Przyszła właśnie ta chwila. Ten moment. To na co tak długo czekałaś. Dzień w którym wreszcie rozwiązane zostaną trapiące się pytania. Była oczywiście możliwość iż będą one po tej rozmowie trapić cię jeszcze bardziej, ale nie przyjmowałaś jej raczej do wiadomości. Z całego serca chciałaś i wierzyłaś w to, że wreszcie obydwoje po latach rozwiążecie to, co zostało niedopowiedziane. Odkryjecie przed sobą wszelakie sekrety i wyjmiecie karty na stół. Bo przecież jak nie teraz to kiedy? To był ostatni moment na ten krok. Inaczej nigdy nie zdecydowalibyście się na taką rozmowę i do końca swoich dni mijalibyście się gdzieś na bełchatowskich ulicach udając iż wszystko w porządku i że wszystko zostało wyjaśnione, a w środku znów dopadałyby was wyrzuty sumienia. Do końca życia mielibyście poczucie, że nie zrobiliście w swoim życiu wszystkiego, co zrobić powinniście. A tego żadne z was nie chciało, a już na pewno nie ty. Połączenie samotności i przeszłości o której chciałabyś zapomnieć było samodestrukcyjne. Dlatego rozpaczliwie pragnęłaś coś z tym zrobić. Zdusić w zarodku choć jedno z nich, a nawet dwa. Zrobić ten milowy krok.
-Mógłbym cię przepraszać za to co się stało nieskończoną ilość razy, ale to i tak by nie wystarczyło.-podjął temat
-Nigdy jedna strona nie jest do końca bez winy.-wtrącasz
-Ale to ja wyjechałem i zerwałem nagle niemal wszystkie kontakty, nie ty.
-Ale ja też nie zrobiłam absolutnie nic by go z tobą mieć.-głęboko wzdychasz
-Kiedy spytałaś mnie dlaczego to zrobiłem, wiesz dlaczego nie odpowiedziałem?-spogląda w twoim kierunku- Bo ja sam do tej pory nie potrafię odnaleźć odpowiedzi. Byłem młody, głupi.
-Czasu nie cofniesz.
-Wiem to, ale mogę wpłynąć na przyszłość, a nie chciałbym do końca życia mieć wyrzutów, że choć nie próbowałem ci wyjaśnić tego wszystkiego.
-Michał, ja nie mam ci za złe tego co zrobiłeś. Wtedy owszem, szczerze chciałam cię nienawidzić, ale upłynęło już tak wiele czasu, że pewne rzeczy zrozumiałam i doszłam do pewnych wniosków. Coś między nami gdzieś tam kiedyś było, coś więcej niż długoletnia przyjaźń i dlatego nie czuję urazy.
-Widzę przecież, że moja obecność jest dla ciebie trudna.-trafia niemal w samo sedno- Nie chciałabym zmuszać cię do czegokolwiek, po prostu powiedz mi, że wolisz mnie nie znać, zrozumiem to.
-To nie tak, że nie chcę cię znać.-potrząsasz głową- Po prostu po latach znowu wróciły wszystkie wspomnienia, także te, które chętnie bym wymazała z pamięci. I jeśli już los nas znowu zetknął na tej samej drodze to po prostu trzeba stawić czoła temu wszystkiemu i nauczyć się z tym żyć, a może po prostu zapomnieć to co złe i zacząć na nowo?
-Nie chciałbym by nasze kontakty zakończyły się wraz z zakończeniem mojej sprawy. Być może spotkamy się gdzieś, kiedyś przypadkiem na ulicy, a może dopiero za kolejne kilka lat.-przełyka głośno ślinę- Tym bardziej, że Oli zdecydowanie polubił towarzystwo Anieli.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze
-Myślę, że raczej też bym nie chciała żebyś się znowu rozeszli w mało przyjaznych okolicznościach.-przytakujesz mu.
Czy było ci lżej, po tych słowach? Mogłaś śmiało stwierdzić, że zdecydowanie ciężar ciążący ci na sumieniu je opuścił. Może nie byłaś w pełni usatysfakcjonowana jego odpowiedzią bo prawdopodobnie liczyłaś na coś więcej, ale wiedziałaś, że mówił to absolutnie szczerze. Skąd? Nawet pomimo tych kilku lat spędzonych oddzielnie znałaś go przecież niemal od małego dziecka i potrafiłaś dostrzec kiedy był szczery. A z tobą był zawsze szczery, nawet w chwili do której wracanie sprawiało ci tak wiele bólu. Widziałaś to w jego oczach. Widziałaś iż jego słowa płynęły prosto z jego wnętrza i widoczni równie wiele go kosztowały. Ale wreszcie po latach udało wam się poniekąd rozwiązać niedomówienia jakie pozostawały w waszych głowach od wielu lat. Czy byłaś zadowolona z takiego obrotu spraw? Zdecydowanie. Gdzieś w głębi siebie cieszyłaś się, że masz to za sobą, ale też odczuwałaś delikatną radość na jego widok. Chcąc nie chcąc odegrał nie małą rolę w twoim życiu i kiedyś był dla ciebie ważny. Znał cię niemal doskonale i wiedziałaś, że jeśli nie uciekniesz od rozmowy z nim, to będziecie jeszcze potrafili ze sobą rozmawiać jak starzy, dobrzy przyjaciele. Naprawdę w to wierzyłaś i miałaś cichą nadzieję, że i on również. Bo właśnie dostaliście szansę od Boga na to żeby naprawić wszelkie wyrządzone sobie zło i żyć bez uraz i rozterek związanych z przeszłością.
