Przez kilka ostatnich dni wydawało ci, że żyliście we własnej bańce. W bańce z której nie miałaś najmniejszej ochoty wyjść. Szczerze powiedziawszy mogłabyś w niej egzystować nawet i do końca swoich dni. Ktoś mógłby powiedzie, że przesadzałaś. Oczywiście mogło tak być, nie przeczyłabyś temu. Jednak to wszystko było tak idealne i cudowne, że momentami miałaś ochotę się uszczypnąć i obudzić z tego pięknego snu. Mogłaś dać wszystkie pieniądze, aby to trwało i trwało. Z resztą widziałaś doskonale, że nie tylko ty porwałabyś się na taką inwestycję jeśli istniałaby taka właśnie możliwość. Nie dało się nie zauważyć, że wasza cała czwórka wyraźnie przepadała za sytuacją, w której się znalazła. Można było, więc rzec, że po części się wam udało, funkcjonowaliście w pewnym stopniu jak rodzina. A co najważniejsze, dzieci były tym zupełnie zachwycone. Można było więc, chcieć czegoś więcej w obecnej chwili?
-Może zostaniemy tutaj jeszcze tak z tydzień?-pyta cię Michał
-Nie musisz jechać na kadrę?
-Chętnie bym nie pojechał.-zakłada kosmyk twoich włosów za ucho
-O nie, żadnych dezercji.
-Masz mnie już dość mam rozumieć?-pyta rozbawiony
-O nie, wręcz przeciwnie, ale naród cię bardziej potrzebuje.-odpowiadasz mu
-Jestem pewien, że naród by to jakoś przeżył.-mruczy ci do ucha
-Nie szukaj już lepiej wymówek, pamiętaj, że obiecałeś coś Anieli.-przywołujesz go do porządku
-Jak bym śmiał zapomnieć.-uśmiecha się- Dlatego też zaraz wracam.
Wedle wszelkich obietnic mogłaś po kilku minutach podziwiać wesołą ferajną żywiołowo biegającą wzdłuż linii brzegowej morza i puszczającej latawce. Takie obrazki to był miód na twoje serce. Tym bardziej, że widziałaś, że relacja Anieli i Michała była naprawdę wyjątkowa, a twoja córka była zapatrzona w niebieskookiego jak w obrazek. Podobnie było również między tobą, a synem Michała. Nie zdziwiłaś się, więc gdy Oli podszedł do ciebie i zaproponował wspólne zbieranie muszli. To były właśnie chwile, których nie można było kupić za żadne pieniądze. Chwile, które były absolutnie wyjątkowe i na długi czas zapadające w pamięci.
-Wiedziałem, że to będą super wakacje, ale nie sądziłem, że aż tak.-rzuca Michał kiedy wreszcie pojawia się obok ciebie i otacza cię ramieniem
-Ja nie sądziłam, że w tak krótkim czasie staniemy się jak rodzina.-odpowiadasz spoglądając w kierunku dzieci szalejących kilka metrów przed wami
-W zasadzie to ja też nie.-przytakuje ci- Ale skoro o rodzinie mowa, to ona nie mieszka osobno.
-Nie mówisz chyba poważnie.-spoglądasz w jego kierunku
-Jestem akurat szalenie poważny.-mówi szczerze- Jak wrócę z kadry poszukajmy czegoś.
-Sądzisz, że to już ten moment?
-A na co mamy czekać?-wzrusza ramionami- Dzieci będą co najmniej zachwycone.
Rozmowę przerywa wam płacz, który znasz zbyt dobrze. Wystarczyło byście choć na chwilę odwrócili wzrok od tych dwóch istotek, a już trzeba było wyruszać z misją ratunkową. Tym razem zostałaś jednak ubiegnięta przez szatyna, który w mgnieniu oka znalazł się koło Anieli. Kiedy widziałaś troskę z jaką na nią patrzył, z jaką czułością do niej mówił to nie miałaś absolutnie żadnych złudzeń. A już tym bardziej twoje serce zostało rozczulone do granic możliwości, gdy mała blondynka wtuliła się w ramiona Michała. W tym właśnie momencie myślałaś, że popłaczesz się ze szczęścia.
-Wszyscy cali, aczkolwiek księżniczka skorzystała z transportu.-melduje szatyn z Anielą na rękach
-Nie można was spuścić z oczu łobuzy.-targasz włosy młodszego z panów, który nie będąc dłużnym blondynce, która podebrała mu ojca, złapał cię za rękę.
