Przez dłuższa chwilę siedzicie w nieprzyzwoitym milczeniu. Gdy spoglądasz w jego kierunku doskonale widzisz, że bije się z własnymi myślami. Mimo to wcale nie zamierzałaś zaczynać rozmowy. To w jego interesie było przyjście tu i porozmawianie z tobą. Dlatego też nie planowałaś mu tego ułatwiać.
-Wiem, że się na mnie zawiodłaś.-mówi wreszcie- Nie podołałem.
-Daj spokój Robert.-przewracasz oczami
-Musiałem to wszystko sobie przemyśleć bo nie powiem, trochę mnie przestraszył fakt tego jak szybko to zaczęło się rozwijać.-kontynuuje nie zważając na twoje słowa- Ale przemyślałem sobie to wszystko, wiem, zajęło mi to trochę czasu.
-I przyszedłeś tu tylko dlatego bo chciałeś mi powiedzieć, że coś sobie przemyślałeś?-wtrącasz się, a on potrząsa głową
-Chciałem powiedzieć, że dalej zależy mi na naszej znajomości Jagoda.-spogląda niepewnie w twoim kierunku- I nie obchodzi mnie fakt, że masz dziecko.
-I co chcesz przez to powiedzieć?
-Chcę powiedzieć tylko tyle, że nasza relacja była i dalej jest dla mnie ważna i że nie chciałbym z niej rezygnować.
-A nie zrobiłeś już tego?
-Możliwe, że poniekąd tak.-przytakuje- Żałuję tego, że nie potrafiłem tego zrozumieć wcześniej. Więc chciałem cię prosić o ostatnią szansę, proszę.
-Dlaczego miałabym to robić?
-Bo z tego może być coś fajnego?-uśmiecha się delikatnie w twoim kierunku
-Bez ryzyka nie ma zabawy hmm?-pytasz patrząc na niego- Nie mówię, że jestem specjalną zwolenniczką, ale jeśli się postarasz to może..
-Dzięki.-uśmiecha się szeroko- Nie będę ci zajmował więcej czasu. Dobranoc.-mówi nieco ciszej
-Dobranoc.-odpowiadasz mu z cieniem uśmiechu, a on po chwili ciszy składa delikatny pocałunek na twoim policzku po czym opuszcza twoje mieszkanie. Przez chwilę stoisz jak wryta w ziemię nie potrafiąc za bardzo zebrać myśli. Dłuższą chwilę zajmuje ci przeanalizowanie tego, co stało się dosłownie chwilę temu. Nie wiesz czy aby na pewno dobrze postąpiłaś, ale odważyłaś się zrobić te pół kroku do przodu w relacjach z mężczyznami. Umiarkowanie zadowolona z tego właśnie faktu odpłynęłaś w krainę snów.
Standardowo do kancelarii wpadłaś niemal równo z wybiciem godziny dziewiątej i nie zaznając ani sekundy wytchnienia, chcąc nie chcąc zostałaś rzucona w wir sterty akt leżących na twoim biurku i spotkań z klientami. Dopiero po dwunastej znalazłaś kilka minut by wypić w pośpiesznym tempie kawę zamieniając przy tym dosłownie kilka słów z Darią. Wtedy pognałaś do sądu z którego wyrwałaś się dopiero półtorej godziny później, po czym udałaś się na spotkanie, tym razem na neutralnym terenie bo w jednej z bełchatowskich kawiarni w której przywitała cię para przeraźliwie błękitnych oczu.
-Przejdziemy od razu do konkretów to szybciej nam pójdzie.-mówisz w jego kierunku po czym otwierasz notatnik- Kiedy dokładnie zaczęło się między wami dziać źle?
-To było jakieś kilka miesięcy temu, chyba z siedem lub sześć.-kiwa głową jak gdyby potwierdzając samemu sobie- Zaczęło się od tego, że żona zaczęła mi wypominać późne powroty do domu z treningów czy meczy, oczywiście szukając w tym jakiegoś drugiego dna. Zaczęła przeszukiwać moje rzeczy, czytać moje smsy szukając jakiegokolwiek znaku zdrady. Oskarżać mnie o obojętność, chłód, nieokazywanie jej jakichkolwiek uczuć, o to, że przestałem w niej dostrzegać kobietę i traktuję ją tylko jak pokojówkę i opiekunkę do dziecka. Potem było co raz gorzej bo zaczynała mieć na tym punkcie jakąś obsesję. Po kilku tygodniach się uspokoiła, myślałem, że jej przeszło. Wtedy sama zaczęła się stroić, przesadnie dbać o wygląd, wychodzić gdzieś wieczorami zostawiając syna u naszych znajomych czy angażując w to swoich rodziców, gdy mnie nie było wtedy w domu. Sam wtedy zacząłem podejrzewać, że coś musi być na rzeczy bo nawet w trakcie naszego małżeństwa po prostu tego nie robiła. Kiedy spytałem ją wprost czy kogoś ma urządziła mi okropną awanturę, wpadła wręcz w furię, zaczęła mnie wyzywać i rzucać jakimiś chorymi oskarżeniami i kazała mi się wyprowadzić.