-Wiesz co? Cieszę się, że cię spotkałem.
-O którym spotkaniu mówisz?-dopytujesz
-O naszym ostatnim. Nie wiem co mną kierowało przy wyborze prawnika, ale cieszę się, że trafiłem tam gdzie trafiłem. Inaczej nie miałbym szansy naprawić tego co zniszczyłem te kilka lat temu i żyłbym dalej z wyrzutami sumienia.-odpowiada ze stoickim spokojem
-Przyznam, że w pierwszej chwili myślałam, że mam przywidzenia.-wspominasz tą chwilę
-Ja miałem ochotę się uszczypnąć bo szczerze nie wierzyłem, że to ty.-kręci głową z niedowierzaniem- Zewnętrznie się zmieniłaś, ale w środku dalej jesteś tą samą Jagodą co kiedyś, no może bogatszą o jakiś bagaż życiowych doświadczeń.
-To samo mogłabym powiedzieć o tobie.-odpowiadasz mu
-Jak widzisz prócz tego, że w sporcie powodzi mi się całkiem przyzwoicie tak w życiu prywatnym gorzej.-wzdycha- Jestem prawie rozwodnikiem i praktycznie samotnym ojcem.
-Niestety takie są koleje losu, a uwierz, że i moje życie wcale nie jest tak wspaniałe jakby mogło się wydawać.-przyciągasz kolana do siebie
-Świetna praca, cudowna córka i podejrzewam, że dumny ze swoich kobiet mężczyzna.
-Gdyby jeszcze taki był.-wypuszczasz głośno powietrze z ust- Ojciec Anieli odszedł dawno temu.-dodajesz nieco ciszej
-Przepraszam, nie miałem pojęcia.-mówi przepraszającym tonem głosu
-W porządku.-kiwasz głową- Także jesteśmy w całkiem podobnej sytuacji życiowej
-Kto by pomyślał.-kręci głową- Jeszcze kilka lat temu wyśmiałbym tego, kto by mi tak powiedział. Bo przecież życie miało potoczyć się zupełnie inaczej.
-Przede wszystkim nasze losy miały być inne, nie oddzielne.-dodajesz mając w pamięci słowa waszych bliskich i otoczenia przewidujących wam wspaniałą, wspólną przyszłość. Wtedy naprawdę nie widzieliście innej opcji, chyba żadne z was nie mogło przypuszczać, że stanie się kompletnie inaczej.
-Może trzeba było ich posłuchać.-dodaje po chwili
-Przestań.-ganisz go- Nie możesz wiedzieć czy to by coś zmieniło. Czasu nie cofniesz, niestety.
-Wiesz, gorzej by na pewno nie było.-mówi z delikatnym śmiechem, a ty jednie kiwasz głową potwierdzając jego słowa. Czy nie mogło być gorzej? Oczywiście, że mogło. Mogło być lepiej? Pewnie, że tak. Ale co mogliście zrobić? Trzeba było przyjmować na klatę to, co serwowało życie i czynić z niego najlepszą rzeczywistością z możliwych. Takie właśnie zadanie miał każdy z nas.
Musiałaś przyznać, że delikatnie mówiąc się zagadaliście bo wasi goście opuścili was po dwudziestej drugiej. I szczerze mówiąc po ich wyjściu twój wieczorny nastrój zupełnie różnił się od tych, jakie zastawały cię co dzień. Czułaś się dziwnie spokojna i całkiem zadowolona. Nie miałaś najmniejszej ochoty na rozmyślanie nad tym co było. Ani przez chwilę nie pomyślałaś o otworzeniu pudła z fotografiami i wspominaniu. Sama byłaś kompletnie zaskoczona swoim działaniem, ale wiedziałaś iż jest to spowodowane, że poniekąd stanęłaś z przeszłością twarzą w twarz i wyjaśniłaś sobie z nią co nieco. Miałaś nadzieję, że wreszcie przestanie cię brutalnie nokautować, przynajmniej przez jakiś czas.