-To był wypadek, naprawdę!-odpowiada blondynek
-Już w porządku, nic się nie stało.-uśmiechasz się na co kiwa jedynie głową i wyruszacie w drogę powrotną do swojego lokum. Zajmuje wam to około kwadransa. Nie mogliście sobie odmówić podziwiania pięknego zachodu słońca. Z pewnością trwałoby to o wiele dłużej, gdyby nie narzekające dzieci, które zupełnie przypadkowo ożywiły się, gdy dotarliście na miejsce. Nie oszczędziły was i zostaliście zaprzągnieci do wybranej przez wasze pociechy gry. Swoją drogą przy tej mieliście nie mały ubaw, nawet wy z Michałem. Generalnie mogliście się tego spodziewać po graniu z tymi małymi agentami, że w pewnym momencie wykorzystają sytuację i skończy się na tym, że wy we dwoje będzie grać. Musiałaś jednak przyznać, że gra w popularnego twistera była o tyle gimnastyką, co świetną zabawą. Po godzinie dwudziestej pierwszej zostaliście jednak sami na polu bitwy. W zasadzie to zostałaś sama, bo Michał zajął się małoletnią kompanią. Mogłaś więc pobyć przez chwilę sama ze sobą i pomyśleć. Patrząc na mieniącą się w oddali taflę Bałtyku rozmyślałaś nad tym wszystkim, co wydarzyło się ostatnimi miesiącami w twoim życiu. Przeszłaś niepodważalnie wielką przemianę w swoim życiu. Od codziennej szarości i wewnętrznego bólu, do niesamowitego kolorytu i pełni szczęścia. Chwilami wydawało ci się to być abstrakcją, właśnie dlatego, że zmiana ta nastąpiła tak nagle. Może nie byłaś do końca przygotowana na tą zmianę, ale gdzieś w głębi duszy naprawdę mocno jej pragnęłaś. I teraz, gdy ta przyszła nie pozostało ci nic innego jak czerpanie z niej jak najwięcej.
Po dobrych kilkunastu minutach rozważań nad własną egzystencją zaczęłaś zastanawiać się, gdzie też podział się szatyn. Nie pozostało ci nic innego jak wyruszenie na wyprawę poszukiwawczą. Po niespełna pięciu minutach odkryłaś przyczynę jego absencji. Otóż prócz uspania dzieci, uspał... samego siebie. I tym oto sposobem po raz kolejny tego dnia otrzymałaś dawkę rozczulających obrazków. Cała trójka spała w najlepsze na jednym łóżku. Tobie tym oto sposobem pozostała prawdopodobnie kanapa, na którą też się zdecydowałaś. Z całkiem przyjemnego snu wyrwało cię ciche skrzypienie podłogi.
-Tu mi uciekłaś.-słyszysz jego głos
-Nigdzie nie uciekłam.-mruczysz sennie- Miałeś już towarzystwo.
-Te zostało przetransportowane do swoich łóżek, więc zapraszam z powrotem.-trąca cię delikatnie nosem
-Mhm.-odpowiadasz na wpół przytomna
-Widzę, że się raczej nie dogadamy.-mówi nieco rozbawiony- Chodź tutaj.-dodaje po czym lądujesz w jego objęciach. Nie pamiętasz nawet tego, co działo się potem bo najzwyczajniej w świecie odpłynęłaś. Dopiero, gdy powtórnie otworzyłaś oczy spostrzegłaś się, że faktycznie opuściłaś zajmowaną przez siebie wcześniej kanapę. Kiedy podniosłaś się z łóżka spostrzegłaś się, że była dopiero kilka minut po siódmej, a do tego na próżno było szukać po twojej lewej stronie pewnego dwumetrowego mężczyzny. Jak na zawołanie po kilku sekundach pojawił się w progu. Zdecydowanie dało się zauważyć, iż wrócił z porannej przebieżki, jego włosy były wilgotne od potu, a do tego wciąż nieco ciężko oddychał.
-Jest dopiero po siódmej, a ty już na nogach?-pyta zdziwiony siadając obok ciebie na łóżku
-Mogłabym powiedzieć to samo.
-Widzę, że to gdańskie powietrze ci służy bo wychodzę regularnie o tej porze od pierwszego dnia naszego pobytu tutaj.-odpowiada spoglądając w twoja stronę- Ale skoro już nie śpisz...-unosi kąciki ust ku górze po czym kradnie ci całusa
-Co to za negliż panie Winiarski?-pytasz po chwili, gdy ściąga koszulkę
-Zachęta.-uśmiecha się lubieżnie
-Dzieci mogą się zaraz obudzić wariacie.-odpowiadasz kiedy powtórnie kosztuje twoich ust, tym razem jednak o wiele bardziej namiętnie.
-Słabe ma pani argumenty pani mecenas.-przygryza twoją wargę
-Ktoś tu się chyba aż za bardzo rozbestwił przez te wakacje.
-Zaraz się przekonamy jak bardzo.-szczerzy się
-Michał!-rzucasz piskliwie jednak na nic zdają się twoje wszelakie protesty i opory. Musiałaś pogodzić się ze sromotną porażką, bądź, co bądź był od ciebie większy i zdecydowanie silniejszy. Dodatkowo zbyt bardzo na ciebie działał, byś stawiała długo opór. Uległaś jego obłędnie błękitnym oczom, czułym pocałunkom i dłoniom delikatnie przemierzającym zakątki twojego ciała.
Po całkiem miłym porannym przerywniku udaliście się na dół na śniadanie. Niewiele po was w kuchni pojawiły się także dzieci, gotowe na wszelkie atrakcje dzisiejszego dnia.
