Wdech, wydech. Nie wiesz czy śpisz może balansujesz na granicy świata snów i przytomności. Czujesz się cała otępiała. Powieki ciążą ci jakby ważyły co najmniej tonę. Głowa jest również ciężka, od natłoku wszelakich myśli. Dopiero po chwili, gdy z trudem otwierasz powieki uderza w ciebie miejsce, w którym się znajdujesz. Przeraźliwie białe ściany, sterylny korytarz. Siedzisz skulona w kącie. Oczy masz opuchnięte, a w klatce piersiowej czujesz okropny ścisk. Rozglądasz się nerwowo po pomieszczeniu. Na początku korytarza dostrzegasz jedynie mężczyznę, który po chwili znika za drzwiami gabinetu, do którego przed kilkoma godzinami została zabrana twoja córka. Kiedy tylko na myśl przychodzi ci postać blondwłosej roześmianej dziewczynki opowiadającej o tym jak minął jej dzień w szkole i jak udało jej się rozwiązać trudne zadanie z matematyki, to momentalnie w twoich oczach zbierają się łzy. Okropny dreszcz przeszywa twoje ciało. Masz ochotę krzyczeć, płakać. Nie rozumiałaś. Kompletnie nie rozumiałaś dlaczego to musiało spotkać akurat twoją córkę. W myślach wrzeszczałaś, przeklinałaś tego na górze za to co właśnie robił. Sądziłaś, że w życiu wycierpiałaś już wystarczająco dużo. Dlaczego musiałaś się tak mylić? Oddałabyś wszystko byle tylko móc zamienić się z Anielą. Nie mogłaś znieść tego, że twoje małe szczęście tak cierpi. Myśl o tym, że twoja córka walczy właśnie o każdy kolejny oddech rozrywała cię od środka. Ta myśl tak bardzo cię paraliżowała, że nie potrafiłaś podnieść się z podłogi. Siedziałaś więc po prostu skulona walcząc ze sobą, aby nie wybuchnąć cichym szlochem. Przez to nie zauważyłaś nawet, że nie byłaś już sama na korytarzu. Nie wiedziałaś ile czasu minęło od twojej rozmowy z Michałem, ale widocznie wystarczająco dużo by stał niedaleko ciebie ze wzrokiem pełnym niepokoju. Dopiero wtedy jakimś cudem podniosłaś się z podłogi. Wystarczyła chwila by znalazł się tuż przy tobie. Wystarczył ułamek sekundy byś tkwiła w jego bezpiecznych ramionach z trudem panując nad własnymi emocjami. Przez chwilę żadne z was nie odzywa się ani słowem. Słychać jedynie od czasu do czasu twoje ciche pochlipywanie. Dłuższą chwilę zajmuje ci dojście do stanu, w którym będziesz mogła się jakkolwiek wysłowić. W tej chwili na horyzoncie pojawia się jednak lekarz.
-Mam dla pani dwie wiadomości. Która najpierw?-pyta z surową miną mężczyzna
-Złą.-mówisz cicho
-Doszło do poważnego zakażania.-mówi wprost, a ty czujesz, że nogi się pod tobą uginają- Przestała samodzielnie oddychać.-dodaje, a ty czujesz łzę spływającą po policzku
-A dobra?-wtrąca Michał widząc, że nie jesteś w stanie niczego powiedzieć
-Jest możliwość, aby pani do niej weszła na chwilę.-odpowiada lekarz- Proszę się zastanowić i znaleźć mnie, jeśli się pani zdecyduje.
-Oczywiście, że chcę.-wyduszasz z siebie, na co jedynie doktor kiwa głową i nakazuje iść za sobą.
Dostajesz jakieś instrukcje od pielęgniarki, które nawet do ciebie nie docierają. Rejestrujesz jedynie, że możesz tam być góra pięć minut, a i to po ówczesnym przygotowaniu. Zgadzasz się na wszystko. Chcesz. Musisz ją po prostu zobaczyć. Po jakichś kilku minutach, przyodziana w odpowiednie okrycie widzisz przez szybę izolatki swoje maleństwo. W jednej chwili uderza do ciebie to wszystko i masz ochotę się rozpłakać. Nie wiesz jakim cudem udaje ci się tego nie zrobić. Nie wiesz nawet kiedy siadasz koło jej łóżka i patrzysz na jej buzię. Dopiero gościł na niej szeroki uśmiech, a teraz leży zupełnie blada, bez życia, podłączona do różnych aparatur monitorujących jej funkcje życiowe.
-Proszę cię skarbie, musisz być silna, walczyć. Nie poddawaj się maleńka. Nie zostawiaj mnie...-głos ci się załamuje- To nie jest jeszcze czas na ciebie. Wróć do mnie. Błagam.-wypowiadasz każde kolejne słowo co raz ciszej.
Kiedy opuszczasz salę Anieli stoisz dłuższą chwilę tępo wpatrując się przed siebie. Czujesz się potwornie. Wewnętrznie czujesz się kompletnie sponiewierana. A ten stan nie jest ci niestety obcy. Czułaś się już tak kiedyś. Nie wierzyłaś w to, że powtórnie tak łatwo dałaś doprowadzić się do tego stanu. Tak ciężko pracowałaś by wyjść z tego wszystkiego, a życie jednym brutalnym ciosem poniżej pasa powtórnie cię tu zaprowadziło. Znów jesteś na granicy zdrowego rozsądku i obłędu. Tyle, że tym razem jesteś okrutnie bezradna. Nic nie zależy od ciebie. Możesz jedynie stać i z boku przyglądać się temu. I co najwyżej pogodzić się z pewnymi scenariuszami. Nawet z tymi, z którymi możesz sobie nie poradzić czy tymi, których realizacji kompletnie sobie nie wyobrażasz.
