taka okazja może się znowu szybko nie przytrafić.
 -Michał, przestań.-przewracasz oczami- Może gdyby dostała ją kilka miesięcy temu to bym ją rozważyła. Ale teraz mam ważniejsze rzeczy w życiu od pracy.-unosisz delikatnie kąciki ust ku górze- Dlatego nie wyobrażam sobie żebym mogła teraz na tak długo wyjechać.
 -No już znasz powód przez który ja nie chcę wyjeżdżać.-kwituje całą waszą rozmowę.
Po niemal połowie dnia spędzonej nad wodą wybieracie się wreszcie w drogę powrotną. Czekało was pakowanie przed jutrzejszym powrotem do Bełchatowa. Szczerze powiedziawszy nie miałaś na to żadnej ochoty. Bardzo chętnie zostałabyś tutaj w Gdańsku i nigdy byś nie wracała. Oczywiście pod warunkiem, że obecna tutaj trójka również zostałaby z tobą.
Dość niechętnie zabraliście się za pakowanie walizek. To niechlubne zajęcie przypadło oczywiście waszej dwójce, dzieci nie były za bardzo zainteresowane tą czynnością. Po dość sprawnym uporaniu się z wszelakimi pakunkami, wedle tradycji usiedliście na tarasie podziwiając piękno polskiego morza. Sielskie chwile przerwał wam dzwoniący telefon. Z całą pewnością byś go zignorowała, ale ktoś dzwonił co najmniej po raz piąty, więc zmusiłaś się do odebrania.
 -Dzwonię i dzwonię!-rzuca oburzona Daria
 -Mi ciebie też miło słyszeć kochana przyjaciółko.-chichoczesz- Pali się?
 -Prawie.-rzuca- Kiedy wracasz?
 -Jutro koło południa powinnam być w domu.-odpowiadasz przyjaciółce- Co się dzieje?
 -Och, to nic złego.-uspokaja cię- Ale jedyne co ci powiem to to, że te twoje wakacje to był najlepszy wygrany zakład w życiu.-śmieje się- A do tego wreszcie się nam udało.
 -Cieszę się, że dobrze bawiłaś się za moje pieniądze.-mówisz nieco rozbawiona- Wiem, że nie wytrzymasz do jutra, więc mów co takiego.
 -No dobra!-rzuca radośnie- Otóż moja droga za pół roku z małym hakiem ktoś tu zostanie mamą!
 -O mój Boże, Daria!-podskakujesz aż z radości- To cudownie!
 -No nie?-cieszy się przyjaciółka- Moje modły zostały wysłuchane.-chichocze- Teraz czekam na perfekcyjne dziecko, jeśli wiesz o czym mówię.
 -Spokojnie moja droga, to raczej nie nastąpi w najbliższych miesiącach.
 -Och no daj spokój, nasze dzieci byłyby rówieśnikami.
 -Hormony chyba do reszty cię pozbawiły racjonalnego myślenia kochana.-odpowiadasz
 -Dobra, dobra, daję wam rok.-mówi wyraźnie podekscytowana- A jak wakacje perfekcyjnej rodzinki?
 -Mogę ująć je w jednym słowie. Cudownie.
 -I na taką odpowiedź liczyłam kochana!
Najbliższe pół godziny spędzasz na rozmowie z przyjaciółką. Niestety, a może i stety za łatwo nie pozwalała się zbyć, a więc musiałaś przekazać jej choć odrobinę informacji na temat swojego wypoczynku. Nie dało się zapomnieć, że należała także do klubu najbardziej rozgadanych kobiet świata i jak już zaczęła swój monolog to nie mogła go skończyć. Jakimś cudem udało ci jednak przed upływem godziny zakończyć połączenie bez wszelakich szantażów. Czekał cię w zamian za to magiel dnia jutrzejszego.
 -Już myślałem, że nie skończysz.
 -Szczerze powiedziawszy to ja również.-śmiejesz się- Daria generalnie jest strasznie gadatliwa, a jak już ma jakiegoś newsa to nawija jak opętana.
 -Ach te kobiety.-odpowiada rozbawiony- Więc co tym razem?
 -Jest w ciąży.-odpowiadasz- Jest wniebowzięta, a co za tym idzie przez najbliższe pół roku będzie mnie katować.-przewracasz oczami
 -Myślę, że na chwilę obecną wystarczy nam dzieci.-odpowiada domyślając się podtekstu
 -W tej kwestii widzę, że się zgadzamy.-kiwasz głową
 -Ale kiedyś...
 -Zapomniałam o twoim wspaniałym marzeniu o dużej rodzinie.-przewracasz oczami
 -Na to nigdy nie jest za późno, aczkolwiek na razie musimy we czworo rozeznać się do końca w sytuacji i nauczyć się wspólnie funkcjonować na dłuższą metę.-całuje cię w czubek głowy
 -Po pierwsze musimy wrócić do Bełchatowa.
 -A po drugie musisz przestać tyle myśleć i gdybać Jago. Co ma być, to będzie.-dodaje niebieskooki- Co do jednej rzeczy mogę cię zapewnić. Co by się nie działo, jakoś sobie z tym poradzimy.
Tego właśnie byłaś pewna. Wiedziałaś, że czeka was jeszcze nie jedna burza. Wiedziałaś, że nie zawsze będzie tak idealnie. Ale miałaś też świadomość tego, że jakiej przeszkody byś nie napotkała w swoim życiu, to nie jesteś sama. Już nie. Teraz miałaś Michała, a do tego dwójkę absolutnie cudownych dzieciaków. I choć dopiero się poznawaliście jeśli chodziło o życie w takim gronie, to wiedziałaś, że to wszystko zmierzało ku dobremu. Oczami wyobraźni widziałaś się gdzieś, za kilka lat niesamowicie szczęśliwą, dokładnie tak jak w Gdańsku.

Gdy człowiek jest zbyt szczęśliwy, wciąż drży z niepokoju.

A to było już na pewno twoją domeną. Wiedziałaś, że nic w życiu nie mogło trwać wiecznie. Żyłaś z tą cichą podświadomością, że w najmniej spodziewanym momencie może wydarzyć się coś niepożądanego. Coś co zburzy tą harmonię i arkadyjskie chwile. Pytanie tylko, co...


~*~
Po raz kolejny się powtórzę komentując rozdział, ale jak można nazwać powyższą treść? Istna sielanka, mi samej przyjemnie pisze się takie rozdziały. Relacji naszej dwójki nie będę już opisywać, zrobicie to o wiele lepiej, z resztą z całą pewnością bym się powtórzyła. Układa się po prostu między nimi co raz lepiej, więc jak tu się nie cieszyć? ;) Więcej nic nie dodaję, miłych "domysłów" :D
Miłego weekendu!
Ściskam,
wingspiker.

sobota, 21 marca 2015

#dix-neuf.