-Byliście nad morzem bez nas?-rzuca nieco obrażony Oli, a ty ledwo powstrzymujesz się od wybuchnięcia śmiechem. Z całą pewnością miał na myśli zwilżone włosy ojca, a także twoje owinięte ręcznikiem.
-Gdzież byśmy śmieli.-odpowiada Michał spoglądając konspiracyjnie w twoim kierunku
-To dlaczego macie mokre włosy?-zakłada ręce na piersiach
-Mamusia pewnie zapomniała wczoraj o prysznicu przez nasze gry.-wtrąca Aniela
-A ty tato?-dopytuje
-A ja rano byłem pobiegać.-odpowiada zgodnie z prawdą- Więc nie przeżywaj gościu.-czochra go po głowie- Lepiej przygotuj się na wakacje z dziadkami.
-Ja nie chcę!-protestuje
-Oli, już o tym rozmawialiśmy.-mierzy go wzrokiem ojciec
-Ale tato, nie chcę jechać w Bydgoszczy, chcę zostać w domu.-boczy się- A nie mogę zostać z Anielą?
-Oli...
-Hej, przecież to żaden problem.-wtrącasz się do wymiany między dwoma panami- Myślę, że nam z Anielą przyda się jakieś męskie towarzystwo.
-Widzisz tato?-cieszy się blondynek
-Masz szczęście, że sobie urobiłeś tak dziewczyny.-kręci głową.
Po śniadaniu i po dłuższym ociąganiu się jeśli chodzi o doprowadzenie się do ładu, wreszcie udaje się wam opuścić cztery ściany. Korzystając z ostatnich chwil spędzonych wspólnie nad morzem wybraliście się właśnie nad wodę. Dzieci jak zawsze szalały nie tylko w wodzie, ale i prześcigając się w tworzeniu budowli z piasku.
-Co z tym Hamburgiem?-pyta niespodziewanie Michał
-Będę musiała pojechać tam na niecałe dwa tygodnie.-wzdychasz
-Mówiłaś początkowo o czymś dłuższym.-marszczy brwi
-Tak, proponowali mi żebym zastąpiła jednego z tamtejszych wykładowców przez cały miesiąc.
-I?-ciągnie
-Wiadomo, że to fenomenalna okazja tym bardziej, że ten wykładowca to śmietanka prawnicza, ale nie tym razem.-odpowiadasz
-Tak po prostu odmówiłaś?-dopytuje
-Tak po prostu.-przytakujesz spoglądając na niego- Wystarczy, że ciebie teraz nie będzie przez dłuższy czas.
-Wiesz, taka okazja może się znowu szybko nie przytrafić.
-Michał, przestań.-przewracasz oczami- Może gdyby dostała ją kilka miesięcy temu to bym ją rozważyła. Ale teraz mam ważniejsze rzeczy w życiu od pracy.-unosisz delikatnie kąciki ust ku górze- Dlatego nie wyobrażam sobie żebym mogła teraz na tak długo wyjechać.
-No już znasz powód przez który ja nie chcę wyjeżdżać.-kwituje całą waszą rozmowę.
Po niemal połowie dnia spędzonej nad wodą wybieracie się wreszcie w drogę powrotną. Czekało was pakowanie przed jutrzejszym powrotem do Bełchatowa. Szczerze powiedziawszy nie miałaś na to żadnej ochoty. Bardzo chętnie zostałabyś tutaj w Gdańsku i nigdy byś nie wracała. Oczywiście pod warunkiem, że obecna tutaj trójka również zostałaby z tobą.
Dość niechętnie zabraliście się za pakowanie walizek. To niechlubne zajęcie przypadło oczywiście waszej dwójce, dzieci nie były za bardzo zainteresowane tą czynnością. Po dość sprawnym uporaniu się z wszelakimi pakunkami, wedle tradycji usiedliście na tarasie podziwiając piękno polskiego morza. Sielskie chwile przerwał wam dzwoniący telefon. Z całą pewnością byś go zignorowała, ale ktoś dzwonił co najmniej po raz piąty, więc zmusiłaś się do odebrania.
-Dzwonię i dzwonię!-rzuca oburzona Daria
-Mi ciebie też miło słyszeć kochana przyjaciółko.-chichoczesz- Pali się?
-Prawie.-rzuca- Kiedy wracasz?
-Jutro koło południa powinnam być w domu.-odpowiadasz przyjaciółce- Co się dzieje?
-Och, to nic złego.-uspokaja cię- Ale jedyne co ci powiem to to, że te twoje wakacje to był najlepszy wygrany zakład w życiu.-śmieje się- A do tego wreszcie się nam udało.
-Cieszę się, że dobrze bawiłaś się za moje pieniądze.-mówisz nieco rozbawiona- Wiem, że nie wytrzymasz do jutra, więc mów co takiego.
-No dobra!-rzuca radośnie- Otóż moja droga za pół roku z małym hakiem ktoś tu zostanie mamą!
-O mój Boże, Daria!-podskakujesz aż z radości- To cudownie!
-No nie?-cieszy się przyjaciółka- Moje modły zostały wysłuchane.-chichocze- Teraz czekam na perfekcyjne dziecko, jeśli wiesz o czym mówię.
