niedziela, 16 listopada 2014

#un.

  
  Tak jak i niemal każdego powszedniego dnia twój dzień zaczyna się od iście znienawidzonego dźwięku budzika zwiastującego godzinę szóstą minut czterdzieści pięć. Jak co dzień niechętnie zwlekasz swoje ciało z błogiego łoża po przespaniu po raz kolejny zaledwie pięciu godzin. Przeciągasz się leniwie po czym odsłaniasz rolety z okien, a do wnętrza wpadają niemrawe przebłyski słońca zwiastujące nastanie
kolejnego dnia. Robisz sobie kawę po zabierasz się za przyrządzenie śniadania. Po kilku jakże ekspresowych minutach śniadaniowania okraszonych rzutem oka na poranną prasę pędzisz obudzić swojego małego aniołka oraz przygotować odpowiednie stylizacje zarówno dla siebie jak i dla Anieli. Jak na kilkuletnie dziecko musiałaś przyznać iż twoja mała blondyneczka była niezwykle zorganizowaną osóbką, dość sprawnie uporała się z przyrządzonym śniadaniem i po pięciu minutach zwarta i gotowa czekała na poprawki fryzjerskie. Wedle jej upodobań zaplotłaś jej warkocz, a sama pobiegłaś do łazienki. Nałożyłaś makijaż tuszujący delikatnie podkrążone oczy i wszelakie niedoskonałości twojej cery. Włożyłaś dopasowaną brązową spódnicę w kolan oraz błękitną koszulę całość kwitując ulubionym zapachem perfum. Zbierając po drodze wszelkie papiery i inne potrzebne rzeczy opuściłyście mieszkanie standardowo o pięć minut za późno. Gnałaś jak szalona po bełchatowskich ulicach na ulicę Chrobrego. Podrzuciłaś Anielę do swojej mamy, która jak przykładna babcia zaprowadzała wnusię do szkoły i rozpieszczała ją do granic wszelakich możliwości. Sama pośpiesznie zmierzałaś w kierunku odrestaurowanej kamienicy na ulicy Pabianickiej. Po standardowych kilku minutach w korku dotarłaś do pracy niemal o czasie biegnąc niemal na złamanie karku prawie potykając się o własne nogi. Wchodząc do kancelarii obładowana cała stertą akt na dzień dobry otrzymałaś co najmniej drugie tyle po czym zaszyłaś się we własnych czterech ścianach. Po półtorej godziny ślęczenia nad sprawą klienta oskarżonego o oszustwa finansowe pognałaś na kolejne spotkanie tym razem dotyczące zniesławienia twojej klientki. Biegałaś tak od spotkania na spotkanie aż do godziny trzynastej z minutami. 
 -Superman w spódnicy.-śmieje się Daria, gdy spotykacie się w aneksie kuchennym waszej kancelarii
 -Czym sobie zasłużyłam na tak zaszczytny tytuł?-unosisz brwi ku górze w geście zdziwienia dopijając już na wpół zimną kawę
 -Bo dalej nie wiem jak to robisz, że mając tysiąc różnych spraw na głowie masz jeszcze czas dla własnego dziecka czy siebie.-śmieje się
 -Nie byłabym tego taka pewna.
 -Ja siedzę tutaj dwadzieścia cztery na dobę i powoli przestaję pamiętać jak wygląda mój mąż.-kręci głową rozbawiona
 -Zatrudnijmy kogoś bo zwariujemy obydwie.-odpowiadasz przyjaciółce
 -Chętnie moja droga!-przytakuje- A jak tam sprawy z tym przystojniakiem od finansów?-uśmiecha się
 -Marnie.-wzruszasz obojętnie ramionami- Żona, dwójka dzieci i te sprawy.
 -Kretyn.-wzdycha- Mimo wszystko sądzę, że przydałby ci się ktoś kochanie.
 -Mówisz dokładnie tak jak moja mama i Aniela.-chichoczesz
 -Taka prawda!-wtrąca- Zarządzam iż od jutra pracujemy maksymalnie do godziny szesnastej, ani minuty dłużej, a tobie szukamy jakiegoś towarzysza.
