sobota, 21 lutego 2015

#quinze.


  Ostatnimi dniami w twoim życiu działo się zdecydowanie wiele rzeczy. Gdyby tak spojrzeć na to, co miałaś za sobą zdecydowanie w ciągu ostatnich tygodni wydarzyło się o wiele więcej aniżeli przez ostatnich parę lat. Może i momentami marzyłaś o drobnym urozmaiceniu swojego życia, ale na pewno nie w tak wielkim stopniu. Ktoś na górze musiał mieć ogromną zabawę z twojej sytuacji. W zasadzie to chyba powinnaś się do tego powoli przyzwyczajać bo ostatnio w twoim życiu wszystko było albo zupełnie normalne i arcynudne albo stawało na głowie i sypało wszystkim, czym się dało. Czułaś się w tej chwili jakbyś przypadkiem potrąciła jedną z kostek domina, a w efekcie tego wszystko sypało się w jednej chwili. Tak, to było zdecydowanie dobre porównanie, pozostawało jednak jeszcze jedno pytanie. Kiedy przewróci się ostatnia kostka?
  -Co tam ciekawego na froncie?-pyta Daria, kiedy w przerwie na lunch wybieracie się do kawiarni niedaleko sądu
 -A to zależy co masz na myśli.-odpowiadasz ze stoickim spokojem upijając kawę
 -Nie pytam o pracę i Anielę bo raczej jestem na bieżąco kochana.-uśmiecha się
 -Nigdy nie odpuścisz, prawda?
 -Jeśli chodzi o twoje szczęście to nie, nigdy.-przytakuje- To jak jest?
 -Sama nie wiem.-wzdychasz i uciekasz wzrokiem i spoglądasz za okno
 -Czyli po tym romantycznym wyznaniu po prostu zachowujecie się jakby nic się nie stało, tak?-dopytuje, a ty patrzysz jedynie beznamiętnie w jej kierunku- Ile wy macie lat?
 -Daria, wiesz przecież, że to wcale nie jest tak łatwe.-wzdychasz wbijając wzrok w kubek z parującą cieczą
 -Wiem, doskonale to wiem.-kiwa głową- Ale nie robienie niczego z faktem, iż obydwoje wciąż się kochacie też nie jest dobrym pomysłem.
 -Czy my naprawdę musimy o tym rozmawiać?-przewracasz oczami
 -A jeśli dam ci spokój to zrobisz coś z tym faktem?-lustruje cię wzrokiem po czym dodaje- Tak też myślę.
 -Daria, proszę cię.-dodajesz błagalnym tonem głosu przygryzając wargę
 -Okej, przepraszam.-duka- Wiem, że ostatnio nadszarpnęłam twojego zaufania, ale wiesz przecież, że jesteś dla mnie jak siostra i chcę żebyś była szczęśliwa.
 -Wiem, że wszyscy chcecie dla mnie dobrze, ale czasami zapominacie, że nie możecie przeżyć za mnie mojego życia. Muszę sama do wszystkiego dojść, nawet gdyby to miało trwać lata.
Wasze spotkanie nie trwa po tych słowach zbyt długo. Twoja przyjaciółka musi uciekać do sądu na rozprawę, a ty masz kolejne już tego dnia spotkanie z klientem. Generalnie rzecz biorąc to już kolejny z rzędy dzień, który mija dość mozolnie i bezpłciowo. A także kolejna doba w czasie, której dość intensywnie myślisz o tym wszystkim, co miało miejsca ostatnimi czasy. Obiecałaś sobie, że nie będzie tego więcej robić. Obiecałaś sobie, że nie będziesz już wracać do tego, co było. Miałaś zostawić to za sobą i skupić się na tym, co tu i teraz. Ostatnio nie za bardzo ci to wychodziło. A powód był jeden. Miał on dwieście centymetrów wzrostu i niebiańsko piękne oczy, a do tego ostatnio wyznał ci, iż mu na tobie zależy. Tak, to było właśnie sedno tego wszystkiego. Kiedyś nie do pomyślenia byłoby, że on znowu pojawi się w twoim życiu i znowu sprawi, iż będziesz mieć totalny mętlik w głowie. Ponoć przypadki chodzą po ludziach, ale tego nie dało się raczej zakwalifikować w tej kategorii. To spotkanie musiało mieć zdecydowanie o wiele głębszy sens. Sens do którego powoli co raz to śmielej zaczynałaś przyznawać się przed samą sobą i o którym mówią ci od ładnych paru tygodni najbliższe ci osoby.
 -Mamo, proszę cię powiedz, że nigdzie się nie wybierasz w najbliższych dniach.-rzucasz kiedy dzwonisz do swojej rodzicielki
 -Stało się coś?-pyta zaniepokojona
 -Nic złego.-uspokajasz ją- Muszę pojechać w delegację do Monachium.-wzdychasz
 -Zajmę się Anielą, spokojnie skarbie.-rzuca od razu twoja mama- Mogę ją też dzisiaj zabrać ze szkoły, a ty...
 -Nie.-przerywasz jej
 -Och skarbie, nie bądź taka oporna.
 -Mamo proszę cię, nie bawcie się już w swatki, dobrze?-mówisz z lekką irytacją- Mam sporo pracy, dziękuję, że się zgodziłaś.
 -Pewnie.-odpowiada nieco obrażona- Umów się z nim.-rzuca nagle- Tak tylko mówię, miłej pracy Jaguś.
 -Nigdy się nie nauczysz?-śmiejesz się- Dzięki mamuś, wzajemnie miłego popołudnia.
Wpadasz w wir papierkowej pracy do tego stopnia, że nie zauważasz, iż jest dawno po piętnastej i już od dobrych kilkunastu minut powinnaś być w drodze do szkoły żeby odebrać córkę. Zbierasz czym prędzej swoje manatki i gnasz na złamanie karku ku parkingowi. Po drodze o mało nie tratujesz zaskoczonego twoją obecnością w kancelarii Kamila oraz jednego z klientów po czym w ekspresowym tempie wsiadasz do samochodu i ruszasz bełchatowskimi ulicami w kierunku podstawówki. Zziajana wbiegasz do szkoły i migiem udajesz się w kierunku świetlicy. Nie byłabyś sobą, gdybyś nie wpadła na mężczyznę stojącego u progu tej właśnie sali. Nie byłoby to nic nader specjalnego, gdyby nie fakt, iż w chwili, gdy dukałaś przeprosiny zostałaś sprowadzona przez parę cudownie błękitnych oczu. Wpadłaś na Michała. O ironio, chciałoby się rzec.
 -Przepraszam.-mówisz
 -Wybaczam.-uśmiecha się szeroko przyglądając ci się do chwili, gdy obok pojawia się jego syn i zaczyna coś gorliwie tłumaczyć radosnym głosem. Korzystasz z tej chwili po czym wślizgujesz się do środka i odbierasz Anielę. Na całe szczęście nie zdołała się zorientować, iż przyjechałaś o wiele później niż powinnaś. Opowiada ci ze szczegółami o przedstawieniu na którym byli dzisiaj z klasą, ale ty nie do końca jej słuchasz. Zbyt bardzo czujesz, iż pewne błękitne oczy cię obserwują by skupić się na jej opowieści. Starasz się zignorować to uczucie, ale to jest zdecydowanie o wiele silniejsze od ciebie. Przeklinasz w duchu samą siebie, że tak właśnie reagujesz na to, gdy jest blisko. Może i minęły całe wieki odkąd byliście razem, ale jak widać pewnie przyzwyczajenia pozostały. Także Aniela dostrzega twoje poddenerwowanie, ale udaje ci się ją dość łatwo zbyć. Dopiero, gdy wsiadacie do samochodu zastygasz w bezruchu. Wasze spojrzenia się krzyżują, a napięcie jest wręcz namacalne. Pierwsza przerywasz tą wymianę spojrzeń i zagryzając wargę wsiadasz do samochodu i uruchamiasz silnik. Chcąc jakkolwiek oderwać się od tego wszystkiego, ku uciesze Anieli udajecie się na zakupy. Po kilku, jakże owocnych godzinach buszowania po sklepach wróciłyście w pełni usatysfakcjonowane do domu. Twoja córka bez większej sympatii przyjęła fakt, iż opuścisz ją na całe cztery dni, aczkolwiek nowo nabyte fanty okazały się niezłą łapówką. Kiedy twoja pociecha pogrążona była w zabawie zabrałaś się za pakowanie. Nie miałaś najmniejszej ochoty lecieć, ale nie mogłaś odmówić jednemu z najważniejszych klientów waszej kancelarii. Kiedy zakończyłaś ową czynność poświęciłaś uwagę Anieli. Po dwudziestej pierwszej pozostawiła cię jednak własnym rozmyślaniom. Zajęłaś się, więc przygotowaniami do wyjazdu. I tak upłynął wieczór. Nazajutrz odwiozłaś córkę bez zbędnego pośpiechu do matki, a sama wróciłaś do mieszkania i zajęłaś się sprawdzaniem, czy aby na pewno wszystko zabrałaś.
