piątek, 9 stycznia 2015

#neuf.


  Czułaś się jak w jakiejś mało śmiesznej komedii opowiadającej o powrocie do przeszłości. Przez moment zastanawiałaś się czy aby na pewno ci się to nie śni, ale stale nadający u twego boku Robert skutecznie rozwiał twe wątpliwości co do tego. Wciąż nie interesowała cię jego osoba, ale chyba nie zdążył jeszcze tego zauważyć, tak samo jak tego iż dostała od ciebie parę razy dobitnie do zrozumienia iż nie jesteś nim zainteresowana. Najwidoczniej ten typ tak właśnie miał. Co mogłaś na początku w nim widzieć? Musiałaś być chyba mocno zdesperowana albo zdołowana. Tak, to była bardzo prawdopodobna opcja. 
 -Mam wrażenie, że mnie nie słuchasz.-przerywa ci rozmyślania
 -Szybki jesteś.
 -Kochanie, o co chodzi?
 -Nie mów tak do mnie.-grzmisz- Jesteś taki głupi, czy udajesz?
 -Słucham?-dziwi się
 -Może nie zauważyłeś, ale to, że nie mam specjalnie czasu na spotkanie z tobą ani chęci na rozmowę mogło znaczyć, że nie jestem zainteresowana?
 -Lubię jak jesteś taka niedostępna.-uśmiecha się
 -W stosunku do ciebie nigdy nie byłam inna i nie będę.
 -Ale dlaczego nie chce dać nam szansy? Zobaczysz, będzie nam cudownie.
 -Nie sądzę.-odpowiadasz z przekąsem robiąc krok w tył- Baw się dobrze.-odwracasz się i chcesz odejść, lecz on ci na to nie pozwala łapiąc cię dość mocno za dłoń.
 -Posłuchaj mnie.-mówi poddenerwowany- Nie na darmo tyle za tobą latałem żeby teraz obejść się z niczym.
 -A ty posłuchaj teraz mnie.-mówisz stanowczo- Nie moja wina, że masz kłopoty ze zrozumieniem tego iż nie jesteś w moim typie oraz tego, że nigdy nie dawałam ci żadnych nadziei. 
 -I tak wiem, że się ze mną droczysz maleńka.-podchodzi zdecydowanie zbyt blisko ciebie
 -Albo za pięć sekund mnie puścisz i odejdziesz..
 -Albo co?-przerywa ci z perfidnym uśmieszkiem
 -Albo porozmawiasz ze mną.-słyszysz nagle znajomy męski głos, a uścisk Roberta znika. 
 -Bodyguard?-kpi- Kim pan jest żeby mi rozkazywać.
 -A kim jest pan żeby nachodzić kobietę i zachowywać się jak kretyn?-odpowiada mu ze stoickim spokojem. Robert kompletnie zmieszany i bez większego pola manewru usuwa się z zasięgu wzroku. Wypuszczasz głośno powietrze z ust po czym przenosisz wzrok na swojego wybawiciela, który stoi przed tobą z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 
 -Chyba muszę się napić.-rzucasz, a Michał przystając na twoją propozycję towarzyszy ci w podróży po drinka. Przez dłuższą chwilę siedzisz i wpatrujesz się w zwartość szklanki. Zastanawiasz się? Chyba nie było nad czym. Raczej rozmyślałaś o tym wszystkim co się stało. Analizowałaś to wszystko i zastanawiałaś się czy aby na pewno dobitnie dałaś mu do zrozumienia, że nie wróżysz wam żadnej przyszłości? Myślałaś też nad tym czy to był tylko głupi, pijacki wyskok niczym nie związany z rzeczywistością czy raczej czysta prawda? Trudno było ci na to odpowiedzieć. Swoją drogą dziwiło cię to, że tak bardzo zastanawia cię ten właśnie fakt. Chyba dlatego, że nie jesteś mistrzynią świata w kontaktach z mężczyznami. To by tłumaczyło wszystko.
