Początek tego dnia wcale, a wcale nie zapowiadał nic specjalnego. Jak zwykle rano podrzuciłaś Anielę do szkoły, a sama wpadłaś w wir pracy, począwszy od kilku godzin spędzonych na sali rozpraw po różne spotkania z klientami, których broniłaś. Jednymi słowy, norma. Dopiero w przerwie na kawę dotarło do ciebie, że dzisiaj czeka cię rozmowa na którą czekałaś zdecydowanie długo. Bo prawdopodobnie dzisiaj otrzymasz odpowiedź na trapiące cię od lat pytania. Boisz się tego spotkania, jednak z drugiej strony pragniesz dowiedzieć się prawdy i mieć to za sobą. Wiesz, że musisz to zrobić.
-Pamiętaj o jutrze!-rzuca Daria w twoim kierunku
-A co jest jutro?-marszczysz brwi
-Jak to co!-prycha- Będziemy się bawić, gdyż mój wspaniały mąż się starzeje!-śmieje się
-Ach tak, zapomniałam.
-Tak też sądziłam, dlatego ci o tym przypominam.-uśmiecha się- No i powodzenia dzisiaj, wiesz z czym.-puszcza ci oczko
-To spotkanie z serii takich, które musi się po prostu odbyć i tyle.-wzruszasz dość obojętnie ramionami
-Tym bardziej dasz radę.-uśmiecha się pokrzepiająco w twoim kierunku po czym znika z twojego pola widzenia zaszywając się we własnym gabinecie. Niewiele potem odbywasz ostatnie tegoż dnia spotkanie z klientką starającą się o odszkodowanie od pracodawcy, mało przyjemna sprawa, aczkolwiek, któraś z was musiała ją wziąć. Po nim porządkujesz biurko, sprzątasz akta leżące niemal w całym pomieszczeniu o które się nieustannie potykałaś ilekroć wchodziłaś czy wychodziłaś z pomieszczenia. Kiedy kończysz wreszcie widzisz biurko, stwierdzasz przy tym, że twój gabinet już dawno nie wyglądał tak dobrze. Zadowolona efektem finalnym opuszczasz miejsce swojej pracy meldując przyjaciółce swoje wyjście. Odpalasz silnik auta po czym kierujesz się ku miejscu spotkania. Kiedy parkujesz auto i wyciągasz kluczyki ze stacyjki odczuwasz delikatne zdenerwowanie. Bierzesz głęboki wdech po czym wypuszczasz głośno powietrze z ust. Jeszcze kilka minut byłaś oazą spokoju, a w chwili obecnej naprawdę się denerwowałaś, tym bardziej, że nie byłaś do końca pewna powodów tego właśnie stanu. Czy obawiałaś się tego, co możesz za chwilę usłyszeć? Możliwe. A może jednak przeraziła cię sama przeszłość o której przez ostatnie lata tak bardzo pragnęłaś zapomnieć? Sama nie wiedziałaś, co myśleć o tym wszystkim. Nie mogłaś jednak spędzić reszty dnia siedząc w samochodzie, jeszcze bardziej paraliżując się ze strachu. Po prostu zebrałaś się w sobie najszybciej jak mogłaś w tej chwili i wysiadłaś z samochodu. Mówisz sobie w myślach teraz albo nigdy, po czym pewnym krokiem ruszasz w kierunku kawiarni. Gdy wchodzisz do środka nogi delikatnie się pod tobą uginają, ale nie chcąc dać po sobie tego poznać kroczysz odważnie dalej. Wymuszasz uśmiech na widok swojego znajomego po czym zajmujesz miejsce naprzeciw niego. Składasz zamówienie kelnerowi, który pojawia się dosłownie sekundę po twoim przybyciu do stolika. Splatasz ręce na stoliku po czym podnosisz wzrok ku górze. Napotykasz beztroskie błękitne spojrzenie z którego wręcz emituje ciepło. Dokładnie tak, jak kiedyś.
-Ciesze się, że się zgodziłaś.-rzuca w twoim kierunku
-Gdybym tego nie zrobiła pewnie byś mi dał spokoju.-odpowiadasz z cieniem uśmiechu
-Pewnie tak.-kiwa głową rozbawiony- Dobrze cię spotkać po latach.
-I tylko to chciałeś mi powiedzieć?-przechylasz głowę na bok
-Nie.-kręci głową- Masz córkę.
-A ty syna.-odpowiadasz mu nie dając za wygraną
-Podobna jest do ciebie.-mówi niewzruszony
-To samo mogłabym powiedzieć o twoim synu.