 -Hej.-słyszysz jego głos kiedy otwierasz drzwi niespodziewanemu gościowi
 -Hej.-odpowiadasz marszcząc brwi. Twoja matka go tu przysłała? Nie, raczej nie. Dopiero w tej chwili dostrzegasz, iż zauważył stojące za tobą walizki i spogląda na ciebie pytającym wzrokiem.
 -Wyjeżdżasz?-pyta dość cicho
 -Tak.-kiwasz głową- Delegacja.-wyjaśniasz widząc, że zdecydowanie mu ulżyło słysząc twoją odpowiedź
 -O której musisz wyjechać?
 -Za pół godziny.-odpowiadasz ówcześnie spoglądając na zegarek
 -Nie zajmę ci dużo czasu. Mogę?-pyta, a ty kiwasz głową zapraszając go do środka- Nie zachowujmy się jakby nic się nie stało.-mówi prosto z mostu czym cię nieco zaskakuje- Ja wiem, że sam się ostatnio nie zachowywałem tak jak powinienem, ale miałem dość ciężki okres w klubie, a do tego moja była żona zaczęła stwarzać problemy.-wzdycha ciężko
 -Chyba obydwoje potrzebujemy czasu.-odpowiadasz dość chłodno
 -Jagoda...-podchodzi nieco bliżej, a ty wahasz się, czy aby nie uciec
 -Po prostu nie powinniśmy niczego przyśpieszać.-wyjaśniasz- Jeśli coś faktycznie ma z tego wyjść, to wyjdzie i nie ważne ile to zajmie nam czasu.
 -Czyli nie mówisz "nie"?-pyta
 -Gdybym powiedziała "nie" nie powiedziałabym ci tego wszystkiego, czego dowiedziałeś się niedawno.-odpowiadasz spoglądając na niego
 -Nie uciekasz?-upewnia się
 -Nawet gdybym próbowała i tak byśmy się gdzieś spotkali.-śmiejesz się, a on wyraźnie się rozluźnia
 -Kiedy wracasz?-pyta
 -We wtorek wieczorem.-odpowiadasz
 -W takim razie masz szczęście bo właśnie zyskałaś szofera.
 -Nie masz treningu czy coś?
 -Nie.-kręci głową- Naprawdę zamierzałaś sama się z tym wszystkim uporać?
 -Jestem już duża i całkiem zaradna panie Winiarski.
 -Wcale w to nie wątpię.-uśmiecha się po czym pomaga ci z bagażami. Wcale nie zamierzałaś sprzeciwiać się jego propozycji. Dzięki temu mogłaś spędzić z nim jeszcze kilka minut. Kiedy jechaliście w kierunku łódzkiego lotniska mogłaś bezkarnie mu się przyglądać. Im dłużej to robiłaś tym bardziej odbierało ci rozum. Nie miałaś zielonego pojęcia co ten facet miał w sobie, ale działał na ciebie niemiłosiernie.
 -Fajne widoki?-pyta nagle rozbawiony
 -A i owszem, dziękuję.-chichoczesz
 -Żałuję, że ja takich nie mam.-uśmiecha się szeroko i przez chwilę na ciebie spogląda
 -Sam się zaoferowałeś na szofera, nie narzekaj.-przypominasz mu
 -Gdzież bym śmiał.-odpowiada, a reszta podróży w kierunku lotniska mija zaskakująco szybko. Chciałoby się wręcz rzec, że za szybko. Michał jak największy gentleman pomaga ci z walizką i kroczy tuż za tobą. Gdy okazuje się, że lot przesunął się o czterdzieści minut jak gdyby nigdy nic pogrąża się w rozmowie z tobą przez co nie zauważasz wpatrzonej w was Darii, która siedzi niemal z otwartymi ustami w ogromnym szoku. Gdy napotykasz jej wzrok wzruszasz jedynie ramionami i kontynuujesz rozmowę z szatynem.
 -Bawię panią, pani mecenas?-przechyla głowę na bok
 -Skądże.-kręcisz głową uśmiechając się uroczo- Ale moja przyjaciółka przyglądając się temu obrazkowi z zapartym tchem już owszem.
 -Coś mi się wydaje, że ktoś tu będzie miał magiel.
 -Jakbym go nie miała na co dzień.-prychasz
 -I znowu wszystko przeze mnie.-mówi rozbawiony
 -Możliwe, że jakoś ci to wybaczę.-odpowiadasz, a po chwili przerywa wam głos oznajmujący, iż pasażerowie lotu numer dwieście dwa do Monachium proszeni są o udanie się na odprawę. Przez chwilę stoicie w totalnej ciszy przerywanej przez rozmowy ludzi znajdujących się dookoła. Kompletnie toniesz w błękicie jego oczu i wcale nie zamierzasz szukać kamizelki ratunkowej. To był zdecydowanie przyjemne zajęcie.
 -Wracaj szybko, co?-pyta nieprzerwanie spoglądając na ciebie
 -Taki właśnie mam zamiar.-kiwasz głową, a po chwili toniesz w jego objęciach. Zaciągasz się zapachem jego perfum zmieszanym z wonią płynu do kąpieli, a także upajasz się jego bliskością. W tym właśnie momencie dotarło do ciebie, że staliście na środku płyty lotniska tuląc się do siebie jak nastolatki, a ty wcale nie czułaś skrępowania. Wtedy też poczułaś to znajome przyciąganie. On nie był ci wcale obojętny, byłaś tego cholernie pewna.
 -Baw się dobrze, ale nie za dobrze.-mówi cicho przesuwając palcami po twoim policzku
 -Zobaczymy co da się zrobić.-unosisz kąciki ust delikatnie ku górze- Michał, muszę iść bo mnie zostawią.-chichoczesz kiedy wciąż tak stoicie
 -To byłaby całkiem interesująca opcja.-uśmiecha się
 -Muszę iść.-powtarzasz
 -Już za tobą tęsknie.-mówi tak cicho, że sama jesteś ledwo w stanie to usłyszeć
 -Mam ci uwierzyć?-pytasz, a on szybko składa słodki pocałunek na twoich ustach- Okej, wierzę.-dodajesz po czym sama powtarzasz tą czynność by po chwili przechodzić już przez bramki prowadzące cię do samolotu. Odwracasz się po raz ostatni by go zobaczyć i z tym właśnie wspomnieniem wsiadasz na pokład podniebnej maszyny. Szczerzy się do siebie jak kompletna idiotka. Nie sądziłaś, iż jedna osoba, a w zasadzie jeden facet może wprowadzać w życiu zarazem tyle zamieszania i tyle szczęścia.
 -Widziałam.-wypowiada cicho Daria, która zajęła miejsca tuż obok ciebie
 -Widziałaś co?-marszczysz brwi
 -Widziałam te maślane oczy w czasie rozmowy z nim, widziałam ten uroczy uśmiech na twojej twarzy, widziałam ten romantyczny uścisk, a także to jak do ciebie czule szeptał. A wspominałam, że widziałam jak cię pocałował, a potem ty jego?
 -Jesteś okropna.-kręcisz głową- Nieładnie tak się w kogoś wgapiać.
 -Nieładnie tak uciekać o nieuniknionego.-pokazuje ci język po czym zanurza się w lekturze jakiegoś czasopisma, a ty spoglądasz przez okno.
  Po około dwugodzinnej podróży docieracie wreszcie na miejsce. Dość szybko dekujecie się w hotelu po czym zabieracie się za obowiązki. Choć twoja przyjaciółka nie porusza tematu o którym wspomniała tuż przed wylotem w samolocie, ale widzisz jej triumfujący wzrok. Chyba musiałaś powoli zacząć się rozglądać za ofertami wakacyjnymi dla tej wariatki.
  Po kilku godzinach spędzonych na pracy wieczorem wracacie do hotelu. Bez większych chęci na szaleństwa zaszywasz się w swoim pokoju. Bierzesz do rąk komputer i przez dłuższą chwilę zajmujesz się pracą. Dopiero późnym wieczorem sprawdzasz swój telefon na którym jak zawsze zalega kilka mniej lub bardziej istotnych wiadomości.
Nie umiem przestać o Tobie myśleć. Wracaj już.
Uśmiechasz się się szeroko czytając tą wiadomość. Kto by pomyślał, że kilka słów może tak działać na człowieka? Z całą pewnością nie ty.

Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie.

A ty z każdą chwilą podejmowałaś je co raz to większe. Z jakimi skutkami? Najróżniejszymi, ale wreszcie zaczęłaś pojmować wiele rzeczy. Wiele jakże oczywistych spraw. Wszystko powoli stawało się mieć jakiś sens. W tym także i twoje ponure i przeciętne dotąd życie. Czegoż chcieć więcej?
~*~
Akcja w ekspresowym tempie się rozwija i zmienia, taka typowa ja. Michał i Jagoda to już coś całkiem poważnego, co z całą pewnością Was cieszy. Powolutku zmierzamy ku końcowi, ale spokojnie, coś tam się jeszcze zdarzy, to Wam mogę zagwarantować. Dzisiaj dość krótko ode mnie, wszelakie opinie pozostawiam więc Wam.
Ściskam,
wingspiker.

sobota, 14 lutego 2015

#quatorze.


  Liczyłaś się z tym, że kiedyś będziesz musiała wrócić do wydarzeń sprzed lat. Codziennie żyłaś ze świadomością tego piętna. Starałaś się odsuwać od siebie najdalej jak potrafiłaś tę myśl, ale ona niemal każdego dnia przypominała o sobie. Wciąż zastanawiałaś się kiedy tylko nastąpi ten moment. Kiedy dorośniesz do tego by mówić o tym wszystkim na spokojnie, bez większych emocji. Czy to nie śmieszne, masz dwadzieścia osiem lat, a boisz się o czymś mówić. Ale łatwo było oceniać. Mało kto z ludzi z twojego otoczenia wiedział, że pod maską szczęśliwej i niezależnej kobiety tkwiła zraniona i niezwykle delikatna osoba. Nie potrzebowałaś niczyjej litości. Nie potrzebowałaś niczyich zapewnień o podziwie jakim cię ktoś darzył. Chciałaś po prostu iść do przodu, bo czasem wydawało ci się, że wciąż tkwiłaś w przeszłości, a życie biegło dalej. Twoje życie było wciąż dziwnie pogmatwane, a ty nie bardzo wiedziałaś jak je wyprostować.
 -Przecież wiesz, że nie wymagam od ciebie niczego.-mówi spokojnym tonem głosu
 -Doskonale to wiem, ale szczerość za szczerość.-odpowiadasz po czym bierzesz głęboki wdech i wydech- Od razu ostrzegam cię, że to nie jest historia z serii "żyli długo i szczęśliwie" bo na nią nie ma nawet zadatków nawet przez sekundę. Możliwe, że stwierdzisz, że jestem walnięta, ale czuję, że muszę to powiedzieć.
 -Jestem już całkiem dużym chłopcem, wytrzymam nawet najgorszą prawdę.
 -Mam taką nadzieję.-kiwasz głową- Więc po twoim wyjeździe czułam się jakby moje życie przestało mieć sens. Odgrywałam rolę wcale niewzruszonej, a tak naprawdę nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Tęskniłam, cholernie tęskniłam, a ta tęsknota rozsadzała mnie od środka. Minęło kilka miesięcy zanim potrafiłam się w sobie pozbierać. Wtedy w międzyczasie przeprowadziłam się do Łodzi i kontynuowałam tu studia. Poznałam fenomenalnych ludzi, którzy są do dzisiaj ze mną i którym zawdzięczam właściwie wszystko. Wracając do tematu.-przystajesz na chwilę- Wtedy przez wspólnych znajomych, na jednej z imprez poznałam kogoś. Był zabawny, całkiem przystojny i absolutnie uroczy. Dość szybko zostaliśmy parą, możliwe, że po rozstaniu z tobą potrzebowałam mieć kogoś obok z przyzwyczajenia. Był dla mnie wyjątkowy, ale z perspektywy czasu dostrzegłam, że uczucie jakim go darzyłam było diametralnie inne od tego, które było między nami. Byłam szczęśliwa, tak mi się przynajmniej wydawało. Czułam się bezpieczna, a cholernie tego potrzebowałam. Dość szybko mi się oświadczył, a ja po prostu je przyjęłam. Niedługo potem okazało się, że jestem w ciąży. Adam był naprawdę wspaniałym facetem. Troszczył się o mnie, robił wszystko, co w jego mocy bym była szczęśliwa, pewnie gdyby mógł to przychyliłby mi nieba. Generalnie byliśmy zgodni, czasami aż do porzygu.-wypuszczasz głośno powietrze z ust- Jego rodzice nie do końca akceptowali sytuację w jakiej znalazł się ich syn, ale wspierali i jego i mnie. Kiedy byłam w szóstym miesiącu ciąży chyba po raz pierwszy się pokłóciliśmy, żeby nie powiedzieć pożarliśmy. To nie była głupia sprzeczka o to, że ktoś nie wyniósł śmieci czy nie pozmywał. Zaczęło się od czegoś głupiego, nie pamiętam już nawet od czego. Potem to przybierało na sile, aż w nerwach wykrzyczał mi, że tak naprawdę go nie kocham. Sądził, że byłam z nim bo nie mogłam wciąż pozbierać się po rozstaniu z tobą i to do ciebie wciąż coś czułam. Trzasnął drzwiami, to był ostatni raz kiedy go widziałam.-przerywasz swój monolog by stłumić emocje, które mu towarzyszyły- Wieczorem byliśmy umówieni na kolację z rodzicami. Minęły jego godziny pracy, nawet godzina umówionego spotkania, a jego wciąż nie było. Dzwoniłam, pisałam, stawiałam na baczność wszystkich znajomych, nikt nie wiedział co się stało. Dopiero po dwudziestej zadzwonił do mnie Kamil, przyjaźnili się.-twój głos zaczął się delikatnie załamywać- Powiedział mi, że był w szpitalu i walczył o życie. Gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam jedynie rozpaczliwą akcję reanimacyjną, która nie przyniosła żadnego skutku. Poczułam się wtedy jak przejechana przez co najmniej stado słoni. Poczułam wtedy jak zaczynam się rozpadać od środka. Od tamtego momentu psychicznie nie żyłam. Złamało mnie to do tego stopnia, że nie wiedziałam chwilami kim jestem. Wpadłam w depresję choć wszyscy dookoła walczyli by to się nie stało. Nie radziłam sobie z niczym, nie wspomnę już o dziecku. Przez pierwsze pół roku swojego życia Aniela nie miała matki, nie było mnie przy niej. Wszyscy nade mną pracowali, tylko ja nie chciałam tego zrobić. Dopiero w chwili, gdy poczułam tą niesamowitą więź z Anielą, gdy wzięłam ją na ręce zrozumiałam, że muszę to zrobić dla niej. Było cholernie ciężko podnieść się z parteru. Momentami miałam dość, chciałam to wszystko rzucić w cholerę. Ale powoli, małymi kroczkami dałam jakoś radę. Nawet śmierć taty wbrew obawom moich najbliższych nie zniszczyła tego, co sobie zdołałam wypracować. Przeszłam okropnie daleką drogę Michał i ja wciąż uczę się na nowo chodzić, jeśli rozumiesz co chcę przez to powiedzieć.-wstajesz i podchodzisz do okna czując, że łzy co raz to bardziej napierają do twych oczu- Jak to określił mój terapeuta tylko względem Anieli potrafię być kompletnie szczera i powiedzieć jej, że ją kocham. To wszystko co mnie spotkało sprowadziło mnie do tego, że emocjonalnie jestem wciąż nastolatką. Ciągle nad sobą pracuję, ale nie prędko zmienię to co zostało gdzieś głęboko w mojej psychice zakorzenione. Potrzebuję wiele czasu by kogokolwiek dopuścić nieco bliżej siebie, ale chyba są wyjątki od tej reguły. Ty chociażby.