Niedzielę wraz z Anielą spędziłyście okrutnie leniwie. W zasadzie prawie nie wychodziłyście z domu. Czasem potrzebna była taka odmiana, a nie wieczne zabieganie i gonitwa w ciągu całego tygodniu. Standardowo miałyście chwilę czasu tylko dla siebie, każda zajęła się swoimi sprawami. Ty oczywiście przez dłuższą chwilę potkwiłaś przy pracy, a twoja córka zabrała się za twórcze działania. Po kilku dłuższych minutach na osobności byłaś dostępna tylko i wyłącznie dla swojej pociechy. Nawet gdybyś niesamowicie pragnęła cofnąć czas to z całą pewnością ostatecznie byś tego nie uczyniła. Dlaczego? Bo nawet pomimo tego wszystkiego, co cię spotkało i sprawiło ból nie chciałabyś innego życia. Gdybyś cofnęła czas nie miałabyś swojego małego aniołka w postaci swojej córki. Nie wiesz czy ktoś potrafiłby ci dać tak wiele szczęścia jak ta mała niespełna siedmioletnia dziewczynka. Bo to właśnie ta mała osóbka dawała ci siłę, gdy miałaś chwile zwątpienia, które ostatnimi czasy pojawiały się dość często. Była swego rodzaju kołem ratunkowym, gdy zaczynałaś tonąć w oceanie życia. Była dla ciebie absolutnie wszystkim i to ona była najważniejsza. Może po prostu musiało tak być. Może to była ta miłość jaką człowiek otrzymuje w różnych formach w swoim życiu? Jeśli tak, to musiałaś o nią dbać, najlepiej jak potrafiłaś.
-Jak tam rozmyślania nad własną egzystencją pani mecenas?-pyta Daria kiedy wpada do twojego gabinetu
-Nie powiem, ruszyły z martwego punktu.-odpowiadasz z delikatnym uśmiechem na twarzy
-No kto by się spodziewał.-mówi wyraźnie zainteresowana- Za czyją sprawą?
-A czy to musi być z czyjąś pomocą?-unosisz brew ku górze
-A mylę się?-pyta po czym dodaje widzą twoją minę- No właśnie kochana. Swoją drogą nie mogłam się do ciebie dodzwonić przez prawie cały weekend!
-Wybacz, byłam trochę zajęta.
-Nie mów, że pracowałaś.-odpowiada
-Akurat nie miałam za bardzo czasu, choć przyznaję zajrzałam troszkę do spraw.
-W takim razie opowiadaj, co takiego się też porabiało.
-Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?-starasz się ją zbyć
-Mnie już nic nie pomoże, więc nie ma przeszkód.-śmieje się- Mów Jago, dlaczego z ciebie zawsze jest tak trudno cokolwiek wyciągnąć?
-Po prostu taka już jestem.-wzruszasz ramionami
-Muszę nad tobą jeszcze popracować przez kolejne lata choć i tak jest lepiej niż w chwili, gdy się poznałyśmy.-szczerzy się
-W takim razie chyba minęłaś się z powołaniem i powinnaś być jakimś terapeutą.
-Ty mnie tu nie zagaduj bo wiesz doskonale, że ci nie odpuszczę, okej?-gani cię- A więc, co robiłaś w weekend?
-Kilka rzeczy.-odpowiadasz z uśmiechem
-Matko, jesteś naprawdę ciężkim przypadkiem.-śmieje się przyjaciółka- Konkretniej?
-Spędzałam czas z Anielą, wyświadczyłam przyjacielską przysługę, poleniłam się pół niedzieli, byłam w Łodzi na małej wycieczce, nic specjalnego.-wzruszasz ramionami
-Zaraz, co powiedziałaś między Anielą, a lenistwem?-dopytuje przetrawiając informację jakie jej dałaś
-Wyświadczyłam drobną przysługę.-odpowiadasz jej
-A komuż to?-dociekała
-Można powiedzieć, że przez dobę miałam o jednego urwisa w domu więcej.
-Małego blondynka, który ma nieziemsko przystojnego ojca?-szczerzy się
-Ty jak zwykle wszystko wyolbrzymiasz.-przewracasz oczami
-Nie jest nieziemsko przystojny?-pyta z szerokim uśmiechem
-Widziałam ten wzrok.-spoglądasz na nią
-Jaki? Przecież ja nic, a nic nie mówię!-udaje niewinną
-Za dobrze znam ten uśmieszek.-bacznie jej się przyglądasz
-Po prostu cieszę się, że twój weekend się udało kochana.-mówi z uśmiechem- Rozumiem, że był on taki nie tylko dzięki roli opiekunki.
-Daria!-rzucasz ze śmiechem
-No co? Po prostu mocno ci kibicuję żebyś wreszcie znalazła ten swój ideał.-unosi kąciki ust ku górze
-A może nie znajdę, może taka moja dola być samą.-wzruszasz ramionami
-Ty chyba sama nie wierzysz w to co mówisz.-kręci głową- Swoją drogą dam sobie rękę uciąć, że za jakieś kilka miesięcy będziesz w związku z pewnym przystojnym szatynem.