-I tak będzie wyglądać ta rozmowa?-pyta ci się przyglądając
-To ty chciałeś rozmawiać.-wzruszasz ramionami
-Zgadza się.-przytakuje ci- Nie wiem od czego mam w ogóle zacząć, ale zacznę od tego głupiego przepraszam.
-Ale za co?
-Za to, że wtedy wyjechałem.-mówi nieco ciszej
-To była twoja decyzja, byłeś dorosły, więc miałeś prawo do jej podjęcia.
-Owszem, ale tak zaślepiła mnie ta propozycja gry, że przez swoją głupotę zniszczyłem coś bardzo ważnego dla mnie.-mówi wciąż spoglądając w twoim kierunku
-Daj spokój, to przeszłość.-kręcisz głową- Przecież gdybyś wtedy nie wyjechał, nie wiesz czy byś był tutaj, gdzie teraz jesteś. Zrobiłeś karierę o jakiej marzyłeś.
-Może i owszem, ale cię zraniłem, nie powiesz, że tak nie było Jagoda. Przepraszam, że tak po prostu wyjechałem.
-Musiałam się liczyć z tym, że pewnego dnia ktoś zauważy twoją świetną grę i po prostu wyjedziesz i zostawisz mnie samą. Za co więc mnie przepraszasz? Przecież nie mogłam wyjechać z tobą.
-Za to, że tak łatwo odpuściłem.-wzdycha
-Chyba tak po prostu miało być. Nasze drogi musiały się rozejść i musieliśmy ułożyć sobie życie.
-Jeśli tak, to słabo mi to wyszło.-nieco pochmurnieje
-Świat nie kończy się na rozwodzie.
-Mówisz to jako prawnik czy jako dobra znajoma?-pyta
-Jako, że to spotkanie towarzyskie, jako dobra znajoma.-odpowiadasz mu- Nie zawsze w życiu musi nam wszystko wychodzić.
-A tobie co nie wyszło w takim razie? Atrakcyjna pani adwokat z rodziną.
-Moje życie wcale nie jest tak idealne jakby się mogło wydawać.-wzdychasz uciekając wzrokiem na okno- Może i udało mi się skończyć studia i utrzymać w zawodzie, co jest moim zawodowym sukcesie, tak prywatnie to nie wygląda już tak wspaniale.
-Nie powiesz mi chyba, że też zaliczasz się do klubu rozwodników? W to nie uwierzę.-kręci głową
-Nie będziesz musiał.-mówisz- Po prostu jedyną rzeczą jaka w życiu mi się udała nie licząc pracy to córka.
-Musi być cudownym dzieckiem, skoro Oliwier ją polubił, a on nie posiada zbyt wiele koleżanek, które darzy sympatią.
-Powiedziałabym to samo w przypadku Anieli.-uśmiechasz się na samo wspomnienie córki
-Właściwie to jak znalazłaś się w Bełchatowie?-pyta po chwili
-Po roku od twojego wyjazdu mój ojciec dostał propozycję pracy w Bełchatowie, więc razem z mamą się tu przenieśli, ja jakieś kilka miesięcy po nich przeniosłam się na uniwersytet łódzki. Potrzebowałam chyba zmiany otoczenia. Po ukończeniu studiów chciałam wyjechać zagranicę, ale życie delikatnie mówiąc zweryfikowało mi plany. Najpierw urodziła się Aniela, potem mój ojciec zmarł na zawał, więc ta opcja po prostu przestała wchodzić w grę. I tak mi się tu spodobało, że mieszkam tu po dziś dzień i na razie ani mi się widzi stąd wyprowadzać.-kończysz swój wywód po którym twój rozmówca opowiada swoją historię życia, pełniejszą wersję tego, co wiedziałaś z akt rozprawy czy od niego samego w celach wystosowania odpowiedniej obrony. Dowiedziałaś się, że związał się ze znajomą, którą poznał jeszcze w czasach liceum jakiś rok po wyjeździe z Bydgoszczy. Razem z nią wyjechał do Włoch, gdzie grał przez najbliższe dwa sezony, w między czasie po dość nieprzemyślanej decyzji wzięli ślub i urodził im się syn. Reszta opowieści dotyczyła głównie siatkówki i jego syna, wcale nie dziwiłaś się, że osobę żony w swoich wypowiedziach po prostu omijał. Zdecydowanie nie był to temat o którym pragnął rozmawiać, a do tego z całą pewnością była to dla niego swego rodzaju osobista porażka i delikatna sprawa.
-A jak twój syn się w tym odnajduje?-pytasz
-Na początku sobie z tym w ogóle nie radził, ale teraz jakoś przyzwyczaja się do tego, że tata i mama nie są razem.-wzdycha ciężko przeczesując włosy palcami- Dla mnie też to nie jest proste.