-Wyprowadziłeś się?-wtrącasz swoje pytanie
-Nie.-kręci głową wzdychając- Wtedy sądziłem, że może jeszcze uda nam się jakoś to naprawić, chociażby ze względów na syna. Niestety było co raz gorzej, wylądowałem w pokoju gościnnym, a ona jak wychodziła wieczorami, tak robiła to dalej, czasem nawet i nie wracając do domu na noc. Mijaliśmy się tak dobrych kilka tygodni, aż do momentu, gdy oznajmiła mi, że chce rozwodu i to z mojej winy. Wyśmiałem ją bo tak naprawdę ona sama pogrążyła moje małżeństwo, ale oczywiście nie przyjęła tego do wiadomości wyliczając mi jakieś liczne, wyimaginowane kochanki i romanse. Kilka dni po tym jak się wyprowadziła, od jej przyjaciółki dowiedziałem się, że jest w ciąży. Oczywiście, nie ze mną.
-Jeśli jest tak jak mówisz, to nie twoja żona nie ma żadnych podstaw żeby wygrać.-mówisz po chwili analizy- Jeśli faktycznie jest w ciąży, to sama się tym pogrążyła.
-A co z opieką nad Olkiem?-pyta
-Jeśli chodzi o tą sprawę to nie potrafię ci niczego obiecać. Tutaj szanse są podzielone, może i z delikatną przewagą twojej żony. Prowadzisz taki tryb życia, że jesteś w nieustannych rozjazdach, a sam fakt mocnej więzi może w tym wypadku nie pomóc.
-Czyli nie mam szans?-pyta zrezygnowany
-Szanse są zawsze, jak duże to wyjdzie to w sądzie.-odpowiadasz mu
-Dziękuję, że się zgodziłaś.
-To moja praca.-wzruszasz ramionami- Z resztą podziękujesz mi jak wygramy.-dodajesz z nieco wymuszonym uśmiechem
-Może.. spotkalibyśmy się na kawę? Pogadalibyśmy jak starzy, dobrzy znajomi.-mówi po chwili ciszy
-Michał, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł...-wzdychasz
-Skoro po tylu latach los nas postawił sobie na drodze to to musi być okazja ku rozmowie. Proszę.
-Jest sens do tego wracać?-pytasz wzdychając
-Zależy mi na tej rozmowie, naprawdę.-mówi niemal błagalnym tonem
-Dobrze.-przewracasz oczami doskonale wiedząc, że on nie da za wygraną- Kiedy?
-Najbliższy wolny termin?
-Chyba piątek.-odpowiadasz sprawdzając dla pewności w terminarzu na co przystaje twój rozmówca. Po kilku minutach musisz uciekać na kolejne spotkanie, co musisz przyznać jest dla ciebie pewnego rodzaju ulgą. Nie byłaś przekonana, co do tego czy aby na pewno chcesz do tego wracać. Rozdrapywać rany, których zagojenie zajęło ci dłuższy okres czasu. Otwierać powtórnie rozdział, który zamknęłaś na klucz, który wyrzuciłaś gdzieś za siebie. Podświadomie bałaś się tej rozmowy, ale z drugiej strony mogła ci ona pomóc uporządkować demony przeszłości, choć w małym stopniu. Zadręczanie się tym tematem odrzuciłaś jednak na dalszy plan, zajmując się ważniejszymi sprawami.
-Jesteś wolna w piątek rozumiem?-pyta Daria, gdy wpada do twojego gabinetu
-To zależy o której.-odpowiadasz jej
-Szesnasta?
-Nie bardzo.-kręcisz głową
-Czy to jest to, o czym myślę?-uśmiecha się szeroko
-A to zależy o czym myślisz.