 -A tak w ogóle, Daria kazała ci przyjść?-pytasz swojego towarzysza
 -Nie.-kręci głową- Ale przyjaciel owszem.-przewraca oczami
 -Skądś to znam.-wzdychasz
 -Nie przepadasz za tłokiem co?
 -Żebyś wiedział.-odpowiadasz-Kiedyś może i lubiłam takie imprezy, ale teraz nie bardzo. Chyba się starzeje.-śmiejesz się upijając drinka
 -Syndrom trzydziestoletniego zgryźliwego człowieka?
 -O przepraszam, ja nie mam jeszcze tyle lat.-odgryzasz się- Aczkolwiek chyba powoli mam pierwsze objawy zgryzoty.
 -Myślę, że nie jest z tobą jeszcze tak źle.-uśmiecha się po czym zapada między wami cisza, oczywiście jeśli można ją tak nazwać pomiędzy odgłosami zdecydowanie za głośnej muzyki. Gdy siedzicie tak obok siebie wracają do ciebie wspomnienia. A właściwie dopada cię małe deja vu. Dobrych kilka lat temu siedzieliście w niemal podobnej scenerii. Z tą różnicą, że wtedy wszystko było o wiele prostsze. Nie mieliście blisko trzydzieści lat, nie mieliście niemal żadnego bagażu życiowych doświadczeń i nie byliście rodzicami samotnie wychowującymi dzieci. Wtedy byliście jeszcze beztroskimi nastolatkami. Minęło już tyle lat od tamtej sytuacji, a wy przeżywacie ją po raz drugi. Czy to był jakiś znak od tego z góry? Tego nie wiedział nikt.
 -Czuję się trochę jakbym już to przeżył.-dodaje po chwili twój towarzysz
 -Deja vu?-pytasz, a on kiwa głową na znak potwierdzenia twych słów
 -"Lukrecja" co?-spogląda na ciebie mając na myśli przytulny lokal jaki wtedy wybraliście zamiast tłocznej i wypełnionej ogłuszającą muzyką imprezowni
 -Dzisiaj zadowolę się "Alternatywą".-mówisz po czym wstajesz, czym kompletnie zaskakujesz Winiarskiego- Zostajesz?
 -Mam to uznać za zaproszenie?-pyta z nieodgadnionym wyrazem twarzy
 -W sumie to tak.-wzruszasz ramionami, a już po chwili tuż obok ciebie kroczy mężczyzna o którym tak bardzo chciałaś ostatnimi latami zapomnieć. Jeszcze niedawno wydawało ci się, że go nienawidzisz za to co kiedyś ci zrobił, a jak było teraz? Teraz nie pałałaś do niego nienawiścią, nie wiesz nawet czy samo to uczucie nie było tylko wytworem twojej wyobraźni bo miałaś co raz to poważniejsze wątpliwości ku jego faktycznemu bytowaniu. Ale czy ty w ogóle potrafiłaś nienawidzić kogokolwiek? Wątpliwe. Tym bardziej wątpliwe byś mogła darzyć tym uczuciem kogoś kto niegdyś był dla ciebie niemal całym światem.
 -Nie patrz na mnie tak jakbym była co najmniej bezdomna.
 -Po prostu wciąż czuję się winny.-odpowiada absolutnie szczerze
 -Ludzkie sumienie to zdecydowanie okrutna bestia.-mówisz uciekając wzrokiem i skupiając go na pogrążonym w blasku ulicznych lamp miastu- Mimo to mogę cię zapewnić, że nie mam do ciebie urazy. Już nie.-dodajesz przełykając głośno ślinę
 -Nie wiem czy ja na twoim miejscu potrafiłbym..
 -Tak po prostu wybaczyć?-dokańczasz za niego, a on jedynie przytakuje ruchem głowy- Minęło już parę lat, jesteśmy dorosłymi ludźmi Michał i nie możemy żyć tylko tym co było kiedyś. Trzeba się raczej skupiać na tym co jest tu i teraz.
