piątek, 7 listopada 2014

#prologue.


  Życie jest jak książka. Każdy z nas codziennie pisze jej nowy rozdział głosi cytat, który powiesiłaś sobie nad biurkiem wraz z innymi mniej lub bardziej istotnymi życiowymi poradami czy terminami spotkań o których musisz pamiętać. Sentencja wedle której Twoja życiowa książka od dobrych kilku miesięcy jest niemal tej samej treści. Każda jej kolejna strona jest niemal taka sama. Niemal dzień w dzień, gdy tylko otwierasz oczy rozpoczynasz ten sam codzienny schemat czynności. W kółko to samo, bez żadnego wyjątku i żadnej awangardy. Jedna czynność po drugiej. I tak aż do znużenia. Gdyby nie data, z całą pewnością stwierdziłabyś, że znalazłaś się w środku jakiegoś błędnego koła czy marnej komedii. Chociaż może się w nim znalazłaś? To z całą pewnością kwestia do rozważania na najbliższym spotkaniu rozsądku z desperacją, czyli wolnymi pięcioma minutami między kolejnymi rutynowymi czynnościami dnia powszedniego. Takie były objawy powolnego doprowadzania się do szaleństwa własnym życiem, które było zdecydowanie dalekie od ideału czy stereotypowych żywotów bohaterów znanych seriali, z pozoru takich samych jak my. Gdyby była taka opcja to chętnie nigdy byś nie dorosła, bo to życie o jakim marzy się kiedy się jest dzieckiem nie przypomina wcale tego jakie się faktycznie wiedzie. Dorosłe życie to nie bajka, w zasadzie trudno znaleźć wspólne wątki. Tak właśnie twierdziłaś Ty. Dwudziestosiedmioletnia kobieta. Mogłoby się wydawać spełniona zawodowo jak i prywatnie, choć może tu tylko w pewnym stopniu. Twoje życie nie było tak idealne, jak kiedyś sobie wyobrażałaś. To wszystko nie tak miało się potoczyć. Miało być zupełnie inaczej. Miał być happy end, a tymczasem boleśnie przekonałaś się o potędze okrutnej fortuny i to dwukrotnie w czasie swojego bytowania. I jedyne co teraz mogłaś robić to wieczorami analizować wszystko to, co cię spotkało. Analizować i zastanawiać się gdzie popełniłaś błąd. Które słowo czy czyn zaważyły nad tym gdzie teraz właśnie jesteś. A gdzie jesteś? Siedzisz na zimnych płytkach balkonu i spoglądasz w dal na spowite mrokiem bełchatowskie ulice. Zaczynasz delikatnie dygotać z zimna, ale nie przeszkadza ci to w dalszym rozmyślaniu i zaciąganiu się papierosem, choć damie to nie wypada i zwykle tego nie robisz. Po prostu daje ci to odskocznie i choć kilka sekund ucieczki od problemów życia codziennego. Co by się nie działo, niemal każdego wieczora wracasz do tamtych chwil. Wiesz, że teraz możesz jedynie gdybać i zastanawiać się, co stałoby się gdybyś dokonała wtedy innych wyborów. Czy byłabyś w podobnym miejscu w którym jesteś dzisiaj? A może byłabyś właśnie w o wiele lepszym etapie swojego życia? To zwykłe ludzkie gdybanie i zastanawianie się, w obecnej chwili nie warte nic. Czasu przecież nie można cofnąć i doskonale o tym wiesz. Musisz po prostu znaleźć jak najlepszy sposób by cieszyć się z tego co masz i by iść dumnie do przodu. Bo nawet pomimo faktu iż masz poczucie, że czegoś w twoim życiu brakuje i z uporem człowieka psychicznie chorego wciąż wracasz do tamtych chwil swojego życia, to masz przecież rzeczy i ludzi wokół siebie, którzy dają ci szczęście i powody do zadowolenia. Miałaś dla kogo żyć. Może nie byłaś w tym stopniu desperacji, że myślałaś o targnięciu się na własne życie, ale popadałaś ostatnimi czasy w chandrę i jesienną depresję. Z ogromnym trudem przychodziło ci uniesienie kącików ust ku górze, nie wspominając już nawet o szczerym śmiechu. Można powiedzieć, że Twoje własne życie cię przytłoczyło i sprowadziło do parteru. A co gorsze, ty dałaś mu ku temu absolutne przyzwolenie bez większych perspektyw na podniesienie się. Sama wybrałaś takie życie. To był tylko i wyłącznie twój wybór. Nie mogłaś nikogo o to obwiniać. Byłaś panią własnego życia. Miałaś własny rozum i posiadałaś zdolność do podejmowania decyzji. Nawet tych najmniej rozsądnych. A właśnie taką wydawało ci się pewnym momentami twoje własne życie. Potrzebowałaś impulsu. Osoby, która pomoże ci wyjść z tego dołka, który sama sobie wykopałaś i w którym całkiem nieźle zdążyłaś się okopać. Kogoś kto potrafił rozgryźć cię w ułamku sekundy i czytać z ciebie jak z otwartej księgi nawet pomimo faktu, że byłaś dobrą aktorką i wszelkie utrapienia siedziały głęboko schowane w twoim wnętrzu. A takich osób nie było dużo. W zasadzie była jedna. No może góra dwie. Bo nie licząc matki, tylko unikat potrafił cię tak szybko rozszyfrować, innym zajmowały to całe wieki lub też tego nie robili nie szukając sobie problemów tam, gdzie ich nie było. Bo tylko on to potrafił. On i może jeszcze jedna dość ważna osoba w twoim życiu. Dwie osoby, które choć się nie znały, miały ze sobą ogromnie wiele wspólnego, przynajmniej z twojej perspektywy. Obydwie były dla ciebie piekielnie ważne. Tak samo dawały ci poczucie bezpieczeństwa i spełnienia. To dla nich gotowa byłaś wskoczyć w ogień. To z nimi mogłaś przenosić góry. I niestety obydwie zupełnie niespodziewanie i nagle zniknęły z twojego życia pozostawiając cię z ogromnym bólem rozdzierającym wewnętrzne organy. Po prostu zniknęły. Dlaczego? Sama chciałabyś to wiedzieć.
