Jak mogłaś opisać swoje obecne życie? Cudowne? Niesamowite? Wspaniałe? To były chyba zbyt małe słowa by opisać to co w tej właśnie chwili czułaś. To było tak przejmujące, że momentami zapominałaś jak się nazywasz. Czułaś się jakbyś żyła w jakimś zupełnie innym świecie. Jakby wszelakie problemy cię nie dotyczyły. Zupełnie jakby mijały cię szerokim łukiem. A może po prostu wyczerpałaś już limit nieszczęść w swoim nędznym żywocie? Szczerze skłaniałaś się ku tej właśnie wersji. Bo przecież nawet po największej burzy musiało wyjść słońce. I nie ważne czy burza ta trwała, miesiąc, dwa, rok czy siedem. Słońce przychodziło zawsze. Czasem wyczekiwaliśmy go z utęsknieniem i wraz z jego przebłyskami ruszaliśmy z miejsca. I tak właśnie było z tobą. Gdy to wreszcie pojawiło się w twoim życiu opuściłaś martwy punkt w którym utknęłaś na dobrych kilka lat. Czułaś się jakby w twoim życiu zapanowało długotrwałe lato. Nie chciałaś więcej burz i grzmotów. Dosyć. Teraz miało być już tylko dobrze. Musiało.
-Na razie to tylko i aż dwa tygodnie.-mówi Michał po chwili dodając- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Tak.-wypalasz, jednak widząc jego minę mówisz- Przepraszam, zamyśliłam się.
-Jakaś sprawa spędzająca sen z powiek?-lustruje cię spojrzeniem
-Dokładnie.-kiwasz głową z powagą- A tak naprawdę to ty.
-Ja?-dziwi się
-Po prostu chyba za łatwo przyzwyczaiłam się do twojej obecności.-upijasz łyk kawy- Z resztą nie tylko ja.-uśmiechasz się nieśmiało
-Tak, ja też będę za wami tęsknił.-kiwa głową uśmiechając się do ciebie po czym obchodzi stół i zmusza cię do wstania i bez słowa lądujesz w jego bezpiecznych objęciach. Wdychasz jego cudowny zapach. Pachnie płynem do kąpieli i po prostu Michałem. No i domem. Czułaś się tak dobrze, że ani myślałaś, aby wyswobadzać się z jego ramion. Kiedy był tak blisko na chwilę zapominałaś o całym Bożym świecie, podobnie było w tej chwili, gdy niepostrzeżenie między wami pojawiła się Aniela, wyraźnie zadowolona ze swoich poczynań.
-Chyba mamy tutaj intruza.-zauważa z uśmiechem Michał
-No co ty mówisz, ja tam nic nie widzę.-mówię ze śmiertelną powagą, po czym wybuchasz śmiechem wraz z Anielą- Co tam księżniczko? Oli ci już nie wystarcza?-czochrasz ją po blond główce
-Nie.-kręci głową- Ale długo nie będziemy we czwórkę.-mówi nieco zasmucona po czym widzisz najbardziej urokliwy obrazek tego świata. Otóż niebieskooki przykuca naprzeciwko twojej córki i mówi coś do niej szeptem. Z zaciekawieniem możesz, więc tylko przyglądać się jak twoja córka jak urzeczona patrzy na niewątpliwie najważniejszego faceta w twoim życiu, po czym zarzuca mu na szyję rączki i ląduje w jego objęciach. Nie mija chwila do tego wydarzenia, a dziewczynka biegnie w kierunku pokoju młodszego Winiarskiego. Kiedy odwracasz wzrok, zauważasz, że para błękitnych oczu gorliwie ci się przygląda.
-Jak widać było na załączonym obrazku, twoja magia działa nie tylko na mnie.-unosisz kąciki ust ku górze, nie odrywając przy tym wzroku od Michała
-Wspaniale.-uśmiecha się szeroko podchodząc do ciebie i odgarniając twoje włosy za ucho
-Wspaniale? No nie wiem, ty chociaż nie przestajesz racjonalnie myśleć.
-Nie byłbym taki tego pewien.-odpowiada nie odrywając od ciebie wzroku- Nie masz nawet pojęcia jak bardzo tracę głowę kiedy jesteś obok.
-Z tym wyjątkiem, że ty całe życie byłeś roztrzepany, nie widać tego po tobie tak bardzo.-chichoczesz
-To fakt, nie jestem śmiertelnie poważną panią adwokat.
-A chcesz dostać?-mierzysz go wzrokiem
-A czy to nie będzie złamanie jakiegoś paragrafu?-pyta z cwaniackim uśmieszkiem
-Okropny jesteś.-kręcisz z niedowierzaniem głową po czym opierasz się czołem o jego klatkę piersiową. Stoicie tak w ciszy przez dłuższą chwilę. Przerywają ją jedynie radosne okrzyki dzieci dochodzące z pokoju ich zabaw. Przez tą chwilę dochodzisz do dość prostego wniosku. Twoje życie było przez lata tak beznadziejne z jednego powodu. Brakowało w nim Michała. To był prawdziwy powód twoich trosk, zmartwień i niepowodzeń. Oszukiwałaś się, gdzieś w głębi serca znając prawdę. Sądziłaś, że istnieje życie bez niego. Łudziłaś się, że uda ci się oszukać serce. Obydwoje to robiliście. Jednak to nie mogło się skończyć inaczej. Wy musieliście ponownie stać się sobie bliscy.
-Niech zgadnę, rozmyślałaś nad tym jak bardzo zmieniło się twoje życie.
-Przestań już zgadywać, bo ostatnio za często trafiasz. Muszę chyba wszcząć jakieś postępowanie w tej sprawie.-spoglądasz na niego
-Pani mecenas, ale tu nie ma czego roztrząsać.-wzrusza ramionami- To wbrew pozorom nie jest wcale tak skomplikowane jak się wydaję.