-Umówiłaś się z kimś?-dopytuje
-Może i tak, ale nie w celach towarzyskich.-studzisz jej zapał
-No chyba nie powiesz mi, że spotkanie zawodowe?-krzywi się
-Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
-Trudno się mówi.-wzrusza ramionami rozbawiona- Mów, co to za spotkanie?
-Z przeszłością.-wzdychasz
-Z przeszłością?-powtarza- Czekaj, czy chcesz powiedzieć, że spotykasz się z...
-Dokładnie.-przerywasz jej
-Jesteś pewna?
-Nie.-kręcisz głową- Nalegał, więc nie miałam wyjścia. Poza tym, minęło już wiele czasu i chyba pora wyjaśnić kilka spraw.
-Wiesz co Jago?-pyta nagle- Cieszę się, że oddałam ci tą sprawę.-uśmiecha się szeroko na co ty kręcisz tylko z niedowierzaniem głową, a ta opuszcza po chwili twoje królestwo i powtórnie zagłębiasz się w pracy. Po piętnastej odbierasz Anielę ze szkoły po czym podrzucasz ją na zajęcia dodatkowe w czasie których cierpliwie na nią czekasz. Po powrocie nie porywacie się na nic specjalnego, Aniela ginie w swoim królestwie zabawek i tym podobnych, a ty tego wieczora wyjątkowo nie pracujesz. Rozsiadasz się na kanapie i mimowolnie wracasz do wydarzeń kilka lat wstecz. Zastanawiasz się, co chciałabyś się dowiedzieć. Które pytania najbardziej cię trapiły przez ostatnie lata. Po chwili dochodzisz do wniosku, że jest takich pytań cała masa i gdybyś je spisała, wyszła by całkiem niezła książka. Jednak najbardziej chciałaś dostać odpowiedź na to jedno, najbardziej głupie ze wszystkich pytań świata. Dlaczego? Dlaczego to się stało? Tak, zdecydowanie to trapiło cię niemal każdego dnia.
-Jest sens do tego wracać?-pytasz wzdychając
-Zależy mi na tej rozmowie, naprawdę.-mówi niemal błagalnym tonem
-Dobrze.-przewracasz oczami doskonale wiedząc, że on nie da za wygraną- Kiedy?
-Najbliższy wolny termin?
-Chyba piątek.-odpowiadasz sprawdzając dla pewności w terminarzu na co przystaje twój rozmówca. Po kilku minutach musisz uciekać na kolejne spotkanie, co musisz przyznać jest dla ciebie pewnego rodzaju ulgą. Nie byłaś przekonana, co do tego czy aby na pewno chcesz do tego wracać. Rozdrapywać rany, których zagojenie zajęło ci dłuższy okres czasu. Otwierać powtórnie rozdział, który zamknęłaś na klucz, który wyrzuciłaś gdzieś za siebie. Podświadomie bałaś się tej rozmowy, ale z drugiej strony mogła ci ona pomóc uporządkować demony przeszłości, choć w małym stopniu. Zadręczanie się tym tematem odrzuciłaś jednak na dalszy plan, zajmując się ważniejszymi sprawami.
-Jesteś wolna w piątek rozumiem?-pyta Daria, gdy wpada do twojego gabinetu
-To zależy o której.-odpowiadasz jej
-Szesnasta?
-Nie bardzo.-kręcisz głową
-Czy to jest to, o czym myślę?-uśmiecha się szeroko
-A to zależy o czym myślisz.
-Umówiłaś się z kimś?-dopytuje
-Może i tak, ale nie w celach towarzyskich.-studzisz jej zapał
-No chyba nie powiesz mi, że spotkanie zawodowe?-krzywi się
-Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
-Trudno się mówi.-wzrusza ramionami rozbawiona- Mów, co to za spotkanie?
-Z przeszłością.-wzdychasz
-Z przeszłością?-powtarza- Czekaj, czy chcesz powiedzieć, że spotykasz się z...
-Dokładnie.-przerywasz jej
-Jesteś pewna?
-Nie.-kręcisz głową- Nalegał, więc nie miałam wyjścia. Poza tym, minęło już wiele czasu i chyba pora wyjaśnić kilka spraw.