 -Mój Boże, Jagoda...-mówi będąc w kompletnym szoku- Nie miałem pojęcia... jezu...-kręci głową wciąż niedowierzając twoim słowom
 -Nie masz ochoty przypadkiem podziękować mi za znajomość i wyjść?
 -Co?-spogląda w twoim kierunku nieco urażony twoimi słowami- Czuję się odpowiedzialny za to wszystko.
 -Przecież to nie była twoja wina.-kręcisz głową
 -Ale to była składowa na to wszystko, co przeszłaś.-mówi poruszony- Teraz rozumiem.
 -Co rozumiesz?-pytasz spoglądając w jego kierunku
 -Kiedyś spotkałem twojego ojca w Bydgoszczy, nie dziwiłem mu się, że miał ochotę zabić mnie gołymi rękami, ale nie rozumiałem jednej rzeczy. Kiedy zapytałem o ciebie odpowiedział, że to nie mój zakichany interes, ale mogę być z siebie dumny bo cię zniszczyłem.-mówi z przejęciem- Do tego kiedy spotkałem któregoś z naszych wspólnych znajomych na sam dźwięk twojego imienia reagowali jakbyś umarła.
 -Bo po części tak właśnie było.-uciekasz wzrokiem za okno- Jak widzisz twoja była jest niestabilna emocjonalnie i lekko zagubiona w swoim życiu choć ma prawie trzydzieści lat.
 -Nie mów tak.-podnosi się- Każde z nas dostało solidnie po dupie od życia, z tym wyjątkiem, że ty dostałaś o wiele gorzej. Kiedy żaliłem się jaki to los jest okrutny kiedy się rozwodziłem nawet nie przyszło mi na myśl, że pod tą maską spełnionej osoby może kryć się taka wielkie gorycz i ból.
 -Po prostu nauczyłam się z tym jakkolwiek funkcjonować.-wzdychasz- Dopiero dwa lata temu skończyłam z regularnymi wizytami u psychiatry. Czasem mam ochotę z nim porozmawiać, ale niedobrze mi się robi na samą myśl o kolejnych godzinach terapii i skupiania się na mnie.-z trudem odwracasz głowę i spoglądasz na niego- Jak widzisz dość łatwo mnie złamać i nie jestem już wcale tą samą osobą co kiedyś, może zewnętrznie nieco przypominam tamtą Jagodę. Przeszłam przez to cholerne piekło w swoim życiu, ale jego skutki wciąż są blisko mnie. Jestem okropnie trudna i zrozumiem jeśli teraz się wycofasz. Poradzę sobie.
 -Nie chcę się wycofać.-mówi zatapiając w tobie swoje błękitne spojrzenie- Nie obchodzi mnie to, że starasz się mnie od siebie odseparować. Ja już raz to zrobiłem i nie chcę tego więcej, zrozum. Chcę to naprawić.
 -Michał, mam problem w kontaktach z drugą osobą, a już tym bardziej z mężczyznami.-mówisz- Dopiero co wyszedłeś z trudnego rozwodu, uwierz, że nie chcesz mieszać się w to bagno, zwane moim życiem.
 -Za późno.-dodaje- Nie widzisz tego?
 -Co mam widzieć?-wytrzymujesz natężenie jego spojrzenia
 -Zależy mi na naszych relacjach, jak na niczym innym.-gładzi dłonią twój policzek, a całe twoje ciało przechodzą dreszcze.
 -Nawet jeśli nie jestem taka jak kiedyś, nie jestem tą samą osobą, którą kochałeś?
 -Właśnie, że nie.-kręci głową- Może i jesteś bardziej skryta, delikatna, ale wciąż jesteś sobą.
 -Za bardzo we mnie wierzysz Michał.-kręcisz głową- Dlaczego to robisz skoro czasem ja sama nie potrafię?
 -Bo za dobrze cię znam by tego nie robić.-uśmiecha się krzepiąco
 -Rozmowa z tobą to najlepsze lekarstwo na kryzys.
 -Polecam się na przyszłość.-odpowiada wciąż na ciebie patrząc, a ty jak urzeczona wpatrujesz się w jego idealną twarz. Nie wiesz nawet ile to trwa, wydaje ci się, że całą wieczność. Mogłabyś tak stać w nieskończoność. Stać i patrzeć jak najbardziej idealny mężczyzna tego świata z uroczym uśmiechem stoi tuż przed tobą w środku nocy i wcale nie zamierza iść. Przez moment miałaś ochotę się uszczypnąć, bo w życiu nie sądziłaś, że jeszcze kiedykolwiek będziesz z nim blisko. Może to nie był jeszcze ten rodzaj bliskości jak była kiedyś między wami, ale śmiało mogłaś stwierdzić, że były jej to wyraźnie podwaliny. Nie wierzyłaś, że to działo się naprawdę. Czy wszystko we wszechświecie sprzysięgło się by wasza dwójka odnowiła dawne relacje? Zdecydowanie wszystko na to wskazywało.
 -Myślę, że już wystarczająco się przeze mnie napłakałaś.-mówi cicho, gdy widzi mieniącą się w blasku księżyca pojedyncza strugę łez spływającą po twoim policzku
 -Nie płaczę przez ciebie.-kręcisz głową ocierając mokry policzek- Po prostu w to nie wierzę.
 -W co?-pyta
 -W to, że ty znowu jesteś w moim życiu. W to, że stoisz przede mną w środku nocy i słuchasz tego wszystkiego. W to, że ci zależy.
 -Owszem, stoję przed tobą w tej chwili bo chcę żebyś znów była w moim życiu.-staje nieco bliżej- I chciałbym też być w twoim, oczywiście jeśli ty zechcesz.
 -Nie mam chyba wyjścia.-odpowiadasz mu- Moja córka się w tobie kompletnie zakochała, niestety też ma słabość do waszego rodu.
 -Też?-łapie cię za słowo
 -Jak na faceta jesteś mocno spostrzegawczy, zwłaszcza, że mamy środek nocy.
 -Akurat zawsze słuchałem tego, co mówiłaś.-zauważa dość trafnie, a ciebie o zawrót głowy przyprawia zapach jego ciała i jego nadmierna bliskość. Powoli chyba zaczynało docierać do ciebie parę rzeczy. Po pierwsze, on nie był ci wcale obojętny. Po drugie, zaczynałaś tracić głowę, gdy był zdecydowanie bliżej niż powinien. Po trzecie, nie potrafiłaś nie wierzyć w szczerość tych pięknych błękitnych oczu, a więc każde jego słowo chłonęłaś jak gąbka. Daria mogłabym święcić triumfy, gdyby tylko wiedziała do jakich wniosków dochodzisz w krótkim wewnętrznym rekonesansie swoich emocji.
 -Słuchasz mnie w ogóle?-z rozmyślań wyrywa cię jego głos
 -Nie.-nie owijasz w bawełnę
 -Tak myślałem.-śmieje się- To ja się tyle produkowałem, a ty co przepraszam robiłaś?
 -Zastanawiałam się jakim cudem wciąż ci się to udaje.
 -To, to znaczy co?-marszczy brwi