-Nie będę cię pytał jak było.-słyszysz nagle głos Michała i zauważasz, że siedzi obok ciebie również oparty o ścianę
-Ciągle w to nie wierzę, może to tylko zły sen?-pytasz dość retorycznie
-Chciałbym żeby tak było.-odpowiada wzdychając po czym składa ciepły pocałunek na czubku twojej głowy i przyciska cię do siebie- Wyjdzie z tego.
-Michał, tak bardzo chciałabym w to wierzyć...-wypuszczasz głośno powietrze z ust- Nie chcę jej stracić.-mówisz tak cicho, że sama ledwie to słyszysz
-Wiem skarbie.-odpowiada ci- I nie stracisz, zobaczysz. Aniela to silna dziewczynka, ma to po mamie.
-Przeraża mnie myśl, że..-bierzesz wdech- Mogę ją stracić. To pozbawia mnie jakiegokolwiek racjonalnego myślenia. Paraliżuje mnie to. A właściwie ta niemoc.
-Wcale ci się nie dziwie, nikt nie może się temu dziwić.-kręci głową- Każdy na twoim miejscu odchodziłby od zmysłów i gdyby tylko mógł poruszyłby ziemię i niebo by wszystko było dobrze. A w tym wypadku można tylko i aż wierzyć. Wierzyć z całych sił, że po tej burzy znowu wyjdzie słońce.
-Łatwiej powiedzieć niż zrobić.-wzdychasz zrezygnowana opierając się o jego ramię- Nie masz nawet pojęcia jak bardzo...
-Mam.-wtrąca- Może i nie jestem biologicznym ojcem Anieli, ale jest ona dla mnie nie mniej ważna niż Oli.-wyznaje, a ty spoglądasz na niego poruszona tymi słowami- Jest dla mnie jak córka i gdybym tylko mógł, oddałbym wszystko żeby nie musiała tego przechodzić.
Nie odpowiadasz mu zupełnie nic. Słowa w tym momencie były chyba zbyt zbędne. Przytulasz się po prostu do niego. To jedyne na co cię jest stać w tej właśnie chwili. Nie wiesz nawet kiedy odpływasz. Nie śpisz za długo. Senne zjawy nie pozwalają ci na choć chwilę odpoczynku. Kiedy otwierasz oczy dookoła panuje przeraźliwa cisza i mrok. Słyszysz jedynie miarowy oddech Michała, który wciąż spał, a także dostrzegasz znajome sylwetki naprzeciwko siebie. Nie tkwisz długo w takim stanie, niebawem do żywych powraca niebieskooki, więc możesz przenieść swoją uwagę na przyjaciół.
-Daria, jesteś w ciąży, nie powinnaś...
-Cicho siedź, nie praw mi tu kazań.-przerywa ci przyjaciółka- To moja chrześnica i nie wyobrażam sobie żebym mogła w takiej chwili byczyć się przed telewizorem.
-Ja mam takie samo zdanie, nie mogło nas tu zabraknąć.-dodaje Kamil pokrzepiająco się uśmiechając- Co z nią?
-Nie oddycha sama.-uciekasz wzrokiem od twarzy przyjaciół, nie mogłaś się teraz rozkleić- Stan jest poważny.
-O mój Boże.-wypala Daria zasłaniając dłonią usta
-Jakieś rokowania?-dopytuje Kamil
-Czekać.-wzruszasz ramionami- Albo stan się ustabilizuje albo będzie się pogarszał.
Po chwili rozmowy i nieprzyzwoitej ciszy panowie udają się w poszukiwaniu jakiegoś przyzwoitego automatu z kawą, a wy zostajecie same.
-Wiem, że to słaby moment, ale w tej chwili nie mam już wątpliwości co do pewnej rzeczy.-rzuca nagle przyjaciółka
-Mów, nic gorszego i tak już mi nie powiesz.-wzruszasz ramionami
-Jak tak na was patrzyłam jak spaliście to nie mogłam oderwać od was wzroku, to swoją drogą. Gdy was zobaczyłam razem to jasnym stało się, że nie tylko ty jesteś dla niego całym światem.-mówi łapiąc cię za dłoń- Dlatego nie wyobrażam sobie żeby ten gość z góry wam zrobił takie okropieństwo. Nie ma nawet takiej cholernej opcji!
-Powtarzam sobie podobne słowa milion razy, a drugi milion mówię sobie to, że skoro już tyle razy zostałam skopana przez życie to dlaczego nie kolejny raz?