-Spokojnie moja droga, to raczej nie nastąpi w najbliższych miesiącach.
-Och no daj spokój, nasze dzieci byłyby rówieśnikami.
-Hormony chyba do reszty cię pozbawiły racjonalnego myślenia kochana.-odpowiadasz
-Dobra, dobra, daję wam rok.-mówi wyraźnie podekscytowana- A jak wakacje perfekcyjnej rodzinki?
-Mogę ująć je w jednym słowie. Cudownie.
-I na taką odpowiedź liczyłam kochana!
Najbliższe pół godziny spędzasz na rozmowie z przyjaciółką. Niestety, a może i stety za łatwo nie pozwalała się zbyć, a więc musiałaś przekazać jej choć odrobinę informacji na temat swojego wypoczynku. Nie dało się zapomnieć, że należała także do klubu najbardziej rozgadanych kobiet świata i jak już zaczęła swój monolog to nie mogła go skończyć. Jakimś cudem udało ci jednak przed upływem godziny zakończyć połączenie bez wszelakich szantażów. Czekał cię w zamian za to magiel dnia jutrzejszego.
-Już myślałem, że nie skończysz.
-Szczerze powiedziawszy to ja również.-śmiejesz się- Daria generalnie jest strasznie gadatliwa, a jak już ma jakiegoś newsa to nawija jak opętana.
-Ach te kobiety.-odpowiada rozbawiony- Więc co tym razem?
-Jest w ciąży.-odpowiadasz- Jest wniebowzięta, a co za tym idzie przez najbliższe pół roku będzie mnie katować.-przewracasz oczami
-Myślę, że na chwilę obecną wystarczy nam dzieci.-odpowiada domyślając się podtekstu
-W tej kwestii widzę, że się zgadzamy.-kiwasz głową
-Ale kiedyś...
-Zapomniałam o twoim wspaniałym marzeniu o dużej rodzinie.-przewracasz oczami
-Na to nigdy nie jest za późno, aczkolwiek na razie musimy we czworo rozeznać się do końca w sytuacji i nauczyć się wspólnie funkcjonować na dłuższą metę.-całuje cię w czubek głowy
-Po pierwsze musimy wrócić do Bełchatowa.
-A po drugie musisz przestać tyle myśleć i gdybać Jago. Co ma być, to będzie.-dodaje niebieskooki- Co do jednej rzeczy mogę cię zapewnić. Co by się nie działo, jakoś sobie z tym poradzimy.
Tego właśnie byłaś pewna. Wiedziałaś, że czeka was jeszcze nie jedna burza. Wiedziałaś, że nie zawsze będzie tak idealnie. Ale miałaś też świadomość tego, że jakiej przeszkody byś nie napotkała w swoim życiu, to nie jesteś sama. Już nie. Teraz miałaś Michała, a do tego dwójkę absolutnie cudownych dzieciaków. I choć dopiero się poznawaliście jeśli chodziło o życie w takim gronie, to wiedziałaś, że to wszystko zmierzało ku dobremu. Oczami wyobraźni widziałaś się gdzieś, za kilka lat niesamowicie szczęśliwą, dokładnie tak jak w Gdańsku.
A to było już na pewno twoją domeną. Wiedziałaś, że nic w życiu nie mogło trwać wiecznie. Żyłaś z tą cichą podświadomością, że w najmniej spodziewanym momencie może wydarzyć się coś niepożądanego. Coś co zburzy tą harmonię i arkadyjskie chwile. Pytanie tylko, co...
~*~
Po raz kolejny się powtórzę komentując rozdział, ale jak można nazwać powyższą treść? Istna sielanka, mi samej przyjemnie pisze się takie rozdziały. Relacji naszej dwójki nie będę już opisywać, zrobicie to o wiele lepiej, z resztą z całą pewnością bym się powtórzyła. Układa się po prostu między nimi co raz lepiej, więc jak tu się nie cieszyć? ;) Więcej nic nie dodaję, miłych "domysłów" :D
Miłego weekendu!
Ściskam,
wingspiker.
-Może zostaniemy tutaj jeszcze tak z tydzień?-pyta cię Michał
-Nie musisz jechać na kadrę?
-Chętnie bym nie pojechał.-zakłada kosmyk twoich włosów za ucho
-O nie, żadnych dezercji.
-Masz mnie już dość mam rozumieć?-pyta rozbawiony
-O nie, wręcz przeciwnie, ale naród cię bardziej potrzebuje.-odpowiadasz mu
-Jestem pewien, że naród by to jakoś przeżył.-mruczy ci do ucha
-Nie szukaj już lepiej wymówek, pamiętaj, że obiecałeś coś Anieli.-przywołujesz go do porządku
-Jak bym śmiał zapomnieć.-uśmiecha się- Dlatego też zaraz wracam.