-Po tylu latach bycia ze sobą, nagle okazuje się, że osoba z którą się żeniłeś okazała się zupełnie kimś innym?
-Mniej więcej.-przytakuje- Jednymi słowy moje życie wcale nie wygląda tak, jak sobie to wyobrażałem.
-Rozwód to ludzka rzecz, takie rzeczy się zdarzają.-starasz się go jakoś podnieść na duchu
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale dla mnie to porażka.-kręci głową- Czasem zastanawiam się, co by było gdyby...
-Tego nie wiesz i chyba nigdy się nie dowiesz.-przerywasz mu- Życie nigdy nie jest takie, jakie byśmy chcieli by było. Nie raz skopie nas po czterech literach, ale najważniejsze to umieć odnajdywać w nim pozytywy.
-Widzę tu się nie zmieniłaś. Wciąż wiesz, co powiedzieć w odpowiedniej sytuacji.-unosi kąciki ust delikatnie ku górze
-Pewnych rzeczy nie da się zmienić.-odpowiadasz z cieniem uśmiechu na twarzy
-Lata mijają, a my wciąż tacy samy, co?
-Wizualnie raczej nie, ale w środku na pewno coś w nas zostało z tamtych lat.
-To fakt, wyglądasz naprawdę świetnie.-uśmiecha się
-To samo powiedziałabym o tobie, nie jesteś już tą wysoką i chudą tyczką co kiedyś.-śmiejesz się cicho- Ale założę się, że fanek masz jeszcze więcej.
-A ty adoratorów.-unosi brew ku górze
-Nie zwracam raczej na to uwagi.-wzruszasz ramionami- Chyba po prostu nie mam na to czasu.
-Skądś to znam.-mówi przesuwając palcem po brodzie po czym wasza rozmowa schodzi na dość błahe sprawy wiążące się z szarą codziennością. Gawędzicie jak starzy znajomi, przynajmniej tak to wyglądało z boku. W porównaniu z pierwszymi minutami rozmowy, ta zdecydowanie nabrała rumieńców. Sama czułaś, że w pewien sposób się przełamałaś i przestałaś się tak krępować jego towarzystwem. Rzekłabyś wręcz, że dość przyjemnie wam się rozmawiało, nawet pomimo przeszłości, która była dość bolesną sprawą, przynajmniej w twoim wypadku.
-Mogę ci zadać jedno pytanie?-rzucasz w jego kierunku kiedy opuszczacie lokal
-Pewnie.-kiwa głową
-Jedno pytanie, które nie daje mi spokoju od paru lat.-bierzesz głęboki wdech- Dlaczego wyjechałeś tak bez słowa? Dlaczego przestałeś się odzywać?
-Jagoda, ja... nie wiem co mam powiedzieć.-odpowiada wyraźnie zakłopotany
-To nic dla ciebie nie znaczyło? Ja nic nie znaczyłam?-pytasz ciszej, a gdy widzisz, że totalnie zastrzeliłaś go tym pytaniem dodajesz- Zapomnijmy o tym, nie było pytania.-po czym odchodzisz bez słowa zostawiając go w zupełnym osłupieniu. Wracasz do pustego mieszkania jak gdyby nigdy nic. Nie wiesz, co myśleć o tym spotkaniu, więc po prostu nie zawracasz sobie nim głowy. Stare pudło pełne przeszłości wrzucasz powtórnie głęboko w czeluści szafy po czym przechodzisz do przygotowania jakieś kolacji oraz zastanowienia się nad tym, co podarować mężowi swojej przyjaciółki jutrzejszego dnia. Na tym właśnie upływa ci reszta wieczoru. O poranku wybierasz się na małą przebieżkę, a gdy wracasz po kąpieli wyruszasz w kierunku centrum handlowego. Spędzasz w nim dłuższa chwilę, kupujesz ulubiony trunek dla męża Darii, a przy okazji odwiedzasz parę sklepów i poświęcasz czas na małe zakupowe szaleństwo, które kończy się kilkoma torbami z zakupami. Wieczorem wyruszasz na imprezę urodzinową, na której spotykasz także i Roberta, który nie odstępuje cię przez resztę wieczoru. Niedzielę spędzasz na walczeniu z delikatnym bóle głowy spowodowanym wczorajszym zabawami zakończonymi dnia dzisiejszego w okolicach godziny trzeciej nad ranem. Dopiero wieczorem, gdy dochodzisz do siebie odbierasz córkę od mamy i wieczór spędzacie na wydawać się mogło pospolitych grach planszowych wybranych przez twoją pociechę.