-Nie mów tak.-mówi ostro- Nie pozwalam ci nawet tak myśleć. Cholera, Jagoda! Ona z tego wyjdzie i kropka!-stara się cię przekonać
-Nie chodzi o to, że w to wątpię bo wierzę całą sobą, że jeszcze opowie mi jak minął jej dzień albo jak skopała tyłek wrednemu chłopakowi na karate.-potrząsasz głową- Chodzi o to, że się boję. Boję się, że jednak.. coś pójdzie nie tak i wtedy ja sobie z tym nie poradzę i zniszczę nie tylko sobie życie, ale i Michałowi.-czujesz jak pod twoimi powiekami gromadzą się łzy
-Na litość boską nie zrobisz tego!-wybucha- Przepraszam.-dodaje po chwili- Przez te hormony wariuję.-wzdycha- Perfekcyjna rodzina to wasza czwórka i to się nigdy przenigdy nie zmieni bo Aniela to zuch dziewczyna, wyjdzie z tego nim się obejrzysz.-uśmiecha się delikatnie po czym przytula cię- Potem będziemy zastanawiać się jak dać na imię mojemu brzdącowi, wy się chajtniecie, ja zadebiutuję jak mama, potem ty i wszystko będzie pięknie i ładnie.
-Nie wierzę, że w taki chwili potrafisz mnie rozbawić.-mówisz
-Od czego mnie masz słoneczko?-ściska cię nieco mocniej.
Po kilku kolejnych godzinach bezowocnego przesiadywania na szpitalnym korytarzu bliska jesteś szaleństwa. Jedyną informacją jaką stale dostajesz jest "proszę uzbroić się w cierpliwość". Nie wiesz już co ze sobą zrobić, gdzie włożyć ręce. Chodzisz, siedzisz. Modlisz się, przeklinasz po cichu. I tak w kółko. Nie zapominając także o potwornym zmęczeniu, które momentami sprawiało, że zasypiałaś na stojąco. Chyba dlatego dałaś się jakimś cudem namówić na przysłowiową godzinkę snu w domu w czasie, której twoja mama miała zostać na posterunku i w razie czego dzwonić. Byłaś tak potwornie wyczerpana, że nie pamiętałaś nawet drogi do domu. Pamiętałaś za to z najdrobniejszymi szczegółami to, co ci się przyśniło.
Piękna majowa pogoda. Łąką pełna przepięknych kwiatów. Stoisz pośrodku niej ubrana w zwiewną suknię w kwiaty, a na głowie masz wianek. Obok ciebie stoi Aniela, również przyodziana w kwiatową koronę z szerokim uśmiechem na twarzy. Wręcza ci radośnie dopiero, co zebrane kwiaty.
-Kocham cię mamusiu.
-Ja ciebie też skarbie.-odpowiadasz dziewczynce, a ta po chwili nagle puszcza twoją dłoń i biegnie przed siebie. Wołasz ją, lecz ona się nie odwraca, wcale nie reagując. Dopiero po dłuższej chwili się zatrzymuje. Słyszysz jej radosny śmiech. Po kilku sekundach widzisz ją w oddali. Nie jest sama. Idzie za rękę z mężczyzną. Znasz go. Wysoki brunet z charakterystycznym uśmiechem na twarzy. Obydwoje idą śmiejąc się. Zmierzają w twoim kierunku. Przez chwilę powstrzymujesz się od tego by dotknąć jego twarzy. Odszedł tak dawno temu, że nie pamiętałaś nawet kiedy ostatnio był tak blisko.
-Prawie siedem lat.-słyszysz nagle jego głos- Za krótko.
-Za krótko?-powtarzasz zdumiona jego słowami, a on w odpowiedzi spogląda na Anielę. Wydajesz z siebie cichy jęk, tłumiąc go natychmiast. To nie mogło być już. Po prostu nie mogło.
-Nie zabieraj jej.. Proszę...-błagasz
-Nie mogę.-odpowiada ci zaciskając dłoń dziewczynki
-Adam, nie rób tego.-zagryzasz wargę
-Siedem lat to za mało.
-Nie rób tego.-mówisz z pełną desperacją w głosie
- Czego mamusiu?-pyta dziewzynka
- Musisz zostać ze mną.-kucasz przed nią
-Ale ja chcę iść z tatusiem.-robi smutną minę
-Pójdziesz, ale jeszcze nie teraz, obiecuję ci.
-Ale ja muszę mamusiu.-mówi nagle
-Nie.-łamie ci się głos
-Już czas.-wtrąca nagle Adam, a ty osuwasz się na kolana. Nie możesz jej zatrzymać. Możesz tylko patrzeć. Z rozrywającym bólem wewnątrz klatki piersiowej przyglądać się jak Aniela ramię w ramię wraz z ojcem, którego nigdy nie widziała odchodzi. Dokładnie tak jak on, niespełna siedem lat temu.
Krzyczysz przeraźliwie. Z trudem łapiesz oddech. Cała drżysz. Gryziesz własną pięść. Chcesz się uspokoić. Ciężko oddychasz. Walczysz o każdy oddech jak ryba, którą morze wyrzuciło na brzeg.
-Jagoda, już spokojnie.-Michał tuli cię do siebie- Nic się nie dzieje, jestem obok ciebie.
-Ona odeszła... odeszli.-łkasz
-Oni?
-Adam. Przyszedł po nią.-łzy płyną strumieniami po twoich policzkach
-To tylko zły sen.-stara się cię uspokoić- Aniela jest wciąż z nami. Dopiero rozmawiałem z twoją mamą, jest stabilna.
-Ale on nigdy mi się nie śni. Prawie nigdy.-pociągasz nosem
-Po prostu ta cała sytuacja cię przerasta i masz złe sny. To jeszcze nic nie znaczy.
-Pewnie masz rację.-kiwasz głową chyba sama nie wierzą tak do końca swoim słowom.