-Nie chodzi o to.-kręcisz głową, a on przygląda ci się pytająco- Po prostu dopiero dotarło do mnie, że uciekaliśmy od nieuniknionego. Nie mieliśmy szans przed sobą uciec, to stałoby się prędzej czy później.
-Całe szczęście, że nie zbyt późno.-uśmiecha się- Teraz wiemy jakich błędów nie możemy popełniać i jesteśmy mądrzejsi o pewne doświadczenia. I dlatego jestem pewien, że nam się uda.-dodaje nieco ciszej przyciskając swoje wargi do twoich- Nie wyobrażam sobie by było inaczej.
-I z tym motywem pozostawiasz mnie na najbliższe dwa tygodnie, tak?-pytasz rozbawiona
-No weź, ja tu próbuję być romantyczny i te sprawy, a ty mi wszystko psujesz.-wzdycha po czym również się śmieje- Momentami czuję się jakbym znowu miał te osiemnaście lat.
-A nie masz?-przechylasz głowę w oczekiwaniu na jego odpowiedź, a jedyne co dostajesz to zmasowany atak w postaci łaskotek, które są twoim czułym punktem. Michał nie ma dla ciebie litości bo nawet, gdy chichocząc błagasz go o zaprzestanie tortur, to tego nie robi. W pewnym momencie płaczesz już ze śmiechu, dopiero wtedy
-Sadysto.-zipiesz starając się ustabilizować oddech
-W końcu mam osiemnaście lat, tak?-uśmiecha się szelmowsko po czym otacza cię ramieniem
-Powinnam się w tej chwili na ciebie śmiertelnie obrazić za wykorzystanie mojej achillesowej pięty.
-To z miłości.-szczerzy się
-No i właśnie dlatego nie umiem tego zrobić bo rzucasz mi między innymi takimi wyznaniami.-odpowiadasz po czym opierasz się o jego ramię- Wracaj szybko z tej kadry.
-Zrobię absolutnie wszystko co w mojej mocy żeby wrócić do moich stęsknionych kobiet i syna.-uśmiecha się
-Twoich?-powtarzasz
-Moich.-potwierdza po czym całuje cię w czubek głowy, a ty nie wiesz w tym momencie czy rozpłynąć się ze słodyczy, wyściskać go z całych sił czy może jedno i drugie. W najśmielszych snach nie przypuszczałaś, że kiedykolwiek usłyszysz to z ust z jakiegoś mężczyzny, a już na pewno nie Michała. Wbrew wszystkiemu i wszystkim życie potrafiło działać wbrew wszelakim racjonalnym myślom. I szczerze mówiąc zdecydowanie ci się to podobało. Nawet jako osobie, która lubi mieć kontrolę nad swoim życiem. A może raczej lubiła.
-A może jednak zostaniecie na noc?-próbował cię namówić
-Po twojej niegodziwej napaści w życiu.-kręcisz głową- A tak na poważnie, musisz się wyspać skoro jutro jedziesz.
-Sądzisz, że gdybyście zostały to bym się nie wyspał, tak?-unosi brwi w geście zdziwienia- Czy ty coś mi sugerujesz?
-To niczym nie poparte spekulacje panie Winiarski.-odpowiadasz powolnie tonąc w jego spojrzeniu- Także dobrej nocy.
-Nie tak prędko moja droga.-w jednej chwili przyciąga cię do siebie i odnajduje twoje usta. W takich właśnie chwilach zapominałaś jak się nazywasz, nie wspominając już o tym, co miałaś powiedzieć czy zrobić. Z całą pewnością, gdyby nie pośpieszająca cię Aniela pewnie szybko nie opuściłabyś bezpiecznego schronienia w postaci jego ramion. Ciężko ci było się z nim rozstać, tym bardziej, że w głowie przyświecała myśl, iż zobaczysz go dopiero za dobre dwa tygodnie. Chyba za bardzo się do niego przyzwyczaiłaś.
Zapowiadały się zdecydowanie najnudniejsze dwa tygodnie od niepamiętnych czasów. I nie chodziło wcale o to, że miałaś zostać przez ten czas wykwalifikowaną całodobową opieką dla dwójki jakże energicznych dzieci. Chodziło o to, że miałaś wolne, Michała nie było, a ty miałaś za wiele czasu na wszystko. Skąd taki wniosek? Otóż pierwsze dwa dni ciągnęły się niczym co najmniej pół roku, nawet pomimo faktu, że Aniela i Oli nie dawali ci praktycznie chwili wytchnienia. Na pewno nie pomagał ci też fakt, iż twoja mama podebrała ci twoich towarzyszy z którymi udała się do parku wodnego, wspaniałomyślnie dając ci co najmniej pół dnia na zanudzenie się na śmierć. Nie mając wielkiej ochoty na takie zakończenie żywota wybrałaś się do kancelarii na małe plotki z Darią. Przyjaciółka odkąd świadoma była swojego błogosławionego stanu gadała jeszcze z większym natężeniem, z tym wyjątkiem, że teraz kółko mówiła o wszelakich nowinkach związanych z macierzyństwem, posiadaniem malucha w domu i tym podobnych. Był to dla ciebie mało aktualny temat, więc puszczałaś to gdzieś bokiem.
-Ktoś tu dzisiaj jest nie w sosie.-zauważa po dłuższej chwili przyjaciółka
-Wiesz, wypadłam z obiegu i średnio orientuję się w temacie najlepszych kaszek dla niemowlaków.-rzucasz nieco ironicznie
-Dobra, dobra, widzę przecież.-kapituluje- Mnie też by brakowało pana perfekcji.-szczerzy się
-Więc mi się nie dziw.-pokazujesz jej język- Do tego mama ukradła mi dzieci, więc nudzę się jak mops.