 -Ta twoja wszechmocna magia spojrzenia ciągle sprawia, że zapominam na chwilę jak się nazywam.
 -Wzajemnie.-uśmiecha się chyba najpiękniej jak potrafi
 -Och, daj spokój.-przewracasz oczami- To nie ja wyglądam jak milion dolarów i nie o mnie zabija się pół Polski jeśli chodzi o płeć piękną.
 -W której połowie jesteś?-pyta ze śmiertelną powagą
 -W tej, która się nie zabija.-odpowiadasz- Bo ja nie muszę się o ciebie zabijać, dziwnym trafem sam mnie znajdujesz.
 -Bo nie pozwalasz o sobie zapomnieć.
 -O nie, nie rób tego.-odwracasz wzrok
 -Ale czego?-szczerzy się doskonale wiedząc, co też robił
 -Patrzysz na mnie tymi swoimi obrzydliwie cudownymi oczami, a do tego zniżyłeś ton głosu i mówisz takie słowa.
 -Mam cudowne oczy?-uśmiecha się
 -Jakbyś o tym nie wiedział.-wywracasz oczami- Z resztą poza nimi masz wiele innych zalet.
 -Na przykład?
 -To, że potrafisz niezmiennie od lat wyciągnąć ze mnie wszystko niemal natychmiast, gdzie niektórym dotarcie do mnie zajmuje lata.-odpowiadasz ponownie podejmując bój z jego spojrzeniem
 -Tylko z ciebie.-zaznacza
 -To już coś, tym bardziej, że wedle medycznego żargonu nie jestem zbyt skora do zwierzeń.
 -Może po prostu nie umieli z tobą rozmawiać?
 -Może po prostu nie byli tobą.-odpowiadasz tak cicho, że z trudem sama to usłyszałaś. Spuszczasz wzrok, jak zawsze uciekasz, gdy stajesz w obliczu problemu, o ile można było go tak nazwać. Czujesz wyraźnie, że atmosfera między wami diametralnie ulega zmianie. Wiesz, że i on to wyczuwa. W zasadzie to w czasie tej rozmowy przeprowadziliście dobrych kilka razy grę słów w pokroju flirtu, a także padło zdecydowanie wiele aluzji. Po chwili czujesz jak delikatnie unosi twój podbródek ku górze tak byś mogła na niego patrzeć i vice versa. Wtedy jak grom z jasnego nieba spada na ciebie ta cała magia chwili. Czujesz się jak rażona piorunem. Im dłużej patrzyłaś w jego oczy, tym bardziej przestawałaś sprawować nad sobą kontrolę. Kompletnie odpłynęłaś oczarowana jego spojrzeniem. Ale chyba nie było na tej planecie kobiety, która by tego nie zrobiła. W tej chwili nie liczyło się nic innego. Tylko i wyłącznie ta chwila.
 -Tym razem powinniśmy to pamiętać.-rzuca żartobliwie, a nie mija sekunda jak czujesz delikatny smak jego ust na swoich. Twoje całe ciało przebiegł przyjemny dreszcz ciepła. Był zupełnie delikatny i subtelny. Całował cię tak, jakby się bał, że za chwilę mu uciekniesz, ale przecież ty nie zamierzałaś tego robić. Może i byłaś roztrzęsiona wydarzeniami poprzedniego dnia, a także i tej nocy, ale nie chciałaś tego przerywać. Nie trwało to długo, ale dla ciebie to było wystarczające. Oparłaś swoją głowę o jego wyrzeźbiony tors słysząc bicie jego serca. Staliście tak dłuższą chwilę nie wypowiadając żadnego słowa. Pozwoliliście tej chwili by trwała.
  Tak cię trafiło, że w zasadzie nie pamiętałaś za wiele z wydarzeń po tym wszystkim. Obudziłaś się więc rano kompletnie zdezorientowana. Leżałaś w swoim łóżku w sypialni, a nie pamiętałaś abyś tu wędrowała. Powędrowałaś do kuchni w której czekała cię niespodzianka. "Nie uciekam, zrobiłem to o raz za dużo. Obowiązki. xxx" uśmiechasz się mimowolnie czytając te słowa po czym z rozpaczą spoglądasz na swój telefon w którym roiło się od nowych wiadomości i nieodebranych połączeń. Poranek, a właściwie przedpołudnie rozpoczęłaś od uspokojenia wszystkich najbliższych i zawiadomienia ich, że żyjesz i masz się całkiem nieźle. Jak się też spodziewałaś zajęło cię to zdecydowanie dużo czasu. Co najmniej połowa z nich zapowiedziała się z wizytą, ale wmówiłaś im, że potrzebujesz jeszcze chwili dla siebie. Szczerze powiedziawszy nie miałaś najmniejszej ochoty spowiadać się im z dosłownie wszystkiego. Niestety było to nieuniknione, no przynajmniej w wypadku twojej matki. Chociaż ona musiała poznać choć w zdawkowych ilościach prawdy wczorajszego dnia.
 -Jesteś pewna, że nie potrzebujesz porozmawiać z kimś obeznanym?-dopytuje twoja matka kiedy ją odwiedzasz
 -Skończyłam wszelkie terapie dwa lata temu, nie potrzebuję więcej.-kategorycznie odmawiasz
 -Nie denerwuj się, martwię się o ciebie.-krzywi się
 -Och, mamo.-wzdychasz- Rozumiem to, bo ja też jestem matką i martwię się o swoje dziecko, ale najgorsze chwile mam już za sobą. Teraz będzie tylko lepiej.
 -Cieszę się, że wreszcie to słyszę z twoich ust.-uśmiecha się- Rozmowa z Kamilem pomogła?
 -Rozmawiałaś z nim?-pytasz, a ona potwierdza to poprzez kiwnięcie głową- Musiał wyjść.
 -Jak to? Zrozumiałam, że został z tobą.-dziwi się
 -On nie.-odpowiadasz tłumiąc uśmiech i popijając kawę
 -Dobrze, rozumiem co znaczy ten uśmiech.-odpowiada z szerokim uśmiechem- Wie?
 -Wszystko.-odpowiadasz zgodnie z prawdą
 -I nie uciekł?
 -Nie uciekł.-przytakujesz
 -Jak to się mówi, stara miłość nie rdzewieje.
 -Mamo.-ganisz ją
 -Nawet jeśli do tego wspólnie nie doszliście to sądzę, że to tylko kwestia czasu. A wiesz czemu?-pyta- Bo osobno powoli do tego dochodzicie.
 -W moim przypadku może i wiesz jak jest, ale nie wiesz jak jest z nim.
 -Ależ wiem.-oświadcza bez ogródek- Widziałam się z nim.
 -I nie mów, że rozmawialiście o mnie.
 -Owszem, ucięliśmy sobie pogawędkę i przy okazji słówko zamieniliśmy na twój temat skarbie.
 -Wiem mamo, że mogę mieć pewne problemy ze swoim uczuciami i emocjami, ale muszę przejść to sama, nie możesz zrobić tego za mnie. Po prostu potrzebuję więcej czasu.
 -Skarbie, ja go nie pytałam kiedy ci się oświadczy, po prostu jakoś zeszło na twój temat i wymieniliśmy się uwagami w stylu "cieszę się, że jej się powodzi", "spotkanie po latach" i tym podobne.
 -A więc skąd pomysł na takie osądy skoro nie rozmawialiście o niczym istotnym?
 -Bo gdy padło twoje imię w jego oczach pojawił się błysk i ten głupawy uśmiech jaki miałaś przed chwilą ty.-mówi triumfalnie popijając kawę
 -Powiedzmy, że dzisiaj wyszło na twoje bo nie mam ochoty polemizować.
I nie było też powodów by to robić. Z prawdą się nie dyskutuje, prawda?