   Minęły lata, a ty wciąż nie otrzymałaś odpowiedzi. Nie prosisz przecież o wiele, chcesz znać tą jedną, jedyną odpowiedź na pytanie nurtujące cię od kilku lat. Chcesz po prostu poznać prawdę. Przyczynę swoich cierpień.
 -Mamusiu.-słyszysz cichy głosik dobiegający z wnętrza mieszkania i niemal w jednej chwili podnosisz się z zimnych balkonowych kafli. Ocierasz słone łzy, które nie wiedzieć kiedy spłynęły po twoim porcelanowym policzku i opuszczasz miejsce swoich rozważań. Zmierzasz do małego przytulnego pokoiku z bajkowymi postaciami na ścianach i wypełnionego różnorakimi dziecięcymi przyborami. Zapalasz lampkę i siadasz na łóżku. Widzisz szeroko otwarte błękitne oczy swojej pociechy z wyraźnym grymasem na twarzy. Przytulasz dziewczynkę do siebie i całujesz ją w czubek głowy.
 -Co się stało kochanie?-pytasz ciepło
 -Gdzie byłaś?
 -Kochanie, cały czas byłam w domu.-odpowiadasz
 -Śniło mi się, że poszłaś i mnie zostawiłaś.-pociąga smutno noskiem
 -Mówiłam ci tyle razy, nie zostawię cię samej. Nigdy, przenigdy tego nie zrobię.-mówisz jej nieco ciszej- A teraz idź spać, jutro czeka cię wielki dzień.
  Gdy twoja mała królewna zasypia opuszczasz jej królestwo cicho przymykając drzwi. Wracasz do salonu, po czym siadasz na kanapie z lampką czerwonego napoju. Siedzisz przez dłuższa chwilę tępo wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt przed siebie. Przymykasz oczy i momentalnie masz przed oczami stare dobre, bydgoskie czasy. Ile byś dała by wróciły, choć na chwilę. Wtedy wszystko było tak proste. Nie było zmartwień i trosk. Życie nie było tak skomplikowane. Wszystko było inaczej. A przede wszystkim wy byliście inni niż teraz. Nie byliście osobno nie wiedząc czy raczej świadomie nie interesując się losami tego drugiego chcąc zapomnieć. Byliście razem, wydawało się na dobre i na złe. Wydawało się, że tego nic nie będzie w stanie nigdy zmienić. Wystarczyła chwila by to prysło jak mydlana bańka. Ułamek chwili by czar prysł i z pięknych chwil nie pozostało już zupełnie nic. Może poza zdjęciami, które tkwiły gdzieś głęboko schowane przed światem w czeluściach twojej szafy. Nabierały mocy by pewnego dnia ujrzeć światło dzienne, byś wreszcie dojrzała by stanąć twarzą, w twarz z przeszłością, chociażby tą w formie fotografii. I właśnie nadeszła ta chwila bo po kilku minutach i głębszym oddechu otworzyłaś pudełko z wielkim napisem na wieku było, minęło, nie wracam. A jednak wróciłaś. Nie wiedziałaś sama co cię podkusiło, ale to było zdecydowanie silniejsze od twojej woli. Nie wiedziałaś ile było fotografii, liczenie ich mogłoby ci zająć kolejne godziny. Nie pamiętałaś nawet kiedy większość z nich została zrobiona. Jednak w pamięci wciąż miałaś tą jedną, na pozór nie wyróżniającą się niczym spośród innych. Wysoki mężczyzna o przeraźliwie błękitnych oczach i nienagannym wyglądzie przytula roześmianą, zdecydowanie niższa od siebie blondynkę o zielonych tęczówkach. Rok dwa tysiące cztery, może pięć. Zdjęcie pary jak każde inne, ale tylko na pozór. Odwracasz fotografię i widzisz starannie wykaligrafowane słowa. Jego słowa. I nawet gdy nie będzie mnie zawsze obok, będę o Tobie myślał całym ciałem, umysłem i duszą. Nie ważne czy będę sto, dwieście, tysiąc kilometrów z dala od Ciebie. Bo Ty nadajesz sens wszystkiemu, bez względu na to co mówię i czynie. Tak było, jest i zawsze będzie. M. Teraz te słowa wydawały się być kompletnie bezwartościowe. Wtedy chwytały za serce i wlewały miód w jego środek, a dziś? Dziś nie dawały ci zupełnie nic poza jeszcze większym poczuciem winy, choć to przecież nie była twoja decyzja. Nie powinnaś mu na to pozwolić. Ale co mogłaś zrobić? Mogłaś tylko stać i się przyglądać, jak tracisz grunt pod nogami.
Bo przecież kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu. Nie sztuką jest to zrobić raz, gdy serce zostało poharatane na drobne kawałki. Sztuką jest to przetrwać dwukrotnie. Dwukrotnie pozwolić odejść najważniejszej osobie w swoim życiu. I ty właśnie to zrobiłaś, mając w chwili obecnej brzemienne skutki swojego wręcz heroicznego postępku, chociażby tego wieczora.