-Wiesz co Jago?-pyta nagle- Cieszę się, że oddałam ci tą sprawę.-uśmiecha się szeroko na co ty kręcisz tylko z niedowierzaniem głową, a ta opuszcza po chwili twoje królestwo i powtórnie zagłębiasz się w pracy. Po piętnastej odbierasz Anielę ze szkoły po czym podrzucasz ją na zajęcia dodatkowe w czasie których cierpliwie na nią czekasz. Po powrocie nie porywacie się na nic specjalnego, Aniela ginie w swoim królestwie zabawek i tym podobnych, a ty tego wieczora wyjątkowo nie pracujesz. Rozsiadasz się na kanapie i mimowolnie wracasz do wydarzeń kilka lat wstecz. Zastanawiasz się, co chciałabyś się dowiedzieć. Które pytania najbardziej cię trapiły przez ostatnie lata. Po chwili dochodzisz do wniosku, że jest takich pytań cała masa i gdybyś je spisała, wyszła by całkiem niezła książka. Jednak najbardziej chciałaś dostać odpowiedź na to jedno, najbardziej głupie ze wszystkich pytań świata. Dlaczego? Dlaczego to się stało? Tak, zdecydowanie to trapiło cię niemal każdego dnia.
Tego wieczora nie było dane ci głębiej rozwodzić się nad tym problemem. Twoją głowę zajął dość niespodziewany gość w postaci Roberta, który wyraźnie powtórnie pragnął zdobyć twoją uwagę za wszelką cenę. Nie chciałaś dawać mu większych nadziei, tym bardziej sobie. Wyszłaś z założenie, że jeśli coś z tego ma być, to to do ciebie przyjdzie. Na chwilę obecną jednak sama nie byłaś tak do końca pewna, jakie uczucia w tobie wywoływał. Jeszcze kilka miesięcy temu byś odpowiedziała na to pytanie bez zbędnego wahania. Teraz twoje poglądy na pewne sprawy uległy dość widocznej zmianie. A już na pewno poglądy na relacje z mężczyznami. Wciąż byłaś dość ostrożna mając z tyłu głowy wydarzenia sprzed kilku lat, ale postanowiłaś, że nie będziesz się tak alienować i odgradzać murem od tego typu spraw. Musiałaś kiedyś zaryzykować, ale dopiero po uprzednim wybadaniu gruntu. W chwili obecnej czułaś się jakbyś stała na grzęzawisku, dlatego też nie popadłaś w przesadny hurraoptymizm związany z jego osobą. Wyszłaś z założenia, że co ma być, to będzie. W życiu przeszłaś już zbyt wiele, by cokolwiek było w stanie cię zadziwić.
-Mamo, mogłabym mieć do ciebie prośbę?-pytasz rodzicielki, gdy wieczorem was odwiedza
-Mam popilnować Anieli?
-Może nie do końca, ale coś w ten deseń.-odpowiadasz jej- W piątek mam popołudniu spotkanie, a Aniela ma zajęcia. Mogłabyś ją zabrać?
-Nie ma sprawy skarbie.-kiwa głową- Zawodowe czy prywatne?-pyta po chwili
-Skąd ja wiedziałam, że mnie o to spytasz?-śmiejesz się
-Wiesz co? Daje ci wolny weekend.-mówi nagle- Aniela słoneczko, co ty na to, że na weekend wpadasz do mnie, a mama zajmuje się sobą?
-Jestem za!-krzyczy radośnie blondynka
-Nie spytacie mnie nawet o zdanie?
-I tak zostaniesz przegłosowana moja droga.-szczerzy się kobieta
-I co ja niby mam ze sobą zrobić przez cały weekend?
-Zająć się sobą.-puszcza ci oczko
-Pójść na randkę!-wtrąca najmłodsza z pań, co wy kwitujecie śmiechem
-Aniela, a skąd ty znasz takie słowo?
-Z filmu.-mówi wyraźnie zadowolona
-W takim wypadku nie pozostaje ci nic innego jak wykonanie naszych poleceń.-uśmiecha się twoja matka
-I tak pewnie skończę pracując.
-O nie!-niemal krzyczy- Masz zakaz jakiejkolwiek pracy. To czas dla ciebie, na pracę będziesz mieć potem go całą kupę na tygodniu.
-A może ja nie chcę nigdzie wychodzić i wolałabym spędzić ten weekend spokojnie?
-Możesz tak spędzić weekend, ale na pewno nie ten.-mówi triumfalnie
-Dobra, ja już nic nie mówię, bo widzę, że i tak nic nie wskóram.-wzdychasz ciężko, dając za wygraną. Nie bardzo uśmiechał ci się ich pomysł, powiedziałabyś, że nawet wcale, ale jak się przekonałaś, żadne narzekania w tym wypadku nic nie dadzą. Musiałaś chyba po prostu dostosować się do ich poleceń.