Nowy tydzień rozpoczynacie bez spóźnienia, co jest dla ciebie dobrym znakiem przez zbliżającą się harówką. Gdy wchodzisz do swojego gabinetu zauważasz bukiet czerwonych róż stojący na twoim biurku. Zaciekawiona podchodzisz bliżej, zauważając dołączony do nich liścik. Mam nadzieję, że myślisz o mnie tak samo często, jak ja o Tobie. R.- daje się przeczytać starannie wykaligrafowane słowa. Przyznajesz, że masz dość mieszane uczuciem względem zarówno prezentu jak i samego adresata. To, że zatańczyłaś z nim kilka razy minionej soboty dla ciebie nic nie oznaczało, a obawiałaś się, że dla niego wręcz przeciwnie.
-Ktoś tu ma cichego wielbiciela!-rzuca Daria stojąc w progu twojego gabinetu
-Nigdy nie nauczysz się pukać kochana?-spoglądasz na nią przez ramie
-Akurat było otwarte.-pokazuje ci język- Od kogo to?-pokazuje palcem na bukiet
-Od pewnego nieustępliwego szatyna, który w sobotę zyskał zaszczytne miano rzepa od pewnego gadatliwej i wścibskiej brunetki.-unosisz kąciki ust ku górze
-On tak na poważnie?-dziwi się
-Na to wygląda.-wzruszasz ramionami
-A jak z tobą?
-Kwiaty są piękne, ale nie do końca jestem przekonana czy mam ochotę na bliższe kontakt z adresatem.
-Jest coś, co chciałabyś mi powiedzieć?-spogląda na ciebie pytająco. Musiałaś przyznać, że jak mało kto, potrafiła dostrzec, że coś leżało ci na sumieniu. Przed nią o tyle co nie umiałaś tego ukryć, co też nie chciałaś tego robić.-Jaguś, możesz mi mówić wszystko, a przecież widzę, że coś ci leży na sumieniu.
-Po prostu nie czuję, że to ten.-wzdychasz
-Czasem to nie przychodzi od razu. Popatrz na mnie i Mateusza. Zanim byliśmy razem, znaliśmy się dziesięć lat. Jeśli to ma być to, to uczucie przyjdzie z czasem, tylko musisz dać mu się rozwinąć.
-No właśnie mam wątpliwości, czy aby na pewno to odpowiedni kandydat dla mnie.
-Po prostu boisz się, że Aniela go nie zaakceptuje lub na odwrót?
-Ostatnio dobitnie dała mi do zrozumienia, że mogę sobie kogoś znaleźć, byle nie był to Robert.
-Widzę mała ma gadane tak samo jak mamuśka.-chichocze- Nie masz nic do stracenia w tej sytuacji, możesz tylko zyskać.
-Może i masz rację.-odpowiadasz nie mając większej ochoty na kontynuowanie rozmowy o twoim życiu uczuciowym, co było dla ciebie dość drażliwym tematem. Wolałaś kiedy uwaga nie skupiała się na tobie, zdecydowanie bardziej odpowiadało ci gadanie przyjaciółki i wyrzucanie przez nią słów w zawrotnym tempie, jej narzekanie na partnera czy zachwycanie się jaki to wspaniały nie jest, gdy coś uczyni. Czasem, gdy jej słuchałaś, miałaś delikatne uczucie zazdrości gdzieś w głębi serca. Nie chodziło o zawiść, po prostu zazdrościłaś przyjaciółce iż miała u boku mężczyznę, którego kochała i który kochał ją. Zazdrościłaś jej, że wieczorami ma się do kogo przytulić, a nawet kogoś ochrzanić za bałagan pozostawiony w mieszkaniu. Wierzyłaś, że pewnego dnia i ty będziesz mogła to robić. Chciałaś się jeszcze zakochać. Czy tak wiele od życia wymagałaś?
-Ciesze się, że się zgodziłaś.-rzuca w twoim kierunku
-Gdybym tego nie zrobiła pewnie byś mi dał spokoju.-odpowiadasz z cieniem uśmiechu
-Pewnie tak.-kiwa głową rozbawiony- Dobrze cię spotkać po latach.
-I tylko to chciałeś mi powiedzieć?-przechylasz głowę na bok
-Nie.-kręci głową- Masz córkę.
-A ty syna.-odpowiadasz mu nie dając za wygraną
-Podobna jest do ciebie.-mówi niewzruszony
-To samo mogłabym powiedzieć o twoim synu.
-I tak będzie wyglądać ta rozmowa?-pyta ci się przyglądając
-To ty chciałeś rozmawiać.-wzruszasz ramionami
-Zgadza się.-przytakuje ci- Nie wiem od czego mam w ogóle zacząć, ale zacznę od tego głupiego przepraszam.