~*~
Nie wierzę w to co się właśnie dzieje, ale jednak jestem. Od razu zaznaczam, że nie wracam do pisania. To co będzie się tutaj ukazywać nie zostało przeze mnie napisane w chwili obecnej ani w zasięgu ostatnich dwóch, czy trzech tygodni. Ta historia leżała u mnie na dysku od prawie dwóch miesięcy nabierając mocy, planowałam opublikować to na wakacjach, ale dość spora liczba osób nie dawała mi żyć i namawiała na powrót do pisania. Generalnie chęci może i by były na powrót, gorzej z czasem i niestety nie mam takiej możliwości, więcej nic nie napisałam i nie zalega mi na dysku, więc po prostu proszę o "nieutrudniane" mi życia i błaganiu o kolejne historie bo takich raczej nie będzie. Naprawdę lubiłam pisać i to sprawiało mi wielką frajdę, aczkolwiek są rzeczy ważne i ważniejsze w życiu, wybrałam i musiałam z tego zrezygnować. To nie była łatwa decyzja, więc po prostu postarajcie się mnie zrozumieć i uszanować moją wolę. To tak na marginesie.
Nie wiem co myśleć o tym prologu, chyba wyszłam z wprawy. Moja wspaniała i niezawodna prawa ręka stwierdziła, że jest dobre, a ja mimo to wciąż nie jestem przekonana. Bądź, co bądź, mam nadzieję, że jest przyzwoite i jest sens by dalej to publikować.
To raczej nie będzie jakaś odmienna i wybitna historia, choć wbrew pozorom pewne rozwiązania nie będą wcale tak oczywiste jakby się mogło wydawać.
Co tydzień, co dwa, to taka optymalna data jeśli chodzi o publikację.
Standardowo chętnych do informowania zapraszam do zakładki.