-Nie mam pojęcia w takim razie jak sobie poradzisz bez jednej ręki.
-Nie wierzysz mi?-podejmuje wyzwanie- W takim razie jeśli wygram sponsorujesz mi bilet na Majorkę.
-A jeśli ja wygram?-pytasz
-Mało prawdopodobne, aczkolwiek jeśli wygrasz to przez miesiąc będę brać trzy czwarte twoich spraw.
-Chcesz mnie pozbawić pracy?-pytasz ze śmiechem- Jeśli wygram ja, poproszę wakacje we Francji.
-To jest najlepszy zakład jaki wygram.-szczerzy się po czym opuszcza twój gabinet zostawiając cię samą. Nie pozostało ci wtedy nic innego jak zabranie się za pracę. Kolejny dzień spędzony nad różnorakimi sprawami nie był w zasadzie niczym specjalny ani wartym uwagi. Mimo, że niemal każdy dzień twojej pracy miał dość podobny schemat to szczerze lubiłaś to, co robiłaś. To była twoja odskocznia od życia codziennego. Mogłaś choć na chwilę odciąć się od swoich problemów i zająć się de facto problemami innych. Były sprawy, które nie były przyjemne, dotyczące trudnych tematów, ale mimo wszystko to było coś, dzięki czemu wiedziałaś, że nie tylko pomagasz innym ludziom, ale i sama dzięki temu masz poczucie spełnienia jako człowiek. I chyba dlatego czasem ciężko było ci się oderwać od pracy, nawet i w domu. Czasem po prostu uciekałaś w pracę, to było w twoim mniemaniu najlepsze lekarstwo. Wiedziałaś, że nie możesz dłużej tego robić, ale tylko tam nie myślałaś o problemach. Bynajmniej o swoich. Bo we wszelkich innych płaszczyznach atakowały cię one znienacka i nieważne gdzie byś była. A tak było kiedyś. Ostatnimi dniami sama byłaś w szczerym szoku. Nawet wieczorami na próżno było czekać na depresyjne rozmyślania. Jakbyś się od nich zupełnie wyzwoliła. Zniknęły jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Chyba powoli zaczynałaś wierzyć, że to stało się za sprawą pewnej szczerej rozmowy.
-Mamusiu.-wyrywa cię z rozmyślań głosik twojej córki
-Co kochanie?-spoglądasz w jej kierunku
-Kiedy będę mogła się znowu pobawić z Olim?
-Myślę, że niedługo.-uśmiechasz się do niej
-Nie lubisz jak u nas jest?
-Och słoneczko, oczywiście, że lubię.
-Ostatnio jak poszli się nie odzywałaś.-trafnie zauważa
-Po prosu byłam zmęczona.-odpowiadasz jej, co wyraźnie ją satysfakcjonuje bo nie zadaje więcej pytań tylko przytula się do ciebie.
Gdy twoja pociecha usypia, zyskujesz chwilę dla siebie. Nie sięgasz po żadną z fotografii. Nie wracasz pamięcią do tego, co było. Już któryś wieczór z rzędu jesteś wolna od tego wszystkiego. Czy to nie dziwne ile może zmienić jedna, wydawać się mogło błaha rozmowa? Zamiast tego przez ponad godzinę rozmawiasz przez telefon z przyjaciółką. Szczerze mówiąc nie pamiętasz by w którejkolwiek waszej rozmowie to ty byłaś głównym rozmawiającym. Daria miała rację. Chyba powoli zaczynałaś się otwierać. Czas najwyższy lub też jak kto woli, lepiej późno niż wcale.
Tak właśnie głosił jeden z cytatów, który zdobił jedną z wielu fotografii i który właśnie w tej chwili przyszedł ci do głowy. I tak właśnie było z tobą, kiedy myślałaś, że zwariujesz, okazało się, że to było końcem, ale i początkiem twojej wewnętrznej zmiany. Idąc tą samą drogą od kilku lat zgubiłaś gdzieś sens swojej podróży, dlatego zboczyłaś by go odnaleźć.
~*~
Od razu pragnę przeprosić za drobną obsuwę, wczoraj dość późno wróciłam ze świąt, do tego wpadli goście i nie miałam możliwości dostania się do laptopa, a co za tym idzie dodania rozdziału. Nadrabiam to zaniedbanie wraz z początkiem ostatniego tygodnia tegoż roku. Co do epizodu, odbyła się jakże wyczekiwana rozmowa, coś się wyjaśniło, ale wciąż parę rzeczy pozostaje tajemnicą. Napięcie i informacje trzeba odpowiednio dozować tudzież stopniować, nieprawdaż? Powolutku brniemy do przodu, więc apeluję o cierpliwość.