 -W takim razie za teraźniejszość?-podnosi kieliszek ku górze
 -Owszem.-kiwasz głową po czym stukacie delikatnie swoimi szklankami i wypijacie ich zawartość do dna. Nie byłaś pewna czy aby nie na wskutek promili, które krążyły już powoli w twoich żyłach wcale nie krępowało cię jego towarzystwo. Może po prostu naprawdę wybaczyłaś mu to wszystko? Z drugiej strony czy możliwe było by wszelkie żale, smutki składowane prze lata w twoim wnętrzu zniknęły w sekundę jak za sprawą czarodziejskiej różdżki? To było pytanie na które w tej właśnie chwili odpowiedzi nie znałaś. Może z czasem samoistnie uzyskasz na nie odpowiedź. Na chwilę obecną musiałaś zadowolić tym, co było teraz. A co było? Gdyby ktoś po waszym pierwszym spotkaniu po latach, powiedział, że będziecie siedzieć pewnego wieczora we dwoje w małej knajpce, popijać drinki i rozmawiać jak starzy, dobrzy przyjaciele to z całą pewnością nie uwierzyłabyś mu. Ale tak właśnie się działo. Rozmawialiście jak gdyby nigdy nic. Co z tego, że dialog ten dotyczył głównie waszych dzieci. Można rozmawiać na różne tematy, ale jeśli znasz kogoś nie gorzej niż siebie samego to możesz rozmawiać z nim nawet i na temat kostki brukowej w nieskończoność. Tak to właśnie działało i w waszym przypadku. Powoli chyba zaczynałaś wierzyć w to, że pomimo sprawy rozwodowej niebieskookiego jaką prowadzisz pozostaniecie w dobrych kontaktach nawet i po jej zakończeniu. Może i nie byłaś przesądna ani nic z tych rzeczy, aczkolwiek nie potrafiłaś wierzyć w to, iż wasze spotkanie po tylu latach było głupim zrządzeniem losu czy przypadkiem. Nie rozpatrywałaś raczej tego w kategoriach przeznaczenia, ale doszukiwałaś się w tym jakiegoś sensu. Czy to aby szansa na rozgrzeszenie po tylu latach życia z tym wszystkim? Prawdopodobnie to było właśnie to. Prawdopodobnie bo wraz z pojawieniem się Michała powtórnie na twojej ścieżce egzystencjalnej zaczęły wracać dawne lata. Te wszystkie piękne chwile jakie przeżyliście wspólnie. Chwila po chwili, ułamek po ułamku. Przez to chyba zaczynałaś też patrzeć na niego przez pryzmat tamtych lat. Nie byłaś chłodna ani wycofana jeśli chodzi o relacje z nim. Coś zaczęło się zmieniać, widziałaś to. Pojawiła się swoboda, ta sama co kiedyś. Pojawiło się zrozumienie, zupełnie jak przed laty. Pojawiła się również jeszcze ledwo widoczna nić relacji jaką poniekąd udało wam się zawiązać. Nie mogłaś ukryć, powoli zaczynałaś obawiać się drogi, ku której wszystko to zmierzało. Ktoś by mógł powiedzieć, że wyolbrzymiasz, ale ty wcale tego nie robiłaś. A potwierdzeniem tego mógł być fakt, iż na swoje nieszczęście ponownie zaczęłaś dostrzegać ogrom spojrzenia błękitnych oczu.
 -Ten facet z klubu, to ktoś szczególnie ważny?-pyta nagle kiedy wracacie z wszelakich wojaży
 -Przez ułamek chwili wydawało mi się, że tak, ale jak się okazało to kolejny facet nie warty mojej uwagi.-wzdychasz otaczając się ramionami, gdyż temperatura na dworze zdecydowanie spadła
 -Ponoć nie wszyscy są beznadziejni.-uśmiecha się, a ty dopiero po chwili łapiesz o co mu chodzi. To były twoje słowa, które wypowiedziałaś dawno temu zanim jeszcze stało się rzeczywistym, iż powinniście być razem oraz te, które zdobią jeden z odwrotów z fotografii.
 -Komuś zbiera się na sentymenty?