W twoim śnie nie mogło być przypadku. Adam rzadko ci się śnił, a jeśli już pojawiał się w twoich snach to była to zapowiedź czegoś, co miało się wydarzyć w twoim życiu. I zawsze były to wydarzenia, których nie można było puszczać mimochodem. Śnił ci się w nocy w której twój ojciec zmarł na zawał. Śnił ci się w przeddzień stwierdzenia u ciebie depresji. Pojawił się tuż przed wypadkiem twojej mamy.
Ostrzegał cię? A może przygotowywał do tych wydarzeń? Bałaś się to przyznać, ale chyba tak właśnie było. A co gorsza, przerażała cię myśl, że pojawił się w twoim śnie właśnie dzisiaj. W ten właśnie sposób.
-Mówili coś?-pytasz swojej rodzicielki kiedy powtórnie pojawiasz się w szpitalu
-Nic nowego.-kręci głową zrezygnowana- Michał dał się wygonić?-zauważa jego brak
-Ma syna i nie może go zaniedbywać.-stwierdzasz zgodnie z prawdą- Ma zajrzeć potem.
-Racja.-kiwa głową- Zawsze wiedziałam, że to jest idealny kandydat na zięcia.
-Mamo...
-Pokochał nie tylko ciebie, ale i Anielę, widać gołym okiem jak bardzo się tym wszystkim przejmuje. Jak bardzo się o nią boi, nie mniej aniżeli ty.-otacza cię ramieniem
-I dlatego Aniela musi walczyć. Ma dla kogo.-odpowiadasz.
Kolejne bezproduktywnie spędzone minuty dłużą się niesamowicie. Nie potrafisz się na niczym skupić, siedzisz więc patrząc bezsensownie przed siebie i wybijając palcami bliżej nieznany rytm. Wtedy nagle widzisz poruszenie. Serce przyśpiesza bicia tak, że o mało nie wyskakuje ci z piersi. Podchodzisz do drzwi prowadzących na oddział. Widzisz jak kilku lekarzy pośpiesznie gna ku jednej z sal. Wiesz do której sali wchodzą. Nie możesz tak po prostu stać. Nie powinnaś, ale tam wchodzisz. W tym amoku za bardzo nie zwracają na ciebie uwagi. Drżąc podchodzisz do sali dwieście dwa. Drzwi są uchylone. Dochodzą cię krzyki lekarzy. Wtedy twoją osobę dostrzega jedna z pielęgniarek. Mówi, że nie możesz tu być, ale ciebie nie ruszają jej słowa. Widzisz to. Widzisz rozpaczliwą walkę o życie twojego dziecka. O kolejne bicie jej małego serduszka. I tylko to możesz zrobić. Patrzeć jak twój sen prawdopodobnie za chwilę stanie się rzeczywistością.
-Proszę nie...-kolana się pod tobą uginają, a twarz zalewa się słonymi łzami.
~*~
Łzawo?
-Mam dla pani dwie wiadomości. Która najpierw?-pyta z surową miną mężczyzna
-Złą.-mówisz cicho
-Doszło do poważnego zakażania.-mówi wprost, a ty czujesz, że nogi się pod tobą uginają- Przestała samodzielnie oddychać.-dodaje, a ty czujesz łzę spływającą po policzku
-A dobra?-wtrąca Michał widząc, że nie jesteś w stanie niczego powiedzieć
-Jest możliwość, aby pani do niej weszła na chwilę.-odpowiada lekarz- Proszę się zastanowić i znaleźć mnie, jeśli się pani zdecyduje.
-Oczywiście, że chcę.-wyduszasz z siebie, na co jedynie doktor kiwa głową i nakazuje iść za sobą.
Dostajesz jakieś instrukcje od pielęgniarki, które nawet do ciebie nie docierają. Rejestrujesz jedynie, że możesz tam być góra pięć minut, a i to po ówczesnym przygotowaniu. Zgadzasz się na wszystko. Chcesz. Musisz ją po prostu zobaczyć. Po jakichś kilku minutach, przyodziana w odpowiednie okrycie widzisz przez szybę izolatki swoje maleństwo. W jednej chwili uderza do ciebie to wszystko i masz ochotę się rozpłakać. Nie wiesz jakim cudem udaje ci się tego nie zrobić. Nie wiesz nawet kiedy siadasz koło jej łóżka i patrzysz na jej buzię. Dopiero gościł na niej szeroki uśmiech, a teraz leży zupełnie blada, bez życia, podłączona do różnych aparatur monitorujących jej funkcje życiowe.
-Proszę cię skarbie, musisz być silna, walczyć. Nie poddawaj się maleńka. Nie zostawiaj mnie...-głos ci się załamuje- To nie jest jeszcze czas na ciebie. Wróć do mnie. Błagam.-wypowiadasz każde kolejne słowo co raz ciszej.
Kiedy opuszczasz salę Anieli stoisz dłuższą chwilę tępo wpatrując się przed siebie. Czujesz się potwornie. Wewnętrznie czujesz się kompletnie sponiewierana. A ten stan nie jest ci niestety obcy. Czułaś się już tak kiedyś. Nie wierzyłaś w to, że powtórnie tak łatwo dałaś doprowadzić się do tego stanu. Tak ciężko pracowałaś by wyjść z tego wszystkiego, a życie jednym brutalnym ciosem poniżej pasa powtórnie cię tu zaprowadziło. Znów jesteś na granicy zdrowego rozsądku i obłędu. Tyle, że tym razem jesteś okrutnie bezradna. Nic nie zależy od ciebie. Możesz jedynie stać i z boku przyglądać się temu. I co najwyżej pogodzić się z pewnymi scenariuszami. Nawet z tymi, z którymi możesz sobie nie poradzić czy tymi, których realizacji kompletnie sobie nie wyobrażasz.