Wedle wszelkich obietnic mogłaś po kilku minutach podziwiać wesołą ferajną żywiołowo biegającą wzdłuż linii brzegowej morza i puszczającej latawce. Takie obrazki to był miód na twoje serce. Tym bardziej, że widziałaś, że relacja Anieli i Michała była naprawdę wyjątkowa, a twoja córka była zapatrzona w niebieskookiego jak w obrazek. Podobnie było również między tobą, a synem Michała. Nie zdziwiłaś się, więc gdy Oli podszedł do ciebie i zaproponował wspólne zbieranie muszli. To były właśnie chwile, których nie można było kupić za żadne pieniądze. Chwile, które były absolutnie wyjątkowe i na długi czas zapadające w pamięci.
-Wiedziałem, że to będą super wakacje, ale nie sądziłem, że aż tak.-rzuca Michał kiedy wreszcie pojawia się obok ciebie i otacza cię ramieniem
-Ja nie sądziłam, że w tak krótkim czasie staniemy się jak rodzina.-odpowiadasz spoglądając w kierunku dzieci szalejących kilka metrów przed wami
-W zasadzie to ja też nie.-przytakuje ci- Ale skoro o rodzinie mowa, to ona nie mieszka osobno.
-Nie mówisz chyba poważnie.-spoglądasz w jego kierunku
-Jestem akurat szalenie poważny.-mówi szczerze- Jak wrócę z kadry poszukajmy czegoś.
-Sądzisz, że to już ten moment?
-A na co mamy czekać?-wzrusza ramionami- Dzieci będą co najmniej zachwycone.
Rozmowę przerywa wam płacz, który znasz zbyt dobrze. Wystarczyło byście choć na chwilę odwrócili wzrok od tych dwóch istotek, a już trzeba było wyruszać z misją ratunkową. Tym razem zostałaś jednak ubiegnięta przez szatyna, który w mgnieniu oka znalazł się koło Anieli. Kiedy widziałaś troskę z jaką na nią patrzył, z jaką czułością do niej mówił to nie miałaś absolutnie żadnych złudzeń. A już tym bardziej twoje serce zostało rozczulone do granic możliwości, gdy mała blondynka wtuliła się w ramiona Michała. W tym właśnie momencie myślałaś, że popłaczesz się ze szczęścia.
-Wszyscy cali, aczkolwiek księżniczka skorzystała z transportu.-melduje szatyn z Anielą na rękach
-Nie można was spuścić z oczu łobuzy.-targasz włosy młodszego z panów, który nie będąc dłużnym blondynce, która podebrała mu ojca, złapał cię za rękę.
-To był wypadek, naprawdę!-odpowiada blondynek
-Już w porządku, nic się nie stało.-uśmiechasz się na co kiwa jedynie głową i wyruszacie w drogę powrotną do swojego lokum. Zajmuje wam to około kwadransa. Nie mogliście sobie odmówić podziwiania pięknego zachodu słońca. Z pewnością trwałoby to o wiele dłużej, gdyby nie narzekające dzieci, które zupełnie przypadkowo ożywiły się, gdy dotarliście na miejsce. Nie oszczędziły was i zostaliście zaprzągnieci do wybranej przez wasze pociechy gry. Swoją drogą przy tej mieliście nie mały ubaw, nawet wy z Michałem. Generalnie mogliście się tego spodziewać po graniu z tymi małymi agentami, że w pewnym momencie wykorzystają sytuację i skończy się na tym, że wy we dwoje będzie grać. Musiałaś jednak przyznać, że gra w popularnego twistera była o tyle gimnastyką, co świetną zabawą. Po godzinie dwudziestej pierwszej zostaliście jednak sami na polu bitwy. W zasadzie to zostałaś sama, bo Michał zajął się małoletnią kompanią. Mogłaś więc pobyć przez chwilę sama ze sobą i pomyśleć. Patrząc na mieniącą się w oddali taflę Bałtyku rozmyślałaś nad tym wszystkim, co wydarzyło się ostatnimi miesiącami w twoim życiu. Przeszłaś niepodważalnie wielką przemianę w swoim życiu. Od codziennej szarości i wewnętrznego bólu, do niesamowitego kolorytu i pełni szczęścia. Chwilami wydawało ci się to być abstrakcją, właśnie dlatego, że zmiana ta nastąpiła tak nagle. Może nie byłaś do końca przygotowana na tą zmianę, ale gdzieś w głębi duszy naprawdę mocno jej pragnęłaś. I teraz, gdy ta przyszła nie pozostało ci nic innego jak czerpanie z niej jak najwięcej.
Po dobrych kilkunastu minutach rozważań nad własną egzystencją zaczęłaś zastanawiać się, gdzie też podział się szatyn. Nie pozostało ci nic innego jak wyruszenie na wyprawę poszukiwawczą. Po niespełna pięciu minutach odkryłaś przyczynę jego absencji. Otóż prócz uspania dzieci, uspał... samego siebie. I tym oto sposobem po raz kolejny tego dnia otrzymałaś dawkę rozczulających obrazków. Cała trójka spała w najlepsze na jednym łóżku. Tobie tym oto sposobem pozostała prawdopodobnie kanapa, na którą też się zdecydowałaś. Z całkiem przyjemnego snu wyrwało cię ciche skrzypienie podłogi.