 -Nie mam na to czasu Dar.-mówisz bez większego entuzjazmu
 -To trzeba go znaleźć.-odpowiada stanowczo, a ty jedynie przewracasz oczami i wywołana przez waszą sekretarkę udajesz się na kolejne już tego dnia spotkanie z klientem. Po ponad czterdziestu minutach mało sensownej rozmowy udajesz się do sądu na rozprawę. Budynek ten opuszczasz dopiero po piętnastej po czym na łeb na szyję gnasz w kierunku szkoły do której uczęszczała twoja córka. Wzrokiem odnajdujesz swoją mamę, która karci cię wzrokiem za spóźnienie po czym zajmujesz się oglądaniem przedstawienia jakie prezentuje zerówka Anieli. Po przedstawieniu gratulujesz swojej pociesze wspaniałego występu, w końcu zagrała główną rolę przed którą się tak stresowała i uciekasz powtórnie do kancelarii. Nie musisz martwić się o córkę bo dzisiejszego dnia twoja mama przejmowała ją na noc, więc mogłaś w spokoju popracować do późnych godzin wieczornych. W spokoju mogłaś popracować nad prowadzonymi przez siebie sprawami bez zbędnego pośpiechu czy przerwami w postaci pytań Anieli kiedy skończysz. Nie wiesz nawet kiedy za oknem robi się zupełnie ciemno, a zegarek wybija godzinę dziewiętnastą z minutami. Kompletnie zmarnowana dniem w pracy zabierasz standardowo pokaźny plik dokumentów ze sobą do domu uprzednio sprawdzając swój jutrzejszy harmonogram dnia. Po zjedzeniu szybkiej kolacji dajesz wyciągnąć się koleżankom na małe szaleństwa. Musiałaś przyznać, że brakowało ci odrobiny urozmaicenia w swoim monotonnym planie dnia. Potrzebowałaś też szczypty szaleństwa. Szczerze powiedziawszy nie pamiętałaś już kiedy ostatnio byłaś na jakiejkolwiek imprezie. Pewnie jeszcze za czasów wczesnostudenckich. Musiałaś zdecydowanie przyznać, że wyszalałaś się za wszystkie czasy. Oczywiście to wszystko z umiarem, miałaś przecież nazajutrz o poranku stawić się w pracy, a i tak zdecydowanie zbyt mało czasu poświęcałaś na regenerację wymęczonego zawrotnym trybem życia organizmu. Przynajmniej nie miałaś zbyt wielu okazji do myślenia i analizowania przeszłości spowijającej często sen z powiek. 
Kolejny dzień był tylko powieleniem kolejnego ze schematów jakie wypracowałaś przez ostatnie miesiące, jak nie lata. Pobudka, śniadanie, ubranie i makijaż po czym wyścig z czasem do pracy. Tam tradycyjnie cała masa papierów, akt, dokumentów w sprawach, kolejne spotkania z klientami, nowe okoliczności w sprawach, nowi świadkowie i tym podobne to był twój chleb powszedni. Momentami wydawało ci się, że ta praca cię nuży, aczkolwiek musiałaś przyznać, że na brak atrakcji narzekać nie mogłaś. Nie było dnia by nie trafił się ktoś, delikatnie mówiąc o braku zdrowego rozsądku chcący sądzić się o to, co według niego mu się należało. Tego dnia jednak, wedle zaleceń twojej przyjaciółki, a zarazem wspólniczki opuściłaś swoje miejsce pracy dość wcześnie bo już o godzinie piętnastej z minutami, po czym odpaliłaś silnik swojego ukochanego auta i skierowałaś się ku jednej z bełchatowskich podstawówek. Gdy weszłaś do budynku o mało co nie zostałaś staranowana przez ciemnowłosą kobietę będącą wyraźnie nie w sosie. Niemal ciągnęła za sobą dość uroczego blondynka na którego twarzy również widniał grymas. Przystanęłaś na chwilę w miejscu. Widziałaś twarz