Z tej racji iż to ostatni wpis w 2014r. pragnę Wam życzyć moje drogie wszystkiego co najlepsze w nowym roku, by był jeszcze lepszy niż ten, który właśnie mija, samych sukcesów, szczęścia, miłości, jeszcze więcej niezapomnianych sportowych wrażeń, pogody ducha, cierpliwości, zwłaszcza do mnie(!), szampańskiej zabawy w Sylwestra i po prostu wszystkiego co najlepsze kochane!
Szczęśliwego Nowego Roku! Happy New Year! Felice Anno Nuovo! Feliz ano nuevo! Gluckliches Neues Jahr!
Ściskam,
wingspiker.
PS. Jak się widzi nowy wygląd? ;)
-Mógłbym cię przepraszać za to co się stało nieskończoną ilość razy, ale to i tak by nie wystarczyło.-podjął temat
-Nigdy jedna strona nie jest do końca bez winy.-wtrącasz
-Ale to ja wyjechałem i zerwałem nagle niemal wszystkie kontakty, nie ty.
-Ale ja też nie zrobiłam absolutnie nic by go z tobą mieć.-głęboko wzdychasz
-Kiedy spytałaś mnie dlaczego to zrobiłem, wiesz dlaczego nie odpowiedziałem?-spogląda w twoim kierunku- Bo ja sam do tej pory nie potrafię odnaleźć odpowiedzi. Byłem młody, głupi.
-Czasu nie cofniesz.
-Wiem to, ale mogę wpłynąć na przyszłość, a nie chciałbym do końca życia mieć wyrzutów, że choć nie próbowałem ci wyjaśnić tego wszystkiego.
-Michał, ja nie mam ci za złe tego co zrobiłeś. Wtedy owszem, szczerze chciałam cię nienawidzić, ale upłynęło już tak wiele czasu, że pewne rzeczy zrozumiałam i doszłam do pewnych wniosków. Coś między nami gdzieś tam kiedyś było, coś więcej niż długoletnia przyjaźń i dlatego nie czuję urazy.
-Widzę przecież, że moja obecność jest dla ciebie trudna.-trafia niemal w samo sedno- Nie chciałabym zmuszać cię do czegokolwiek, po prostu powiedz mi, że wolisz mnie nie znać, zrozumiem to.
-To nie tak, że nie chcę cię znać.-potrząsasz głową- Po prostu po latach znowu wróciły wszystkie wspomnienia, także te, które chętnie bym wymazała z pamięci. I jeśli już los nas znowu zetknął na tej samej drodze to po prostu trzeba stawić czoła temu wszystkiemu i nauczyć się z tym żyć, a może po prostu zapomnieć to co złe i zacząć na nowo?
-Nie chciałbym by nasze kontakty zakończyły się wraz z zakończeniem mojej sprawy. Być może spotkamy się gdzieś, kiedyś przypadkiem na ulicy, a może dopiero za kolejne kilka lat.-przełyka głośno ślinę- Tym bardziej, że Oli zdecydowanie polubił towarzystwo Anieli.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze
-Myślę, że raczej też bym nie chciała żebyś się znowu rozeszli w mało przyjaznych okolicznościach.-przytakujesz mu.
Czy było ci lżej, po tych słowach? Mogłaś śmiało stwierdzić, że zdecydowanie ciężar ciążący ci na sumieniu je opuścił. Może nie byłaś w pełni usatysfakcjonowana jego odpowiedzią bo prawdopodobnie liczyłaś na coś więcej, ale wiedziałaś, że mówił to absolutnie szczerze. Skąd? Nawet pomimo tych kilku lat spędzonych oddzielnie znałaś go przecież niemal od małego dziecka i potrafiłaś dostrzec kiedy był szczery. A z tobą był zawsze szczery, nawet w chwili do której wracanie sprawiało ci tak wiele bólu. Widziałaś to w jego oczach. Widziałaś iż jego słowa płynęły prosto z jego wnętrza i widoczni równie wiele go kosztowały. Ale wreszcie po latach udało wam się poniekąd rozwiązać niedomówienia jakie pozostawały w waszych głowach od wielu lat. Czy byłaś zadowolona z takiego obrotu spraw? Zdecydowanie. Gdzieś w głębi siebie cieszyłaś się, że masz to za sobą, ale też odczuwałaś delikatną radość na jego widok. Chcąc nie chcąc odegrał nie małą rolę w twoim życiu i kiedyś był dla ciebie ważny. Znał cię niemal doskonale i wiedziałaś, że jeśli nie uciekniesz od rozmowy z nim, to będziecie jeszcze potrafili ze sobą rozmawiać jak starzy, dobrzy przyjaciele. Naprawdę w to wierzyłaś i miałaś cichą nadzieję, że i on również. Bo właśnie dostaliście szansę od Boga na to żeby naprawić wszelkie wyrządzone sobie zło i żyć bez uraz i rozterek związanych z przeszłością.