-Tu mi uciekłaś.-słyszysz jego głos
-Nigdzie nie uciekłam.-mruczysz sennie- Miałeś już towarzystwo.
-Te zostało przetransportowane do swoich łóżek, więc zapraszam z powrotem.-trąca cię delikatnie nosem
-Mhm.-odpowiadasz na wpół przytomna
-Widzę, że się raczej nie dogadamy.-mówi nieco rozbawiony- Chodź tutaj.-dodaje po czym lądujesz w jego objęciach. Nie pamiętasz nawet tego, co działo się potem bo najzwyczajniej w świecie odpłynęłaś. Dopiero, gdy powtórnie otworzyłaś oczy spostrzegłaś się, że faktycznie opuściłaś zajmowaną przez siebie wcześniej kanapę. Kiedy podniosłaś się z łóżka spostrzegłaś się, że była dopiero kilka minut po siódmej, a do tego na próżno było szukać po twojej lewej stronie pewnego dwumetrowego mężczyzny. Jak na zawołanie po kilku sekundach pojawił się w progu. Zdecydowanie dało się zauważyć, iż wrócił z porannej przebieżki, jego włosy były wilgotne od potu, a do tego wciąż nieco ciężko oddychał.
-Jest dopiero po siódmej, a ty już na nogach?-pyta zdziwiony siadając obok ciebie na łóżku
-Mogłabym powiedzieć to samo.
-Widzę, że to gdańskie powietrze ci służy bo wychodzę regularnie o tej porze od pierwszego dnia naszego pobytu tutaj.-odpowiada spoglądając w twoja stronę- Ale skoro już nie śpisz...-unosi kąciki ust ku górze po czym kradnie ci całusa
-Co to za negliż panie Winiarski?-pytasz po chwili, gdy ściąga koszulkę
-Zachęta.-uśmiecha się lubieżnie
-Dzieci mogą się zaraz obudzić wariacie.-odpowiadasz kiedy powtórnie kosztuje twoich ust, tym razem jednak o wiele bardziej namiętnie.
-Słabe ma pani argumenty pani mecenas.-przygryza twoją wargę
-Ktoś tu się chyba aż za bardzo rozbestwił przez te wakacje.
-Zaraz się przekonamy jak bardzo.-szczerzy się
-Michał!-rzucasz piskliwie jednak na nic zdają się twoje wszelakie protesty i opory. Musiałaś pogodzić się ze sromotną porażką, bądź, co bądź był od ciebie większy i zdecydowanie silniejszy. Dodatkowo zbyt bardzo na ciebie działał, byś stawiała długo opór. Uległaś jego obłędnie błękitnym oczom, czułym pocałunkom i dłoniom delikatnie przemierzającym zakątki twojego ciała.
Po całkiem miłym porannym przerywniku udaliście się na dół na śniadanie. Niewiele po was w kuchni pojawiły się także dzieci, gotowe na wszelkie atrakcje dzisiejszego dnia.
-Byliście nad morzem bez nas?-rzuca nieco obrażony Oli, a ty ledwo powstrzymujesz się od wybuchnięcia śmiechem. Z całą pewnością miał na myśli zwilżone włosy ojca, a także twoje owinięte ręcznikiem.
-Gdzież byśmy śmieli.-odpowiada Michał spoglądając konspiracyjnie w twoim kierunku
-To dlaczego macie mokre włosy?-zakłada ręce na piersiach
-Mamusia pewnie zapomniała wczoraj o prysznicu przez nasze gry.-wtrąca Aniela
-A ty tato?-dopytuje
-A ja rano byłem pobiegać.-odpowiada zgodnie z prawdą- Więc nie przeżywaj gościu.-czochra go po głowie- Lepiej przygotuj się na wakacje z dziadkami.
-Ja nie chcę!-protestuje
-Oli, już o tym rozmawialiśmy.-mierzy go wzrokiem ojciec
-Ale tato, nie chcę jechać w Bydgoszczy, chcę zostać w domu.-boczy się- A nie mogę zostać z Anielą?
-Oli...
-Hej, przecież to żaden problem.-wtrącasz się do wymiany między dwoma panami- Myślę, że nam z Anielą przyda się jakieś męskie towarzystwo.
-Widzisz tato?-cieszy się blondynek
-Masz szczęście, że sobie urobiłeś tak dziewczyny.-kręci głową.
Po śniadaniu i po dłuższym ociąganiu się jeśli chodzi o doprowadzenie się do ładu, wreszcie udaje się wam opuścić cztery ściany. Korzystając z ostatnich chwil spędzonych wspólnie nad morzem wybraliście się właśnie nad wodę. Dzieci jak zawsze szalały nie tylko w wodzie, ale i prześcigając się w tworzeniu budowli z piasku.
-Co z tym Hamburgiem?-pyta niespodziewanie Michał
-Będę musiała pojechać tam na niecałe dwa tygodnie.-wzdychasz
-Mówiłaś początkowo o czymś dłuższym.-marszczy brwi
-Tak, proponowali mi żebym zastąpiła jednego z tamtejszych wykładowców przez cały miesiąc.