-Mamo?-pyta cię córka przy śniadaniu
-Co skarbie?-spoglądasz na nią
-Jesteś na mnie i babcię zła?
-Dlaczego miałabym być na was zła?
-No bo kazałyśmy ci zrobić coś, czego nie chciałaś.-mówi
-Nie jestem zła.-kręcisz przecząco głową- Może macie rację i powinnam gdzieś wyjść?-unosisz delikatnie kąciki ust ku górze
-Tylko nie idź nigdzie z panem Robertem.
-Dlaczego?-pytasz zszokowana jej słowami
-Bo nie jest fajny.-mówi po czym kończy śniadanie i znika z twojego pola widzenia pozostawiając cię w niemałym zdziwieniu. Nie spodziewałaś się takich słów, już na pewno nie od niej. Nie miałaś zielonego pojęcia skąd taki wniosek u dziecka, ale byłaś pewna, że musiała mieć ku temu jakieś podstawy, mniej lub bardziej sensowne. Nie byłaś przekonana czy ta niechęć wynikła z tego iż poczuła się zagrożona przez to, że będzie musiała dzielić się mamą, która zawsze była do jej dyspozycji, czy raczej coś innego? Liczyłaś, że niebawem się tego dowiesz. Na chwilę obecną po prostu zostawiłaś to pytanie w kolejce za kilkunastoma innymi na których wyjaśnienie prawdopodobnie przyszła po latach pora.
-Mam popilnować Anieli?
-Może nie do końca, ale coś w ten deseń.-odpowiadasz jej- W piątek mam popołudniu spotkanie, a Aniela ma zajęcia. Mogłabyś ją zabrać?
-Nie ma sprawy skarbie.-kiwa głową- Zawodowe czy prywatne?-pyta po chwili
-Skąd ja wiedziałam, że mnie o to spytasz?-śmiejesz się
-Wiesz co? Daje ci wolny weekend.-mówi nagle- Aniela słoneczko, co ty na to, że na weekend wpadasz do mnie, a mama zajmuje się sobą?
-Jestem za!-krzyczy radośnie blondynka
-Nie spytacie mnie nawet o zdanie?
-I tak zostaniesz przegłosowana moja droga.-szczerzy się kobieta
-I co ja niby mam ze sobą zrobić przez cały weekend?
-Zająć się sobą.-puszcza ci oczko
-Pójść na randkę!-wtrąca najmłodsza z pań, co wy kwitujecie śmiechem
-Aniela, a skąd ty znasz takie słowo?
-Z filmu.-mówi wyraźnie zadowolona
-W takim wypadku nie pozostaje ci nic innego jak wykonanie naszych poleceń.-uśmiecha się twoja matka
-I tak pewnie skończę pracując.
-O nie!-niemal krzyczy- Masz zakaz jakiejkolwiek pracy. To czas dla ciebie, na pracę będziesz mieć potem go całą kupę na tygodniu.
-A może ja nie chcę nigdzie wychodzić i wolałabym spędzić ten weekend spokojnie?
-Możesz tak spędzić weekend, ale na pewno nie ten.-mówi triumfalnie
-Dobra, ja już nic nie mówię, bo widzę, że i tak nic nie wskóram.-wzdychasz ciężko, dając za wygraną. Nie bardzo uśmiechał ci się ich pomysł, powiedziałabyś, że nawet wcale, ale jak się przekonałaś, żadne narzekania w tym wypadku nic nie dadzą. Musiałaś chyba po prostu dostosować się do ich poleceń.
-Mamo?-pyta cię córka przy śniadaniu
-Co skarbie?-spoglądasz na nią
-Jesteś na mnie i babcię zła?
-Dlaczego miałabym być na was zła?
-No bo kazałyśmy ci zrobić coś, czego nie chciałaś.-mówi
-Nie jestem zła.-kręcisz przecząco głową- Może macie rację i powinnam gdzieś wyjść?-unosisz delikatnie kąciki ust ku górze
-Tylko nie idź nigdzie z panem Robertem.