P.S Możecie podziękować Joan, to ona mnie zmusiła.
| ask |

16 komentarzy:

  1. (piszę ten komentarz po raz drugi, bo mój laptop nie ogarnia najprostszych funkcji)
    Moja kochana, na wstępie powinnam chyba ci podziękować! Podjęłaś się naprawdę niezłej pracy, bo historia zapowiada się niezwykle dobrze. Ciekawi mnie co też nawyrabiał w przeszłości Winiarski. I do tego dziecko. Podejmujesz się ciężkiej harówki, ale dobrze wiem, że sobie poradzisz. <3 Niemniej muszę wspomnieć o tym, że to opowiadanie z pewnością nie ujrzałoby światła dziennego, gdyby nie moja wrodzona niecierpliwość i zamiłowanie do wiercenia ludziom dziur w brzuchu. :D Jestem w pełni świadoma popełnionego przestępstwa, ale równocześnie czuję się cholernie spełniona! Tak ma być, taka historia musi zostać opublikowana. Z mojej strony to tyle, na początek musi cię to zadowolić :P Pamiętaj, że nic się nie zmieniło i nadal jestem vipem! Oraz o tym, abyś nigdy się nie poddawała i dalej robiła to co robisz, bo wychodzi ci to wspaniale!
    Ściskam moja kochana. <3


    +a kolejną historię i tak wybłagam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty mi zawsze słodzisz, to jest podejrzane :P
      Postaram się, wiem, że w każdym bądź razie Ty mi nigdy na to nie pozwolisz ;)

      Usuń
  2. Czuje niedosyt... Muzyka jak zwykle dobrana idealnie, jak dla mnie robi 1/3 całego wrażenia. Przeczytałam ten prolog jednym tchem i cały czas czuje niedosyt. Najchętniej za jednym razem przeczytałabym całą historię, chociaż nie wiem, czy dotrwałabym do końca na tym jednym oddechu. Historia zaczyna się jak dla mnie bardzo intrygująco. Szczerze? Moim zdaniem to twój najlepszy prolog. Czytając go, widzę jak duże doświadczenie masz w pisaniu i jak rozwinął się twój talent w porównaniu do poprzednich opowiadań (przeczytałam prawie każde ;) )Moim zdanie pisanie to coś, co powinnaś dalej kontynuować, ale rozumiem Cię i nie będę naciskać. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Wiem, że warto, bo nie zawiodę się na Tobie i każdy rozdział będzie lepszy od poprzedniego. Trzymaj się.
    Wierna czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że nie wiem aż co powiedzieć? Dziękuję, to naprawdę coś wspaniałego kiedy ludzie w ten sposób doceniają Twoją pracę! :)

      Usuń
  3. Prolog bardzo mnie zaintrygował. Szkoda mi głownej bohaterki, ma taki skarb w postaci swojej córeczki a i tak się smuci. Liczę na to, że wkrótce odnajdzie swoje szczęście, bo z tego co widzę jej przeszłość nie była za ciekawa. Miło się czyta znów coś od ciebie. :)
    Całuję. Gabrielle :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam już nie brać nic nowego do czytania, ale skusiłaś mnie Winiarem i cudowną piosenką Jessie Ware w tle.
    Jak sugeruje treść prologu, główna bohaterka ma za sobą kilka trudnych momentów i przede wszystkim utraciła coś (a raczej kogoś) bardzo dla niej cennego.
    Z wprawy na pewno nie wyszłaś, a wręcz przeciwnie, chyba piszesz jeszcze lepiej :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej czuję się wyróżniona i postaram się nie zawieść! :)
      Dziękuję!

      Usuń
  5. Prolog bardzo interesujący, zachęca do dalszego czytania. Główna bohaterka sama wychowuje córkę, jest osamotniona. Chyba ojcem jej dziecko jest Michał. Czekam na dalsze rozdziały :) Cieszę się, że chociaż na trochę wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piosenka chodzi za mną od kilku tygodni, twoje opowiadania są zawsze cudowne, więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na kolejne rozdziały i rozkoszować się ich treścią.
    Każdy kiedyś musi coś wybrać. Myślę, że z perspektywy czasu twoja decyzja będzie dobra, a ta historia będzie idealnym pożegnaniem :)
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  7. cudo, cudo i jeszcze raz cudo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurcze!
    Ogromny uścisk dla Joan, bo nie mogę uwierzyć, że ukrywałaś przed nami coś takiego.
    Kupiłaś mnie całkowicie. Od początku. Jest tak tajemniczo i intrygująco.
    Bohaterka ma córeczkę, ogromny skarb i przeżywa także ogromną stratę w sercu, ale liczę na to, że córka, da jej momenty szczęścia, będzie jej siłą i jej miłością, którą już niewątpliwie jest.
    Coś czuję, że jeszcze tu namieszasz i nie mogę się doczekać.
    Całuję Vein :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wyszło, co zrobisz :P
      Oj tak, no ja bym nie namieszała?

      Usuń