-Nie będę cię pytał jak było.-słyszysz nagle głos Michała i zauważasz, że siedzi obok ciebie również oparty o ścianę
-Ciągle w to nie wierzę, może to tylko zły sen?-pytasz dość retorycznie
-Chciałbym żeby tak było.-odpowiada wzdychając po czym składa ciepły pocałunek na czubku twojej głowy i przyciska cię do siebie- Wyjdzie z tego.
-Michał, tak bardzo chciałabym w to wierzyć...-wypuszczasz głośno powietrze z ust- Nie chcę jej stracić.-mówisz tak cicho, że sama ledwie to słyszysz
-Wiem skarbie.-odpowiada ci- I nie stracisz, zobaczysz. Aniela to silna dziewczynka, ma to po mamie.
-Przeraża mnie myśl, że..-bierzesz wdech- Mogę ją stracić. To pozbawia mnie jakiegokolwiek racjonalnego myślenia. Paraliżuje mnie to. A właściwie ta niemoc.
-Wcale ci się nie dziwie, nikt nie może się temu dziwić.-kręci głową- Każdy na twoim miejscu odchodziłby od zmysłów i gdyby tylko mógł poruszyłby ziemię i niebo by wszystko było dobrze. A w tym wypadku można tylko i aż wierzyć. Wierzyć z całych sił, że po tej burzy znowu wyjdzie słońce.
-Łatwiej powiedzieć niż zrobić.-wzdychasz zrezygnowana opierając się o jego ramię- Nie masz nawet pojęcia jak bardzo...
-Mam.-wtrąca- Może i nie jestem biologicznym ojcem Anieli, ale jest ona dla mnie nie mniej ważna niż Oli.-wyznaje, a ty spoglądasz na niego poruszona tymi słowami- Jest dla mnie jak córka i gdybym tylko mógł, oddałbym wszystko żeby nie musiała tego przechodzić.
Nie odpowiadasz mu zupełnie nic. Słowa w tym momencie były chyba zbyt zbędne. Przytulasz się po prostu do niego. To jedyne na co cię jest stać w tej właśnie chwili. Nie wiesz nawet kiedy odpływasz. Nie śpisz za długo. Senne zjawy nie pozwalają ci na choć chwilę odpoczynku. Kiedy otwierasz oczy dookoła panuje przeraźliwa cisza i mrok. Słyszysz jedynie miarowy oddech Michała, który wciąż spał, a także dostrzegasz znajome sylwetki naprzeciwko siebie. Nie tkwisz długo w takim stanie, niebawem do żywych powraca niebieskooki, więc możesz przenieść swoją uwagę na przyjaciół.
-Daria, jesteś w ciąży, nie powinnaś...
-Cicho siedź, nie praw mi tu kazań.-przerywa ci przyjaciółka- To moja chrześnica i nie wyobrażam sobie żebym mogła w takiej chwili byczyć się przed telewizorem.
-Ja mam takie samo zdanie, nie mogło nas tu zabraknąć.-dodaje Kamil pokrzepiająco się uśmiechając- Co z nią?
-Nie oddycha sama.-uciekasz wzrokiem od twarzy przyjaciół, nie mogłaś się teraz rozkleić- Stan jest poważny.
-O mój Boże.-wypala Daria zasłaniając dłonią usta
-Jakieś rokowania?-dopytuje Kamil
-Czekać.-wzruszasz ramionami- Albo stan się ustabilizuje albo będzie się pogarszał.
Po chwili rozmowy i nieprzyzwoitej ciszy panowie udają się w poszukiwaniu jakiegoś przyzwoitego automatu z kawą, a wy zostajecie same.
-Wiem, że to słaby moment, ale w tej chwili nie mam już wątpliwości co do pewnej rzeczy.-rzuca nagle przyjaciółka
-Mów, nic gorszego i tak już mi nie powiesz.-wzruszasz ramionami
-Jak tak na was patrzyłam jak spaliście to nie mogłam oderwać od was wzroku, to swoją drogą. Gdy was zobaczyłam razem to jasnym stało się, że nie tylko ty jesteś dla niego całym światem.-mówi łapiąc cię za dłoń- Dlatego nie wyobrażam sobie żeby ten gość z góry wam zrobił takie okropieństwo. Nie ma nawet takiej cholernej opcji!
-Powtarzam sobie podobne słowa milion razy, a drugi milion mówię sobie to, że skoro już tyle razy zostałam skopana przez życie to dlaczego nie kolejny raz?
-Nie mów tak.-mówi ostro- Nie pozwalam ci nawet tak myśleć. Cholera, Jagoda! Ona z tego wyjdzie i kropka!-stara się cię przekonać
-Nie chodzi o to, że w to wątpię bo wierzę całą sobą, że jeszcze opowie mi jak minął jej dzień albo jak skopała tyłek wrednemu chłopakowi na karate.-potrząsasz głową- Chodzi o to, że się boję. Boję się, że jednak.. coś pójdzie nie tak i wtedy ja sobie z tym nie poradzę i zniszczę nie tylko sobie życie, ale i Michałowi.-czujesz jak pod twoimi powiekami gromadzą się łzy
-Na litość boską nie zrobisz tego!-wybucha- Przepraszam.-dodaje po chwili- Przez te hormony wariuję.-wzdycha- Perfekcyjna rodzina to wasza czwórka i to się nigdy przenigdy nie zmieni bo Aniela to zuch dziewczyna, wyjdzie z tego nim się obejrzysz.-uśmiecha się delikatnie po czym przytula cię- Potem będziemy zastanawiać się jak dać na imię mojemu brzdącowi, wy się chajtniecie, ja zadebiutuję jak mama, potem ty i wszystko będzie pięknie i ładnie.