  Zauważyłaś w życiu pewną prawidłowość. Kiedy działo się w nim źle, wszelkie wydarzenia dłużyły się niczym kolejki do lekarzy, co nie pozwalało o tym zapomnieć. Natomiast, gdy wszystko szło po twojej myśli i układało się w najlepsze z możliwych rozwiązań, to wtedy czas gnał jak szalony. Dni upływały jak szalone, że sama traciłaś momentami rachubę czasu. Nie wiedziałaś nawet kiedy z poniedziałku robił się piątek, a z maja, koniec czerwca. Nie chodziło już nawet o ilość pracy, bo tą ostatnimi czasy zdecydowanie ograniczałaś. Te wszystkie chwile umykały jak ułamek sekundy. A przecież najchętniej byś je zatrzymała na zawsze. Chciałaś by te trwały tygodniami, a nawet miesiącami. Prze to momentami czułaś się jak w bajce. Ciągle ciężko było ci uwierzyć, że to wszystko tak właśnie się potoczyło. Byłaś szczęśliwa. W najgłębszym tego słowa znaczeniu. Potrafiłaś się uśmiechać i robiłaś to absolutnie szczerze. Przyjemność sprawiały ci nawet najbardziej błahe czynności życia codziennego. To wszystko było jakieś inne. Miało inny wydźwięk. Wiedziałaś czemu tak było. Wiedziałaś dzięki komu tak właśnie się działo. I chciałaś by to nigdy się nie kończyło. Mogłaś nawet chodzić z głową w chmurach do końca swoich dni i zapominać o wielu rzeczach, co dotychczas ci się nie zdarzało. Bo nie była ważne tylko i wyłącznie twoje szczęście. Gdy widziałaś rozpromienioną Anielę to po prostu nie mogłaś się nie uśmiechać. To było momentami zbyt piękne by być prawdziwe.
 -Mamusiu, czy to dzisiaj?-pyta Anielka
 -To zależy o co pytasz słoneczko.-odpowiadasz dziewczynce
 -Czy dzisiaj jedziemy na wakacje?-dopytuje blondynka
 -Nie martw się, to już jutro, doczekałaś się.-uśmiechasz się gładząc ją po główce
 -Suuuuper!-rzuca radośnie- Mamusiu, muszę się spakować!-dodaje po chwili po czym pędzi ku swojemu małemu królestwu, co daje ci jakąś chwilę spokoju do chwili w której nie będzie mogła znaleźć, którejś ze swoich ulubionych zabawek. Korzystając z tego sama udałaś się w kierunku sypialni w której czekały na ciebie walizki do zapakowania. Tak jak się spodziewałaś, po jakichś dziesięciu minutach dostałaś pilne wezwanie do pokoju Anieli, która za nic w świecie nie mogła znaleźć swojego ulubionego misia. Po kilku minutach szukania odnalazłyście zgubę pod łóżkiem, po czym zajęłyście się dalszym pakowaniem. Po jakiejś godzinie mogłyście stwierdzić, iż byłyście w pełni gotowe na jutrzejszy wyjazd. Swoją drogą był to ważny wyjazd, patrząc na to z perspektywy waszego związku. Dzieci nie były jeszcze do końca świadome sytuacji, więc powolnie przyzwyczajaliście ich do bycia razem. Wiedzieliście, iż oni nie mogą bez siebie żyć, więc nie w tym leżał problem. Problem był w tym, jak i czy zaakceptują to, że jesteście razem. Nie mieliście pojęcia jak odnajdą się w nowej sytuacji, więc dla bezpieczeństwa dawkowaliście im wszelakie fakty. Mieliście oczywiście świadomość, że obydwoje mogli się domyślać, co dzieje się między ich rodzicami oraz tego, że lada chwila mogli wam zadać w związku z tym pytanie. Jednak przede wszystkim chcieliście żeby to się udało.
 -Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę Jago.-mówi Daria odwiedzając cię wieczorem
 -Niby czego? Jedziesz za moje pieniądze na Teneryfę zołzo.-zauważasz
 -Dobra, polskie morze to nie Teneryfa, ale towarzystwo masz wyjątkowe.-szczerzy się
 -Ach no tak, zapomniałam, że ty wciąż o jednym.-śmiejesz się
 -Tylko pamiętaj, żeby was nie wróciło więcej jak wyjechało.
 -Daria!-ganisz ją rozbawiona- Na chwilę obecną naszym największym zmartwieniem jest to, jak dzieci poradzą sobie z faktem, iż ich rodzice są razem.
 -Przesadzacie moja droga.-odpowiada ci przyjaciółka- Aniela uwielbia Michała, a jego syn traktuje cię prawie jak matkę, więc te obawy są zupełnie zbędne. Nawet nie zauważyliście kiedy zaczęliście funkcjonować jak rodzina.
 -Do tego poniekąd właśnie dążymy.-kiwasz głową zastanawiając się nad słowami Darii
 -I już wam się to udaje, wiem co widzę Jaguś.-uśmiecha się krzepiąco w twoim kierunku- A do tego dodam, że nie widziałam piękniejszej rodziny na świecie. 
 -Widzę mamy fankę.-chichoczesz
 -Zawsze i wszędzie kochana.-uśmiecha się.
Tego wieczora nie kończycie zbyt późno. Nazajutrz czekała was pobudka i podróż, więc darowałyście sobie tym razem wszelkich szaleństw. O bez tego dość ciężko było ci wstać o poranku, o Anieli nawet nie wspominając. Pomimo faktu, iż twoja mała księżniczka ledwo patrzyła na oczy i ociągała się do granic możliwości, to jakimś cudem udało się wam zebrać przed wyznaczoną godziną w której pojawili się w waszym mieszkaniu panowie. Po uporaniu się z bagażami Aniela została niczym księżniczka zaniesiona na dół, gdzie w samochodzie drzemał już Olek. Bądź, co bądź było ledwie po siódmej rano, więc także i ty dałaś się pokonać swoim ciężkim powiekom. Kiedy ponownie otworzyłaś oczy dzieci żywiołowo rozmawiały z tyłu, a Michał nucił coś pod nosem. Jak się okazało twoja drzemka potrwała dłuższą chwilę bo po jakiejś godzinie byliście już w Gdańsku, który był waszym miejscem docelowym. Po kilku minutach jazdy przez miasto dotarliście na jego obrzeża, gdzie znajdowała się wasza baza wypadowa. Wedle waszych przewidywań, samochód ledwo się zatrzymał, a dzieciaki gnały już w kierunku morza jakie pojawiło się na ich horyzoncie. Nie pozostało wam, więc nic innego jak podążenie za nimi.
 -Coś czuję, że to będą fajne wakacje.-mówi nieco ciszej Michał otaczając cię ramieniem, co nie uszło uwadze młodszego z panów
 -Miejmy nadzieję.-odpowiadasz po czym dostrzegasz szeroki uśmiech na twarzy Oliego, który wciąż się wam przyglądał. W pierwszej chwili jego wzrok wprawił cię w lekkie zakłopotanie, aczkolwiek to co nastąpiło już potem zupełnie rozwiało twoje obawy. Otóż po chwili podbiegł do ciebie, złapał cię za rękę i już wspólnie popędziliście w kierunku wody. Nim się zorientowaliście również Micha i Aniela pojawili się obok. Tym oto sposobem spacerowaliście wzdłuż linii brzegowej bałtyckiego morza niczym wzorowa, polska rodzina. To była zdecydowanie chwila, której trwanie chciałabyś przedłużyć do zupełnego maksimum. 
Po powrocie z krótkiego rekonesansu okolicy mogliście zająć się rozpakowywaniem, a później podziwianiem pięknego zachodu słońca widocznego z ganku.
 -Pięknie tu jest.-wzdychasz podziwiając widoki
 -Zdecydowanie.-odpowiada bawiąc się twoimi włosami- Szczerze mówiąc to nie mam nawet ochoty jechać na tą kardę.
 -Ktoś się tu rozleniwił, a to dopiero pierwszy dzień wakacji.
 -Jeśli wszystkie mają takie być to chętnie je wydłużę.-mruczy ci przyjemnie do ucha
 -Myślę, że dzieciom też by się spodobała ta opcja.-odpowiadasz mu opierając głowę o jego ramię.
Błogą chwilę przerywają wasze pociechy, które zapragnęły uwagi jednego z was. Tym razem padło na ciebie, więc udałaś się z misją do domu. Jak prawdziwa matka Polka zajęłaś się kąpielą, przyodzianiem piżamy i myciem zębów, a także przypadła ci rola czytania bajki na dobranoc. Jak to zwykle bywało, Aniela niemal natychmiast usnęła. Jej towarzysz natomiast po skończonej bajce wciąż ci się przyglądał.
 -Nie możesz spać Oli?-pytasz chłopca przysiadając obok niego na łóżku
 -Zaraz pójdę, obiecuję.-mówi- A mogę ci coś powiedzieć?
 -Pewnie.-kiwasz ochoczo głową
 -Bo wiesz ciociu, bardzo cię lubię. Jesteś taka super i chciałbym żebyś była moją mamą.-mówi kompletnie cię rozbrajając- Tata też cię bardzo lubi.
 -Och, kochanie, ja cię też bardzo lubię, ale masz już mamę.-gładzisz go po głowie
 -Wiem, ale ty możesz być drugą mamą. A mój tata może być też tatą Anieli, a my możemy być rodziną.
 -Tak myślisz?-pytasz go
 -Tak, to super pomysł!-mówi radośnie
 -Zobaczymy co da się zrobić, a teraz śpij.-mówisz uśmiechając cię- Dobranoc.
 -Ciociu, czekaj!-rzuca nagle kiedy stoisz tuż przy drzwiach- Jeszcze ci coś muszę powiedzieć.
 -Słucham.-odpowiadasz
 -Kocham cię.-mówi z rozbrajającą szczerością, a ty się rozpływasz
 -Ja ciebie też zuchu.-cmokasz go w czubek głowy na dobranoc po czym wreszcie opuszczasz pokój. Stoisz jeszcze dłuższą chwilę po drzwiami. Chyba potrzebowałaś chwili by przyswoić informację. Kompletnie się nie spodziewałaś takiego wyznania ze strony Oliego. Nie spodziewałaś się, że tak szybko zaskarbisz sobie jego osobę. Mimo to, wróciłaś do Michała z naprawdę świetnym humorze.
 -Już miałem udać się z misją ratunkową tak długo cię nie było.-rzuca szatyn kiedy pojawiasz się w zasięgu jego wzroku
 -Zajmowanie się dwójką małych gaduł jest dość czasochłonnym zajęciem.
 -Czyżby jakieś nowe wieści z frontu?-spogląda na ciebie pytająco
 -I to kompletnie rozbrajające.-odpowiadasz mu- Nie wiem czy wiesz, ale twój syn właśnie... wyznał mi miłość. Jakkolwiek to brzmi.-dodajesz po chwili badając jego reakcję
 -No to był pierwszy.-kiwa z uznaniem głową- Ale spokojnie, nadrobię swoje zaległości.-zniża nieco ton swojego głosu
 -Czekam z ogromną niecierpliwością panie Winiarski.-uśmiechasz się
 -Nie wątpię, tym bardziej, że wyznanie mojego syna sprawiło, że masz maślane oczy.
 -Myślę, że to zarówno efekt jego wyznania i ciebie.
 -W takim razie prawidłowa reakcja pani mecenas.-odpowiada zamykając cię w szczelnym uścisku, kosztując przy tym twoich ust.
Nie wiesz nawet ile tak siedzicie. Rozmawiacie o wszystkim i niczym. Na dworze robiło się co raz ciemniej, a z oddali dało się słyszeć szum morskich fal. Sama nie wiesz nawet kiedy usnęłaś. A tym bardziej nie masz pojęcia w pierwszej chwili po przebudzeniu, gdzie jesteś. Dosłownie kilka sekund zajmuje ci zorientowanie się w sytuacji. W tym pomaga ci zdecydowanie fakt, iż w pasie obejmuje cię męska dłoń, a za sobą czujesz przyjemne ciepło. Nie byłaś pewna, która była godzina, jednak za oknami można było dostrzec pierwsze przebłyski letniego słońca. 
 -Czy ty zawsze musisz stawiać na swoim?-pytasz niebieskookiego kiedy tylko otwiera oczy
 -Mi ciebie też miło widzieć o poranku.-uśmiecha się szeroko- I tak, muszę.
 -Mówiłam ci, że to nie jest chyba jeszcze zbyt dobry pomysł.
 -Nie protestowałaś specjalnie wieczorem.-mówi rozbawiony
 -Michał, ja mówię poważnie.-gromisz go wzrokiem
 -Nie przesadzajmy, oni są jak najbardziej świadomi tego, co dzieje się między nami, więc nie widzę sensu w ukrywaniu się.-odpowiada w czym ma sporo racji
 -Pomyśl, co by sobie pomyślało, któreś z nich, gdyby nagle w nocy się obudziło i zachciało do mamy czy taty?
 -Jagoda, szukasz problemu tu, gdzie go nie ma.
 -Nie chcę po prostu ich zrazić.-wzdychasz
 -Sądzisz, że po wczorajszym wyznaniu Oliego, mogłabyś go jakkolwiek zrazić do ciebie?-pyta- Jesteś dla niego nie mniej ważna, niż dla mnie. 
 -To się chyba po prostu za szybko dzieje jak dla mnie.-kręcisz głową
 -Nigdzie nam się nie śpieszy, pamiętaj.-unosi twój podbródek ku górze- Po prostu szalenie mi zależy.
 -Nigdzie ci nie ucieknę.
 -Nawet jeśli, nie pozwoliłbym ci na to. Tym razem nie popełnię tego błędu. I jeśli będę miał gdziekolwiek jechać, to tylko z tobą.-mówi po czym zatapia swoje usta w twoich, łącząc je w czułym pocałunku. Jak to zwykle bywa, o mały włos nie zostajecie przyłapani na gorącym uczynku przez dzieci, które bezceremonialnie wkroczyły do pokoju. Tym sposobem zapomniałaś o swoich obawach i skupiłaś swoją uwagę na trójce swoich towarzyszy. Po zjedzonym śniadaniu wybraliście się nad morze. Była to nie lada atrakcja dla waszych pociech. Szalały za trzech, wciągając w to także Michała. Twoje serce o mały włos nie rozpadło się na kawałeczki z nadmiaru słodyczy jaką widziałaś. Bo trudno było się nie rozpłynąć, widząc Michała bawiącego się z dwójką dzieci? Po tychże obrazkach i kilku godzinach spędzonych na świeżym powietrzu nadeszła pora na obiad, a tuż po nim na dalsze atrakcje. Zabraliście się za zwiedzanie gdańskich atrakcji, którymi wbrew pozorom, także i dzieci były zachwycone. Niestety wasi mali towarzysze wykończeni dniem, nie dali rady dotrzymać kroku do końca, w wyniku czego musieliście ich nieść przez większość drogi. Po krótkiej podróży udało się wam powrócić do waszej bazy wypadowej. Wedle rokowań Aniela i Olek nie otworzyli nawet oczu, więc skończyło się na spaniu w ubraniach. Tym sposobem mieliście kolejny wieczór tylko dla siebie. 
 -Byliśmy kiedyś już nad morzem.-rzuca Michał kiedy podziwiacie taflę Bałtyku
 -Pamiętam.-kiwasz głową- Zgubiłeś wtedy bagaż.-chichoczesz
 -Niezapomniana atrakcja wycieczki.-uśmiecha się- Kiedy to było, dziesięć lat temu?
 -Jedenaście.-poprawiasz go- Boże, ale my już jesteśmy starzy.
 -Lata mijają, a my wciąż piękni.-dodaje niebieskooki- No i.. zakochani, mam rację?
 -Na pewno nie mniej niż wtedy.-kiwasz głową- Wtedy też tak staliśmy.
 -A myślałem, że tylko ja pamiętam wszystko ze szczegółami.
 -Jak widać, też jestem strasznie sentymentalna.-opierasz głowę o jego klatkę piersiową
 -Powiedziałem ci wtedy parę ciekawych rzeczy.
 -Chociażby to, że nie mam serca bo nie współczułam największej sierocie świata.-chichoczesz
 -To też.-śmieje się- Ale było coś jeszcze. Coś co w zasadzie mogę ci powtórzyć nawet teraz.
 -Zamieniam się w słuch.
 -A nie mówiłaś, że jesteś sentymentalna i pamiętasz spor rzeczy?-dopytuje
 -Wiesz, jakoś tego nie kojarzę. Możesz mi przypomnieć, chętnie posłucham jakim wtedy byłeś niepoprawnym romantykiem.-szczerzy się
 -Byłem, tak?-łapie cię za słowo
 -Teraz już tylko romantykiem.-kiwasz głową- Więc słucham.
 -Jesteś dla mnie szalenie ważna, nie wyobrażam sobie teraz by mogło cię zabraknąć w moim życiu.-mówi nieco ciszej- Byłem strasznie głupi, że wtedy wyjechałem. To była zdecydowanie najgorsza decyzja w moim życiu. Nawet nie wiesz jak bardzo dziękuję opatrzności, że mogłem cię znowu spotkać. 
 -Widzę tutaj wersję rozszerzoną.-dodajesz nieco rozbawiona, lecz po chwili poważniejesz- Obydwoje byliśmy głupi Michał. Przez te wszystkie lata łudziliśmy się, że to co było między nami było tylko zauroczeniem, które zastąpimy innym uczuciem. Łudziliśmy się, że potrafimy żyć osobno. Jak widać, nie umiemy.
 -Tera przynajmniej nie mamy żadnych wątpliwości.-ujmuje twoją twarz w dłonie- Kocham cię. 
 -Powtarzasz to co powiedziałeś te kilkanaście lat temu czy może parafrazujesz?
 -Ogólnie rzecz biorąc to obydwie odpowiedzi są poprawne.-opiera głowę o twoją- Kochałem cię wtedy, kocham cię teraz i zawsze kochać będę. Jesteś dla mnie wszystkim Jagoda.-spogląda prosto w twoje oczy
 -Och, Michał.-mówisz z trudem panując nad emocjami- Nie wiesz nawet ile czekałam by znowu usłyszeć to z twoich ust. 
 -To czekanie było chyba jednak tego warte.-delikatnie kosztuje twoich ust- Naprawdę to czuje, jak nigdy wcześniej.
 -Nie musisz mnie o tym zapewniać.-odpowiadasz- Bo też muszę ci coś powiedzieć.
 -Co takiego?-marszczy brwi
 -Kocham cię.-wypowiadasz te dwa magiczne słowa tonąc w jego błękitnym spojrzeniu i widząc jego szeroki uśmiech. Teraz mogło dziać się absolutnie wszystko. Nikt ani nic nie mogło odebrać ci tego szczęścia.
Żyje się po to, żeby być szczęśliwym.