-I?-ciągnie
-Wiadomo, że to fenomenalna okazja tym bardziej, że ten wykładowca to śmietanka prawnicza, ale nie tym razem.-odpowiadasz
-Tak po prostu odmówiłaś?-dopytuje
-Tak po prostu.-przytakujesz spoglądając na niego- Wystarczy, że ciebie teraz nie będzie przez dłuższy czas.
-Wiesz, taka okazja może się znowu szybko nie przytrafić.
-Michał, przestań.-przewracasz oczami- Może gdyby dostała ją kilka miesięcy temu to bym ją rozważyła. Ale teraz mam ważniejsze rzeczy w życiu od pracy.-unosisz delikatnie kąciki ust ku górze- Dlatego nie wyobrażam sobie żebym mogła teraz na tak długo wyjechać.
-No już znasz powód przez który ja nie chcę wyjeżdżać.-kwituje całą waszą rozmowę.
Po niemal połowie dnia spędzonej nad wodą wybieracie się wreszcie w drogę powrotną. Czekało was pakowanie przed jutrzejszym powrotem do Bełchatowa. Szczerze powiedziawszy nie miałaś na to żadnej ochoty. Bardzo chętnie zostałabyś tutaj w Gdańsku i nigdy byś nie wracała. Oczywiście pod warunkiem, że obecna tutaj trójka również zostałaby z tobą.
Dość niechętnie zabraliście się za pakowanie walizek. To niechlubne zajęcie przypadło oczywiście waszej dwójce, dzieci nie były za bardzo zainteresowane tą czynnością. Po dość sprawnym uporaniu się z wszelakimi pakunkami, wedle tradycji usiedliście na tarasie podziwiając piękno polskiego morza. Sielskie chwile przerwał wam dzwoniący telefon. Z całą pewnością byś go zignorowała, ale ktoś dzwonił co najmniej po raz piąty, więc zmusiłaś się do odebrania.
-Dzwonię i dzwonię!-rzuca oburzona Daria
-Mi ciebie też miło słyszeć kochana przyjaciółko.-chichoczesz- Pali się?
-Prawie.-rzuca- Kiedy wracasz?
-Jutro koło południa powinnam być w domu.-odpowiadasz przyjaciółce- Co się dzieje?
-Och, to nic złego.-uspokaja cię- Ale jedyne co ci powiem to to, że te twoje wakacje to był najlepszy wygrany zakład w życiu.-śmieje się- A do tego wreszcie się nam udało.
-Cieszę się, że dobrze bawiłaś się za moje pieniądze.-mówisz nieco rozbawiona- Wiem, że nie wytrzymasz do jutra, więc mów co takiego.
-No dobra!-rzuca radośnie- Otóż moja droga za pół roku z małym hakiem ktoś tu zostanie mamą!
-O mój Boże, Daria!-podskakujesz aż z radości- To cudownie!
-No nie?-cieszy się przyjaciółka- Moje modły zostały wysłuchane.-chichocze- Teraz czekam na perfekcyjne dziecko, jeśli wiesz o czym mówię.
-Spokojnie moja droga, to raczej nie nastąpi w najbliższych miesiącach.
-Och no daj spokój, nasze dzieci byłyby rówieśnikami.
-Hormony chyba do reszty cię pozbawiły racjonalnego myślenia kochana.-odpowiadasz
-Dobra, dobra, daję wam rok.-mówi wyraźnie podekscytowana- A jak wakacje perfekcyjnej rodzinki?
-Mogę ująć je w jednym słowie. Cudownie.
-I na taką odpowiedź liczyłam kochana!
Najbliższe pół godziny spędzasz na rozmowie z przyjaciółką. Niestety, a może i stety za łatwo nie pozwalała się zbyć, a więc musiałaś przekazać jej choć odrobinę informacji na temat swojego wypoczynku. Nie dało się zapomnieć, że należała także do klubu najbardziej rozgadanych kobiet świata i jak już zaczęła swój monolog to nie mogła go skończyć. Jakimś cudem udało ci jednak przed upływem godziny zakończyć połączenie bez wszelakich szantażów. Czekał cię w zamian za to magiel dnia jutrzejszego.
-Już myślałem, że nie skończysz.
-Szczerze powiedziawszy to ja również.-śmiejesz się- Daria generalnie jest strasznie gadatliwa, a jak już ma jakiegoś newsa to nawija jak opętana.
-Ach te kobiety.-odpowiada rozbawiony- Więc co tym razem?
-Jest w ciąży.-odpowiadasz- Jest wniebowzięta, a co za tym idzie przez najbliższe pół roku będzie mnie katować.-przewracasz oczami
-Myślę, że na chwilę obecną wystarczy nam dzieci.-odpowiada domyślając się podtekstu
-W tej kwestii widzę, że się zgadzamy.-kiwasz głową
-Ale kiedyś...
-Zapomniałam o twoim wspaniałym marzeniu o dużej rodzinie.-przewracasz oczami
-Na to nigdy nie jest za późno, aczkolwiek na razie musimy we czworo rozeznać się do końca w sytuacji i nauczyć się wspólnie funkcjonować na dłuższą metę.-całuje cię w czubek głowy
-Po pierwsze musimy wrócić do Bełchatowa.