Stara miłość, którą się w sobie nosi nie pozwala rozkwitać nowej.

Bo ona kiedyś w końcu wyjdzie z naszego wnętrza, w najmniej spodziewanym momencie naszego życia. Przypomni o swoim istnieniu i nie da już zapomnieć. Nigdy.

~*~
Jeden dzień później niż powinnam, wybaczcie, ale korzystałam z ostatnich chwil wolności. Rozdział niezwykle ważny na przestrzeni całej historii. Wreszcie, chciałoby się rzec, poznajecie przeszłość Jagody. Tajemnice jakie w sobie nosiła przez ostatnich trzynaście epizodów. Spodziewał się ktoś? Jeśli tak, gratulacje. Powolutku, małymi krokami zaczyna być widać na horyzoncie to, co nieuniknione, aczkolwiek coś wydarzyć się jeszcze może i z całą pewnością się to stanie. Nie byłaby sobą, prawda? :D
Ściskam,
wingspiker.

sobota, 7 lutego 2015

#treize.

  
  Czasem jeśli trapi nas jakiś problem uciekamy we wszelakich czynności życia codziennego. W pracę, zajadamy nerwy, uciekamy w sport, dosłownie wszędzie gdzie się da. Szukamy schronienia dla krwawiącej duszy. Szukamy ukojenia dla naszego rozdarcia. Ale czy je znajdujemy lub czy w ogóle potrafimy je odnaleźć? Zupełnie wątpliwa sprawa. Przynajmniej tak właśnie działo się z tobą. Znowu miałaś koszmary. Budziłaś się zlana potem trzęsąc się ze strachu. Dzieci w takich sytuacjach uciekają do swojej ostoi, do matki. A gdzie miałaś uciec ty? Dorosła kobieta, wydawać się mogło z poukładanym życiem? Nie miałaś ucieczki. Musiałaś trzymać to w sobie i z niepokojem oczekiwać każdej kolejnej nocy, która kończyła się ostatnimi dniami niemalże tak samo. Desperacko pragnęłaś się od tego uwolnić. Desperacko starałaś się też walczyć z samą sobą i udawać, że nic cię nie trapi. Ale kogo i jak długo mogłaś tak okłamywać, skoro sama sobie w to nie wierzyłaś?
 -Wydaje mi się, że Kamil wciąż coś do ciebie czuje.-wtrąca Daria w czasie waszego lunchu
 -Nie wiem, nie mam siły żeby się nad tym zastanawiać.
 -Ciągle nie śpisz po nocach, mam rację?-wzdycha- Sama wpędzasz się w paranoję.
 -Niby jak?
 -Kiedy ostatnio widziałaś się z panem perfekcją?
 -Nie wiem, w zeszłym tygodniu na rozprawie.-wzruszasz obojętnie ramionami
 -I widzisz co się z tobą dzieje. Ledwo żyjesz.
 -Tak, to z całą pewnością przez niego, dzięki ci wspaniała kobieto za diagnozę!-rzucasz zła- Weźcie się wszyscy odpieprzcie od mojego życia osobistego bo powoli zaczynam mieć wrażenie, że staracie się je przeżyć za mnie!-warczysz
 -Uspokój się.-mówi ze stoickim spokojem przyjaciółka- Może i przeginamy, ale robimy to tylko i wyłącznie dlatego, że również i nas wiele kosztowały przejścia po Adamie.-wypowiadając ostatnie słowa mrozi krew w twoich żyłach
 -Nic nie rozumiecie.-mówisz czując jak twoje policzki zdobią dwie strugi słonej cieczy. Nie słyszysz co mówi do ciebie Daria, po prostu wychodzisz. Idziesz przed siebie kompletnie nad sobą nie panując. Chyba znowu się rozsypałaś. Znowu byłaś w kompletnym bagnie swoich emocji. Siedziałaś na parkowej ławce nie reagując na liczne telefony, z całą pewnością od Darii i twojej matki, którą pewnie już postawiła do pionu. Potrzebowałaś być sama, tak po prostu. Nie byłaś idiotką, nie planowałaś targać się na własne życie, wymagałaś od nich choć chwili w której możesz pobyć sam na sam ze swoim ja. 
 -Chryste Jaga!-słyszysz znajomy męski głos- Wszystko w porządku?-pyta troskliwie Kamil, a gdy siada obok ciebie natychmiast cię przytula- Co się stało? 
 -Nie wiem.-szlochasz
 -Co powiedziała Daria?-pyta spokojnie
 -Wiem, że chce dla mnie dobrze, ale nie potrafi zrozumieć, że wciąż rani mnie przywołując wszelkie te wspomnienia.
 -Wspomniała o Adamie, prawda?-spogląda prosto na ciebie, a ty zmuszasz się jedynie do kiwnięcia głową- Czy ona myśli? Bo mam poważne wątpliwości.-wzdycha i przeczesuje dłonią włosy- Chodź zabiorę cię do domu, musisz odpocząć.
Nie protestujesz, nie pragniesz teraz o niczym innym jak o dostaniu się do domu i zwinięciu się w kulkę na łóżku. No i może także o tym by schować się przed całym światem na całe wieki i przeczekać aż w końcu twoje wewnętrzne ja się uspokoi na kolejnych kilka lat. Byłaś w tak złym stanie psychicznym, że w zasadzie nie pamiętasz jakim cudem znalazłaś się w domu, a już tym bardziej kto dopilnował byś nie mocząc więcej łzami swojej ulubionej sukienki ubrała swoje kryzysowe dresy. Dopiero, gdy podniosłaś się z łóżka i powlokłaś się w kierunku salonu zastałaś tam Kamila, który rozmawiał przez telefon i który wyraźnie się rozpogodził na twój widok. A więc rozwiązała się tajemnica twojego wybawcy. Dziwiło cię, że nie było tu jeszcze Darii przepraszającej cię na kolanach za swoje słowa.
 -Jak się czujesz?-pyta, gdy tylko kończy rozmowę
 -Lepiej, zdecydowanie lepiej, chociaż wciąż wyprana z emocji.-wzruszasz ramionami
 -Każda poprawa jest dobra.-uśmiecha się ciepło- Głodna?
 -Jak wilk!-rzucasz, a twój przyjaciel cię nie zawodzi i jak to zawsze ma w zwyczaju zaskakuje cię swoim stale powiększającym się wachlarzem kulinarnych potraw przez siebie serwowanych. Widziałaś, że ci się nieprzerwanie przyglądał, możliwe, że dawno nie widział cię w tak słabej kondycji, a może nie spodziewał się, że tak szybko dasz się złamać.
 -Wspominałam już, że jesteś moim aniołem stróżem?-uśmiechasz się w jego kierunku
 -Obiecałem ci to kiedyś, prawda?-odwzajemnia uśmiech
 -Dziękuję, że poświęciłeś kilka godzin swojego życia na swoją beznadziejną i niestabilną emocjonalnie przyjaciółkę.-wzdychasz