 -Z wiekiem tak się chyba już robi.-wzrusza ramionami- Wieczorami, gdy Oliwier śpi, a ja nie wiem co ze sobą zrobić lubię wracać do tych słów.
 -To zupełnie jak ja.-dodajesz niemal dygocąc z zimna, co zauważ twój towarzysz wręczając ci swoje okrycie wierzchnie- Przez te lata chciałam chyba z tysiąc razy je zniszczyć, zapomnieć o nich, ale za każdym razem coś mi na to nie pozwalało. Zawsze leżały, gdzieś głęboko schowane czekając chyba na chwilę w której dorosnę do tego by je ponownie zobaczyć. I jak czasem je czytam to chyba zazdroszczę tej dawnej sobie. Wszystko było takie proste i piękne.
 -Myślałem, że tylko ja miałem i mam w dalszym ciągu problem z tymi zdjęciami.
 -Może to po prostu znak?-zastanawiasz się na głos
 -Szansa na to by w pewnym stopniu naprawić przeszłość, która tak dobitnie nie daje nam o sobie zapomnieć.-dodaje
 -Jeśli tak, to chyba idzie całkiem nieźle, co?-spoglądasz w jego kierunku
 -Muszę się z panią zgodzić, pani mecenas.-uśmiecha się- Sądziłem, że to raczej będzie dość przeciętny wieczór.
 -A nie był?
 -Nie.-kręci głową kiedy stoicie tuż przed wejściem do twojej klatki schodowej- Dziękuję za urozmaicenie go no i za to, że mogliśmy szczerze porozmawiać, znowu.
 -Myślę, że nam obydwojgu dobrze zrobi taka terapia z prawdą.-odpowiadasz mu starając się wytrzymać napór jego spojrzenia.- I ja też dziękuję za towarzystwo.
 -Skoro terapia mam nadzieję, że na tym nie poprzestanie, zwłaszcza, że mój syn bez przerwy mówi o Anieli i jej mamie.-obdarowuje cię absolutnie uroczym uśmiechem pod wpływem, którego zdecydowanie nie jedne żeńskie kolana mogły zmięknąć
 -Chcąc nie chcąc wciąż mamy wspólną sprawę do wygrania.-odpowiadasz- No i też muszę przyznać, że moja córka zdecydowanie polubiła panów Winiarskich.-unosisz kąciki ust ku górze
 -W takim razie chyba mamy odpowiedź.-mówi wciąż patrząc w twoim kierunku- Śpij dobrze Jago.
 -Dawno nikt już tak do mnie nie mówił.-dumisz się że wciąż pamięta tak wiele rzeczy- Dobranoc.-odpowiadasz, a po chwili wciąż stoisz w tym samym miejscu. Z resztą nie tylko ty. W tej właśnie chwili przegrałaś walkę sama z sobą. Nie potrafiłaś zmusić się do odejścia.
 -Prawie druga w nocy, a my stoimy bezproduktywnie na dworze zamiast gnać do dzieci. Co z nas za rodzice.-rzuca żartobliwie
 -Och, myślę, że są nam to w stanie wybaczyć.-śmiejesz się- A teraz już naprawdę, dobranoc.
 -Dobranoc.-odpowiada ciszej, a po chwili obydwoje chyba zaskakujecie siebie samych. Pod wpływem impulsu przytulacie się na pożegnanie. W chwili, gdy wasze ciała się dotykają ciebie przechodzi dreszcz. Nie pamiętasz już nawet kiedy byłaś tak blisko niego, ale to wciąż było dokładnie takie samo uczucie. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale z całą pewnością dla was to był milowy krok. A kolejny wykonaliście, a w zasadzie to wykonałaś zaledwie ułamek sekundy później. Nie wiedziałaś co tobą kierowało, ale po prostu to zrobiłaś. Po prostu obdarowałaś go krótki i mogło się wydawać wcale nie zobowiązującym pocałunkiem w policzek na dobranoc. Ale to był tylko pozór. Kiedy zniknęłaś w głębi klatki schodowej i weszłaś do mieszkania oparłaś się plecami o drzwi. Może i tego wieczoru wypiłaś trochę alkoholu, ale nie aż tyle by nie myśleć przytomnie, a gest, który uczyniłaś z całą pewnością taki nie był. Stoisz tak kilka minut opuszkami palców błądząc po ustach. Dlaczego to właściwie zrobiłaś? Sama nie potrafiłaś się przed sobą wytłumaczyć. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałaś się, że masz na sobie jego marynarkę. Przesiąkniętą jego zapachem, który uderzał do twoich nozdrzy. Zamknęłaś oczy i wypuściłaś głośno powietrze z ust. Sama nie wiedziałaś, co się z tobą dzieje. Chociaż może i twoja podświadomość nieśmiało szeptała ci rozwiązanie, a raczej odpowiedź, której na chwilę obecną nie przyjmowałaś do wiadomości.