-Tak to jest jak pracoholik idzie na urlop.-przewraca oczami- Nie martw się tak królewno, twój książę niebawem wróci.
-Bardzo zabawne.-wzdychasz- A jak tam potomek?-skutecznie odwracasz uwagę Darii od siebie, co skutkuje ponad godzinnym monologiem, który kończy pojawienie się klienta przyjaciółki.
Resztę tego dnia, aż do powrotu swoich małych towarzyszy przeznaczasz na drobne porządki i zakupy. Nie kryjesz zaskoczenia kiedy w drzwiach pojawia się twoja mama wraz z dziećmi. Swoje wcześniejsze przybycie tłumaczą gorszym samopoczuciem Anieli, która faktycznie nie była dzisiaj w nastroju do zabaw i harców z Olim. Wraz z mamą uznałyście, że upał jest temu winny, więc zaaplikowałyście rutynowo witaminę c oraz odpoczynek. Przy okazji troszkę się zagadałyście i twoja matka opuściła twoje lokum dość późno. Nie pozostało ci nic innego jak przygotowanie dzieci i samej siebie do spania. Następnego dnia Aniela również nie wyglądała najlepiej, a do tego miała nieznacznie podwyższoną temperaturę ciała. Przeziębienie o tej porze roku wydawało się być absurdem, aczkolwiek dla prewencji odwiedziłyście lekarza. Ten potwierdził tylko twoje podejrzenia, przepisał syrop i kazał pozostać w domu. Nie chcąc narażać Oliego na wszelakie choroby zadbałaś o posiłki w postaci mamy Michała, która ochoczo zgodziła się pomóc.
-O tej porze roku przeziębienie?-nie krył zdumienia niebieskooki
-Jak widać nie takie rzeczy się zdarzają.-wzdychasz- Mimo wszystko nie chciałam żeby Oli się zaraził.
-Nie ma sprawy.-odpowiada natychmiast- Jeszcze tydzień.-dodaje po chwili
-Aż tydzień chciałeś powiedzieć.
-Czyli nie tylko ja się stęskniłem.-śmieje się
-No może troszeczkę.
-Troszeczkę, tak?-ciągnie
-No dobra, okropnie.-nie wytrzymujesz zbyt długo jego naporu. Nie rozmawiacie zbyt długo, jak to zwykle bywało Michał musiał uciekać na trening. Pogrążasz się więc w czynnościach dnia codziennego takich jak zmywanie czy prasowanie, sprawdzając co jakiś czas jak czuje się Aniela. Byłaś w szczerym szoku, że temperatura zamiast spadać, rosła. Naprawdę zaczynało cię to niepokoić. Postanowiłaś jeszcze chwilę, przynajmniej przez noc, a ta niestety nie należała do najspokojniejszych. Temperatura wciąż była wysoka na tyle, że Aniela miała dreszcze, a do tego doszło zwracanie. Nie mogłaś dłużej, więc powtórnie zabrałaś ją do lekarza. A ten powtórnie stwierdził, że to jakiś wirus, przepisał coś na zbicie temperatury i odesłał was do domu. Wcale nie uspokoiła cię ta wizyta, wręcz przeciwnie. Tym bardziej, że twoja córka czuła się co raz gorzej.
-Mamo, ja nie wiem co już mam robić.-mówisz z nutą desperacji w głosie- Byłam dwa razy u lekarza, a ten twierdzi, że to wirus i przejdzie. A nie przechodzi.-chodzisz w tą i z powrotem
-Jeśli gorączka nie spadnie do wieczora jedź z nią na pogotowie.
-Chyba tak zaraz zrobię bo ona nie wygląda dobrze. Boję się, że to coś poważniejszego.-wzdychasz przykładając rękę do rozpalonego czoła dziewczynki
-Obejrzyj ją jeszcze dokładniej, może to świnka?-zastanawia się kobieta, a ty wedle jej poleceń oglądasz córkę i dokonujesz zaskakującego odkrycia. Na jej plecach widnieją wyraźne czerwone plamki, których dotychczas nie było.- Jaguś kochanie, co się dzieje?-odzywa się
-Ma wysypkę na całych plecach.-mówisz i z uwagą obserwujesz Anielę, która wydaje się być senna. Zamyka sennie powieki, a ty jesteś już niemal pewna, że nie możesz dłużej czekać.
-Jadę na pogotowie mamo, to nie jest tylko przeziębienie.-mówisz poddenerwowana
-Za pięć minut tam jestem.-odpowiada kobieta po czym kończycie rozmowę. W trybie natychmiastowym zbierasz potrzebne rzeczy i już po chwili pędzisz ku pogotowiu. Droga dłużyła się niesamowicie, tym bardziej, że Aniela wyglądała chyba co raz gorzej. Działasz potem jak w amoku. Nie pamiętasz dokładnie jak znalazłaś się na oddziale ratunkowym ani kiedy zabrali Anielę. Siedzisz wraz z matką na korytarzu wybijając nerwowo rytm o parapet. Siedzicie tam dobre dwadzieścia minut zanim pojawia się lekarz.
-Pani jest matką?-dopytuje mężczyzna na co potakujesz głową- Kiedy zauważyła pani, że coś zaczęło dziać się nie tak?
-Dwa dni temu skarżyła się, że źle się czuje.-odpowiadasz mu
-Była pani z tym u lekarza?
-Dwa razy, powiedział, że to przeziębienie.-prychasz, a lekarz kiwa jedynie głową marszcząc brwi- Co się dzieje? To jest coś poważniejszego, prawda?-dopytujesz widząc zafrasowaną minę lekarza
-Nie będę pani czarował, ale przeziębienie w tym wypadku to nic.-wzdycha- Stan pani córki jest bardzo poważny.