Bo gdy jesteśmy szczęśliwi to wtedy naprawdę czujemy, że żyjemy. Wtedy wszystko w naszym istnieniu nabiera innego sensu. Staje się lepsze. Nawet zwykłe odkurzanie. Przede wszystkim to my stajemy się lepsi. Bo człowiek szczęśliwy, to człowiek spełniony. Czyż nie do tego właśnie dążymy?

~*~
Za oknem piękna pogoda, więc i rozdział w podobnych klimatach. W rozdziale dzieje się kilka ważnych rzeczy, pada kilka istotnych słów. Kto by się spodziewał takich wyznań po obu panach? ;) Dzięki nim weszłyśmy w kompletną sielankę i w tym momencie możecie rozpływać się do woooli, zezwalam.
Na dziś to tyle ode mnie, zmykam do obowiązków.
Ściskam,
wingspiker.

sobota, 14 marca 2015

#dix-huit.


  Po kilku minutach jazdy miałaś jedynie pojęcie, gdzie znajdował się cel waszej podróży. Zbyt często jeździłaś do Łodzi by nie wiedzieć, że właśnie tam zmierzacie. Początkowo starałaś się wyciągnąć z Michała to gdzie was zabiera, ale ani myślał ci powiedzieć. Po kilku próbach porzuciłaś ten pomysł i zatopiłaś się w myślach wyglądając za szybę. Od czasu do czasu rozważania te przerywały siedzące z tyłu dzieci śmiejące się momentami do rozpuku. Sama mimowolnie uśmiechałaś się słysząc to, a widziałaś, że i szatynowi zdecydowanie odpowiadał taki obrót spraw. Bo jak tu się nie cieszyć z tego, iż jak na razie wszystko dookoła było waszymi sprzymierzeńcami? Nie wierzyłaś w to, że był to przypadek. To musiało być coś większego, głębszego, silniejszego. Coś na kształt przeznaczenia. Dlaczego? Bo to było momentami zbyt piękne, zbyt idealne by dziać się naprawdę. By dziać się się w twoim, jak dotychczas marnym życiu.
Po dłuższym czasie wreszcie się zatrzymujecie. Wreszcie też zostajesz poinformowana o celu waszej wycieczki. Jak się okazało w stolicy województwa łódzkiego stacjonował park rozrywki dla dzieci zwany mini-Dinseylandem. Dzieciom nie trzeba było powtarzać dwa razy gdzie za chwilę będą. Z radości aż podskakiwały. Podobnie było z resztą w samym parku. Biegały jak szalone od atrakcji do atrakcji nie dając wam nawet chwili wytchnienia. Z resztą czego się można było spodziewać po zabraniu ich do świątyni rozrywki jak nie maratonu? Dopiero po kilku godzinach zabaw i swawoli przy których i wy mieliście niemały ubaw udało się wam ich nakłonić na przerwę obiadową. Oczywiście ta nie trwała zbyt długo, kolejną z atrakcji konieczną do zobaczenia był sporych rozmiarów plac zabaw, na którym dorosły mógł się zgubić, nie wspominając nawet o dziecku. Można było się spodziewać, iż jednemu z was nie będzie dane posiedzieć na ławeczce, gdyż wasze pociechy potrzebowały towarzysza, który ochoczo pohuśta ich na huśtawce czy pomoże wejść po drabinkach. Padło na Michała, więc mogłaś się przyglądać i rozpływać nad tym widokiem. Bo jak tu przejść obojętnie, gdy mężczyzna, którego darzysz naprawdę głębokim uczuciem idzie za rękę z twoim małym aniołkiem czy jak najlepszy ojciec świata bawi się z dziećmi? Kompletnie cię to rozczuliło. I chciałabyś by było tak zawsze. By ktoś obcy spojrzał na was i uznał was za normalną, polską rodzinę spędzającą razem czas. Byście byli w pewnym sensie rodziną. Może to była melodia przyszłości, ale naprawdę o tym marzyłaś. Chciałaś by Aniela wreszcie zaznała choć odrobinę ojcowskiej miłości i wiedziała jak to jest, mieć dwójkę rodziców czy osób na które może zawsze liczyć. Wiedziałaś, że to nie będzie tak proste jakby się mogło wydawać, ale wierzyłaś, że wspólnymi siłami uda się wam do tego dojść.
 -Jakaś pani kazała przekazać mamie, że ma wspaniałe dzieci.-z zamyśleń wyrywa cię głos Michała
 -To nie ulega wszelkiej wątpliwości, tato.-akcentujesz ostatni wyraz z uśmiechem
 -Nie powiem, fajna fucha.-uśmiecha się szeroko siadając obok ciebie- Myślisz, że kiedyś się zmęczą?
 -Jestem pewna, że za góra trzy godziny będą narzekać, że nie dają rady iść i tu przenocują.-chichoczesz- Swoją drogą to porwanie się panu udało, panie Winiarski.
 -To dobrze, bo jeszcze mogą jakieś wpaść po drodze.-odpowiada przyglądając ci się
 -Nie mogę się doczekać.
 -Szczerze to ja też.-mówi wciąż wpatrując się w ciebie
 -No co?-pytasz po dłuższej chwili milczenia
 -Tak sobie myślę, że całkiem fajnie jest być we czwórkę.-odpowiada niepewnie
 -Powoli musimy chyba ich do tego przyzwyczajać.-odpowiadasz odszukując wzrokiem Olka i Anielę szalejących na placu wraz z innymi dziećmi
 -Myślę, że nie będzie to dla nich tak trudne jak myślimy.-dodaje Michał- No bo popatrz, oni się uwielbiają i żyć bez siebie nie mogą, my w zasadzie podobnie.-unosi nieśmiało kąciki ust ku górze- A do tego ostatnio Oli powiedział mi coś co mnie kompletnie rozbroiło.
 -To tak jak Aniela.-kręcisz głową- Oni rozumieją chyba więcej niż nam się wydaje.
 -To zdecydowanie.-przytakuje- Wiesz co powiedział? Powiedział, że ma już mamę, ale ona mieszka daleko i chciałby mieć ją tutaj. Kiedy powiedziałem mu, że to raczej niemożliwe to mi zaprzeczył. Powiedział, że jeśli ma mieć drugą mamę, to tylko.. ciebie.-odpowiada
 -Aniela ostatnio powiedziała, że chciałaby żebym miała kogoś więcej do kochania, a ona chciałaby mieć tatę. Oczywiście zaraz po tym dodała, że Oli mógłby być jej bratem..-spoglądasz na niego- Oni chyba dali nam swoją aprobatę.-śmiejesz się
 -Więc nie widzę żadnych przeszkód.-wzrusza ramionami
 -Do czego?-marszczysz brwi
 -Żebyśmy ją wykorzystali.-odpowiada z szerokim uśmiechem.
Tak jak się spodziewałaś, nie minęła godzina jak wasze pociechy pojawiły się przy was i oznajmiły, iż są wykończone zabawą. Tym oto sposobem mogliście wreszcie wracać do Bełchatowa. Udając się w kierunku parkingu tym bardziej wyglądaliście na rodzinę w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Aniela wylądowała na ramionach Michała wyraźnie zadowolona z obrotu spraw czego wyrazem mogło być jej radosne podśpiewywanie. Oli jak gdyby nigdy nic złapał cię za rękę i wesoło opowiadał o samochodzie jaki ostatnio dostał. A dopełnieniem tego obrazka była dłoń Michała, która odnalazła twoją. W tej właśnie chwili pragnęłaś się rozpłynąć ze szczęścia.
Do Bełchatowa dotarliście po całym dniu wojaży po godzinie dwudziestej. Dzieci mniej więcej w połowie trasy odpłynęły, więc na waszych barkach spoczęło dostarczenie małych agentów do domu. Oczywiście Michał zajął się Anielą i zaniósł ją do samego łóżka. Po przy długim pożegnaniu z tobą wreszcie opuścił wasze progi.
 Budząc się w poniedziałek o godzinie szóstej nie było żadnej mocy na tym świecie, która mogłaby jakkolwiek zepsuć ten dzień. Nawet maraton rozprawowy jaki miałaś odbyć tego dnia czy spotkanie z mało przyjemnym klientem. Byłaś tak szczęśliwa, że momentami sama w to nie wierzyłaś.
 -Matko Jaga, chyba wcześniej powinnam zaaranżować twoje spotkanie z Michałem bo jeszcze nie tak dawno temu oddałabym wszystkie pieniądze byś codziennie emanowała szczęściem.-zauważa Daria
 -A ja jestem biedniejsza o wycieczkę wakacyjną dla dwóch osób na Teneryfę, ale to małe straty w porównaniu z zyskami.-uśmiechasz się
 -Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się cieszę widząc cię taką, z resztą nie tylko ja.-odpowiada rozpromieniona- Daję dychę, że za rok o tej porze będziesz mieć najbardziej perfekcyjnego męża na świecie, a Aniela ojca.
 -Daria proszę cię, nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. Ja wolę się skupić na chwili obecnej.
 -No więc, pani mecenas, co pani planuję na chwilę obecną? I nie pytam tu o stronę zawodową.-szczerzy się
 -Więc pani mecenas, kochać i być kochaną. A reszta się jakoś ułoży.-wzruszasz ramionami
 -I na tą właśnie odpowiedź czekałam latami!-klaszcze w dłonie- Po pracy idziemy na lampkę wina i nie widzę odmowy!-grozi ci palcem
 -W porządku.-odpowiadasz
 -Co z Anielą? Twoja mama jest w Bydgoszczy.-marszczy brwi
 -Spokojnie, mam opiekunkę.-uśmiechasz się tajemniczo
 -W takim razie popołudnie jest dla mnie, a opiekunce wynagrodzisz opiekę wieczorem.-pokazuje ci język po czym znika za drzwiami swojego gabinetu. Reszta dnia w pracy mija nadspodziewanie szybko i nim się orientujesz możesz opuścić już mury kancelarii. Tak jak się umówiłaś tego dnia z Michałem, miał zabrać dzieci ze szkoły, zabrać je potem na karate, a wieczór mieliście spędzić we czworo. Na samą myśl nie mogłaś się doczekać. Dlatego chciałaś by spotkanie z przyjaciółką minęło możliwie najszybciej jak się da.