-Wiesz co? Cieszę się, że cię spotkałem.
-O którym spotkaniu mówisz?-dopytujesz
-O naszym ostatnim. Nie wiem co mną kierowało przy wyborze prawnika, ale cieszę się, że trafiłem tam gdzie trafiłem. Inaczej nie miałbym szansy naprawić tego co zniszczyłem te kilka lat temu i żyłbym dalej z wyrzutami sumienia.-odpowiada ze stoickim spokojem
-Przyznam, że w pierwszej chwili myślałam, że mam przywidzenia.-wspominasz tą chwilę
-Ja miałem ochotę się uszczypnąć bo szczerze nie wierzyłem, że to ty.-kręci głową z niedowierzaniem- Zewnętrznie się zmieniłaś, ale w środku dalej jesteś tą samą Jagodą co kiedyś, no może bogatszą o jakiś bagaż życiowych doświadczeń.
-To samo mogłabym powiedzieć o tobie.-odpowiadasz mu
-Jak widzisz prócz tego, że w sporcie powodzi mi się całkiem przyzwoicie tak w życiu prywatnym gorzej.-wzdycha- Jestem prawie rozwodnikiem i praktycznie samotnym ojcem.
-Niestety takie są koleje losu, a uwierz, że i moje życie wcale nie jest tak wspaniałe jakby mogło się wydawać.-przyciągasz kolana do siebie
-Świetna praca, cudowna córka i podejrzewam, że dumny ze swoich kobiet mężczyzna.
-Gdyby jeszcze taki był.-wypuszczasz głośno powietrze z ust- Ojciec Anieli odszedł dawno temu.-dodajesz nieco ciszej
-Przepraszam, nie miałem pojęcia.-mówi przepraszającym tonem głosu
-W porządku.-kiwasz głową- Także jesteśmy w całkiem podobnej sytuacji życiowej
-Kto by pomyślał.-kręci głową- Jeszcze kilka lat temu wyśmiałbym tego, kto by mi tak powiedział. Bo przecież życie miało potoczyć się zupełnie inaczej.
-Przede wszystkim nasze losy miały być inne, nie oddzielne.-dodajesz mając w pamięci słowa waszych bliskich i otoczenia przewidujących wam wspaniałą, wspólną przyszłość. Wtedy naprawdę nie widzieliście innej opcji, chyba żadne z was nie mogło przypuszczać, że stanie się kompletnie inaczej.
-Może trzeba było ich posłuchać.-dodaje po chwili
-Przestań.-ganisz go- Nie możesz wiedzieć czy to by coś zmieniło. Czasu nie cofniesz, niestety.
-Wiesz, gorzej by na pewno nie było.-mówi z delikatnym śmiechem, a ty jednie kiwasz głową potwierdzając jego słowa. Czy nie mogło być gorzej? Oczywiście, że mogło. Mogło być lepiej? Pewnie, że tak. Ale co mogliście zrobić? Trzeba było przyjmować na klatę to, co serwowało życie i czynić z niego najlepszą rzeczywistością z możliwych. Takie właśnie zadanie miał każdy z nas.
Musiałaś przyznać, że delikatnie mówiąc się zagadaliście bo wasi goście opuścili was po dwudziestej drugiej. I szczerze mówiąc po ich wyjściu twój wieczorny nastrój zupełnie różnił się od tych, jakie zastawały cię co dzień. Czułaś się dziwnie spokojna i całkiem zadowolona. Nie miałaś najmniejszej ochoty na rozmyślanie nad tym co było. Ani przez chwilę nie pomyślałaś o otworzeniu pudła z fotografiami i wspominaniu. Sama byłaś kompletnie zaskoczona swoim działaniem, ale wiedziałaś iż jest to spowodowane, że poniekąd stanęłaś z przeszłością twarzą w twarz i wyjaśniłaś sobie z nią co nieco. Miałaś nadzieję, że wreszcie przestanie cię brutalnie nokautować, przynajmniej przez jakiś czas.
Niedzielę wraz z Anielą spędziłyście okrutnie leniwie. W zasadzie prawie nie wychodziłyście z domu. Czasem potrzebna była taka odmiana, a nie wieczne zabieganie i gonitwa w ciągu całego tygodniu. Standardowo miałyście chwilę czasu tylko dla siebie, każda zajęła się swoimi sprawami. Ty oczywiście przez dłuższą chwilę potkwiłaś przy pracy, a twoja córka zabrała się za twórcze działania. Po kilku dłuższych minutach na osobności byłaś dostępna tylko i wyłącznie dla swojej pociechy. Nawet gdybyś niesamowicie pragnęła cofnąć czas to z całą pewnością ostatecznie byś tego nie uczyniła. Dlaczego? Bo nawet pomimo tego wszystkiego, co cię spotkało i sprawiło ból nie chciałabyś innego życia. Gdybyś cofnęła czas nie miałabyś swojego małego aniołka w postaci swojej córki. Nie wiesz czy ktoś potrafiłby ci dać tak wiele szczęścia jak ta mała niespełna siedmioletnia dziewczynka. Bo to właśnie ta mała osóbka dawała ci siłę, gdy miałaś chwile zwątpienia, które ostatnimi czasy pojawiały się dość często. Była swego rodzaju kołem ratunkowym, gdy zaczynałaś tonąć w oceanie życia. Była dla ciebie absolutnie wszystkim i to ona była najważniejsza. Może po prostu musiało tak być. Może to była ta miłość jaką człowiek otrzymuje w różnych formach w swoim życiu? Jeśli tak, to musiałaś o nią dbać, najlepiej jak potrafiłaś.