-Słucham?!-podnosisz nieco ton głosu
-Nie mam pojęcia w jakich okolicznościach mogło dojść do zakażenia...
-Zakażenia?-przerywasz mu wpół głosu
-Sepsa.-mówi prosto z mostu kompletnie cię tym zastrzelając
-Ale.. jak?-pytasz będąc w ciężkim szoku
-Nie jestem w stanie odpowiedzieć pani na to pytanie, możliwości jest wiele.-wzrusza bezradnie ramionami
-On wyjdzie z tego, prawda?-tłumisz łzy cisnące się do oczu
-W tej chwili nie jestem w stanie niczego obiecać.-spuszcza wzrok po czym wychodzi. Dajesz upust swoim skumulowanym emocjom. Nie wierzysz w to. Po prostu nie wierzysz w to co właśnie usłyszałaś. A może lekarz się pomylił? Może wcale nie chodziło o Anielę? Rozglądasz się z nadzieją po korytarzu, ale znajdujesz się w nim tylko i wyłącznie ty wraz z rodzicielką. Przez chwilę siedzisz jak otępiała, nic do ciebie nie dociera. Dlatego dopiero po chwili orientujesz się, że ktoś dobija się do ciebie. W zasadzie nie wiesz nawet jakim cudem znalazłaś się pod ścianą i dlaczego siedzisz. Nie miałaś w tym momencie największej ochoty się nad tym zastanawiać.
-No wreszcie, już myślałem, że się na mnie obraziłaś.-słyszysz wyraźnie rozbawiony głos Michała
-Chciałabym żeby to był mój jedyny problem w tym momencie Michał.-pociągasz nosem
-Jago, co się dzieje?-zmienia wyraźnie ton głosu
-Jestem w szpitalu.-chlipiesz mając wrażenie, że za chwilę się totalnie rozsypiesz
-Chryste...-rzuca wyraźnie zszokowany- Aniela?
-To nie było zwykłe przeziębienie.-mówisz łamiącym się głosem- Michał, ja ją mogę stracić. Nie mogę... Nie chcę.. Boję się.-dukasz czując słone łzy płynące po policzkach
-Który szpital?-pyta
-Paderewskiego.-mówisz cicho
-Daj mi godzinę, góra dwie i będę. Zaraz przy tobie będę.
Nie odpowiadasz nic, kompletnie nie odnajdujesz żadnych słów. Nie potrafisz myśleć o niczym innym jak o Anieli. Byłaś kompletnie przerażona. Siedziałaś jak sparaliżowana pod ścianą wpatrując się tempo przed siebie przez dłuższą chwilę. W głowie miałaś tylko jedną, jedyną myśl. Niech Aniela wyzdrowieje. Niech ten koszmar się skończy.
-Na razie to tylko i aż dwa tygodnie.-mówi Michał po chwili dodając- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Tak.-wypalasz, jednak widząc jego minę mówisz- Przepraszam, zamyśliłam się.
-Jakaś sprawa spędzająca sen z powiek?-lustruje cię spojrzeniem
-Dokładnie.-kiwasz głową z powagą- A tak naprawdę to ty.
-Ja?-dziwi się
-Po prostu chyba za łatwo przyzwyczaiłam się do twojej obecności.-upijasz łyk kawy- Z resztą nie tylko ja.-uśmiechasz się nieśmiało
-Tak, ja też będę za wami tęsknił.-kiwa głową uśmiechając się do ciebie po czym obchodzi stół i zmusza cię do wstania i bez słowa lądujesz w jego bezpiecznych objęciach. Wdychasz jego cudowny zapach. Pachnie płynem do kąpieli i po prostu Michałem. No i domem. Czułaś się tak dobrze, że ani myślałaś, aby wyswobadzać się z jego ramion. Kiedy był tak blisko na chwilę zapominałaś o całym Bożym świecie, podobnie było w tej chwili, gdy niepostrzeżenie między wami pojawiła się Aniela, wyraźnie zadowolona ze swoich poczynań.
-Chyba mamy tutaj intruza.-zauważa z uśmiechem Michał
-No co ty mówisz, ja tam nic nie widzę.-mówię ze śmiertelną powagą, po czym wybuchasz śmiechem wraz z Anielą- Co tam księżniczko? Oli ci już nie wystarcza?-czochrasz ją po blond główce
-Nie.-kręci głową- Ale długo nie będziemy we czwórkę.-mówi nieco zasmucona po czym widzisz najbardziej urokliwy obrazek tego świata. Otóż niebieskooki przykuca naprzeciwko twojej córki i mówi coś do niej szeptem. Z zaciekawieniem możesz, więc tylko przyglądać się jak twoja córka jak urzeczona patrzy na niewątpliwie najważniejszego faceta w twoim życiu, po czym zarzuca mu na szyję rączki i ląduje w jego objęciach. Nie mija chwila do tego wydarzenia, a dziewczynka biegnie w kierunku pokoju młodszego Winiarskiego. Kiedy odwracasz wzrok, zauważasz, że para błękitnych oczu gorliwie ci się przygląda.
-Jak widać było na załączonym obrazku, twoja magia działa nie tylko na mnie.-unosisz kąciki ust ku górze, nie odrywając przy tym wzroku od Michała
-Wspaniale.-uśmiecha się szeroko podchodząc do ciebie i odgarniając twoje włosy za ucho
-Wspaniale? No nie wiem, ty chociaż nie przestajesz racjonalnie myśleć.
-Nie byłbym taki tego pewien.-odpowiada nie odrywając od ciebie wzroku- Nie masz nawet pojęcia jak bardzo tracę głowę kiedy jesteś obok.