 -Wiesz co, zazdroszczę ci go.-rzuca Daria
 -Masz męża.-zauważasz
 -Ale mój mąż to nie jest Michał Winiarski i nie wygląda jak grecki bóg.-chichocze
 -Przekażę to twojemu mężowi, na pewno się ucieszy.-śmiejesz się
 -Dobra, dobra, ale przyznaj, że niezła z ciebie szczęściara.
 -No nie da się tego ukryć.-odpowiadasz z uśmiechem
 -Nie dość, że gość wygląda jak chodzący ideał to nim jest, powiedz gdzie takich szukać?-pyta rozbawiona- W te klocki pewnie też jest dobry.
 -Daria!-ganisz ją śmiejąc się
 -No co, nie?-pyta bacznie cię obserwując- Tak myślałam.-kiwa głową upijając łyk napoju- A jak z Anielą, chyba nie ma większego problemu z obecną sytuacją?
 -Wiesz jakby to ująć, mamy jej błogosławieństwo.-odpowiadasz przyjaciółce
 -O kochana, to do roboty!-klaszcze w dłonie- Będziecie najpiękniejszą rodzinką w całym Bełchatowie.-rzuca wesoło nie mniej usatysfakcjonowana do ciebie obrotem spraw w twoim życiu.
Po kolejnych dwóch godzinach, które zajmowały głównie monologi Darii nie mogącej się nacieszyć twoim życiowym powodzeniem, udało ci się wreszcie opuścić spotkanie. Zaspokoiłaś jej ciekawość odpowiadając cierpliwie na wszystkie, nawet najgłupsze pytanie, więc byłaś wolna. Pognałaś więc w kierunku domu, gdzie za jakąś godzinkę miałaś mieć większe towarzystwo. Ledwie zdążyłaś doprowadzić mieszkanie do względnego ładu, a u drzwi pojawili się goście. Natychmiast dopadły cię dzieci opowiadające z najdrobniejszymi szczegółami o tym co działo się na treningu oraz w szkole. Po nieco przy długim wywodzie zajęli się jedzeniem, które pochłonęli w iście rekordowym czasie.
 -Mamusiu, a wiesz co?-pyta Aniela- Oli i jego tata jadą na wakacje!-rzuca wesoło
 -Nie martw się skarbie, my też na pewno gdzieś się wybierzemy.-odpowiadasz córce
 -Ale mamusiu, możemy przecież pojechać z nimi.
 -Słoneczko, Oli i jego tata mają swoje plany.-zauważasz
 -Ale my chcemy żebyście z nami pojechały. Ciociu zgódź się!-do rozmowy włącza się młodszy z Winiarskich
 -Nie wiem co na to twój tata.-skupisz uwagę na Michale
 -Tata jest jak najbardziej za.-wzrusza ramionami
 -Taaaaaaaaaak!-rzuca radośnie chłopczyk po czym znikają z Anielą udając się w kierunku jej pokoju. Nie pozostaje ci więc nic innego jak pozmywanie po posiłku. Po niespełna chwili wykonywania tej czynności czujesz na szyi przyjemne ciepło.
 -Proszę mi się tu hamować, dzieci są z nami.-ganisz go
 -Są w innym pokoju o wiele bardziej zajęte sobą.-trafnie zauważa
 -Mam nadzieję, że nie weszli ci dzisiaj na głowę?
 -Może troszeczkę, ale i tak ich uwielbiam.-mówi wesoło- Naprawdę, mamy świetne dzieci.
 -Nie zamierzam temu wcale, a wcale przeczyć.-odpowiadasz mu- Jesteś pewien co do tych wakacji?-pytasz dopiero po chwili
 -Absolutnie.-mówi szatyn- Zaraz kończy się sezon w Bełchatowie, będzie chwila wolnego zanim zacznie się kadra, więc chcę ten czas maksymalnie wykorzystać i spędzić go z wami. Nie daj się prosić.
 -Ale ja nic nie mówię.-kręcisz głową- Kolejne uprowadzenie?
 -Zdecydowanie tak.-odpowiada po czym czule cię całuje zupełnie odbywając cię od wykonywanej wcześnie przez ciebie czynności.
Bo kolejnym cudownie spędzonym wieczorze zostałyście z Anielą same. Ta korzystając z twojego dobrego humoru wprosiła się do twojego łóżka na tą noc. W zasadzie i tak byś nie protestowała. Takie chwile były na wagę złota, nawet pomimo faktu, iż Aniela najpierw mówiła jak najęta o całym dniu po czym zapragnęła bajki na dobranoc. Po przeczytaniu trzech bajek twoja mała księżniczka była na granicy snu i jawy.
 -Mamusiu.-mruczy sennie- Obiecaj mi coś.
 -Co takiego słoneczko?-gładzisz jej policzek
 -Że tata Oliego będziesz też moim tatą.
 -Och, maleńka.-wzdychasz- Śpij już.
 -Obiecasz?-nie daje za wygraną
 -To nie ja powinnam ci to obiecywać.-odpowiadasz dziewczynce
 -Ale tata Oliego obiecał.
 -Już nie żartuj skarbie, śpij.
 -Ale nie żartuję.-boczy się- Spytałam się go o coś dzisiaj.
 -O co?-ciągniesz
 -Czy cię lubi, lubi.
 -I co odpowiedział?-pytasz rozbawiona
 -Że nie.-boczy się- Że cię kocha. Co to znaczy mamusiu?-marszczy brwi
 -Dokładnie to co to twoje lubić, lubić.-chichoczesz- Śpij już królewno.
 -Teraz już tak. Dobranoc mamusiu.-otrzymujesz od niej soczystego buziaka po którym nie mija kilka minut jak twoja mała pociecha błądzi po krainie Morfeusza. Tobie, więc nie pozostaje nic innego jak dołączenie do niej.
Nie wiesz nawet kiedy mijają te wszystkie godziny. Tym bardziej, iż jest wtorek, a wtorek to jeden z najnudniejszych jak nie najnudniejszy dzień świata, przynajmniej w twoim wykonaniu. Nawet kręcenie młynka palcami wydaje się być jakieś ciekawsze aniżeli zazwyczaj. To z całą pewnością był kolejny z efektów działania na ciebie tego niesamowitego uczucia mającego źródła w twoim sercu.
 -Chyba powinnam być zazdrosna o słowa jakie wypowiadasz w kierunku mojej córki.-rzucasz kiedy pojawiasz się w szkole, a tam wpadasz na Michała
 -Które dokładnie?-marszczy brwi
 -Słyszałam, że mnie nie lubisz, lubisz.-mówisz z udawaną powagą
 -No tak, zapomniałem, że Aniela jest małą kobietą i nie wytrzyma długo.-śmieje się
 -No to jak?-wracasz do tematu
 -Chętnie porozmawiam na ten temat, ale w jakimś bardziej sprzyjającym ku temu miejscu.-cmoka cię w czubek głowy, a po chwili rozlega się głośny dzwonek oznajmujący koniec zajęć lekcyjnych. Dopiero po chwili z tłumy wynurzają się Olek i Aniela, którzy wedle tradycji przekrzykują się w opowieściach o dniu dzisiejszym.
 -Mamo, mamo, a może Oli pojedzie z nami do tego Hamburgera?-pyta nagle Aniela przykuwając tym uwagę Michała
 -Hamburg.-poprawiasz ją- To jeszcze nic pewnego skarbie.-gładzisz jej policzek
 -Ale ja nie chcę się tak długo nie widzieć z Olim.-robi smutną minkę
 -Kochanie, potem o tym porozmawiamy, dobrze?-pytasz, a ona w geście odpowiedzi kiwa ochoczo główka po czym biegnie tuż za młodszym Winiarskim. Kiedy podnosisz wzrok napotykasz niezbyt zadowolone spojrzenie tego starszego. Przez krótką chwilą patrzy beznamiętnie w twoim kierunku po czym bez słowa udaje się w kierunku wyjścia. Zapomniałaś już o jego jedynej wadzie. Dość łatwo było wejść mu na ambicję, a ty w tym właśnie momencie to zrobiłaś. Czekało cię więc ponowne wkupienie się w łaski. Jednak tym postanowiłaś zająć się dopiero wieczorem. W chwili obecnej czekała cie audiencja u rodzicielki, która powróciła z wycieczki z ciepłych krajów. Tak jak się spodziewałaś tematem przewodnim jak i zaczynającym wasze spotkanie był Michał.
 -Daria miała rację, wyglądasz jak chodzące szczęście.-uśmiecha się
 -Bo tak się czuję mamo.-odpowiadasz jej
 -Muszę się przyszykować na to, że nie będziesz już tak często odwiedzać starej matki.
 -Nie przesadzaj, bezpłatna niańka jeszcze się przyda.
 -Och no tak, to kiedy najbliższa randka z księciem?
 -Na razie mój książę ma naruszony majestat.-śmiejesz się
 -No to co tu jeszcze robisz?-pyta nagle twoja mama- Leć naprawić majestat, zajmę się Anielą.
Choć starałaś się jakkolwiek wykręcić nie udało ci się. Tym oto sposobem zostałaś zmuszona przez swoją mamę i córkę, która została wezwana do poparcia babci do wypełnienia misji. Generalnie rzecz biorąc miałaś ochotę to przeczekać, dokładnie tak jak przed laty bo wiedziałaś, że za chwilę mu to przejdzie. Seniorka rodu Majewskich nakazała kuć żelazo póki gorące i tym oto sposobem stałaś pod jego drzwiami bez większego planu działania.
 -Jagoda?-dziwi się twoim widokiem
 -Sama się dziwię, że tu jestem.-kiwasz głową- Planowałam przeczekać twoje humory, aczkolwiek zostałam popchnięta do działania przez konspiratorów i oto jestem.
 -Nie musiałaś.
 -Wiem.-przytakujesz- Ale chciałam.-dodajesz od razu- Powinnam ci powiedzieć, jestem świadoma, ale ostatnimi dniami nie wiedzieć czemu żyję w jakimś innym, arkadyjskim świecie w którym moje życie jest wspaniałe, moja córka ciągle gada o małym urokliwym blondynku, a ja nie mogę przestać myśleć o jego ojcu. Suma sumarum nie myślę ostatnio zbyt racjonalnie i...-nie dane ci jest dokończyć bo ktoś skutecznie ucisza cię czułym pocałunkiem.
 -Zdecydowanie za dużo mówisz.-mówi cicho, gdy wasze usta się rozdzielają
 -Jestem prawnikiem, mam to w naturze.-odpowiadasz mu
 -W takim razie mam pewien wyrok. Proszę mniej mówić, więcej robić.
 -Z chwilą natychmiastową przyjmuję postanowienia wysokiego sądu.-mruczysz po czym powtórnie zatapiasz się w jego ustach.

Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości.

Bo to nie słowa czynią ją wielką i wspaniałą, one są jedynie ładną otoczką do tego wielkiego, niezbadanego uczucia. To czyny, te niewinne spojrzenia czy czułe pocałunki stanowią o jej sile. To bycie blisko nadaje temu wszystkiemu sens. Miłość nie ma racjonalnych powodów by istnieć, ona po prostu jest, czy chcemy czy nie. Czasem czekamy na nią lata, ale jak się okazuje, warto czekać choćby i pięćdziesiąt jesieni by choć ta jedna była szczęśliwa.


~*~
Bry! Jak co tydzień pojawiam się z nowością. Szczerze mówiąc nie wiem nawet kiedy minęło te siedem dni. Czas pędzi jak szalony, a co za tym idzie zbliżamy się co raz to bardziej ku końcu. Na tą chwilę mamy istną sielankę, w której z całą pewnością można się rozpłynąć. Nie będę przed niczym przestrzegać, kto zna moją charakterystykę pisania to wie, że coś tam jeszcze może się wydarzyć. Na razie jednak cieszmy się chwilą i tym, że Michał i Jagoda co raz bardzie nie mogą bez siebie żyć! ;)
Ściskam,
wingspiker.

sobota, 7 marca 2015

#dix-sept.