kobiety przez zaledwie ułamek sekundy, ale miałaś dziwne wrażenie, że skąd ją znałaś. Wydawało ci się, że twój umysł płata ci figle, ale byłaś niema pewna, że kiedyś ją już widziałaś i bynajmniej nie była to szkoła. Ocknęłaś się dopiero, gdy rozbrzmiał dźwięk dzwonka oznajmującego początek kolejnej lekcji. Nie zaprzątając sobie w chwili obecnej głowy udałaś się w kierunku sali numer dwadzieścia siedem. Aniela jak zwykle dość żywiołowo opowiadała ci o dniu spędzonym w szkole przy okazji wspominając, że wygrała konkurs plastyczny i dostała nowy zestaw kredek do tworzenia kolejnych dzieł. Po drodze jak to miałyście w zwyczaju wstąpiłyście na drobne zakupy, które zakończyły się wózkiem załadowanym niemal pod sam sufit przeróżnymi produktami, tymi mniej i bardziej potrzebnymi. Po zjedzeniu obiadokolacji zabrałyście się za wspólne pieczenie, co było waszą co czwartkową tradycją. Tym razem padło na muffiny z dodatkiem kinder bueno. Jak zwykle miałyście przy tym dobry ubaw, a także standardowo wasze wypieki wyszły nie tylko smakowicie, ale i wyglądały nieziemsko. Po tych drobnych szaleństwach pomogłaś Anieli w odrobieniu lekcji, a po obejrzeniu wybranej przez niej bajki miałaś chwilę dla siebie. Wtedy powtórnie wróciła do ciebie myśl. Skąd mogłaś znać tą kobietę? Koleżanka ze studiów? Mało prawdopodobne, kojarzyłabyś ją ze środowiska prawniczego. Matka kolegi Anieli ze szkoły? Musiałbyś ją znać chociażby z widzenia. Nie mogła ci być zupełnie obca, inaczej to nie dawałoby ci powodu do zastanowienia. Wtedy właśnie w przypływie chwili sięgnęłaś do starego pudełka z fotografiami w celu odnalezienia odpowiedzi na trapiące cię pytanie. Czy je znalazłaś? Skądże. Nie mogłaś w tamtej chwili wiedzieć, że mimo wszystko to był dobry trop.
 -Kto to?-pytasz córki, gdy ta macha do blondwłosego chłopca, którego wczoraj widziałaś z tajemniczą znajomą
 -Mój kolega Olek.-mówi pogodnie dziewczynka
 -Chodzi z tobą do klasy?-marszczysz brwi
 -Nie.-kręci przecząco głową- Jest rok starszy.
 -To w takim razie skąd go znasz?-dopytujesz
 -Graliśmy razem w ostatnim przedstawieniu.
 -A to nie miało być przypadkiem tylko dla zerówki?
 -Miało, ale połowa klasy się rozchorowała na ospę i pani musiała znaleźć kogoś innego.-wyjaśnia, a ty wciąż wiesz mniej aniżeli byś chciała.
 -Wiesz jak ma na nazwisko?
 -Nie pamiętam.-wzrusza ramionami po czym daj ci soczystego buziaka w policzek i gna do swojej sali. Nie pozostaje ci nic innego jak wyruszyć do pracy z nadzieją, że nie spotkasz korków i nie spóźnisz się przez to na spotkanie. Ku twojemu wielkiemu zaskoczeniu nie spotykasz żadnych przeszkód na drodze i w pracy jesteś wyjątkowo przed czasem. Porządkujesz papiery zalegające sterami na twoim biurku i przeglądasz maile. Przez kilka minut korzystasz ze spokoju jaki panuje w całym pomieszczeniu. Dopiero po godzinie dziewiątej zabawa zaczyna się na dobre. Powtórnie wpadasz w wir spotkań i papierkowej pracy, gonitw na rozprawy do sądu, w wolnych chwilach wraz z Darią przesłuchując kandydatów do pracy w waszej kancelarii. 
 -Jagoda kochanie, śpieszy ci się gdzieś dzisiaj?-słyszysz pytanie swojej przyjaciółki
 -A jak sądzisz?-śmiejesz się
 -Sądzę, że pewnie zabierasz dzisiaj Anielę ze szkoły?