-Z tym wyjątkiem, że ty całe życie byłeś roztrzepany, nie widać tego po tobie tak bardzo.-chichoczesz
-To fakt, nie jestem śmiertelnie poważną panią adwokat.
-A chcesz dostać?-mierzysz go wzrokiem
-A czy to nie będzie złamanie jakiegoś paragrafu?-pyta z cwaniackim uśmieszkiem
-Okropny jesteś.-kręcisz z niedowierzaniem głową po czym opierasz się czołem o jego klatkę piersiową. Stoicie tak w ciszy przez dłuższą chwilę. Przerywają ją jedynie radosne okrzyki dzieci dochodzące z pokoju ich zabaw. Przez tą chwilę dochodzisz do dość prostego wniosku. Twoje życie było przez lata tak beznadziejne z jednego powodu. Brakowało w nim Michała. To był prawdziwy powód twoich trosk, zmartwień i niepowodzeń. Oszukiwałaś się, gdzieś w głębi serca znając prawdę. Sądziłaś, że istnieje życie bez niego. Łudziłaś się, że uda ci się oszukać serce. Obydwoje to robiliście. Jednak to nie mogło się skończyć inaczej. Wy musieliście ponownie stać się sobie bliscy.
-Niech zgadnę, rozmyślałaś nad tym jak bardzo zmieniło się twoje życie.
-Przestań już zgadywać, bo ostatnio za często trafiasz. Muszę chyba wszcząć jakieś postępowanie w tej sprawie.-spoglądasz na niego
-Pani mecenas, ale tu nie ma czego roztrząsać.-wzrusza ramionami- To wbrew pozorom nie jest wcale tak skomplikowane jak się wydaję.
-Nie chodzi o to.-kręcisz głową, a on przygląda ci się pytająco- Po prostu dopiero dotarło do mnie, że uciekaliśmy od nieuniknionego. Nie mieliśmy szans przed sobą uciec, to stałoby się prędzej czy później.
-Całe szczęście, że nie zbyt późno.-uśmiecha się- Teraz wiemy jakich błędów nie możemy popełniać i jesteśmy mądrzejsi o pewne doświadczenia. I dlatego jestem pewien, że nam się uda.-dodaje nieco ciszej przyciskając swoje wargi do twoich- Nie wyobrażam sobie by było inaczej.
-I z tym motywem pozostawiasz mnie na najbliższe dwa tygodnie, tak?-pytasz rozbawiona
-No weź, ja tu próbuję być romantyczny i te sprawy, a ty mi wszystko psujesz.-wzdycha po czym również się śmieje- Momentami czuję się jakbym znowu miał te osiemnaście lat.
-A nie masz?-przechylasz głowę w oczekiwaniu na jego odpowiedź, a jedyne co dostajesz to zmasowany atak w postaci łaskotek, które są twoim czułym punktem. Michał nie ma dla ciebie litości bo nawet, gdy chichocząc błagasz go o zaprzestanie tortur, to tego nie robi. W pewnym momencie płaczesz już ze śmiechu, dopiero wtedy
-Sadysto.-zipiesz starając się ustabilizować oddech
-W końcu mam osiemnaście lat, tak?-uśmiecha się szelmowsko po czym otacza cię ramieniem
-Powinnam się w tej chwili na ciebie śmiertelnie obrazić za wykorzystanie mojej achillesowej pięty.
-To z miłości.-szczerzy się
-No i właśnie dlatego nie umiem tego zrobić bo rzucasz mi między innymi takimi wyznaniami.-odpowiadasz po czym opierasz się o jego ramię- Wracaj szybko z tej kadry.
-Zrobię absolutnie wszystko co w mojej mocy żeby wrócić do moich stęsknionych kobiet i syna.-uśmiecha się
-Twoich?-powtarzasz
-Moich.-potwierdza po czym całuje cię w czubek głowy, a ty nie wiesz w tym momencie czy rozpłynąć się ze słodyczy, wyściskać go z całych sił czy może jedno i drugie. W najśmielszych snach nie przypuszczałaś, że kiedykolwiek usłyszysz to z ust z jakiegoś mężczyzny, a już na pewno nie Michała. Wbrew wszystkiemu i wszystkim życie potrafiło działać wbrew wszelakim racjonalnym myślom. I szczerze mówiąc zdecydowanie ci się to podobało. Nawet jako osobie, która lubi mieć kontrolę nad swoim życiem. A może raczej lubiła.
-A może jednak zostaniecie na noc?-próbował cię namówić
-Po twojej niegodziwej napaści w życiu.-kręcisz głową- A tak na poważnie, musisz się wyspać skoro jutro jedziesz.
-Sądzisz, że gdybyście zostały to bym się nie wyspał, tak?-unosi brwi w geście zdziwienia- Czy ty coś mi sugerujesz?
-To niczym nie poparte spekulacje panie Winiarski.-odpowiadasz powolnie tonąc w jego spojrzeniu- Także dobrej nocy.
-Nie tak prędko moja droga.-w jednej chwili przyciąga cię do siebie i odnajduje twoje usta. W takich właśnie chwilach zapominałaś jak się nazywasz, nie wspominając już o tym, co miałaś powiedzieć czy zrobić. Z całą pewnością, gdyby nie pośpieszająca cię Aniela pewnie szybko nie opuściłabyś bezpiecznego schronienia w postaci jego ramion. Ciężko ci było się z nim rozstać, tym bardziej, że w głowie przyświecała myśl, iż zobaczysz go dopiero za dobre dwa tygodnie. Chyba za bardzo się do niego przyzwyczaiłaś.
