sobota, 3 stycznia 2015

#huit.

#podkład.
  
  Od kilku dni wydawało ci się jakby twoje dotychczas szare i ponure życie, powoli zaczynało nabierać delikatnego kolorytu. Dni nie ciągnęły się w nieskończoność ani nie musiałaś uciekać w pracę. Zaprzestałaś także swojej ulubionej ostatnimi czasy czynności jaką było rozmyślanie nad tym co było. W zasadzie można było powiedzieć iż temat przeszłości zostawiłaś kompletnie za sobą. Sama nie mogłaś wyjść z podziwu jakim cudem ci się to udało. Z całą pewnością pomogła w tym rozmowa. Jeden, porządny i jakże treściwy dialog ze swoją przeszłością, dosłownie i w przenośni, potrafił jak widać załatwić sprawę. Gdybyś o tym wiedziała, z ogromną chęcią załatwiłabyś tą sprawę o wiele szybciej bo te kilka lat walki z samą sobą zdecydowanie dużo cię kosztowało. Ale tak już w życiu bywa, niczego nie da się zaplanować, dlatego też skupiłaś się na teraźniejszości, nie miałaś wielkiej ochoty by i ją potem rozpamiętywać latami. 
 -Gotowy?-pytasz niebieskookiego tuż przed wejściem na salę rozpraw
 -Miejmy to za sobą.-wzdycha po czym wchodzicie do środka. Jak też się spodziewałaś, twój przeciwnik nie miał zbyt wielu argumentów by jakkolwiek przeciągnąć tą rozprawę. Jak to się mówi, tonący brzytwy się chwyta, a ciebie momentalnie bawiły jego absurdalne wręcz insynuacje. 
 -No dobrze, a co z opieką nad synem państwa Winiarskich? Małoletni jest w takim wieku iż potrzebuje nadto uwagi, a tej nie może zapewnić mu ojciec.-mówi Majchrowski
 -Skąd takie wnioski panie mecenasie?-pytasz ze spokojem
 -Chociażby z racji zawodu.-odpowiada ci z perfidnym uśmiechem na twarzy
 -Czyli twierdzi pan iż chociażby kierowca tira, adwokat nie mogą być dobrymi rodzicami?
 -Tego nie powiedziałem.-kręci głową
 -Nie? A mnie się wydaje, że właśnie to pan pragnie powiedzieć.-odpowiadasz z przekąsem- Wysoki sądzie, czy można oceniać kogoś jakim jest rodzicem na podstawie wykonywanego przez niego zawodu?
 -To insynuacje pani mecenas.-prycha twój przeciwnik
 -Proszę o spokój mecenasie.-upomina go sąd
 -Dziękuję.-kiwasz głową- Nie pragnę podważać tego iż powódka nie kocha swojego syna, każdy, nawet najgorszy rodzic kocha swoje dziecko. I każdy chce dla niego jak najlepiej. Dlatego w obecnej sytuacji należy znaleźć jak najlepsze wyjście w tej sytuacji. Państwo Winiarscy nie są pierwszym ani na pewno ostatnim małżeństwem, które kończy wspólne życie i staje przed problemem jak powyższy. 
 -I co chce pani mecenas przez ten wywód rzec?-wtrąca Majchrowski
 -Chcę powiedzieć iż na pewno zarówno powódka jak i pozwany chcieliby by ich syn był obok, ale dobrze wiemy, że to nie wykonalne. Dlatego myślę, że kluczowy głos w tej sprawie powinien mieć małoletni Aleksander. Wnioskuję o przesłuchanie go przez psycholog z ośrodka psychologii dziecięcej.
 -To przeciągnie sprawy wysoki sądzie!-burzy się adwokat
 -I kto to mówi.-rzucasz półgłosem
 -Sąd przychyla się do wniosku mecenas Majewskiej i odracza sprawę do wtorku.-rzuca znad okularów sędzia- A panu, panie mecenasie, poradziłbym znalezienie poważniejszych dowodów.-dorzuca mężczyzna po czym zarządza koniec rozprawy. Po chwili sala pustoszeje, a ty odnajdujesz automat z kawą, która była twoim wybawieniem. Nie dość, że nie zdążyłaś wypić porannej kawy przez co bolała cię głowa to jeszcze Majchrowski zdecydowanie działał ci na nerwy. 