 -Bingo moja droga.-odpowiadasz jej
 -A mogłabym mieć do ciebie maleńką prośbę?-pyta
 -Słucham.
 -Czy byłabyś tak wspaniała przyjaciółką i wzięłabyś za mnie jedną sprawę?
 -O matko Daria, ja i tak mam już dwukrotnie przekroczony limit.-marudzisz
 -Proszę cię, wezmę w zamia za ciebie dwie, a nawet trzy sprawy! Mogą być najbardziej paskudne na świecie, ale błagam cię dobra kobieto, zrób to dla mnie.
 -Masz kosmetyczkę?-pytasz ze śmiechem
 -Nie.-kręci głową rozbawiona- Rodzice wpadają na kolacje, a wolę Rafałowi nie zostawiać gotowania bo wylądujemy wszyscy w szpitalu z ciężkim zatruciem pokarmowym, a co za tym idzie, będziesz mieć jeszcze więcej roboty.
 -W takim razie chyba nie mam najmniejszego wyjścia.-mówisz udając zmartwioną jednak po chwili nie wytrzymujesz i dodajesz z uśmiechem- No więc, co to za sprawa? Zniesławienie, bójka, kradzież, nieuprawione zwolnienie z pracy?
 -Pudło pani adwokat.-mówi przyjaciółka- Najzwyczajniejsza w świecie sprawa rozwodowa.
 -Sprawa rozwodowa?-powtarzasz
 -Ja wiem, że nie lubisz takich rzeczy i z reguły ich nie bierzesz, ale proszę cię bardzo ładnie. Zrób wyjątek dla mnie.-uśmiecha się w twoim kierunku niemal błagalnie
 -Wisisz mi za to butelkę dobrego wina i dwie moje sprawy.-odpowiadasz jej stanowczo na co ona kiwa potulnie głową i ściska cię w ramach podzięki. Po chwili słyszysz jedynie dźwięk zamykanych drzwi, a na twoim biurku lądują akta tej właśnie sprawy. Nie bardzo mając czas na nie, zabierasz się za swoją pracę. Jak zwykle kompletnie cię to pochłania i nie orientujesz się nawet kiedy na zegarku widnieje godzina czternasta trzydzieści dwie. Krzątasz się po swoim gabinecie w poszukiwaniu kodeksu pracy potrzebnego ci przy jednej ze spraw, gdy słyszysz dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili rozmowę. Nie przysłuchujesz się jej ze specjalnie dużą uwagą, ale wydaje ci się, że skądś znasz ten męski głos.
 -Jak to jej nie ma?-daje się słyszeć wyraźne zdziwienie w głosie delikwenta
 -Kazała pana serdecznie przeprosić, ale sprawy prywatne zmusiły ją do wcześniejszego opuszczenia kancelarii, ale w ramach rekompensaty pańską sprawą zajmie się wspólniczka pani Filipowicz, pani Majewska. 
 -Muszę się na to zgodzić?-dopytuje, a ty wtedy nie wytrzymujesz i opuszczasz swoje wrota. Gdy widzisz owego mężczyznę niemal zastygasz w bezruchu. Nie wierzysz w to, co właśnie widzisz, a raczej w to, kogo widzisz. Masz ochotę się uszczypnąć bo wydaje ci się, że śnisz. Czy to był naprawdę on? Czy to możliwe by był to właśnie on? Mogłabyś przecierać wtedy ze zdumienia oczy co najmniej setki razy, a on wciąż by tam stał. Ten sam mężczyzna o tak samo intensywnie niebieskich oczach, tym samym kilku dniowym zaroście dodającym mu drapieżności o tej samej urzekającej urodzie, ale zdecydowanie bardziej mężny.
 -Jagoda?-wypowiada wreszcie z siebie w nie mniejszym szoku niż ty
 -Michał.-odpowiadasz mu beznamiętnie wpatrując się w jego kierunku. W jednej sekundzie w twojej głowie pojawia się okropna pustka. Nie masz zielonego pojęcia co robić, powiedzieć. Po prostu stoisz tam jak osłupiała i wpatrujesz się w tego wydawać się mogło zbyt perfekcyjnego mężczyznę.