-Ale za co?
-Za to, że wtedy wyjechałem.-mówi nieco ciszej
-To była twoja decyzja, byłeś dorosły, więc miałeś prawo do jej podjęcia.
-Owszem, ale tak zaślepiła mnie ta propozycja gry, że przez swoją głupotę zniszczyłem coś bardzo ważnego dla mnie.-mówi wciąż spoglądając w twoim kierunku
-Daj spokój, to przeszłość.-kręcisz głową- Przecież gdybyś wtedy nie wyjechał, nie wiesz czy byś był tutaj, gdzie teraz jesteś. Zrobiłeś karierę o jakiej marzyłeś.
-Może i owszem, ale cię zraniłem, nie powiesz, że tak nie było Jagoda. Przepraszam, że tak po prostu wyjechałem.
-Musiałam się liczyć z tym, że pewnego dnia ktoś zauważy twoją świetną grę i po prostu wyjedziesz i zostawisz mnie samą. Za co więc mnie przepraszasz? Przecież nie mogłam wyjechać z tobą.
-Za to, że tak łatwo odpuściłem.-wzdycha
-Chyba tak po prostu miało być. Nasze drogi musiały się rozejść i musieliśmy ułożyć sobie życie.
-Jeśli tak, to słabo mi to wyszło.-nieco pochmurnieje
-Świat nie kończy się na rozwodzie.
-Mówisz to jako prawnik czy jako dobra znajoma?-pyta
-Jako, że to spotkanie towarzyskie, jako dobra znajoma.-odpowiadasz mu- Nie zawsze w życiu musi nam wszystko wychodzić.
-A tobie co nie wyszło w takim razie? Atrakcyjna pani adwokat z rodziną.
-Moje życie wcale nie jest tak idealne jakby się mogło wydawać.-wzdychasz uciekając wzrokiem na okno- Może i udało mi się skończyć studia i utrzymać w zawodzie, co jest moim zawodowym sukcesie, tak prywatnie to nie wygląda już tak wspaniale.
-Nie powiesz mi chyba, że też zaliczasz się do klubu rozwodników? W to nie uwierzę.-kręci głową
-Nie będziesz musiał.-mówisz- Po prostu jedyną rzeczą jaka w życiu mi się udała nie licząc pracy to córka.
-Musi być cudownym dzieckiem, skoro Oliwier ją polubił, a on nie posiada zbyt wiele koleżanek, które darzy sympatią.
-Powiedziałabym to samo w przypadku Anieli.-uśmiechasz się na samo wspomnienie córki
-Właściwie to jak znalazłaś się w Bełchatowie?-pyta po chwili
-Po roku od twojego wyjazdu mój ojciec dostał propozycję pracy w Bełchatowie, więc razem z mamą się tu przenieśli, ja jakieś kilka miesięcy po nich przeniosłam się na uniwersytet łódzki. Potrzebowałam chyba zmiany otoczenia. Po ukończeniu studiów chciałam wyjechać zagranicę, ale życie delikatnie mówiąc zweryfikowało mi plany. Najpierw urodziła się Aniela, potem mój ojciec zmarł na zawał, więc ta opcja po prostu przestała wchodzić w grę. I tak mi się tu spodobało, że mieszkam tu po dziś dzień i na razie ani mi się widzi stąd wyprowadzać.-kończysz swój wywód po którym twój rozmówca opowiada swoją historię życia, pełniejszą wersję tego, co wiedziałaś z akt rozprawy czy od niego samego w celach wystosowania odpowiedniej obrony. Dowiedziałaś się, że związał się ze znajomą, którą poznał jeszcze w czasach liceum jakiś rok po wyjeździe z Bydgoszczy. Razem z nią wyjechał do Włoch, gdzie grał przez najbliższe dwa sezony, w między czasie po dość nieprzemyślanej decyzji wzięli ślub i urodził im się syn. Reszta opowieści dotyczyła głównie siatkówki i jego syna, wcale nie dziwiłaś się, że osobę żony w swoich wypowiedziach po prostu omijał. Zdecydowanie nie był to temat o którym pragnął rozmawiać, a do tego z całą pewnością była to dla niego swego rodzaju osobista porażka i delikatna sprawa.
-A jak twój syn się w tym odnajduje?-pytasz
-Na początku sobie z tym w ogóle nie radził, ale teraz jakoś przyzwyczaja się do tego, że tata i mama nie są razem.-wzdycha ciężko przeczesując włosy palcami- Dla mnie też to nie jest proste.