 -Na twoim miejscu chyba bym go postawił do pionu na tej sali.-słyszysz głos Michała
 -Uwierz, mam ogromną ochotę to zrobić.-wzdychasz popijając kawę
 -Oaza spokoju.
 -Lata praktyk mój drogi.-uśmiechasz się delikatnie w jego kierunku po czym spoglądasz na zegarek- Wybacz, muszę lecieć, mam rozprawę.-mówisz
 -Nie zatrzymuję.-kiwa głową- Zdzwonimy się rozumiem?-pyta, a ty kiwasz głową po czym machasz mu na pożegnanie ręką, a następnie gnasz na kolejną tego dnia rozprawę. Jednymi słowy, dzień jak co dzień. 
Z sądy wychodzisz chwilę przed godziną piętnastą. Czym prędzej gnasz ku kancelarii w której masz jeszcze parę rzeczy do załatwienia. Tam jak zwykle wpadasz na Darię, która zupełnie nieprzejęta twoim pośpiechem zasypuje cię całą masą pytań, oczywiście jedno odbiegała tematem od drugiego co raz bardziej. Nauczona doświadczeniem nie zaczynałaś dialogu, wiedziałabyś, że gdybyś to zrobiła poległabyś i wyszłabyś stąd za trzy kolejne godziny jak Daria skończy swoje przemówienie. W jej przypadku mówienie powinno być zakazane, przynajmniej w godzinach pracy. Na szczęście twoim wybawieniem jest klient, który przychodzi do przyjaciółki, a ty tym sposobem wślizgujesz się do swojego gabinetu i sprawnie uwijasz się z pozostałą pracą. Po jej wykonaniu kierujesz się ku bełchatowskiej podstawówce do której uczęszczała twoja córka. Jak zwykle obrzuciła cię gniewnym spojrzeniem, który obdarzała cię zawsze, gdy wpadałaś o wiele później niż powinnaś. A ty jak zwykle obiecujesz jej to jakoś wynagrodzić, na co absolutnie przystaje. Po drodze do domu wstępujecie na drobne spożywcze zakupy. W zasadzie ten wieczór ma zupełnie podobny przebieg, co inne. Jednymi słowy, norma.
 -Co robisz w sobotę?-pyta Robert, gdy wreszcie odbierasz od niego telefon
 -Dzwoniłeś tyle razy by mnie o to spytać, tak?
 -Po prostu lubię walczyć o swoje.
 -O swoje?-nieco kpisz- Sobotę mam już zaplanowaną, przykro mi.
 -Dlaczego mnie unikasz piękna?
 -Pomyśl, to nie boli.
 -Rozumiem, że masz gorszy dzień.-dodaje po chwili- Jeśli byś się namyśliła to w sobotę jestem do twej dyspozycji.
 -Cześć.-kończysz rozmowę po czym nie zawracając sobie głowy nędznym amantem zajmujesz się córką i obiecaną zabawą.
Nie miałaś zielonego pojęcia dlaczego Robert tak bardzo zabiegał o twoją uwagę. Już kilka, jak nie kilkanaście razy dałaś mu dobitnie do zrozumienia iż nie interesuje cię związek z jego osobą. Nie mógł być aż tak głupi by tego nie zrozumieć. Przynajmniej nie sprawiał takiego wrażenia. Owszem, może i na początku waszej znajomości wydawało ci się, że może coś z tego będzie, ale teraz byłaś więcej niż pewna, że to nie był strzał w dziesiątkę. Do tego teraz nie daje ci żyć i wydzwaniał kilka razy starając umówić się na spotkanie. Kompletnie nie rozumiałaś jego zachowania, a ponoć to kobiety były skomplikowane. Doszłaś jednak do wniosku iż nie warto się nim przejmować, kiedyś mu się znudzisz. Pytanie tylko kiedy, bo na razie się nie zanosiło. Stwierdziłaś, że tą sprawę pozostawisz by umarła samotnie, śmiercią naturalną.
  -Ty dalej spotykasz się z Robertem?-pyta cię nagle Daria
  -Skąd ten pomysł?
  -Bo mój wspaniały mąż chodzi z nim na squasha i przypadkiem pochwalił mu się, że między wami coś się dzieje.