Zapowiadały się zdecydowanie najnudniejsze dwa tygodnie od niepamiętnych czasów. I nie chodziło wcale o to, że miałaś zostać przez ten czas wykwalifikowaną całodobową opieką dla dwójki jakże energicznych dzieci. Chodziło o to, że miałaś wolne, Michała nie było, a ty miałaś za wiele czasu na wszystko. Skąd taki wniosek? Otóż pierwsze dwa dni ciągnęły się niczym co najmniej pół roku, nawet pomimo faktu, że Aniela i Oli nie dawali ci praktycznie chwili wytchnienia. Na pewno nie pomagał ci też fakt, iż twoja mama podebrała ci twoich towarzyszy z którymi udała się do parku wodnego, wspaniałomyślnie dając ci co najmniej pół dnia na zanudzenie się na śmierć. Nie mając wielkiej ochoty na takie zakończenie żywota wybrałaś się do kancelarii na małe plotki z Darią. Przyjaciółka odkąd świadoma była swojego błogosławionego stanu gadała jeszcze z większym natężeniem, z tym wyjątkiem, że teraz kółko mówiła o wszelakich nowinkach związanych z macierzyństwem, posiadaniem malucha w domu i tym podobnych. Był to dla ciebie mało aktualny temat, więc puszczałaś to gdzieś bokiem.
-Ktoś tu dzisiaj jest nie w sosie.-zauważa po dłuższej chwili przyjaciółka
-Wiesz, wypadłam z obiegu i średnio orientuję się w temacie najlepszych kaszek dla niemowlaków.-rzucasz nieco ironicznie
-Dobra, dobra, widzę przecież.-kapituluje- Mnie też by brakowało pana perfekcji.-szczerzy się
-Więc mi się nie dziw.-pokazujesz jej język- Do tego mama ukradła mi dzieci, więc nudzę się jak mops.
-Tak to jest jak pracoholik idzie na urlop.-przewraca oczami- Nie martw się tak królewno, twój książę niebawem wróci.
-Bardzo zabawne.-wzdychasz- A jak tam potomek?-skutecznie odwracasz uwagę Darii od siebie, co skutkuje ponad godzinnym monologiem, który kończy pojawienie się klienta przyjaciółki.
Resztę tego dnia, aż do powrotu swoich małych towarzyszy przeznaczasz na drobne porządki i zakupy. Nie kryjesz zaskoczenia kiedy w drzwiach pojawia się twoja mama wraz z dziećmi. Swoje wcześniejsze przybycie tłumaczą gorszym samopoczuciem Anieli, która faktycznie nie była dzisiaj w nastroju do zabaw i harców z Olim. Wraz z mamą uznałyście, że upał jest temu winny, więc zaaplikowałyście rutynowo witaminę c oraz odpoczynek. Przy okazji troszkę się zagadałyście i twoja matka opuściła twoje lokum dość późno. Nie pozostało ci nic innego jak przygotowanie dzieci i samej siebie do spania. Następnego dnia Aniela również nie wyglądała najlepiej, a do tego miała nieznacznie podwyższoną temperaturę ciała. Przeziębienie o tej porze roku wydawało się być absurdem, aczkolwiek dla prewencji odwiedziłyście lekarza. Ten potwierdził tylko twoje podejrzenia, przepisał syrop i kazał pozostać w domu. Nie chcąc narażać Oliego na wszelakie choroby zadbałaś o posiłki w postaci mamy Michała, która ochoczo zgodziła się pomóc.
-O tej porze roku przeziębienie?-nie krył zdumienia niebieskooki
-Jak widać nie takie rzeczy się zdarzają.-wzdychasz- Mimo wszystko nie chciałam żeby Oli się zaraził.
-Nie ma sprawy.-odpowiada natychmiast- Jeszcze tydzień.-dodaje po chwili
-Aż tydzień chciałeś powiedzieć.
-Czyli nie tylko ja się stęskniłem.-śmieje się
-No może troszeczkę.
-Troszeczkę, tak?-ciągnie
-No dobra, okropnie.-nie wytrzymujesz zbyt długo jego naporu. Nie rozmawiacie zbyt długo, jak to zwykle bywało Michał musiał uciekać na trening. Pogrążasz się więc w czynnościach dnia codziennego takich jak zmywanie czy prasowanie, sprawdzając co jakiś czas jak czuje się Aniela. Byłaś w szczerym szoku, że temperatura zamiast spadać, rosła. Naprawdę zaczynało cię to niepokoić. Postanowiłaś jeszcze chwilę, przynajmniej przez noc, a ta niestety nie należała do najspokojniejszych. Temperatura wciąż była wysoka na tyle, że Aniela miała dreszcze, a do tego doszło zwracanie. Nie mogłaś dłużej, więc powtórnie zabrałaś ją do lekarza. A ten powtórnie stwierdził, że to jakiś wirus, przepisał coś na zbicie temperatury i odesłał was do domu. Wcale nie uspokoiła cię ta wizyta, wręcz przeciwnie. Tym bardziej, że twoja córka czuła się co raz gorzej.
-Mamo, ja nie wiem co już mam robić.-mówisz z nutą desperacji w głosie- Byłam dwa razy u lekarza, a ten twierdzi, że to wirus i przejdzie. A nie przechodzi.-chodzisz w tą i z powrotem
-Jeśli gorączka nie spadnie do wieczora jedź z nią na pogotowie.
-Chyba tak zaraz zrobię bo ona nie wygląda dobrze. Boję się, że to coś poważniejszego.-wzdychasz przykładając rękę do rozpalonego czoła dziewczynki
-Obejrzyj ją jeszcze dokładniej, może to świnka?-zastanawia się kobieta, a ty wedle jej poleceń oglądasz córkę i dokonujesz zaskakującego odkrycia. Na jej plecach widnieją wyraźne czerwone plamki, których dotychczas nie było.- Jaguś kochanie, co się dzieje?-odzywa się
-Ma wysypkę na całych plecach.-mówisz i z uwagą obserwujesz Anielę, która wydaje się być senna. Zamyka sennie powieki, a ty jesteś już niemal pewna, że nie możesz dłużej czekać.