-Po tylu latach bycia ze sobą, nagle okazuje się, że osoba z którą się żeniłeś okazała się zupełnie kimś innym?
-Mniej więcej.-przytakuje- Jednymi słowy moje życie wcale nie wygląda tak, jak sobie to wyobrażałem.
-Rozwód to ludzka rzecz, takie rzeczy się zdarzają.-starasz się go jakoś podnieść na duchu
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale dla mnie to porażka.-kręci głową- Czasem zastanawiam się, co by było gdyby...
-Tego nie wiesz i chyba nigdy się nie dowiesz.-przerywasz mu- Życie nigdy nie jest takie, jakie byśmy chcieli by było. Nie raz skopie nas po czterech literach, ale najważniejsze to umieć odnajdywać w nim pozytywy.
-Widzę tu się nie zmieniłaś. Wciąż wiesz, co powiedzieć w odpowiedniej sytuacji.-unosi kąciki ust delikatnie ku górze
-Pewnych rzeczy nie da się zmienić.-odpowiadasz z cieniem uśmiechu na twarzy
-Lata mijają, a my wciąż tacy samy, co?
-Wizualnie raczej nie, ale w środku na pewno coś w nas zostało z tamtych lat.
-To fakt, wyglądasz naprawdę świetnie.-uśmiecha się
-To samo powiedziałabym o tobie, nie jesteś już tą wysoką i chudą tyczką co kiedyś.-śmiejesz się cicho- Ale założę się, że fanek masz jeszcze więcej.
-A ty adoratorów.-unosi brew ku górze
-Nie zwracam raczej na to uwagi.-wzruszasz ramionami- Chyba po prostu nie mam na to czasu.
-Skądś to znam.-mówi przesuwając palcem po brodzie po czym wasza rozmowa schodzi na dość błahe sprawy wiążące się z szarą codziennością. Gawędzicie jak starzy znajomi, przynajmniej tak to wyglądało z boku. W porównaniu z pierwszymi minutami rozmowy, ta zdecydowanie nabrała rumieńców. Sama czułaś, że w pewien sposób się przełamałaś i przestałaś się tak krępować jego towarzystwem. Rzekłabyś wręcz, że dość przyjemnie wam się rozmawiało, nawet pomimo przeszłości, która była dość bolesną sprawą, przynajmniej w twoim wypadku.
-Mogę ci zadać jedno pytanie?-rzucasz w jego kierunku kiedy opuszczacie lokal
-Pewnie.-kiwa głową
-Jedno pytanie, które nie daje mi spokoju od paru lat.-bierzesz głęboki wdech- Dlaczego wyjechałeś tak bez słowa? Dlaczego przestałeś się odzywać?
-Jagoda, ja... nie wiem co mam powiedzieć.-odpowiada wyraźnie zakłopotany
-To nic dla ciebie nie znaczyło? Ja nic nie znaczyłam?-pytasz ciszej, a gdy widzisz, że totalnie zastrzeliłaś go tym pytaniem dodajesz- Zapomnijmy o tym, nie było pytania.-po czym odchodzisz bez słowa zostawiając go w zupełnym osłupieniu. Wracasz do pustego mieszkania jak gdyby nigdy nic. Nie wiesz, co myśleć o tym spotkaniu, więc po prostu nie zawracasz sobie nim głowy. Stare pudło pełne przeszłości wrzucasz powtórnie głęboko w czeluści szafy po czym przechodzisz do przygotowania jakieś kolacji oraz zastanowienia się nad tym, co podarować mężowi swojej przyjaciółki jutrzejszego dnia. Na tym właśnie upływa ci reszta wieczoru. O poranku wybierasz się na małą przebieżkę, a gdy wracasz po kąpieli wyruszasz w kierunku centrum handlowego. Spędzasz w nim dłuższa chwilę, kupujesz ulubiony trunek dla męża Darii, a przy okazji odwiedzasz parę sklepów i poświęcasz czas na małe zakupowe szaleństwo, które kończy się kilkoma torbami z zakupami. Wieczorem wyruszasz na imprezę urodzinową, na której spotykasz także i Roberta, który nie odstępuje cię przez resztę wieczoru. Niedzielę spędzasz na walczeniu z delikatnym bóle głowy spowodowanym wczorajszym zabawami zakończonymi dnia dzisiejszego w okolicach godziny trzeciej nad ranem. Dopiero wieczorem, gdy dochodzisz do siebie odbierasz córkę od mamy i wieczór spędzacie na wydawać się mogło pospolitych grach planszowych wybranych przez twoją pociechę.