-Nie wierzę, że w taki chwili potrafisz mnie rozbawić.-mówisz
-Od czego mnie masz słoneczko?-ściska cię nieco mocniej.
Po kilku kolejnych godzinach bezowocnego przesiadywania na szpitalnym korytarzu bliska jesteś szaleństwa. Jedyną informacją jaką stale dostajesz jest "proszę uzbroić się w cierpliwość". Nie wiesz już co ze sobą zrobić, gdzie włożyć ręce. Chodzisz, siedzisz. Modlisz się, przeklinasz po cichu. I tak w kółko. Nie zapominając także o potwornym zmęczeniu, które momentami sprawiało, że zasypiałaś na stojąco. Chyba dlatego dałaś się jakimś cudem namówić na przysłowiową godzinkę snu w domu w czasie, której twoja mama miała zostać na posterunku i w razie czego dzwonić. Byłaś tak potwornie wyczerpana, że nie pamiętałaś nawet drogi do domu. Pamiętałaś za to z najdrobniejszymi szczegółami to, co ci się przyśniło.
Piękna majowa pogoda. Łąką pełna przepięknych kwiatów. Stoisz pośrodku niej ubrana w zwiewną suknię w kwiaty, a na głowie masz wianek. Obok ciebie stoi Aniela, również przyodziana w kwiatową koronę z szerokim uśmiechem na twarzy. Wręcza ci radośnie dopiero, co zebrane kwiaty.
-Kocham cię mamusiu.
-Ja ciebie też skarbie.-odpowiadasz dziewczynce, a ta po chwili nagle puszcza twoją dłoń i biegnie przed siebie. Wołasz ją, lecz ona się nie odwraca, wcale nie reagując. Dopiero po dłuższej chwili się zatrzymuje. Słyszysz jej radosny śmiech. Po kilku sekundach widzisz ją w oddali. Nie jest sama. Idzie za rękę z mężczyzną. Znasz go. Wysoki brunet z charakterystycznym uśmiechem na twarzy. Obydwoje idą śmiejąc się. Zmierzają w twoim kierunku. Przez chwilę powstrzymujesz się od tego by dotknąć jego twarzy. Odszedł tak dawno temu, że nie pamiętałaś nawet kiedy ostatnio był tak blisko.
-Prawie siedem lat.-słyszysz nagle jego głos- Za krótko.
-Za krótko?-powtarzasz zdumiona jego słowami, a on w odpowiedzi spogląda na Anielę. Wydajesz z siebie cichy jęk, tłumiąc go natychmiast. To nie mogło być już. Po prostu nie mogło.
-Nie zabieraj jej.. Proszę...-błagasz
-Nie mogę.-odpowiada ci zaciskając dłoń dziewczynki
-Adam, nie rób tego.-zagryzasz wargę
-Siedem lat to za mało.
-Nie rób tego.-mówisz z pełną desperacją w głosie
- Czego mamusiu?-pyta dziewzynka
- Musisz zostać ze mną.-kucasz przed nią
-Ale ja chcę iść z tatusiem.-robi smutną minę
-Pójdziesz, ale jeszcze nie teraz, obiecuję ci.
-Ale ja muszę mamusiu.-mówi nagle
-Nie.-łamie ci się głos
-Już czas.-wtrąca nagle Adam, a ty osuwasz się na kolana. Nie możesz jej zatrzymać. Możesz tylko patrzeć. Z rozrywającym bólem wewnątrz klatki piersiowej przyglądać się jak Aniela ramię w ramię wraz z ojcem, którego nigdy nie widziała odchodzi. Dokładnie tak jak on, niespełna siedem lat temu.
Krzyczysz przeraźliwie. Z trudem łapiesz oddech. Cała drżysz. Gryziesz własną pięść. Chcesz się uspokoić. Ciężko oddychasz. Walczysz o każdy oddech jak ryba, którą morze wyrzuciło na brzeg.
-Jagoda, już spokojnie.-Michał tuli cię do siebie- Nic się nie dzieje, jestem obok ciebie.
-Ona odeszła... odeszli.-łkasz
-Oni?
-Adam. Przyszedł po nią.-łzy płyną strumieniami po twoich policzkach
-To tylko zły sen.-stara się cię uspokoić- Aniela jest wciąż z nami. Dopiero rozmawiałem z twoją mamą, jest stabilna.
-Ale on nigdy mi się nie śni. Prawie nigdy.-pociągasz nosem
-Po prostu ta cała sytuacja cię przerasta i masz złe sny. To jeszcze nic nie znaczy.
-Pewnie masz rację.-kiwasz głową chyba sama nie wierzą tak do końca swoim słowom.