 -Wcale nie beznadziejną.-unosi twój podbródek ku górze- Jesteś najwspanialszą i najsilniejszą kobietą jaką znam, pamiętaj o tym.-patrzy prosto w twoje oczy, a ty czujesz, że to moment, w którym zdecydowanie powinnaś się wycofać bo wcale, a wcale nie podobał ci się sposób w jaki na ciebie patrzył. Wciąż liczył, że coś do niego poczujesz chociaż głośni przyznawał się do tego, że jesteś jego przyjaciółką? Owszem, spełniał się w tej roli wyśmienicie, nie tylko kiedyś, ale i obecnie, ale był dla ciebie jak brat. Tak ci się przynajmniej wydawało. 
 -Muszę zaraz iść, mam spotkanie.-krzywi się przerywając niezręczną ciszę- Zgaduję, że Darii oglądać nie chcesz, więc może przełożę to spotkanie?-pyta, a dosłownie sekundę później rozbrzmiewa dzwonek do drzwi oznajmujący jakąś zbłąkaną duszę u twoich progów.
 -Myślę, że nie będzie takiej potrzeby.-odpowiadasz po czym udajesz się ku drzwiom. Zostajesz niemal zastrzelona widokiem osoby jaką w nich zastajesz. Michał by ostatnią opcją jeśli chodziło o wszelakich gości dnia dzisiejszego, czy w ogóle po ostatnich dniach ciszy.
 -Przeszkadzam?-pyta nieco zdezorientowany widokiem twojego przyjaciela tuż za tobą
 -Dobrze się składa, ja właśnie wychodzę, a Jadze przyda się dzisiaj towarzystwo.-wtrąca Kamil po czym cmoka cię w policzek i ściska na pożegnania po czym po krótkim lustrowaniu wzrokiem twojego gościa opuszcza twoje lokum.
 -Stało się coś?-pyta lustrując cię spojrzeniem- Jesteś więc pewna, że mogę zostać?-dodaje po chwili, wciąż potrafił jednym spojrzeniem uzyskać odpowiedź na zadane wcześniej pytanie
 -Jestem więcej niż pewna.-kiwasz głową po czym przechodzicie do salonu, gdzie siadasz na kanapie w dość bezpieczniej odległości od swojego gościa i przyciągasz kolana do brody. Standardowo błądzisz wzrokiem po bliżej nieokreślonych przestrzeniach dopóki jakaś podstępna siła nie nakazuje ci spojrzeć na Michała, a jak się przekonujesz patrzy na ciebie z nieodgadnionym i jakże typowym dla siebie wyrazem twarzy. 
 -Przepraszam, że się do ciebie nie odzywałem.-duka po chwili- Musiałem to sobie wszystko jakoś na spokojnie ogarnąć. Nie chciałem żeby to wyglądało tak, że po tych spotkaniach nagle straciłem zapał do odzyskania kontaktu i zakończyłem go wraz z końcem sprawy. Wciąż mi na tym zależy.
 -Ostatni tydzień był dla mnie tak tragiczny, że nie zdążyłam się nawet na ciebie obrazić jeśli o to chodzi.-zmuszasz się do uśmiechu
 -Na to właśnie liczyłem.-unosi kąciki ust ku górze- Stało się coś takiego o czym miała byś ochotę pogadać czy raczej potrzebujesz duszy do towarzystwa?
 -Sama nie wiem czy jestem gotowa by ci to powiedzieć.-wzdychasz
 -Zabiłaś kogoś?
 -Nie.-odpowiadasz całkiem rozbawiona
 -Więc mów, przeżyję.
 -Po prostu moje życie po tym jak się rozstaliśmy nie było wcale tak dobre, jak mogłam ci powiedzieć.-wzdychasz- Wcale nie było dobre. Twoje odejście tak bardzo skopała mnie wewnętrznie, że czułam się zagubiona jak małe dziecko. Nie potrafiłam momentami odróżnić tego, co było czarne, a tego co było białe. Kiedy powoli coś zaczynało stawać się prostsze nagle mój świat został zrównany z ziemią, po raz kolejny w przeciągu krótkiego czasu. Z tym wyjątkiem, że po tym razie nie umiałam się podnieść. Nie chciałam tego robić. Wtedy wydawało mi się, że moje życie nie jest niczego warte. Byłam na skraju załamania psychicznego, w które potem wpadłam. Gdyby nie pomoc rodziców, przyjaciół nie wyszłabym z tego. Wciąż trudno jest mi poradzić sobie z tym wszystkim, a przecież minęło tyle lat. No właśnie, minęło tyle lat, a ja w swoim mniemaniu stanęłam na nogi i odżyłam. Wtedy pojawiłeś się ty i parę innych czynników, które znowu sprawiły, że mam ze sobą problem. Może nie tak jak wtedy, ale wciąż problem.
 -Nie chciałem żebyś przeze mnie kiedykolwiek cierpiała, ani wtedy ani teraz.-mówi skruszony- Nie zasłużyłaś sobie w żaden sposób na to, co cię spotkało.
 -Nie pytasz o szczegóły, dlaczego?-zastanawiasz się na głos
 -Bo wiem, że jeśli zechcesz to mi powiesz.-odpowiada absolutnie szczerze- Wiem też, że jeszcze nie do końca mi ufasz i masz do tego zupełne prawo. Masz prawo czuć do mnie wszelakie urazy bo po części czuję się odpowiedzialny za to, że cierpisz. Gdybym tylko mógł cofnąć czas...
 -I co wtedy Michał?-przerywasz mu- Nie masz zielonego pojęcia czy cokolwiek byłbyś w stanie zmienić. Tak po prostu musiało się stać, ten na górze miał takie, a nie inne plany wobec nas.
 -Wtedy może bym nie stracił ciebie i twojego zaufania.
 -Ale może nie byłbyś w tym miejscu w którym jesteś teraz.-mówisz wciąż patrząc na niego
 -Nie utrudniałbym ci teraz życia.
 -Nigdy go nie utrudniałeś.-kręcisz głową- Zwłaszcza teraz.
 -Przeze mnie doświadczyłaś tego wszystkiego i mimo to wciąż chcesz mnie oglądać?
 -Znaczyłeś kiedyś dla mnie bardzo wiele i chyba po prostu nie mogę ci tego zapomnieć. Wszelakie zło ma się w porównaniu z tym marnie.
 -Nawet mimo faktu, że jedyne co ostatnio wspólnie robimy to pijemy i robimy rzeczy, których tak do końca byśmy nie zrobili na trzeźwo?-pyta
 -Co masz na myśli?
 -Wiesz, nie jestem pewien.-mówi zakłopotany- Dla bezpieczeństwa zapytam, co pamiętasz z naszego ostatniego spotkania?
 -Salę rozpraw.-śmiejesz się- A tak poważnie. Przesadziliśmy z winem, zdecydowanie przesadziliśmy. Rozmawialiśmy na kanapie i potem nie jestem pewna bo byłam już dość pijana, ale czy my.. całowaliśmy się? 
 -Czyli mi się to nie przyśniło.-kiwa głową
 -Dlaczego to zrobiliśmy?-pytasz głośno się zastanawiając
 -Byliśmy pijani.-zauważa
 -Ponoć ludzie po pijaku robią po prostu rzeczy na które nie odważyliby się na trzeźwo.-przymykasz delikatnie oczy- Masz ochotę mnie pocałować?-szokujesz go tym pytaniem