-Dlaczego?-pytasz zszokowana jej słowami
-Bo nie jest fajny.-mówi po czym kończy śniadanie i znika z twojego pola widzenia pozostawiając cię w niemałym zdziwieniu. Nie spodziewałaś się takich słów, już na pewno nie od niej. Nie miałaś zielonego pojęcia skąd taki wniosek u dziecka, ale byłaś pewna, że musiała mieć ku temu jakieś podstawy, mniej lub bardziej sensowne. Nie byłaś przekonana czy ta niechęć wynikła z tego iż poczuła się zagrożona przez to, że będzie musiała dzielić się mamą, która zawsze była do jej dyspozycji, czy raczej coś innego? Liczyłaś, że niebawem się tego dowiesz. Na chwilę obecną po prostu zostawiłaś to pytanie w kolejce za kilkunastoma innymi na których wyjaśnienie prawdopodobnie przyszła po latach pora.
~*~
Winiar byłby zbyt prosty, mówiłam, często nie będzie tu prostych rozwiązań.
Rozdział iście przejściowy, dzieje się nie za wiele, także jednymi słowy bez szału. Nie wyrabiam z niczym, o bloggerze nawet nie wspominając, także wybaczcie mi jeśli nie dotarłam do Was, zrobię to w najbliższym czasie, słowo harcerza! Za dwa tygodnie troszkę mi się zwolni czasu, więc wtedy koniec z kilometrowymi zaległościami w czytaniu i komentowaniu, I promise!
Jeszcze raz dziękuję za opinie, niezwykle przyjemnie czyta się Wasze słowa, naprawdę :)
Miłego wieczoru!
co ja będę pisać... cudowne jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńNo kurde po co ten Robert przylazł? :P Wiem wiem musi być ktoś kto namiesza. Niech Jagoda powie Michałowi, że Aniela to jego córka!
OdpowiedzUsuńSię zobaczy ;)
UsuńJagoda, nie wydziwiaj, tylko zbieraj tyłek i ruszaj na spotkanie z Michałem! ;) Odrobina rozrywki należy się każdemu, nawet zapracowanej samotnej matce :)
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się ten Robert, a to wrażenie potęguje jeszcze bardziej stwierdzenie Anieli, że "nie jest fajny". Moja intuicja podpowiada mi, że za plecami głównej bohaterki mógł źle traktować jej córkę...
Pozdrawiam ;*
Kto wie, kto wie ;)
UsuńW końcu wszystko nadrobiłam i jestem na bieżąco. Mam nadzieje, że tak już zostanie do końca.
OdpowiedzUsuńWspółczuje Winiarowi, że mu się życie osobiste posypało po części z jego winy, ale i żona nie jest bez winy. Skoro było źle pomiędzy nimi to powinna to spróbować naprawić a ona poszukała oparcia i uczucia u kogoś innego. Smutne to jest, że zwala całą winę na Michała.
Jagoda nie ma łatwego życia jako samotna matka w takim zawodzie jak adwokat. W dodatku uczuciowo też sobie nie radzi skoro nie ma żadnego partnera życiowego. Nie ma, bo dalej żywi uczucie do Michała i próbuje się oszukać, że tak nie jest.
Robert jak dla mnie jest zagadką. Nie wiem czy ma do końca dobre intencje. Anielka go nie lubi, a dzieci w takich sprawach często mają tak zwanego nosa.
Pozdrawiam :)
To trzeba przyznać, dzieci mają niemal stuprocentową trafność przy takich sprawach.
UsuńW końcu docieram, choć obiecałam Ci to co tydzień :)
OdpowiedzUsuńSamotna matka, która spotyka byłą miłość przez pracę, a może nawet przez przyjaciółkę. I albo będzie Darii później dziękować, albo się na nią zezłości. Nie wiem czy aby nie wyssałam sobie tego z palca, ale być może Michał jest ojcem małej? Choć to chyba nie będzie prawdą, ponieważ Aniela jest młodsza od Oliego i musiałby zdradzić żonę... Nie no, to ja sobie tylko wyobrażam :)
Oczywiście byłam pewna, że gościem, który zaskoczył Jagodę był Michał, ale jednak okazał się być nim Robert, którego nie polubiłam, jak widać Anielka także.
Ech, ciekawa jestem spotkania Michała i Jagody, ale znając Ciebie wszystkiego od razu się nie dowiemy :)
Do kolejnego, ściskam :*
Niezła dedukcja Sherlock'u :P
UsuńTo raczej więcej niż pewne ;)
Uu, ciekawe, ciekawe co z tym Robertem jest nie tak i nie mogę się doczekać spotkania Jagody z Michałem ;)
OdpowiedzUsuńWszystko niebawem ;)
Usuńniby na pozór nie ma nic nadzwyczajnego a jednak ty robisz z tego magie, brawo
OdpowiedzUsuńDziękuje, miło mi czytać takie słowa :)
Usuń