W twoim śnie nie mogło być przypadku. Adam rzadko ci się śnił, a jeśli już pojawiał się w twoich snach to była to zapowiedź czegoś, co miało się wydarzyć w twoim życiu. I zawsze były to wydarzenia, których nie można było puszczać mimochodem. Śnił ci się w nocy w której twój ojciec zmarł na zawał. Śnił ci się w przeddzień stwierdzenia u ciebie depresji. Pojawił się tuż przed wypadkiem twojej mamy.
Ostrzegał cię? A może przygotowywał do tych wydarzeń? Bałaś się to przyznać, ale chyba tak właśnie było. A co gorsza, przerażała cię myśl, że pojawił się w twoim śnie właśnie dzisiaj. W ten właśnie sposób.
-Mówili coś?-pytasz swojej rodzicielki kiedy powtórnie pojawiasz się w szpitalu
-Nic nowego.-kręci głową zrezygnowana- Michał dał się wygonić?-zauważa jego brak
-Ma syna i nie może go zaniedbywać.-stwierdzasz zgodnie z prawdą- Ma zajrzeć potem.
-Racja.-kiwa głową- Zawsze wiedziałam, że to jest idealny kandydat na zięcia.
-Mamo...
-Pokochał nie tylko ciebie, ale i Anielę, widać gołym okiem jak bardzo się tym wszystkim przejmuje. Jak bardzo się o nią boi, nie mniej aniżeli ty.-otacza cię ramieniem
-I dlatego Aniela musi walczyć. Ma dla kogo.-odpowiadasz.
Kolejne bezproduktywnie spędzone minuty dłużą się niesamowicie. Nie potrafisz się na niczym skupić, siedzisz więc patrząc bezsensownie przed siebie i wybijając palcami bliżej nieznany rytm. Wtedy nagle widzisz poruszenie. Serce przyśpiesza bicia tak, że o mało nie wyskakuje ci z piersi. Podchodzisz do drzwi prowadzących na oddział. Widzisz jak kilku lekarzy pośpiesznie gna ku jednej z sal. Wiesz do której sali wchodzą. Nie możesz tak po prostu stać. Nie powinnaś, ale tam wchodzisz. W tym amoku za bardzo nie zwracają na ciebie uwagi. Drżąc podchodzisz do sali dwieście dwa. Drzwi są uchylone. Dochodzą cię krzyki lekarzy. Wtedy twoją osobę dostrzega jedna z pielęgniarek. Mówi, że nie możesz tu być, ale ciebie nie ruszają jej słowa. Widzisz to. Widzisz rozpaczliwą walkę o życie twojego dziecka. O kolejne bicie jej małego serduszka. I tylko to możesz zrobić. Patrzeć jak twój sen prawdopodobnie za chwilę stanie się rzeczywistością.
-Proszę nie...-kolana się pod tobą uginają, a twarz zalewa się słonymi łzami.
Ból jest najlepszym sprawdzianem rzeczywistości bo przecież każdy kiedyś odchodzi, lecz nie
każdy się z tą stratą godzi.
A ty straciłaś już w życiu wiele, nie sądziłaś, że można więcej. Aż do chwili w której się znalazłaś...
~*~
Tak, wiem, jestem okropna i te sprawy. Jednak w realnym życiu nie ma lekko i to właśnie chcę pokazać. Bo przecież to żyli długo i szczęśliwie albo się kiedyś kończy albo poprzedzone jest wieloma przeciwnościami losu. Tak to już w życiu bywa, no i w moich historiach. Co mogę powiedzieć? Rozdział iście #heartbreaking, spora dawka dramaturgii na kolejny tydzień oczekiwań :P
Ściskam,
wingspiker.
jejku rozpłakałam się :(
OdpowiedzUsuńtaki krótki komentarz, musiaąłm ochłonąć :)
UsuńDramatycznie się zrobiło, ważne że Jaga ma wsparcie Michała, Darii, Kamila.
Mała jest silna, uratują ją, wierzę w to
pozdrawiam :)
Zobaczymy :)
UsuńMam nadzieję, że jej sen się nie spełni. Aniela wyzdrowieje i wszystko skończy się dobrze. Czy ona już za dużo przeszła? NIe może być szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie wiem ;)
UsuńAnielka nie może umrzeć. Tak nie może być. Rozumiem, że życie to nie bajka, ta historia w sumie też. Jednak tak nie może się stać. Nie może...
OdpowiedzUsuńCzasem życia bywa brutalne.
UsuńChyba Cię znajdę i powieszę... Nie możesz tak tego skończyć, no to się po prostu nie godzi!
OdpowiedzUsuńMożesz mi wierzyć albo nie, ale od pierwszych słów czytałam z zaciśniętym gardłem i bijącym serduchem, bo bałam się, że nie dość,że mała zachorowała, to jeszcze coś zrobisz Michałowi... Ale fakt, że Misiek jest cały wcale nie zmienia faktu, że mi przykro! Jeszcze tak dobrałaś podkład, że o jejku :c Niech ten sen się nie spełnia.
Co to za groźby mi tutaj :P
UsuńWiem, którymi korytarzami chodzisz! Łatwo cię w szkole znaleźć!
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się wszystkiego, wszystkiego, wszystkiego, tylko nie tego, naprawdę.
Jak powiedziałaś nigdy w życiu nie ma cudownie. Ale za aż taką cenę? Za cenę najwspanialszej miłości jaka może istnieć.
Płaczę jak dziecko, bo czuję jakby umierał ktoś bliski. Doskonale rozumiem Igę, jest matką. Jej najwspanialszy skarb odchodzi a ona jest tak cholernie bezradna.