Nowy tydzień rozpoczynacie bez spóźnienia, co jest dla ciebie dobrym znakiem przez zbliżającą się harówką. Gdy wchodzisz do swojego gabinetu zauważasz bukiet czerwonych róż stojący na twoim biurku. Zaciekawiona podchodzisz bliżej, zauważając dołączony do nich liścik. Mam nadzieję, że myślisz o mnie tak samo często, jak ja o Tobie. R.- daje się przeczytać starannie wykaligrafowane słowa. Przyznajesz, że masz dość mieszane uczuciem względem zarówno prezentu jak i samego adresata. To, że zatańczyłaś z nim kilka razy minionej soboty dla ciebie nic nie oznaczało, a obawiałaś się, że dla niego wręcz przeciwnie.
-Ktoś tu ma cichego wielbiciela!-rzuca Daria stojąc w progu twojego gabinetu
-Nigdy nie nauczysz się pukać kochana?-spoglądasz na nią przez ramie
-Akurat było otwarte.-pokazuje ci język- Od kogo to?-pokazuje palcem na bukiet
-Od pewnego nieustępliwego szatyna, który w sobotę zyskał zaszczytne miano rzepa od pewnego gadatliwej i wścibskiej brunetki.-unosisz kąciki ust ku górze
-On tak na poważnie?-dziwi się
-Na to wygląda.-wzruszasz ramionami
-A jak z tobą?
-Kwiaty są piękne, ale nie do końca jestem przekonana czy mam ochotę na bliższe kontakt z adresatem.
-Jest coś, co chciałabyś mi powiedzieć?-spogląda na ciebie pytająco. Musiałaś przyznać, że jak mało kto, potrafiła dostrzec, że coś leżało ci na sumieniu. Przed nią o tyle co nie umiałaś tego ukryć, co też nie chciałaś tego robić.-Jaguś, możesz mi mówić wszystko, a przecież widzę, że coś ci leży na sumieniu.
-Po prostu nie czuję, że to ten.-wzdychasz
-Czasem to nie przychodzi od razu. Popatrz na mnie i Mateusza. Zanim byliśmy razem, znaliśmy się dziesięć lat. Jeśli to ma być to, to uczucie przyjdzie z czasem, tylko musisz dać mu się rozwinąć.
-No właśnie mam wątpliwości, czy aby na pewno to odpowiedni kandydat dla mnie.
-Po prostu boisz się, że Aniela go nie zaakceptuje lub na odwrót?
-Ostatnio dobitnie dała mi do zrozumienia, że mogę sobie kogoś znaleźć, byle nie był to Robert.
-Widzę mała ma gadane tak samo jak mamuśka.-chichocze- Nie masz nic do stracenia w tej sytuacji, możesz tylko zyskać.
-Może i masz rację.-odpowiadasz nie mając większej ochoty na kontynuowanie rozmowy o twoim życiu uczuciowym, co było dla ciebie dość drażliwym tematem. Wolałaś kiedy uwaga nie skupiała się na tobie, zdecydowanie bardziej odpowiadało ci gadanie przyjaciółki i wyrzucanie przez nią słów w zawrotnym tempie, jej narzekanie na partnera czy zachwycanie się jaki to wspaniały nie jest, gdy coś uczyni. Czasem, gdy jej słuchałaś, miałaś delikatne uczucie zazdrości gdzieś w głębi serca. Nie chodziło o zawiść, po prostu zazdrościłaś przyjaciółce iż miała u boku mężczyznę, którego kochała i który kochał ją. Zazdrościłaś jej, że wieczorami ma się do kogo przytulić, a nawet kogoś ochrzanić za bałagan pozostawiony w mieszkaniu. Wierzyłaś, że pewnego dnia i ty będziesz mogła to robić. Chciałaś się jeszcze zakochać. Czy tak wiele od życia wymagałaś?
~*~
Witam Was moje drogie, tydzień minął, pojawiam się i ja. Dzisiejszy rozdział zdecydowanie o wiele bardziej ciekawy aniżeli poprzedni, dość przejściowy. Troszkę się dzieje, co nieco się możecie dowiedzieć, ale wciąż owianych tajemnicą pozostaje sporo rzeczy.
Byłyście grzeczne w tym roku? Bądź, co bądź, podrzucam mikołajkowy rozdział do tych prezentów i wirtualny uścisk ode mnie.
Trzymajcie się,
wingspiker.
+tak na marginesie, pamiętajcie, że to co piszę jest dla Was, taka była Wasza wola, więc enjoy
Witam Was moje drogie, tydzień minął, pojawiam się i ja. Dzisiejszy rozdział zdecydowanie o wiele bardziej ciekawy aniżeli poprzedni, dość przejściowy. Troszkę się dzieje, co nieco się możecie dowiedzieć, ale wciąż owianych tajemnicą pozostaje sporo rzeczy.