-Jadę na pogotowie mamo, to nie jest tylko przeziębienie.-mówisz poddenerwowana
-Za pięć minut tam jestem.-odpowiada kobieta po czym kończycie rozmowę. W trybie natychmiastowym zbierasz potrzebne rzeczy i już po chwili pędzisz ku pogotowiu. Droga dłużyła się niesamowicie, tym bardziej, że Aniela wyglądała chyba co raz gorzej. Działasz potem jak w amoku. Nie pamiętasz dokładnie jak znalazłaś się na oddziale ratunkowym ani kiedy zabrali Anielę. Siedzisz wraz z matką na korytarzu wybijając nerwowo rytm o parapet. Siedzicie tam dobre dwadzieścia minut zanim pojawia się lekarz.
-Pani jest matką?-dopytuje mężczyzna na co potakujesz głową- Kiedy zauważyła pani, że coś zaczęło dziać się nie tak?
-Dwa dni temu skarżyła się, że źle się czuje.-odpowiadasz mu
-Była pani z tym u lekarza?
-Dwa razy, powiedział, że to przeziębienie.-prychasz, a lekarz kiwa jedynie głową marszcząc brwi- Co się dzieje? To jest coś poważniejszego, prawda?-dopytujesz widząc zafrasowaną minę lekarza
-Nie będę pani czarował, ale przeziębienie w tym wypadku to nic.-wzdycha- Stan pani córki jest bardzo poważny.
-Słucham?!-podnosisz nieco ton głosu
-Nie mam pojęcia w jakich okolicznościach mogło dojść do zakażenia...
-Zakażenia?-przerywasz mu wpół głosu
-Sepsa.-mówi prosto z mostu kompletnie cię tym zastrzelając
-Ale.. jak?-pytasz będąc w ciężkim szoku
-Nie jestem w stanie odpowiedzieć pani na to pytanie, możliwości jest wiele.-wzrusza bezradnie ramionami
-On wyjdzie z tego, prawda?-tłumisz łzy cisnące się do oczu
-W tej chwili nie jestem w stanie niczego obiecać.-spuszcza wzrok po czym wychodzi. Dajesz upust swoim skumulowanym emocjom. Nie wierzysz w to. Po prostu nie wierzysz w to co właśnie usłyszałaś. A może lekarz się pomylił? Może wcale nie chodziło o Anielę? Rozglądasz się z nadzieją po korytarzu, ale znajdujesz się w nim tylko i wyłącznie ty wraz z rodzicielką. Przez chwilę siedzisz jak otępiała, nic do ciebie nie dociera. Dlatego dopiero po chwili orientujesz się, że ktoś dobija się do ciebie. W zasadzie nie wiesz nawet jakim cudem znalazłaś się pod ścianą i dlaczego siedzisz. Nie miałaś w tym momencie największej ochoty się nad tym zastanawiać.
-No wreszcie, już myślałem, że się na mnie obraziłaś.-słyszysz wyraźnie rozbawiony głos Michała
-Chciałabym żeby to był mój jedyny problem w tym momencie Michał.-pociągasz nosem
-Jago, co się dzieje?-zmienia wyraźnie ton głosu
-Jestem w szpitalu.-chlipiesz mając wrażenie, że za chwilę się totalnie rozsypiesz
-Chryste...-rzuca wyraźnie zszokowany- Aniela?
-To nie było zwykłe przeziębienie.-mówisz łamiącym się głosem- Michał, ja ją mogę stracić. Nie mogę... Nie chcę.. Boję się.-dukasz czując słone łzy płynące po policzkach
-Który szpital?-pyta
-Paderewskiego.-mówisz cicho
-Daj mi godzinę, góra dwie i będę. Zaraz przy tobie będę.
Nie odpowiadasz nic, kompletnie nie odnajdujesz żadnych słów. Nie potrafisz myśleć o niczym innym jak o Anieli. Byłaś kompletnie przerażona. Siedziałaś jak sparaliżowana pod ścianą wpatrując się tempo przed siebie przez dłuższą chwilę. W głowie miałaś tylko jedną, jedyną myśl. Niech Aniela wyzdrowieje. Niech ten koszmar się skończy.
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
A ty w tym momencie nie byłaś odważna. Byłaś zupełnie rozbita. Bezbronna jak mała dziewczynka. Płakałaś z tej okropnej bezsilności. Skąd więc wziąć w sobie odwagę?
~*~
Przepraszam za drobne opóźnienia, ale miałam małe kłopoty techniczne, które na całe szczęście już zostały zażegnane.
Jak widzicie nie potrafię za długo pisać sielanek, to byłoby nudne czytać tak w nieskończoność o bajkowym świecie. tak, jestem okrooopna Takie trochę jajko niespodzianka, coś jak Lotos w finale Plusligi ;) Nie będę za wiele mówić czy zdradzać. Życzę miłej dedukcji, ciekawa jestem czy ktokolwiek będzie dobrym Sherlockiem. Bądź, co bądź, życzę Wam przy okazji wesołych świąt Wielkanocnych moje drogie, mokrego Dyngusa! :D
Ściskam,
wingspiker.
No nie mogę uwierzyć w to. Aniela zachorowała na coś takiego jakim sposobem. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego. Może liczyć na Michała, który pewnie już jedzie.