 -Co najwyżej przytulić bo boli mnie serce jak na ciebie patrzę.
 -To to zrób.-mówisz prosto z mostu po raz kolejny go tym zaskakując
 -Mówisz poważnie?-dopytuje
 -Mam dzisiaj kryzys i jedyne czego aktualnie potrzebuje to czyjeś ciepło obok. Wybacz, jesteś jedyną możliwą opcją.-uśmiechasz się nieco speszona
 -Cieszę się, że jestem jedyną.-śmieje się, a już po chwili siada o wiele bliżej i zamyka cię w swoim szczelnym uścisku. Przez chwilę zatracasz się w cudownej woni jego perfum i jego bliskości. Nie jesteś chyba w stanie przypomnieć sobie kiedy ostatnio tak długo mogłaś to robić i nie było to po pijaku. Miałaś ochotę spędzić tak kolejnych kilka lat, a i twojemu towarzyszowi najwyraźniej to nie przeszkadzało bo wciąż obejmował cię z taką samą intensywnością. Dopiero po chwili wtulania się w jego idealnie wyrzeźbiony tors oparłaś głowę na jego ramieniu.
 -Śpieszysz się do domu?-pytasz cicho
 -A wyglądam?-odpowiada pytaniem, a ty kręcisz jedynie głową- Jestem ci to winien.
 -Wcale nie straszna ta pokuta.
 -Jaka by nie była i tak nie zasłużyłem sobie na bycie obok ciebie w takiej odległości.
 -Jeszcze raz powiedz, że na coś nie zasługujesz to przysięgam, że przestanę być taka miła. Mówię poważnie Michał.-ganisz go- To, że pozwalam ci powtórnie pojawić się w moim życiu to już powinno coś znaczyć, prawda?
 -I znaczy, dla mnie bardzo dużo.-odpowiada wciąż trzymając cię w objęciach
 -Nie schrzańmy tego, co?-mówisz nieco ciszej- Nie wyjeżdżaj lepiej już do żadnych Włoch, inaczej cię zabiję, nie żartuje.
 -Nigdzie się nie wybieram przez najbliższe lata.-kręci głową- Pora naprawić błędy przeszłości.
 -Pora odzyskać dawnych przyjaciół.
 -I nie tylko.-gładzi swoją dłonią twoje plecy, a ty wiesz, że ta rozmowa to był wielki przełom. Nie tylko w twoim zagmatwanym życiu emocjonalnym, ale i milowy krok jeśli chodzi o wasze relacje. Zrobiliście jeden, pora na resztę, a tych było przed wami co nie miara. Coś jednak podpowiadało ci, że wspólnymi siłami uda wam się dojść do celu.
Znowu ci się to śni. Znów czegoś przeraźliwie się boisz. Strach paraliżuje twoje całe ciało. Nie jesteś w stanie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Nawet oddychanie przychodzi ci z ogromnym trudem. Nagle zrywasz się do ucieczki. Krzyczysz i piszczysz ile sił w płucach. Nie masz pojęcia przed czym uciekasz, ale pędzisz jak szalona. Gdzieś w oddali słyszysz płacz dziecka i jego głos. Adam cię woła. Nie masz pojęcia, gdzie jest, ale go również wołasz. Chcesz go odnaleźć, ale nie potrafisz. Jego głos z każdym kolejnym słowem robi się co raz mniej wyraźny. W końcu zanika, a ciebie zalewa fala rozpaczy. Zaczynasz wariować bo do twojej głowy dociera jakaś cholerna kumulacja głosów twoich najbliższych. Pocieszają cię, załamują głosy, wspierają, krzyczą, płaczą. Uciekasz, ale wszystko to siedzi w twojej głowie i nie możesz się tego pozbyć. Upadasz na ziemię i wijesz się w konwulsjach ledwo przytomna. Krzyczysz, prosisz by to się skończyło...
 -Jagoda!-dociera wreszcie do ciebie głos kompletnie wystraszonego Michała. Przez chwilę nie masz pojęcia dlaczego jest obok ciebie, dopiero dłuższa chwila namyśleń daje ci odpowiedź.- Krzyczałaś.
 -Mój boże..-dyszysz ciężko
 -Wołałaś kogoś, rozpaczliwie.-dodaje nie mniej przerażony- 
 -Adama.-mówisz z trudem panując nad oddechem
 -Adam?-powtarza- Nie znam nikogo takiego, jeśli nie chcesz..
 -Ale chyba muszę ci to powiedzieć.-uspokajasz się
 -Chryste Jagoda, dopiero co panicznie krzyczałaś i się miotałaś, jesteś pewna, że chcesz o tym rozmawiać?
 -Jeśli ci tego teraz nie powiem, nie zrobię tego nigdy.-wzdychasz- Przepraszam za to i za to co zaraz powiem. Pewnie pomyślisz, że powinnam siedzieć zamknięta w psychiatryku, zrozumiem.
 -Doskonale wiesz, że jestem ostatnią osobą, którą musisz za cokolwiek przepraszać, a także to, że nie ważne co mi powiesz, nie odwrócę się od ciebie. Raz to zrobiłem i nie skończyłem na tym dobrze.
 -Dobrze, że jesteś.
 -I chciałbym być, jeśli mi na to pozwolisz.
 -Nawet jeśli ja nie, to Aniela już to zrobiła.-na twojej twarzy jawi się cień uśmiechu- Uwielbia cię.
 -A ja ją, ale nie sposób tego nie robić, tak samo jak kobietę, która jest superwomen i najlepszą matką pod słońcem i zdecydowanie zaniża swoją samoocenę.
 -Jest trzecia nad ranem, czuję się jak potrącona przez tramwaj, a ty wciąż potrafisz sprawić, że umiem się uśmiechnąć.
 -Taka moja rola.-odpowiada z delikatnym uśmiecham na twarzy, a ty w tej chwili naprawdę cieszysz się, że był z tobą. Czułaś, że wreszcie nadeszła chwila. Chwila absolutnej szczerości z twojej strony. On powiedział ci wszystko, nawet gdybyś nie była jego adwokatem byłaś pewna, że by to zrobił. Chciał być wobec ciebie w porządku. Przyszło pora byś i ty taka była względem niego. Zasługiwał po prostu na szczerość.

Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie. 

 Nie można więc zapomnieć. Nie można udawać, że to nigdy nie miało miejsca. Trzeba umieć z tym żyć. Żyć ze świadomością, że tak, a nie inaczej zostaliśmy doświadczeni przez życie. Zaakceptować to. Nie walczyć.

~*~
Witam moje kochane! Tydzień śmigania na nartach minął mi bardo szybko, więc powracam do Was z nowym rozdziałem. W tym rozdziale dzieje się naprawdę dużo, a te wydarzenia poprowadzą Was niebawem do rozwiązania pewnych zagadek przeszłości.  Jak też widać na załączonym obrazku relacja Michała i Jagody wyszła, tudzież wychodzi poza ryzy przyjaźni.
Generalnie rzecz biorąc, w życiu nic nie jest tak proste i łatwe jak się wydaje.
Ściskam,
wingspiker.