Byłyście grzeczne w tym roku? Bądź, co bądź, podrzucam mikołajkowy rozdział do tych prezentów i wirtualny uścisk ode mnie.
Trzymajcie się,
wingspiker.
czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńMiło :)
UsuńSzkoda mi Michała, ale tak samo jest mi przykro, gdy pomyślę o Jagodzie. Ich życia nie są za ciekawe, w zasadzie są w bardzo podobnych sytuacjach, oboje mają dzieci przy sobie, jednak drugiej połówki już nie. Jednak radzą sobie, Nawet dobrze sobie radzą, wychowują pociechy, a teraz znów spotkali się po latach, wspominają przeżycia sprzed lat...
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co Jagoda zrobi ze swoim adoratorem.
Całuję :*
To wyjdzie niebawem ;)
UsuńJuż teraz trochę rozumiem, ale nadal to wszystko jest strasznie skomplikowane. Michał i Jagoda samotni z dziećmi. Biedni :( Tylko ten Robert tam nie potrzebny! Aniela ma rację, że go nie lubi :P Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńŻycie takie już bywa, co zrobić.
UsuńTaka rozmowa była potrzebna im obojgu, coś w rodzaju rozliczenia się z przeszłością. Michał poniekąd poświęcił miłość dla kariery, ale wiele wskazuje na to, że teraz tego żałuje, w końcu gdyby tak się nie stało, nie tkwiłby teraz w związku z kobietą, z którą właściwie nie łączy go nic oprócz syna.
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje, czy Daria chciałaby zeswatać Jagodę z Michałem? ;) Cóż, mam nadzieję, że kiedyś jej się to uda ;))
Pozdrawiam :*
Kto wie co też Daria knuje :P
UsuńJa tam proponuje na partnera życiowego Michała a nie Roberta. W końcu pierwsza miłość to pierwsza miłość ;)
OdpowiedzUsuńCo do ich rozmowy o życiu po latach to zapewne obojgu była im ta rozmowa potrzebna, ale Jagoda nie uzyskała odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. Michał poświęcił coś naprawdę bardzo cennego na rzecz kariery. Teraz tego trochę żałuje, ale z drugiej strony ma syna, którego kocha.
Przepraszam za taki nieskładny komentarz, ale padam na twarz...
Pozdrawiam :)
Ciekawa propozycja, nie powiem.. ;)
Usuńcudo nie rozdział! :*
OdpowiedzUsuńdziękuje :)
UsuńCiekawie, ciekawie :) czekam na następny rozdział! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńZastanawiam się już od dobrych 40 minut co napisać w komentarzu i nie mam pojęcia... Lubię Jagodę. Jest taka... Normalna. Tak to chyba dobre określenie. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Jestem ciekawa czy Aniela to córka Michała, a jeśli tak, to czy on się o tym dowie. I kto będzie opiekował się Olkiem. Czekam na dalsze rozdziały. :3
OdpowiedzUsuńInformuj mnie proszę na asku jeśli możesz, nie będę pewnie pisać komentarzy od razu, ale jestem. I czytam wszystko.
Ściskam, pozdrawiam i przedwcześnie życzę Wesołych Świąt! <3
Anggie.
Wszystko wyjdzie niebawem. Pewnie, nie ma problemu i dziękuję za obecność :)
UsuńWiesz dobrze, że od pierwszej chwili nie polubiłam Roberta i mimo, że lubię cięte kwiaty ani trochę mnie nimi nie przekonał. I nie wiem czy to, że Aniela go nie lubi jest dziecinną fanaberią, a może jest spowodowane tym, że ktoś chce jej "odebrać" mamę, a może ma jakiś powód o którym Jagoda nie wie? Tak czy siak nie popieram jego kandydatury :P
OdpowiedzUsuńSpotkanie po latach, które miało dać odpowiedź na pytania nurtujące Jagodę nie potoczyło się, tak jak pani adwokat chciała. Być może Michał teraz w głębi trochę żałuje, że w młodości zachował się jak zachował i uciekł bez słowa? Zapewne jego życie potoczyłoby się zupełnie inaczej, ale czasu nie cofnie. Ma syna, którego kocha, ma pasję, i prawdopodobnie niedługo będzie rozwodnikiem. Jagoda i Michał - oboje po przejściach, oboje wolni (M. niedługo?:)) także nie widzę, by stało coś na przeszkodzie do ich szczęścia.
Ściskam :*
Nie Ty pierwsze i nie ostatnia zapewne :D A to się zobaczy ;)
Usuń