-Jak tam rozmyślania nad własną egzystencją pani mecenas?-pyta Daria kiedy wpada do twojego gabinetu
-Nie powiem, ruszyły z martwego punktu.-odpowiadasz z delikatnym uśmiechem na twarzy
-No kto by się spodziewał.-mówi wyraźnie zainteresowana- Za czyją sprawą?
-A czy to musi być z czyjąś pomocą?-unosisz brew ku górze
-A mylę się?-pyta po czym dodaje widzą twoją minę- No właśnie kochana. Swoją drogą nie mogłam się do ciebie dodzwonić przez prawie cały weekend!
-Wybacz, byłam trochę zajęta.
-Nie mów, że pracowałaś.-odpowiada
-Akurat nie miałam za bardzo czasu, choć przyznaję zajrzałam troszkę do spraw.
-W takim razie opowiadaj, co takiego się też porabiało.
-Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?-starasz się ją zbyć
-Mnie już nic nie pomoże, więc nie ma przeszkód.-śmieje się- Mów Jago, dlaczego z ciebie zawsze jest tak trudno cokolwiek wyciągnąć?
-Po prostu taka już jestem.-wzruszasz ramionami
-Muszę nad tobą jeszcze popracować przez kolejne lata choć i tak jest lepiej niż w chwili, gdy się poznałyśmy.-szczerzy się
-W takim razie chyba minęłaś się z powołaniem i powinnaś być jakimś terapeutą.
-Ty mnie tu nie zagaduj bo wiesz doskonale, że ci nie odpuszczę, okej?-gani cię- A więc, co robiłaś w weekend?
-Kilka rzeczy.-odpowiadasz z uśmiechem
-Matko, jesteś naprawdę ciężkim przypadkiem.-śmieje się przyjaciółka- Konkretniej?
-Spędzałam czas z Anielą, wyświadczyłam przyjacielską przysługę, poleniłam się pół niedzieli, byłam w Łodzi na małej wycieczce, nic specjalnego.-wzruszasz ramionami
-Zaraz, co powiedziałaś między Anielą, a lenistwem?-dopytuje przetrawiając informację jakie jej dałaś
-Wyświadczyłam drobną przysługę.-odpowiadasz jej
-A komuż to?-dociekała
-Można powiedzieć, że przez dobę miałam o jednego urwisa w domu więcej.
-Małego blondynka, który ma nieziemsko przystojnego ojca?-szczerzy się
-Ty jak zwykle wszystko wyolbrzymiasz.-przewracasz oczami
-Nie jest nieziemsko przystojny?-pyta z szerokim uśmiechem
-Widziałam ten wzrok.-spoglądasz na nią
-Jaki? Przecież ja nic, a nic nie mówię!-udaje niewinną
-Za dobrze znam ten uśmieszek.-bacznie jej się przyglądasz
-Po prostu cieszę się, że twój weekend się udało kochana.-mówi z uśmiechem- Rozumiem, że był on taki nie tylko dzięki roli opiekunki.
-Daria!-rzucasz ze śmiechem
-No co? Po prostu mocno ci kibicuję żebyś wreszcie znalazła ten swój ideał.-unosi kąciki ust ku górze
-A może nie znajdę, może taka moja dola być samą.-wzruszasz ramionami
-Ty chyba sama nie wierzysz w to co mówisz.-kręci głową- Swoją drogą dam sobie rękę uciąć, że za jakieś kilka miesięcy będziesz w związku z pewnym przystojnym szatynem.
-Nie mam pojęcia w takim razie jak sobie poradzisz bez jednej ręki.
-Nie wierzysz mi?-podejmuje wyzwanie- W takim razie jeśli wygram sponsorujesz mi bilet na Majorkę.
-A jeśli ja wygram?-pytasz
-Mało prawdopodobne, aczkolwiek jeśli wygrasz to przez miesiąc będę brać trzy czwarte twoich spraw.
-Chcesz mnie pozbawić pracy?-pytasz ze śmiechem- Jeśli wygram ja, poproszę wakacje we Francji.