 -Wieczór się udał?-pyta twoja mama, kiedy rano pojawiasz się w kuchni
 -W zasadzie to tak.-kiwasz głową
 -Późno wróciłaś.-rzuca znad kubka z parującą czarną cieczą
 -Mamo, czuję się jakbym była nastolatką, bez takich proszę, do trzydziestki już bliżej jak dalej.-śmiejesz się
 -Po prostu chcę z ciebie coś wyciągnąć kochanie.-uśmiecha się zagadkowo
 -Jeśli chcesz coś konkretnego się dowiedzieć to spytaj, przecież wiesz, że odpowiem.
 -Dobrze, w takim razie kogo ograbiłaś z garderoby?-pyta uśmiechnięta od ucha do ucha
 -Garderoby?-pytasz nie bardzo wiedząc o co jej chodzi
 -Wiesz kochanie, wyglądasz z całą pewnością szałowo w marynarkach, aczkolwiek w damskich, a nie męskich w dość dużym rozmiarze i przesiąkniętych zapachem męskich perfum.
 -Dzwoniłaś już do Darii agencie FBI?-pytasz rodzicielki
 -Jeszcze nie, czekam na zeznania oskarżonej.-mówi rozbawiona- To jak, powiesz mi kto jest właścicielem czy mam dzwonić po posiłki?
 -I tak jestem pewna, że kontaktowałaś się z Darią, więc za ile będzie? Bo nie wiem czy robić więcej kawy.-mówisz
 -Myślę, że za chwilę.-odpowiada z udawaną powagą- Robert to nie jest. Więc teraz pomyślę głośno. Mężczyzna, o dobrym guście bo marynarka nie z byle jakiego sklepu za rogiem, kuszący zapach perfum, a do tego całkiem duży rozmiar, czyli jest wysoki albo pulchny, obstawiam to pierwsze. Jagódko, czy ty byłaś na randce z moim niedoszłym zięciem?
 -Skąd ta dedukcja Sherlocku?-nie dajesz jej się złamać- Jest sporo mężczyzn, którzy są wysocy i mają cechy, które przed chwilą wydedukowałaś. Świąt się nie kończy i nie zaczyna na Michale Winiarskim mamo.
 -Może nie, ale twój chyba powoli tak.-szczerzy się
 -Mamo..-przewracasz oczami
 -Uparta jak ojciec.-kręci głową dopijając kawę- Ale tak samo jak i Wojciech kłamać nie potrafisz kochanie.
 -Skąd wiesz, że nie mówię prawdy?
 -Stąd, że rozładował mi się telefon, a miała zadzwonić do mnie Wanda i powiedziałam jej żeby zadzwoniła na twój numer bo miała sprawę do mnie, no więc jakieś pół godziny temu zadzwonił twój telefon. Ja święcie przekonana, że to Wanda nie sprawdzałam nawet kto to odebrałam. Żebyś ty widziała moją minę jak zamiast Wandy usłyszałam Michała!-mówi z teatralnym przejęciem- No i widzisz dzwonił spytać, czy aby nie znalazłaś w jego marynarce portfela.
 -Dobra, masz mnie.-wreszcie kapitulujesz- Zadowolona?