  Już dawno się tak nie czułaś. Dawno nie uśmiechałaś się bez powodu. Dawno nie czułaś, że twoje życie ma jednak sens. Dawno nie byłaś zakochana. No właśnie, dawno. To wszystko było tak przejmujące, iż momentami miałaś wrażenie, że to wszystko ci się śni. Może też dlatego, że sądziłaś, iż limit twojego szczęścia został wyczerpany? To było wielce prawdopodobne. Zbyt wiele cierpienia cię spotkało w przeciągu ostatnich kilku lat byś łatwo wierzyła w to, co się dzieje dookoła. A jednak w chwili obecnej w zasadzie to robiłaś. Wierzyłaś. Wierzyłaś w to, że teraz będzie już lepiej. Z całych sił pragnęłaś by była to wreszcie nagroda za to wszystko co przeszłaś. Bo jeśli nią była, to była najlepsza z możliwych. To była tak nagroda, na którą warto było tyle czekać. 
 -Ziemia do Jagody, masz rozprawę!-macha ci przed nosem Daria
 -Co ty nie powiesz.-prychasz wrzucając akta do teczki
 -Ostatnio żyjesz w innym świecie Jaguś.-szczerzy się spoglądając na ciebie
 -Cieszę się, że się o mnie troszczysz, ale jak widać jakoś sobie radzę ze swoim życiem.
 -No i właśnie to mnie najbardziej cieszy!-klaszcze w dłonie
 -Bardziej się tym ekscytujesz niż ja.
 -No ktoś musi to robić.-chichocze- A jak tam pan perfekcja? Ostatnio nic mi nie mówisz Jaguś!-skarży się
 -Co byś chciała wiedzieć?
 -Jak to co?-pyta- Wszystko.-uśmiecha się
 -Ciekawość to pierwszy stopień do piekła kochana.-odpowiadasz 
 -Dla mnie i tak nie ma ratunku.-macha ręką- Więc?
 -Jej, Daria.-przewracasz oczami- Jest w porządku.
 -W porządku i to tyle?-dopytuje- Wakacje?
 -Reprezentacja.-odpowiadasz- Z resztą prawdopodobnie będę musiała spędzić miesiąc w Hamburgu.-krzywisz się
 -Jak to?-dziwi się
 -To w ramach jakiegoś tam projektu, muszą wysłać jedną osobę i z tego co mówił Kamil to mam być ja.-wzdychasz
 -A co z Anielą?
 -Pojedzie ze mną, jeśli do tego dojdzie.-odpowiadasz zagryzając wargę- Naprawdę ostatnią rzeczą o której w tym momencie marzę jest wyjazd.
 -Och, nie dziwię ci się, ja na twoim miejscu nie wychodziłabym z...
 -Daria!-ganisz ją doskonale wiedząc co miała powiedzieć
 -No tak, ja to ja, ty to ty.-pokazuje ci język po czym znika z pola widzenia udając się na rozprawę. W końcu i ty powracasz do własnych obowiązków. Po dwóch godzinach rozprawy opuszczasz wreszcie mury sądu i wracasz do kancelarii. Tam spędzasz kolejne godziny na intensywnej pracy nad sprawą prowadzoną przez was w Niemczech. Przez to nie zauważasz nawet kiedy wybija piętnasta i musisz gnać w kierunku szkoły twojej córki. Na całe szczęście zjawiasz się dokładnie w chwili w której w szkolnych murach rozbrzmiewa szkolny dzwonek, a na korytarz z sal lekcyjnych wylewa się cała masa dzieci. Cierpliwie czekasz aż w zasięgu twojego wzroku pojawi się uśmiechnięta blondynka ubrana na różowo. Nie mija chwila jak wyłania się zza rogu i radośnie biegnie ku tobie. Daje ci soczystego buziaka w policzek na przywitanie po czym przystępuje do swojego rytuału, czyli omawiania dnia. Z uwagą słuchasz potoku słów wylewającego się z ust twojej córki, choć kątem oka dostrzegasz znajomą postać. Nie mija sekunda jak para błękitnych oczu skierowuje swoją uwagę na ciebie. Dlatego dopiero po chwili orientujesz się, że twoja córka stoi koło Michała i z wielką radością coś mu opowiada. Kompletnie rozczulił cię ten widok. Mogłabyś tak na nich patrzeć godzinami i z całą pewnością zrobiłabyś to, gdyby nie młodszy Winiarski, który cię dostrzegł. Po chwili krótkiej rozmowy się rozchodzicie, oczywiście nie na długo. Bowiem był dziś piątek, a to właśnie tegoż dnia umówieni byliście na kolację. Oczywiście nie obyło się bez wizyty Darii, która została wybrana na opiekunkę Anieli tego wieczora. 
 -On i tak nie może przestać na ciebie patrzeć Jagoda, czego byś nie ubrała i tak zwali go z nóg.-komentuje przyjaciółka kiedy szykujesz się na spotkanie
 -Dziękuję pani ekspert za radę.-odpowiadasz ze śmiechem po czym zabierasz się za dalsze przygotowania. Po kolejnych trzydziestu minutach jesteś już w pełni gotowa. Kiedy patrzysz na swojej odbicie w lustrze jesteś zdecydowanie zadowolona ze swojej pracy. Także Aniela i Daria nie zapomniały wyrazić swojej aprobaty. Tak oto dwadzieścia minut przed godziną siódmą opuściłaś mieszkanie. Kiedy opuściłaś klatkę schodową natychmiast dostrzegłaś znajomą sylwetkę. W tym momencie kolana się pod tobą niemal ugięły. Nie potrafiłaś oderwać od niego wzroku. To było silniejsze od ciebie. Nie wiesz nawet jakim cudem znalazłaś się tuż obok niego. 
 -Wyglądasz cudownie.-szepcze ci do ucha patrząc prosto na ciebie
 -Och, mogę powiedzieć o tobie zdecydowanie to samo.-odpowiadasz równie cicho tonąc w jego spojrzeniu. Z całą pewnością gdyby nie przytomność twojego towarzysza stalibyście tak jeszcze ze dwie godziny.
Bądź, co bądź, Michał cię absolutnie kupił tym wieczorem. Dziwnym trafem wybrał jedną z twoich ulubionych restauracji w Bełchatowie, węszyłaś tu jakąś konspirację z kimś z twojego otoczenia, aczkolwiek porzuciłaś to skupiając się na chwili obecnej. Wciąż zadziwiał cię tym ile rzeczy wciąż pamiętał z czasów bydgoskich. Jak widać nie tylko dla ciebie były to jedne z najpiękniejszych wspomnień w życiu. Chciałaś by ta chwila trwała wiecznie. Minuty mijały, a ty nawet tego nie zauważałaś. Rozmawialiście tak jakby wasze rozstanie nigdy nie miało miejsca. Czuliście się tak samo. Niepodważalnie dało się wyczuć tą magię jaka była między wami. Bo inaczej nie można było tego nazwać.
 -Nie wyobrażasz sobie jak wiele to wszystko dla mnie znaczy.-mówi kiedy porywa cię do tańca i poruszacie się przy wolnych rytmach muzyki
 -Wyobrażam.-odpowiadasz- Bo dla mnie to również jest coś wyjątkowego.-uśmiechasz się
 -Czasem mam wrażenie, że wciąż jestem w Bydgoszczy.-dodaje po chwili
 -To były piękne czasy.-przytakujesz
 -Ale teraz będą lepsze, obiecuję.-mówi nieco ciszej składając ciepły pocałunek na twoich ustach, który kompletnie pozbawia cię resztek racjonalnego myślenia. Co ten facet z tobą robił? Sama tak do końca nie byłaś pewna. 
Ten wieczór był jednym z najcudowniejszych jakie miałaś przyjemność kiedykolwiek przeżyć. Czułaś się momentami jak zakochana nastolatka i to było w tym chyba najlepsze. Z resztą obydwoje mieliście takie poczucie. Bo nawet w chwili, gdy powinniście się pożegnać nie potrafiliście tego zrobić. Staliście jak urzeczeni tocząc bitwę na spojrzenia, którą jak zwykle przegrywałaś.
 -Aniela jest u Darii, tak?-pyta niebieskooki
 -A Oli u dziadków?-odpowiadasz podobnie przygryzając wargę
 -O tak.-odpowiada po czym zatapia się w twoich malinowych ustach. Niewinny z początku pocałunek przeradza się w namiętną walkę spragnionych siebie ust. Odrywacie się od siebie kiedy zaczyna wam brakować tchu. Opiera swoją głowę o twoją dysząc. 
 -Nigdy więcej nie pozwól mi cię stracić.-gładzi delikatnie dłonią twój policzek
 -Więc nigdy więcej mnie nie zostawiaj Michał.-odpowiadasz mu wpatrując się w niego
 -Dobrze, umowa stoi.-mówi zniżając ton głosu po czym powtórnie łączy wasze usta w pocałunku z tym wyjątkiem, iż tym razem jego dłonie wodzące wzdłuż twojego kręgosłupa przyprawiają cię o dreszcze na całym ciele, a pocałunek doprowadza do szaleństwa. W ekspresowym tempie pozbywacie się wszelakiego okrycia wierzchniego w postaci płaszcza czy kurtki, a także butów, zamieniając przy tym salon na nieco przestronniejszy pokój. To wszystko toczy się w takim tempie, że nie wiesz nawet kiedy twoja sukienka ląduje na podłodze obok wraz z koszulą Michała. Nie mija chwila jak lądujesz na łóżku, gdzie wieńczycie to co zaczęliście w korytarzu.
Ze snu wyrywają cię pojedyncze słoneczne promienie wpadające przez okno do pokoju. Po chwili orientujesz się, iż nie jesteś sama przypominając sobie o zakończeniu wczorajszego wieczoru. Na samą jego myśl uśmiechasz się pod nosem. A robisz to jeszcze chętniej kiedy otwierasz oczy i widzisz pogrążonego we śnie szatyna. W życiu nie sądziłaś, iż zaznasz jeszcze tego cudownego widoku. Tym bardziej nie potrafiłaś przestać napawać się tym, co widziałaś. Miałaś szczerą ochotę go dotknąć, żeby sprawdzić czy przypadkiem twoja wyobraźnia nie płata ci figli, a ty wciąż nie śpisz. Jednak potwierdzenie otrzymałaś jak na zawołanie. Nim się spostrzegłaś para błękitnych oczu zaczęła ci się przyglądać.
 -Dzień dobry.-rzucasz promiennie
 -Teraz już doskonały.-uśmiecha się absolutnie uroczo po czym przyciąga cię do siebie i całuje w czubek głowy. Po chwili lenistwa jakimś cudem wyswobadzasz się z jego ramion po czym wędrujesz ku łazience. Masz zaróżowione policzki, w oczach widać błysk, a włosy wyglądają jak po bitwie. Nie mając czasu zajmować się swoim wyglądem związujesz włosy w niedbałego koka po czym udajesz się ku kuchni. Tam podśpiewując pod nosem zabierasz się za przygotowanie śniadania. 
 -Szukałem jej.-zaskakuje cię Michał mając z całą pewnością na myśli koszulę, którą miałaś na sobie
 -Chętnie ci ją oddam, choćby zaraz.-rzucasz nieco prowokacyjnie
 -Kusząca propozycja.-mruczy ci do ucha- Aczkolwiek zaraz chyba coś przypalisz, więc odłóżmy to na potem.-śmieje się, a ty natychmiastowo zajmujesz się gotowaniem. 
Musiałaś się oglądać przez ramię kilkukrotnie by upewnić się, że on naprawdę tu był. Dlaczego tak trudno ci było w to uwierzyć? Obiekt obserwacji musiał się spostrzec o co chodzi, bo po chwili stał już obok ciebie.
 -Nie musisz się upewniać, jestem tu Jago i na razie nigdzie się nie wybieram.-mówi unosząc kąciki ust w uśmiechu
 -Po prostu wciąż trochę trudno mi w to uwierzyć.-wzdychasz
 -Wiem, mnie też się to zdarza.-kiwa głową- Ale to naprawdę się dzieje. 
Nie zdołałaś odpowiedzieć bowiem ktoś zaczął usilnie dobijać się do drzwi. Początkowo niczego sobie z tego nie zrobiłaś bo Daria miała odstawić Anielę dopiero popołudniem, jednak, gdy zamek drzwi zaczął zgrzytać pędem pognałaś w kierunku korytarza. Jakież było twoje zdziwienie, gdy w drzwiach ujrzałaś.. własną matkę, nie mniej zdziwioną twoim wyglądem. 
 -Mamo? Co ty tutaj robisz?-pytasz nerwowo 
 -Wpadłam po strój dla Anieli, ma dzisiaj basen sklerozo.-odpowiada rodzicielka lustrując cię wzrokiem- Ale widzę, że przyszłam nie w porę.-uśmiecha się szeroko
 -Zaraz ci przyniosę.-rzucasz jeszcze przez chwilę ją bacznie obserwując nakazując jej tym samym pozostanie w obecnej pozycji. Pędem udajesz się ku pokojowi swojej córki, gdzie znajdujesz potrzebne rzeczy i czym prędzej wracasz do swojej rodzicielki. 
 -Nie przeszkadzam dłużej, zajmij się nią Michał!-rzuca rozbawiona po czym znika za drzwiami. Śmiejąc się wracasz do swojego towarzysza, który również nie krył śmiechu. 
Po godzinie dwunastej wracając do wszelkiego ładu i przy długim pożegnaniu z Michałem, korzystając z chwili wolności udajesz się na drobne zakupy. Gdy wracasz nie mija chwila jak w drzwiach staje rozpromieniona Aniela i jakże spragniona informacji Daria. Po długim wywodzie twojej pociechy, która była zachwycona czasem spędzonym z ciocią przyszła pora na przesłuchanie przyjaciółki. Jak zwykle nie zdradzałaś za wiele, choć ostatnimi czasy szło ci to co raz gorzej. Nie miałaś wręcz pojęcia czemu.
 -Oj no gadaj Majewska, twoja mama i tak mi powiedziała co tu rano zastała.-rzuca złakniona informacji
 -Więc co takiego ci powiedziała?
 -Chociażby to, że wchodząc tu o poranku zastała cię ubraną w męską koszulę, całą rozpromienioną ze świecącymi oczami.-odpowiada wyraźnie zadowolona
 -Zachowujecie się jakbym miała osiemnaście, nie dwadzieścia osiem lat.-wywracasz oczami
 -Czyli nie zaprzeczasz?!-dziwi się
 -Oczywistemu się nie przeczy.-wzruszasz ramionami, widząc jak przyjaciółka co raz szerzej się uśmiecha
 -Jeju, ale cię wzięło.
 -Sama się dziwię.-wzdychasz
 -Miło patrzeć na taką szczęśliwą i zakochaną Jagodę.-uśmiecha się pogodnie
 -Zakochaną?-powtarzasz
 -Nie zaprzeczysz temu Jaguś, kochasz go jak głupia, a może się mylę?
 -Nie.-kręcisz głową- Kocham.-wypowiadasz to słowo po raz pierwszy od ładnych kilku lat wreszcie nabierając przekonania, że to jest możliwe.
Oczywiście na tym przesłuchania nie było końca, szczerze mówiąc po raz pierwszy nie irytował cię fakt, iż uwaga skupiona była na tobie. Ba, wręcz przeciwnie. Nie miałaś pojęcia co ten facet z tobą robił, ale działał na ciebie iście orzeźwiająco i wnosił do twojego życia coś, czego ci brakowało od wielu lat. To on dawał ci nadzieję na to, że zasługujesz na szczęście. Nadzieję na ten happy end, na który czeka każda kobieta.
Przyjaciółka ulotniła się dopiero w okolicach wieczornych, a ty wraz z Anielą spędziłaś wieczór na oglądaniu bajek. Ostatnio rzadko mogłyście je tak spędzać, dlatego tym bardziej cieszył cię fakt, iż twoja pociecha tak chętnie przyjęła propozycję.
 -Mamusiu?-pyta dziewczynka- Czy ty lubisz tatę Olka?-pyta nagle
 -Tak kochanie, czemu pytasz?
 -Ale lubisz go tak normalnie czy lubisz lubisz?-kontynuuje
 -O co chodzi skarbie?-marszczysz brwi
 -Bo chciałabym żebyś miała kogoś do kochania prócz mnie, a ja tatę. No i brata.-mówi wprost- A ja lubię tatę Oliego.
 -Och słoneczko.-patrzysz na nią kompletnie rozbrojona jej szczerością
 -Mówię naprawdę mamusiu.-uśmiecha się rozbrajająco po czym powtórnie swoją uwagę skupia na bajce. Tego wieczoru więcej nie porusza tego tematu, ale mimo to tobie po głowie wciąż obijają się jej słowa. Czy tym wyznaniem dostałaś w pewnym sensie jej pełną aprobatę jeśli chodzi o związek z Michałem? To cię najbardziej zastanawiało, aczkolwiek wiedziałaś jedno. Dzieci zawsze były szczere, no przynajmniej dało się natychmiast zauważyć kiedy kłamały. A obserwując Anielę nie miałaś wątpliwości, iż mówiła to prosto z serca. Choć miała niespełna siedem lat to wciąż cię zaskakiwała tym, że czasem zachowywała się czy mówiła coś co przystawało o wiele starszemu dziecku.
Wieczór zakończyłyście zasypiając we dwie na kanapie. Poranek więc zaczęłyście od gruntownej kąpieli po której w szlafrokach przygotowywałyście naleśniki do zjedzenia. Szczerze uwielbiałaś takie leniwe dni, w których nigdzie się wam nie śpieszyło i mogłyście spędzić ogrom czasu razem. Wciągu tygodnia momentami zaczynało brakować ci tej beztroski. Dlatego też z wolnych weekendów starałaś się czerpać absolutne sto procent.
 -Ja otworzę!-rzuca Anielka kiedy dobiega was pukanie do drzwi, a ty nie zdążasz wypowiedzieć nawet słowa, a dziewczynka gna już w kierunku drzwi. Sama zaprzestajesz wykonywanych przez siebie czynności w chwili, gdy słyszysz jej radosny okrzyk. Jesteś już niemal pewna, kogo możesz się tam spodziewać.
 -Godzina dziesiąta, a panie wciąż w piżamach.-rzuca nieco rozbawiony niebieskooki
 -Jest weekend, proszę się tu nas nie czepiać.-pokazujesz mu język
 -Cioooooociu!-rzuca radośnie Oli- Jedźcie z nami!
 -Gdzie?-dopytujesz
 -A to już niespodzianka, więc macie jakieś pół godziny na zebranie.-wtrąca szatyn
 -To ma być porwanie?-pytasz rozbawiona
 -Absolutnie.-uśmiecha się Michał, a ty przewracasz oczami po czym również się uśmiechasz.
Wedle życzeń w niespełna pół godziny zamieniacie piżamy na coś o wiele bardziej wyjściowego i oddajecie się woli panów. Nie masz zielonego pojęcia co też zaplanowali, ale szczerze nie mogłaś się tego doczekać.