Płaczę, przeklinam i czuję że zaraz czymś rzucę.
Nie możesz tego zrobić, po prostu nie możesz. Wszystko tylko nie to.
(Pamiętaj, nasza szkoła nie jest w cale taka duża)
Vein.
Czemu mnie wcale nie dziwi fakt, że mi znowu grozisz? :D
UsuńCzytam to opowiadanie od początku. Jest najlepsze z najlepszych i błagam cię, błagam na kolanach klęcząc w grochu nie rób tego. To jest jedyna sielanka którą można było z uwielbieniem czytać. Proszę Cię, niech tam ktoś w górze czuwa nad małą i nad twoją głową. Nie rób tego. A co do stwierdzenia że w życiu nie ma kolorowo to po każdej burzy przychodzi słońce z tęczą. Błagam po raz trylionowy. Nie wpędź małej do grobu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wiktoria
Naprawdę nie mogę nic zdradzić :)
UsuńLos nie oszczędza Jagody i to jest cholernie niesprawiedliwe. Kiedy myślała, że już znalazła szczęście i stabilizację, życie po raz kolejny postanowiło w bezwzględny sposób sprowadzić ją do parteru. Nie wyobrażam sobie, żeby Aniela umarła. To jest zbyt okrutne. Można wiele znieść, ale nie śmierć własnego dziecka, z którym było się od pierwszych chwili jego życia, patrzyło jak rośnie, stawia pierwsze kroki, wypowiada pierwsze słowa... Nie, nie, nie, protestuję, nie możesz aż tak unieszczęśliwiać głównej bohaterki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Czasem tak bywa, że życiowe koleje nas sprowadzają do parteru w najmniej oczekiwanym momencie.
UsuńAniela nie może umrzeć! Biedna Jago, dobrze, że ma Michała, mamę i Darię. Niech ten koszmar już się skończy! Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńNo nie może, nie może ;)
UsuńNie wiem co napisać więc napisze tylko, że jestem i czekam. A.
OdpowiedzUsuńcieszy mnie to :)
UsuńNadrobiłam swoje zaległości i się nie spodziewałam takiego obrotu sytuacji... Mam nadzieje, że Aniela przeżyje, bo to nie jest jeszcze jej czas. Jest jeszcze zbyt młoda, a Jagoda niczym nie zasłużyła na taki cios od Tego na górze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ze mną należy spodziewać się, niespodziewanego :P
UsuńChyba jestem gruboskórna... Nie jestem, ale tym razem nie dałam się wrobić w wyimaginowaną historię :D
OdpowiedzUsuńAle muszę przyznać, że czyta się z nutką żałości :/ Wracając do Twoich wcześniejszych opowiadań i ich końców - śmierć Gabrysi u Piotrka, śmierć Igi (?) u Alka, u Zbyszka też kolorowo nie było, romans zakończony ciążą... A znając Ciebie, to chyba spodziewam się najgorszego, ale byłabym bardzo zadowolona, gdybyś potoczyła inaczej tą historię! Chcę czytać jeszcze o radosnej Anieli, a nie tylko we wspomnieniach...
Ściskam! :*
Lubię nieco dramatyzmu w opowiadaniach, co racja to racja ;)
UsuńW końcu wstałam. :) całą noc siedziałam przy komputerze i czytałam kolejne rozdziały tego bloga.
OdpowiedzUsuńJest świetny.
Jaga wiele przeszła w swoim życiu- związek z Michałem, jego wyjazd, depresję, śmierć Adama, narodziny Anielki, śmierć Taty, codzienne borykanie się z każdym dniem, mniej lub bardziej skomplikowane sprawy trafiające na wokandę sądu...
W każdej chwili wspiera ją Mama i od czasu studiów niezawodna, pokręcona przyjaciółka Daria, a także przyjaciel Kamil.
Jednak przez parę lat rozłąki brakuje jej bodźca do życia pełną piersią... Michała.
Gdy w końcu los jest dla nich łaskawy, znów się psuje wszystko. Los jest kołem fortuny... Życie cały czas nas zaskakuje. Ciągle płata nam figle.
Niestety Jaga dostaje to co najgorsze- śmierć jedynego dziecka, śmierć córki, która niegdyś wzmocniła ją psychicznie, pociągnęła do życia, do walki z okropną chorobą jaką jest depresja.
Jaga... Jagoda... zostaje teraz z olbrzymią pustką w sercu.
Ma Michała, ma Olisia, Mamę, Darię, Kamila... Ale z chwilą śmierci dziecka jej część serca także umiera.
Mam szczerą nadzieję, że podniesie się z tego dołka. Trzymam za Nią kciuki i za jej najbliższych, by zdołali ustrzec ją przed parterem, z którego niezmiernie trudno się podnieść.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie, Łasica
Dziękuję Ci, jestem pełna podziwu, że chciało Ci się aż tyle nadrabiać!
UsuńKiedy mozna sie spodziewać kolejnej części tego cudownego opowiadania zostawiłaś nas w całkowitym zawieszeniu codziennie odwiedzam ten blog i wypatruje kolejnej części pozdrawiam Aga
OdpowiedzUsuńpolecam czasem sprawdzać mojego aska :)
UsuńMam pytanko: Kiedy będzie kolejny rozdział? Nie trzymaj nas dłużej w niepewności :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kasia
już nie będę! :D
Usuń