-A po drugie musisz przestać tyle myśleć i gdybać Jago. Co ma być, to będzie.-dodaje niebieskooki- Co do jednej rzeczy mogę cię zapewnić. Co by się nie działo, jakoś sobie z tym poradzimy.
Tego właśnie byłaś pewna. Wiedziałaś, że czeka was jeszcze nie jedna burza. Wiedziałaś, że nie zawsze będzie tak idealnie. Ale miałaś też świadomość tego, że jakiej przeszkody byś nie napotkała w swoim życiu, to nie jesteś sama. Już nie. Teraz miałaś Michała, a do tego dwójkę absolutnie cudownych dzieciaków. I choć dopiero się poznawaliście jeśli chodziło o życie w takim gronie, to wiedziałaś, że to wszystko zmierzało ku dobremu. Oczami wyobraźni widziałaś się gdzieś, za kilka lat niesamowicie szczęśliwą, dokładnie tak jak w Gdańsku.
Gdy człowiek jest zbyt szczęśliwy, wciąż drży z niepokoju.
A to było już na pewno twoją domeną. Wiedziałaś, że nic w życiu nie mogło trwać wiecznie. Żyłaś z tą cichą podświadomością, że w najmniej spodziewanym momencie może wydarzyć się coś niepożądanego. Coś co zburzy tą harmonię i arkadyjskie chwile. Pytanie tylko, co...
~*~
Po raz kolejny się powtórzę komentując rozdział, ale jak można nazwać powyższą treść? Istna sielanka, mi samej przyjemnie pisze się takie rozdziały. Relacji naszej dwójki nie będę już opisywać, zrobicie to o wiele lepiej, z resztą z całą pewnością bym się powtórzyła. Układa się po prostu między nimi co raz lepiej, więc jak tu się nie cieszyć? ;) Więcej nic nie dodaję, miłych "domysłów" :D
Miłego weekendu!
Ściskam,
wingspiker.
Mam tylko nadzieję, że nic złego ich nie spotka. Daria musiała zadzwonić i się wygadać, bo jak to on długo nie wytrzyma. Już nie mogę się doczekać jak ona będzie maglować Jagodę.
OdpowiedzUsuńZobaczymy ;)
UsuńZaczynasz mnie przerażać, ja też coraz bardziej drżę z niepokoju! Cóż... ja też bym się powtarzała, ale nie ma tu co innego napisać! Są cudowni, cała czwórka :) Bez problemu wyobraziłam sobie Michała śpiącego z dwójką dzieci w jednym łóżku i sama się rozczuliłam. Wspaniale się czyta takie sielankowe rozdziały, nie przerywaj tego :3 (a jak musisz, to nie na długo! :) )
OdpowiedzUsuńPS-Jedna tylko rzecz, bo mi się okrutnie rzuciła w oczy. Napisałaś w pewnym momencie "zbyt bardzo"? "za bardzo", tak byłoby zdecydowanie lepiej ;)
Nie wiem, nie wiem, zobaczę co da się zrobić :D
Usuńgratulacje dla Darii :)
OdpowiedzUsuńmiło, słodko, sympatycznie :) błogo wręcz :) idealnie na dzisiejsza aurę :) rozdział podoba mi się no i sama wiesz ;D
pozdrawiam i życzę miłego weekendu :*
Cieszę się :)
Usuńpiekne :) zapraszam http://kulinarnewiraze.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdzięki ;)
UsuńJest pięknie, jest słodko, aczkolwiek końcówka rozdziału wzbudza we mnie obawy, że to tylko taka zasłona dymna przed jakąś przykrą niespodzianką. Mam podejrzenia, że coś może wydarzyć się w Hamburgu... Tylko co?
OdpowiedzUsuńNa razie jednak nie zamartwiam się na zapas i cieszę się szczęściem "państwa Winiarskich" ;)
Cieszę się, że Daria zostanie mamą. Może gdy zaabsorbują ją przygotowania do nowej roli, przestanie aż tak żywo interesować się Jagodą :D
Pozdrawiam :*
Nic nie potwierdzam, ale i nie przeczę, okaże się ;)
UsuńWyczuwam koniec sielanki... Oby nie na długo :) jak zwykle czytało się przyjemnie, uwielbiam cię <3 do następnego!
OdpowiedzUsuńNic nie powiem :P Aczkolwiek miło mi! :)
UsuńJest mega sielankowo i znając życie zaraz coś się spartoli, bo przecież nie można być tak długo szczęśliwym....
OdpowiedzUsuńMieszkanie razem to całkiem dobra opcja, ale ja uważam, że to trochę za szybko. Dla dzieci to może być mimo wszystko zbyt poważny krok, za szybko wykonany.
Pozdrawiam :)
'Nic nie może przecież wiecznie trwać' :D
UsuńŚwietny! Przepraszam, że tak późno komentuję, ale nie miałam neta. Taki rozdział typu "sielankowo i rodzinnie". Czekam na kolejny :P
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy ;)
Usuń