Nigdzie nie kupisz szczęścia, miłość daje je gratis.
 
Coś musiało być w tych słowach. Bo ewidentnie w chwili w której twoje serce powtórnie zaczęło przyśpieszać bicia, do twojego życia powrócił koloryt. Nie na dzień, czy dwa. Stan ten trwał już u ciebie od ładnych kilku tygodni i możesz dać cały majątek by trwał w nieskończoność.

~*~
Witam moje drogie! Za oknem co raz bardziej wiosennie, Plusliga i Liga Mistrzów w decydującej fazie, jednymi słowy co raz to lepiej. Szkoła szkołą, ale w środę wielki #gameday na którym będę w Rzeszowie i aż nie mogę się doczekać! :D
Co do rozdziału, pisał się naprawdę przyjemnie, ale i sama jego treść taka właśnie jest. Jagoda i Michał to już coś poważnego, nabiera to wyraźnych kolorów, co zdecydowanie może cieszyć. Cieszmy się więc chwilą... póki możemy :P
Ściskam,
wingspiker.

niedziela, 1 marca 2015

#seize.


  Choć sprawa, którą zajmowałaś się w Monachium pochłaniała znaczną część twojej uwagi to nie potrafiłaś przestać myśleć o tym, co wydarzyło się tuż przed twoim odlotem z kraju. Wciąż przed oczami miałaś jego cudowne, błękitne oczy i jego słowa. Mimowolnie uśmiechałaś się na każde jego wspomnienie. Momentami sama nie wiedziałaś, co się z tobą działo. To uczucie, bo niewątpliwie takowe istniało kompletnie zawładnęło nie tylko umysłem, ale i całym ciałem. Każda komórka twojego organizmu pragnęła czym prędzej powracać do kraju. Doprowadzało cię to do szaleństwa, ale w tej chwili nie pragnęłaś po prostu niczego więcej. Czemu? Bo czułaś, iż to był przełom. Przełom w twoim życiu na który czekałaś wiele lat. Bo szczerze wierzyłaś, że tego nie możesz zmarnować. 
 -Szybki drink po robocie?-pyta Kamil, kiedy wpadasz na niego w kancelarii 
 -Chętnie, tylko, która to będzie godzina, druga w nocy?-pytasz rozbawiona
 -Która by nie była, umowa!-mierzy cię wzrokiem po czym znika z twojego pola widzenia na resztę dnia. Sprawa jednego z waszych głównych klientów była mało przyjemna i wydawała się nie mieć końca. Siedzieliście nad nią we czworo od wczesnych godzin porannych do późnej nocy, a i tak nie zrobiliście wielkich postępów. Przez to czekały was kolejne dni spędzone poza domem, a dla ciebie był to kompletny koszmar. Los robił ci na złość, czy może był to zupełny zbieg okoliczności? Jedyne czego chciałaś w tym momencie to jak najszybsze dokończenie tej sprawy i powrót do domu.
 -Wyglądasz ostatnio na zdecydowanie szczęśliwszą.-rzuca Kamil po dłuższej obserwacji
 -Skąd ten pomysł?-mrużysz oczy i spoglądasz w jego kierunku
 -Bo widzę w twoich oczach ten tajemniczy błysk, który ostatnio masz zdecydowanie często.
 -Jakieś wnioski panie mecenasie?
 -Otóż pani mecenas nie da się nie zauważyć, iż występuje u pani silny stan odurzenia, zwanym potocznie zakochaniem.
 -Sprzeciw wysoki sądzie.-mówisz z udawaną powagą- Czy są na to jakieś konkretne dowody?
 -Są i to niezbite, a także liczni świadkowie mogący potwierdzić moją tezę.
 -Dobra, a teraz koniec tej paplaniny bo ja mam już dość bycia panią mecenas dwadzieścia cztery na dobę.-odpowiadasz mu
 -I tak nie uciekniesz od tego tematu słoneczko.-uśmiecha się po czym upija łyk alkoholu- Stara miłość nie rdzewieje, co?
 -Zamieniasz się powoli w Darię.-zauważasz mierząc go spojrzeniem
 -Niestety, spędzam z nią więcej niż z własną rodziną, coś w tym musi być.-wzrusza ramionami- Więc?
 -Co chcesz wiedzieć?
 -Kochasz go?-pyta prosto z mostu
 -Och.-wypowiadasz kompletnie zaskoczona jego pytaniem- Nie wiem.-odpowiadasz nieco ciszej- To nie jest odpowiednie pytanie Kamil, zwłaszcza dla mnie.
 -No więc inaczej, jest dla ciebie ważny?-dodaje- O co ja pytam, to dość oczywiste.
 -Do czego więc zmierzasz?-pytasz przyjaciela
 -Chcę żebyś była szczęśliwa Jaguś, zasługujesz na to.-odpowiada- Jeśli on cię znowu skrzywdzi...
 -Wiem, że mogę na ciebie liczyć, wiem.-przerywasz mu- Po prostu przy nim czuję... czuję, że znowu to wszystko ma sens. Wiem, może to głupi brzmi, ale dokładnie tak jest, nie umiem ci tego opisać.
 -Nie tłumacz mi się głuptasie, rozumiem. Też byłem zakochany i wiem jak to działa.-wzdycha beznamiętnie wpatrując się w ciebie- Nici z umowy.-dodaje po dłuższej chwili
 -Kamil, ja..-urywasz nie potrafiąc odnaleźć słów
 -Hej, przecież żartuję.-mówi widząc twoje zmieszanie- Owszem, dalej mi się podobasz, ale nie w sposób, którego bym nie chciał. Dużo dla mnie znaczysz, ale jesteś dla mnie jak siostra. Przynajmniej tak właśnie staram się cię traktować. Wiem, że twoje serce należy do niego.
 -Nie chcę cię ranić.-krzywisz się
 -To nie twoja wina, to ja sobie kiedyś za dużo wyobraziłem i teraz tego bardzo żałuję.-kiwa głową- Jestem zawsze dla ciebie, chcę żebyś to wiedziała.
 -Możliwe, że skorzystam i to nieraz.-uśmiechasz się nieśmiało
 -Za dużo znaczy dla mnie ta przyjaźń by to niszczyć.
 -Zasługujesz na kogoś mniej pokręconego psychicznie.-mówisz- Jesteś zbyt fajnym gościem by zajmować się kimś takim jak ja.
 -Nie pochlebiaj mi tak już, co?-uśmiecha się- A teraz za miłość!-wznosi toast po czym stukacie się kieliszkami i dopijacie zawartości swoich szklanek. Nazajutrz miał czekać was ciężki dzień, więc po tym rozeszliście się do swoich pokojów. Nie spałaś ani zbyt długo ani zbyt dobrze. Kiedy spojrzałaś rankiem w swoje odbicie o mało się nie przeraziłaś tym, co zobaczyłaś. Pięć godzin snu zdecydowanie ci nie służy. Tak samo jak bycie z dala od domu. Tak bardzo tęskniłaś, że dwoiłaś się i troiłaś byle tylko szybciej wrócić do Polski. Pracując w pocie czoła nie zauważałaś nawet kiedy z poranka robiło się popołudnie, a to przechodziło w ciemną noc. Rano wstawałaś ledwo żywa, a wieczorem byłaś kompletnie wykończona całym ty maratonem. A co gorsza miałaś wrażenie, że ta sprawa zatrzymała się w martwym punkcie.
 -Wygląda na to, że będziemy tu siedzieć do emerytury.-marudzi Daria kiedy późnym wieczorem wracacie do hotelu
 -Czy naprawdę wszyscy musimy tu tkwić?-pytasz
 -Wiem, że nie marzysz o niczym innym jak ramiona pewnego nieziemsko przystojnego pana, ale uwierz, nie wypuszczą nas zanim ta sprawa nie ruszy choć troszeczkę naprzód.-krzywi się
 -Wyolbrzymiasz, jak zawsze.-przewracasz oczami
 -A nie jest tak?-spogląda na ciebie z uśmieszkiem
 -No, może.-rumienisz się
 -A kto by nie chciał?-prycha- Do końca tygodnia myślę, że nasz wypuszczą z tego obozu pracoholików.-wzdycha
 -I w co my się wpakowałyśmy?
 -W bardzo paskudną sprawę moja droga. Nie podoba mi się ona.
 -Po prostu zróbmy, co mamy zrobić i uciekajmy stąd.-kwitujesz waszą rozmowę.
Sama nie wiedziałaś, co trzymało cię od dezercji z Monachium. Miałaś serdecznie dość tego, że gdy już robiliście krok do przodu to za chwilę trzy w tył. W takim tempie musiałaś chyba na poważnie zacząć brać słowa przyjaciółki, bo mogłam wam zejść jeszcze dobrych kilka miesięcy bo sprawa okazała się być o wiele bardziej skomplikowana niż przewidywaliście. Wasz głównodowodzący widząc to, zezwolił wam na powrót do kraju do własnych spraw. Z radości miałaś ochotę krzyczeć, ale zachowałaś ją dla siebie i w ekspresowym tempie spakowałaś walizki, kupiłaś bilety na pierwszy, najbliższy lot do Łodzi i pognałaś na lotnisko jak na skrzydłach. Twojego dobrego humoru nie był w stanie zburzyć nawet przesunięty termin lotu. Cieszyłaś się na samą myśl o powrocie jak małe dziecko w dzień Gwiazdki. Po dwóch godzinach czekania wreszcie usiadłaś na pokładzie samolotu. Lot minął tradycyjnie bez większych fajerwerków. Uśmiechnęłaś się sama do siebie, gdy stanęłaś na polskiej ziemi. Nie mówiłaś nikomu o swoim przyjeździe, to miała być niespodzianka i nagroda w jednym za to, że tak długo cię nie było. Po ponad godzinnej podróży do Bełchatowa, korki były nieuniknione w tych godzinach, wreszcie stanęłaś u progu swojego mieszkania. Szalenie przyjemnie było wracać do domu po takim okresie, może to był tydzień, ale dla ciebie trwał on jak wieczność. Nie tracąc czasu na błąkanie się po mieszkaniu rzucasz walizkę w kąt i obierasz kierunek na dom swojej rodzicielki. Tak jak się spodziewałaś o mało nie umarła ze szczęścia, gdy cię zobaczyła. Szczerze powiedziawszy ty też niezmiernie się cieszyłaś z jej widoku. Po chwili rozmowy i szybkiej kawie powtórnie ruszasz w drogę, tym razem w kierunku szkoły swojej córki. Czekasz dosłownie chwilę do czasu, gdy rozbrzmiewa dzwonek oznajmujący koniec zajęć, a tabun dzieci wylewa się wręcz na korytarze szkoły. Dopiero po dłuższej chwili dostrzegasz swoją pociechę. Wołasz ją, a w chwili, gdy cię dostrzega podskakuje z radości i pędzi wprost na ciebie. Zamykasz ją w szczelnym uścisku.
 -Mamusiu! Tak bardzo tęskniłam.-rzuca dziewczynka
 -Och skarbie, ja z tobą też.-odpowiadasz jej zgodnie z prawdą
 -Nie jedź już nigdzie, dobrze?