 -Ja?-szczerzy się- Jestem zachwycona!-rzuca wielce uradowana
 -Nie wyobrażaj sobie niczego mamo.-ganisz ją
 -Ale ja nic nie mówię.-uśmiecha się
 -Nie musisz nic mówić, widzę po twojej minie, ona mówi sama za siebie.-wzdychasz nie ciągnąć dłużej tego tematu, który był tylko wodą na młyn dla twojej matki.

Deja vu daje drugą szansę wejścia do tej samej rzeki.

Pisząc te słowa kilka lat temu nie wiedziałaś, że będą one uniwersalne, a może i wręcz prorocze. Raz weszłaś już do tej rzeki i skończyło się delikatnym podtopieniem. Czy warto ryzykować po raz drugi? Postawić na szali utrzymanie się na wodzie i zachłyśniecie, tym razem sromotne. Co robić...
               
~*~
Pojawiam się w piątek, dlatego, że mam sporo rzeczy do zrobienia na weekendzie, a wychodzę z założenia, że im szybciej, tym lepiej. Jak też wspominałam poprzednio, akcja nabiera rumieńców, aczkolwiek wciąż uczulam i apeluję o nie stawianiu ostatecznych osądów, co do tej historii, jeszcze sporo się wydarzy, co zaskoczy. To tak na marginesie. Drugą sprawą są imiona bohaterów jakby to wyrazić drugoplanowych, jestem świadoma jak niektórzy z nich mają w rzeczywistości na imię, ale opowiadani to fikcja, a więc nie muszą i raczej nie będą się one zgadzać. Jak zawsze wszelakie opinie i wnioski pozostawiam Wam. Do następnego!
Ściskam,
wingspiker.

14 komentarzy:

  1. Idealny piątkowy wieczor z twoim opowiadaniem. Rozdział jak zwykle swietny! Czekam na następny i życze udanego weekendu! K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyne co mogę powiedzieć, to że dla mnie jesteś boginią bloggera.
    Trzymaj się. A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, chyba nie zasłużyłam sobie na aż tak wielkie komplementy! :P

      Usuń
  3. Jasne, że warto zaryzykować! Nasza Jagusia musi spróbować! Musi!
    Kolejny raz mnie delikatnie zaskoczyłaś i już nie mogę doczekać się więcej ;)
    No uchyl troszkę rąbka tych wszystkich tajemnic, no weź, nie lubię tego co ze mną robisz przez to opowiadanie, bo mnie skręca XD
    A za razem je uwielbiam.
    Całuję ♥ Vein.

    OdpowiedzUsuń
  4. Robert jest z rodzaju tych osobników, którzy najprawdopodobniej miewają problemy z samodzielnym rozumowaniem. Cieszę się, że pan "bodyguard" pojawił się w odpowiednim miejscu i czasie i przegonił natręta.
    Myślę, że Jagoda powinna postawić wszystko na jedną kartę i podjąć ryzyko, w końcu wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Michał nie jest jej obojętny. Może to właśnie na niego czekała całe życie?
    Ja chyba nawet wolę, gdy nie wszystko zgadza się z rzeczywistością, w końcu to fanfiction, więc główną rolę powinna przede wszystkim odgrywać wyobraźnia :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja dziś krótko, bo szykuję się na 18-stkę :P
    Także genialny, mama to najlepszy detektyw! Haha.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Robert to naprawdę ma mało rozumku. Jednak na całe szczęście Winiar zjawił się w samą porę u jej boku. Znowu spędzają ze sobą czas i jest im razem dobrze, a wspomnienia wracają jak bumerang. Niby mówi się, że nie warto wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, ale w tym wypadku warto, bo ich do siebie ciągnie niemiłosiernie. Wtedy nie byli gotowi żeby być razem, ale teraz kiedy dojrzeli i mają pewien bagaż życiowy może się udać, ale zanim będą razem przejdzie przez ich życie pewnie nie jedno tsunami.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jak Jaga nie spróbuje to się nie przekona ,do dzieła!

    OdpowiedzUsuń