OdpowiedzUsuńZobaczymy ;)
UsuńSpróbuj zrobić krzywdę Anieli, a znajdę Cię, gdziekolwiek jesteś! :D A tak zupełnie poważnie - choroba dziecka, to największy koszmar, jaki może przeżywać rodzic, zwłaszcza gdy w grę wchodzi coś tak poważnego. Konsekwencje w postaci nieprzespanych nocy spowodowanych godzinami spędzonymi na szpitalnym oddziale to pestka w porównaniu z panicznym strachem o własną latorośl. Myślę jednak, że Jagoda mimo wszystko będzie silna, w końcu ma przy sobie najlepsze wsparcie z możliwych.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! :*
Co to za groźby mi tu! :P
UsuńWszystko musi być dobrze :( mam nadzieję :( do następnego :*
OdpowiedzUsuńOkaże się ;)
UsuńJest godzina 4:27. Weszłam na Twój profil i widzę niezakończone 2 opowiadania. Z Facundo już nie mogę się doczekać. To z Michałem od razu dopadłam. Co do tego rozdziału. Jakoś trzy wcześniej myślałam, że jest za kolorowo, uśmiech nie schodził mi z ust. Końcówka ostatniego upewniła mnie, że zaraz coś się stanie. Podejrzewałam bardziej wtargnięcie z wielkim echem byłej żony Michała, a nie choroby Anieli. Michał zachował się jak prawdziwy ojciec i partner. Rzucił wszystko i na kark na szyję jedzie do swoich kobiet. Uważam, że jeśli miałby dojść do zakażenia to najprędzej na basenie, ale za szybko według mnie wystąpiły objawy. Jednak to sepsa, ona rządzi się swoimi prawami. Mam nadzieję, że Aniela wyzdrowieje, a Oli nie zachoruje. A jeśli nie basen to nad morzem, ale gdzie? Czy to ma jakiś związek ze snami Jagody? Może Adam chce mieć córkę przy sobie? Wiem brutalne, ale możliwe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i wesołych świąt :*
Ciekawa dedukcja... ;)
UsuńPopieram Selene, Aniela musi wyjść z tego cała i zdrowa inaczej sobie tego nie wyobrażam. Dobrze, że Jagoda ma przy sobie Michała, który do niej pędzi, bo wsparcie w tej trudnej sytuacji jaką jest choroba dziecka się przyda. Mam nadzieję, że przejdą przez to razem i dalej będą szczęśliwą rodziną.
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję!
UsuńWiedziałam. Wiedziała, że długo nie wytrzymasz z ta sielanka. Jestem w szoku i to ogromnym szoku. Mam nadzieje, że jednak Anieli się uda pokonać chorobę i na koniec będę mogła przeczytać coś a la "żyli długo i szczęśliwie". Odrobinę jednak znając Ciebie i twoje opowiadania czuje, że to jednak nie będzie tak łatwe. Pozostaje mi tylko trzymać kciuki za Anielę. Ściskam. A.
OdpowiedzUsuńTak jakoś wyszło :P
UsuńBiedna Aniela, ona musi wyjść z tego! Musi być wszystko dobrze. A Michał jak prawdziwy tata pędzi do swojej córki. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńZobaczymy ;)
UsuńDobrze, że coś mnie tknęło, żeby tu wejśc, bo miałabym rozdział w plecy ;)
OdpowiedzUsuńBoże, biedna Anielka! :c A tak się ładnie wszystko zaczynało. Mam nadzieję, że z tego wyjdzie, choć z tego, co zdążyłam poznać Twój styl pisania, tak łatwo nie odpuścisz swoim bohaterom ;)
Ja mam tysiąc myśli na minutę w tej chwili, ale chwilowo zatrzymam je jeszcze dla siebie... O Boziu, nie wytrzymam chyba do następnego, wygryzę sobie wszystkie paznokcie!
Dobre, złego początki? ;)
UsuńJesteś szalona, kochasz ryzyko, ale czy zaryzykujesz swoje małżeństwo dla przelotnego romansu? Teraz mówisz ,że nie byłabyś w stanie...Zadam cię jedno pytanie: Czy byłabyś w stanie zdradzić? Dzisiaj odpowiesz ,że nie...A ja ci mówię, że właśnie, że tak!!! Nigdy nie byłaś grzeczną dziewczynką i nigdy nie będziesz...Ale przecież:Grzeczne dziewczynki idą do nieba....Niegrzeczne mają raj na ziemi... -Oto fragment mojego prologu, mam nadzieję, że wejdziesz i zostaniesz ..:D
OdpowiedzUsuńhttp://ty-i-ja-forever.blogspot.com/
Pozdrawiam :D
nie dzięki.
UsuńChyba powinnam przeprosić za swoje zaniedbania... nie było mnie tutaj dawno, ale już jestem! Ogólnie wzięłam rozbrat z blogspotem, ale pomału staram się wrócić; przynajmniej epizodycznie.
OdpowiedzUsuńRozdziały wcześniejsze były jakże sielskie, przyjemne i ogólnie czytało się z wielkim uśmiechem, rozmarzeniem, a nawet chciało jakimś sposobem zdobyć klona Michała.
Jak już Ci wcześniej wspomniałam nie myślę co złego może tutaj stać, bo byłam przekonana, że coś wymyślisz, tylko cieszyłam szczęściem wyimaginowanych postaci :P (Boże, ile ja mam lat? xd)
Podejrzewałam, że coś z tymi Niemcami nie wypali, że coś się stanie i stało -.- Hmm o dziwo mam w głowie oba scenariusze co do dalszego rozwoju choroby ten dobry jak i zły... Nie chcę czytać tego złego :( Dlatego liczę, że potrzymasz nas w niepewności, ale Aniela pokona okropną chorobę.
Ściskam! :*
Nie ma za co przepraszać!
UsuńNo ja bym nie wymyśliła? :P