 -Nigdzie się nie wybieram maleńka.-mówisz po czym całujesz Anielę w czubek głowy- Mam nadzieję, że byłaś grzeczna słonko.
 -Pewnie!-rzuca radośni po czym zaczyna mówić jak najęta. Tęskniłaś za tym jej słowotokiem i słodkim głosikiem. Dopiero po dłuższej chwili jej uroczego gadania dosięgło cię wrażenie, iż jesteś obserwowana. Momentalnie odwróciłaś się i wcale się nie pomyliłaś. W jednej chwili napotkałaś parę przerażająco błękitnych oczu usilnie ci się przyglądających. Chcąc, nie chcąc na twojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zdecydowanie stęskniłaś się za ich posiadaczem. Nie zauważyłaś nawet kiedy twoja córka pognała w kierunku Oliego, a ty stałaś na środku szatni jak zaczarowana.
 -Hej.-dopiero po chwili słyszysz jego miękki głos- Nie mówiłaś, że wracasz.-dodaje
 -Niespodzianka.-odpowiadasz z delikatnym uśmiechem na twarzy po czym dostrzegasz jak zwinnym krokiem zbliża się do ciebie
 -Podoba mi się.-mówi cicho po czym składa szybki i ciepły pocałunek na czubku twojej głowy, a niedługo po tym, że geście pojawiają się koło was dzieci. Jak to zwykle bywa przejmują one inicjatywę przy tym usilnie namawiając was na spotkanie. Generalnie rzecz biorąc trudno było powiedzieć, kto bardziej się na samą myśl o nim cieszył, dzieci, czy może wy. Druga opcja była wielce prawdopodobna.
Także po umówienie się na godzinę siedemnastą każde z was ruszyło w swoją stronę, nie mogąc przy tym doczekać się spotkania. Może to był syndrom pewnej sercowej przypadłość na jaką cierpiałaś, ale kolejne minuty dzielące was od niego wydawały się ciągnąć w nieskończoność. Kto by pomyślał, że w wieku bliskim trzydziestu lat będziesz tak przeżywać to wszystko co dzieje się dokoła? Kto by pomyślał, że znowu zaznasz takiego uczucia, jakim było szczęście? Z całą pewnością nie ty. Owszem, nie zamierzałaś wybiegać daleko w przyszłość, bo życie nauczyło cię skupiać się na tym, co tu i teraz, ale po prostu czułaś, że to jest właśnie to, na co tak długo czekałaś. Nie mogłaś się przecież mylić, nie widziałaś nawet takiej opcji.
Jak zwykle zapominasz język w gębie kiedy oczom twoim ukazuje się posiadacz, bezsprzecznie, najpiękniejszy oczu, uśmiechu i tym podobnych, na świecie. Na całe szczęście, że Aniela prawdopodobnie nie zauważyła twojego stanu ogłupienia i pognała zaraz za młodszym Winiarskim w głąb mieszkania. A co za tym szło, mieliście ich z głowy do czasu, gdy zgłodnieją tudzież zapragną pograć w gry.
 -Kiedy wróciłaś?-pyta przyglądając ci się
 -Dzisiaj rano.-odpowiadasz zgodnie z prawdą
 -Lepiej późno, niż wcale.-mówi z nutą ironii w głosie
 -Hej, to nie moja wina, że ta sprawa nie ma końca.-burzysz się
 -Przecież się tylko z tobą droczę.-uśmiecha się absolutnie uroczo- Jakbyś się nie gniewała, to bym ci powiedział, że zdążyłem się za tobą stęsknić.-dodaje widząc brak reakcji z twojej strony
 -Gdybym się nie gniewała, to bym ci powiedziała, że ja też.-mówisz ciszej ginąc w jego spojrzeniu
 -Okej.-kiwa głową, a między wami zapada nieprzyzwoite milczenie. Stoicie wpatrując się w siebie jakbyście co najmniej po raz pierwszy zrozumieli, że już dawno przestaliście być przyjaciółmi. Przymykasz powieki kiedy dotyka twojego policzka, a po całym ciele przechodzą cię przyjemne dreszcze. W tym temacie wiele się nie zmieniło. Jego dotyk wciąż znaczył o wiele więcej aniżeli kogokolwiek innego. Wciąż upajałaś się przyjemnym zapachem jego perfum wymieszanych z żelem pod prysznic.
 -Nie wyjeżdżaj już więcej, co?-mówi cicho zakładając niesforny kosmyk twoich włosów za ucho
 -Skoro tobie można, to mi od czasu do czasu małe wakacje nie zaszkodzą.-odpowiadasz mu z przekąsem
 -No dobra, ale nie tak długo.-uśmiecha się
 -Och panie Winiarski, ma pan słabą argumentację, więc ta sprawa wydaje się być z góry przegrana.
 -Jestem gotów na wszelką karę.-odpowiada nieco rozbawiony wciąż patrząc tylko i wyłącznie na ciebie, a i ty nie potrafisz oderwać od niego wzroku.
 -Po rozpatrzeniu wszelkich za i przeciw sąd wymierza panu karę w postaci.. kolacji.
 -Kolacji? Okej.-kiwa głową- Jakoś to zniosę.-mówi cicho unosząc twój podbródek ku górze, tak jak się spodziewałaś nie minął ułamek sekundy, a wasze usta połączone zostały w geście pocałunku. W tej właśnie chwili nie liczyło się nic innego. Przez tą chwilę czułaś się jakbyś umarła i trafiła do nieba. Dlaczego? Bo to wszystko wciąż wydawało się być tylko snem. Momentami powstrzymywałaś się od tego, aby się nie uszczypnąć bo kompletną abstrakcją wydawało ci się to, że on jest obok ciebie, a do tego czuje względem ciebie dokładnie to, co kiedyś. Czasem wydawało się to być zbyt piękne by było prawdziwe. Jednak w takich momentach zdawałaś sobie sprawę, że to działo się naprawdę. Okazywało się, że i ty zasługiwałaś na odrobinkę szczęścia w swoim marnym żywocie.
 -Więc, kolacja?-pyta kiedy wasze pociechy odpłynęły w czasie oglądania bajki, a wy mieliście odrobinę spokoju
 -Do dowolnej interpretacji, dodam.
 -W takim razie co w terminarz ma pani mecenas w piątek o godzinie siódmej?-pyta
 -Nie jestem pewna, ale spotkanie z niezwykle osobliwym mężczyzną.
 -Rozumiem.-przesuwa kciukiem po brodzie wpatrując się w ciebie z nieodgadnionym wyrazem twarzy- Szczęściarz z niego, proszę mu to przekazać.
 -Nie będę przeczyć.-uśmiechasz się delikatnie- Dobrze, przekażę.-kiwasz z powagą głową, a widząc jego minę dodajesz- Jest pan, panie Winiarski ponoć niezwykłym szczęściarzem. A do tego okropnym zazdrośnikiem.
 -Ja? Skąd ten pomysł?
 -Widziałam twoją minę, to mi wystarczy.-chichoczesz
 -I co ja mam z tobą zrobić, co?-pyta obejmując cię
 -Jak to co? Pokochać.-śmiejesz się
 -Za późno Jaguś.-mówi nieco ciszej- Już to zrobiłem, dobrych kilkanaście lat temu i tak jakoś mi zostało.
 -A wiesz co?-odpowiadasz mu- Ja mam w sumie podobnie.-gładzisz dłonią jego policzek, czując pod palcami kilkudniowy zarost
 -Cieszę się, że tu się zgadzamy.-uśmiecha się po czym powtórnie toniesz w błękicie jego spojrzenia, który zdecydowanie robi z ciebie osobę niezdolną do wszelakiego racjonalnego myślenia. Ale kto potrafiłby to robić w obliczu takiego faceta jakim był Michał? To pytanie wielce retoryczne. Nie było chyba takiej siły w tym wszechświecie by była w stanie to uczynić. No przynajmniej w twoim mniemaniu.
Nawet pomimo jego próśb nie zostałaś. Owszem, pragnęłaś spędzać z nim każdą minutę, ale to nie był chyba jeszcze ten etap. Nie mogliście po prostu zapominać o tym, że macie dzieci dla których byłaby to kompletnie nowa sytuacja. Tym bardziej, iż Oli mocno przeżył rozstanie swoich rodziców. Musieliście ich powoli oswajać z tym wszystkim, a więc dawkować emocje stopniowo.
 -Nie wiem co bierzesz Jagoda, ale ja też chcę.-wyrywa cię z rozmyślań głos przyjaciółki, która jak się okazało bacznie cię obserwowała
 -Co?-mrużysz oczy
 -Wiadro.-przewraca oczami- Ależ ten pan Winiarski na ciebie działa.
 -Och, nie przesadzaj.
 -Nie? Dzisiaj zamiast cukru do herbaty dosypałaś kawy, a zamiast protokołu z rozprawy tego bieznesmena wysłałaś mi reklamę.-wylicza- Albo masz dzisiaj słabszy dzień albo...-udaje teatralne zaskoczenie- Albo Jagoda Majewska wpadła po uszy!
 -Dobra, dobra, lepiej powiedz kiedy masz ochotę na wakacje.-wzdychasz
 -Za twoje pieniądze to mogą być nawet i jutro.-śmieje się- A tak w ogóle to naprawdę liczyłam, że mi je za sponsorujesz.-puszcza oczko
 -Coś słabo wychodzę na tych zakładach z tobą.-krzywisz się
 -Dobra, jak w przeciągu roku się z nim chajtniesz to biorę na swoją głowę dzieci i wyślę cię w pakiecie z twoim pięknym i idealnym mężczyzną na wakacje życia!-klaszcze w dłonie
 -On nie jest mój.-kręcisz głową
 -Nie?-uśmiecha się spoglądając w twoim kierunku- Jest i niech to do ciebie prędzej czym później dotrze.-dodaje z szerokim uśmiechem.

Jest tylko jedno szczęście w życiu, kochać i być kochanym.

Takie właśnie słowa widniały na jednej z waszych wielu fotografii datowanej na czasy bydgoskie. I chyba wreszcie, po wielu latach udało ci się znów osiągnąć ten stan. Jednak to, co uważałaś za dość niemożliwe, stało się rzeczywistością. Chyba zostałaś właśnie wynagrodzona za te wszystkie niepowodzenia jakie cię spotkały. Jeśli tak rzeczywiście było, to była to nagroda najlepsza z wszelakich możliwych.

~*~
 Na wstępie przepraszam za opóźnienia, jestem chora i po prostu nie byłam w stanie doczołgać się do komputera ostatnimi dniami. Musicie wybaczyć, też jestem tylko i aż człowiekiem i czasem z przyczyn losowych opóźnienia mogą się pojawić.
W rozdziale troszkę się dzieje, odrobinę wnosi rozmowa z Kamilem, ale już na pewno sporo powrót Jagody i to co się dzieje po nim. Koniec zbliża się już co raz to większymi krokami, kiedy nastąpi dokładnie nie zdradzę, ale zapraszam na powolne oswajanie się z bohaterami tu
Ściskam,
wingspiker.