 -To jak panie Winiarski, umówić pana jednak z panią Filipowicz?-wtrąca sekretarka
 -Nie.-kręci głową- W porządku.-dodaje z cieniem uśmiechu skierowanym w kierunku kobiety, a ty korzystając z resztek przytomności umysłu zapraszasz go do swojego gabinetu nie bardzo wiedząc czego się spodziewać po tej rozmowie..


~*~
 Lubię być słowna, minął tydzień, więc i pojawiam się powtórnie z czymś nowym. Wraz z tym rozdziałem pojawia się kilka nowych wątków, w tym główny, jeśli chodzi o znajomość głównej bohaterki i przyjmującego. Nie będę Was zanudzać dłużej bo padam ze zmęczenia po meczu, opinię zostawiam w waszych rękach.
Wszelakie opinie mile widziane.
Trzymajcie się,
wingspiker.

15 komentarzy:

  1. O cholercia!
    Wiedziałam, że namieszasz, wiedziałam.
    Jeden rozdział i już wydarzyło się tyle.
    Czyżby przeszłość powróciła ze zdwojoną siłą? Jagodę rozłożyło na łopatki.
    Powoli chyba się ustatkowała, dom, paca, dom, praca, aż tu nagle ktoś powrócił i to w jakim stylu. Rozwód? Bardzo ciekawe.
    Czekam na więcej.
    Vein.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie byłam ciekawa tego, co się stanie. I jak zwykle nie zawiodłam się :) To dopiero jeden rozdział, a już dzieją się takie rzeczy. Uwielbiam to. Jestem ciekawa dalszego rozwoju sytuacji. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam czasu wczoraj skomentować, więc robię to dzisiaj.
    Michał się rozwodzi?! I w dodatku jego adwokatem będzie Jagoda. Przeszłość powraca. Wiodła spokojne życie a tu znów na jej drodze pojawia się Winiarski.
    Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba nie zgodzę się z moją przedmówczynią, że Jagoda do tej pory wiodła spokojne życie. Właściwie wcale tak nie było, bo co jakiś czas wspomnienia o Michale wracały, a teraz wręcz uderzyły ze zdwojoną siłą. Tak naprawdę od przeszłości chyba nigdy nie da się uciec, bo jej ślad zawsze pozostaje w głębi naszej podświadomości.
    Myślę, że to co było kiedyś również nie dawało spokoju Winiarskiemu mimo posiadania rodziny i względnie ułożonego życia prywatnego. Piszę "względnie", bo jednak rozwód wyraźnie sugeruje, że pewien etap w jego życiu powoli dobiega końca.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam nie czytać, nie komentować:D Wyszło jak widać... Wspaniale, że wróciłaś! Joan na 100% pójdzie w butach do nieba. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Twoja twórczość daje do myślenia i pokazuje, że życie nie zawsze bywa fair. Losy bohaterów nigdy nie są usłane różami. Właśnie za to Cię doceniam. Pewnie już to słyszałaś od wielu osób ważniejszych ode mnie, chciałabym więc i ja wyrazić najszczerszy podziw, ale także podziękowania za to, co do tej pory napisałaś i za to, co jeszcze dodasz na tego bloga. Wiedz, że jesteś WIELKA!
    Pozdrawiam serdecznie:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziś nie wiem jak mam się wysłowić po przeczytaniu tego, dlatego napiszę krótko. Wróciłaś do świata blogowego ze zdwojoną siłą i bardzo się ciesze z tego powodu. Oby tak dalej i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój powrót do tego naszego światka blogowego, to najlepsze, co mogło spotkać wszystkie inne blogowiczki ^.^
    A tego co wyżej, nie potrafię po prostu skomentować, jest pięknie :)
    Całuje :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzajmy, powrót jak powrót, o tyle, o ile można go tak nazwać.
      Dziękuję :)

      Usuń