-To jest najlepszy zakład jaki wygram.-szczerzy się po czym opuszcza twój gabinet zostawiając cię samą. Nie pozostało ci wtedy nic innego jak zabranie się za pracę. Kolejny dzień spędzony nad różnorakimi sprawami nie był w zasadzie niczym specjalny ani wartym uwagi. Mimo, że niemal każdy dzień twojej pracy miał dość podobny schemat to szczerze lubiłaś to, co robiłaś. To była twoja odskocznia od życia codziennego. Mogłaś choć na chwilę odciąć się od swoich problemów i zająć się de facto problemami innych. Były sprawy, które nie były przyjemne, dotyczące trudnych tematów, ale mimo wszystko to było coś, dzięki czemu wiedziałaś, że nie tylko pomagasz innym ludziom, ale i sama dzięki temu masz poczucie spełnienia jako człowiek. I chyba dlatego czasem ciężko było ci się oderwać od pracy, nawet i w domu. Czasem po prostu uciekałaś w pracę, to było w twoim mniemaniu najlepsze lekarstwo. Wiedziałaś, że nie możesz dłużej tego robić, ale tylko tam nie myślałaś o problemach. Bynajmniej o swoich. Bo we wszelkich innych płaszczyznach atakowały cię one znienacka i nieważne gdzie byś była. A tak było kiedyś. Ostatnimi dniami sama byłaś w szczerym szoku. Nawet wieczorami na próżno było czekać na depresyjne rozmyślania. Jakbyś się od nich zupełnie wyzwoliła. Zniknęły jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Chyba powoli zaczynałaś wierzyć, że to stało się za sprawą pewnej szczerej rozmowy.
-Mamusiu.-wyrywa cię z rozmyślań głosik twojej córki
-Co kochanie?-spoglądasz w jej kierunku
-Kiedy będę mogła się znowu pobawić z Olim?
-Myślę, że niedługo.-uśmiechasz się do niej
-Nie lubisz jak u nas jest?
-Och słoneczko, oczywiście, że lubię.
-Ostatnio jak poszli się nie odzywałaś.-trafnie zauważa
-Po prosu byłam zmęczona.-odpowiadasz jej, co wyraźnie ją satysfakcjonuje bo nie zadaje więcej pytań tylko przytula się do ciebie.
Gdy twoja pociecha usypia, zyskujesz chwilę dla siebie. Nie sięgasz po żadną z fotografii. Nie wracasz pamięcią do tego, co było. Już któryś wieczór z rzędu jesteś wolna od tego wszystkiego. Czy to nie dziwne ile może zmienić jedna, wydawać się mogło błaha rozmowa? Zamiast tego przez ponad godzinę rozmawiasz przez telefon z przyjaciółką. Szczerze mówiąc nie pamiętasz by w którejkolwiek waszej rozmowie to ty byłaś głównym rozmawiającym. Daria miała rację. Chyba powoli zaczynałaś się otwierać. Czas najwyższy lub też jak kto woli, lepiej późno niż wcale.
Kiedy wydaje się, że wszystko się skończyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna.
Tak właśnie głosił jeden z cytatów, który zdobił jedną z wielu fotografii i który właśnie w tej chwili przyszedł ci do głowy. I tak właśnie było z tobą, kiedy myślałaś, że zwariujesz, okazało się, że to było końcem, ale i początkiem twojej wewnętrznej zmiany. Idąc tą samą drogą od kilku lat zgubiłaś gdzieś sens swojej podróży, dlatego zboczyłaś by go odnaleźć.
~*~
Od razu pragnę przeprosić za drobną obsuwę, wczoraj dość późno wróciłam ze świąt, do tego wpadli goście i nie miałam możliwości dostania się do laptopa, a co za tym idzie dodania rozdziału. Nadrabiam to zaniedbanie wraz z początkiem ostatniego tygodnia tegoż roku. Co do epizodu, odbyła się jakże wyczekiwana rozmowa, coś się wyjaśniło, ale wciąż parę rzeczy pozostaje tajemnicą. Napięcie i informacje trzeba odpowiednio dozować tudzież stopniować, nieprawdaż? Powolutku brniemy do przodu, więc apeluję o cierpliwość.
Z tej racji iż to ostatni wpis w 2014r. pragnę Wam życzyć moje drogie wszystkiego co najlepsze w nowym roku, by był jeszcze lepszy niż ten, który właśnie mija, samych sukcesów, szczęścia, miłości, jeszcze więcej niezapomnianych sportowych wrażeń, pogody ducha, cierpliwości, zwłaszcza do mnie(!), szampańskiej zabawy w Sylwestra i po prostu wszystkiego co najlepsze kochane!
Szczęśliwego Nowego Roku! Happy New Year! Felice Anno Nuovo! Feliz ano nuevo! Gluckliches Neues Jahr!
Ściskam,
wingspiker.
PS. Jak się widzi nowy wygląd? ;)