 -Kretyn.-prychasz- Ta sprawa dla mnie już dawno jest zamknięta, ale jak widać dla niego nie.-wzdychasz- Wydzwania do mnie z propozycjami spotkania i to w zasadzie tyle.
 -A rozumiem dałaś mu kosza?
 -Bo to raz.-odpowiadasz
 -Faceci to jednak pospolite stworzenia.-kiwa głową- No może poza paroma wyjątkami.-dodaje- A skoro o nich mowa, jak tam sprawa pana chodzącej perfekcji?
 -Jesteś nienormalna, mówił ci to ktoś kiedyś?
 -I to parę razy!-śmieje się kobieta- To jak, opowiesz mi co nieco?
 -Zakładam, że nie interesują cię szczegóły sprawy.-spoglądasz na nią
 -No raczej.-mówi wesoło- Ja nie mam zielonego pojęcia jakim cudem kiedyś dałaś mu uciec, ale mniejsza o to. Ja nie mam pojęcia dlaczego nie korzystasz z obecnej sytuacji i nie jesteś partnerką chodzącego ideału!
 -Nie powinnaś pracować?
 -To potem.-macha ręką- Mów Majewska, to rozkaz.
 -Nasze kontakty raczej nie wykraczają poza sferę zawodową.
 -Raczej?-ciągnie
 -Okropna jesteś.
 -Nie, ja próbuję cię uświadomić iż pierwsza miłość rządzi się swoimi prawami, chociażby takim iż dwa razy się nie zdarza i ile by nie siedziała w człowieku, zawsze wróci. ZAWSZE.-mówi ze śmiertelną powagą
 -Marna z ciebie swatka.-wywracasz oczami
 -Umów się z nim.
 -Po co?-pytasz- To bez sensu Daria.
 -Bez sensu to jest twoje życie emocjonalne, które umarło te dziesięć lat temu w Bydgoszczy. On je zabił to i on je na nowo obudzi. 
 -Jestem tylko jego adwokatem, sprawa się zaraz skończy i się rozstaniemy. 
 -Nie wierzę w to.-kręci głową po czym wstaje- Gdyby to nie było to, nie spotkalibyście po latach. Nie byłoby takich okoliczności łajzo.-dodaje po czym opuszcza twój gabinet pozostawiając cię w silnym szoku. Nie wiedziałaś co wzięło ją na takie wywody ani tym bardziej nie znałaś motywów jej działania. Owszem, od paru ładnych lat truła ci o tym żebyś sobie kogoś znalazła, ale mówiła to raczej w formie żartu, a dziś była śmiertelnie poważna. Czy miała jakiekolwiek podstawy do tego, by to powiedzieć? Nie wiedziałaś, tego co siedziało w jej piekielnej głowie również. Postanowiłaś to przeczekać, albo jej przejdzie albo ciebie zeżre sumienie. Znając życie, opcja numer dwa się urzeczywistni. 
Oczywiście twoja przyjaciółka szła w zaparte i byłaś pod jej bacznym nadzorem. Do tego wypowiadała w twoim kierunku dość zdawkową ilość słów, co w przypadku Darii było dziwne. Ona i cisza to był dwa zupełne przeciwieństwa, dlatego, gdy bez słowa minęła cię w holu waszej kancelarii poczułaś się jakbyś dostała policzek. Miałaś ją przepraszać? Tylko za co? Nie do końca rozumiałaś jej postępowanie, ale z pewnością ona sama do końca nie była pewna swoich działań.
 -Mam cię przeprosić, paść na kolanach, obiecać poprawę, postawić kawę, szampana?-pytasz stojąc u progu jej gabinetu
 -Nie.-kręci głową- Masz zacząć działać.
 -Matko boska, to niedorzeczne Daria. Nie wiem co sobie ubzdurałaś i dlaczego, ale skończ.
 -Dobra.-kiwa, a ciebie kompletnie zaskakuje jej zmiana- Ale idziesz w sobotę z nami do Cynamonu.
 -Niech ci będzie.-wzdychasz nie mając ochoty na większe dyskusję z panną zmienną. Swoją drogą zaczęło cię zastanawiać to, że tak łatwo dała za wygraną. Zbyt długo znałaś Darię by w to uwierzyć. Musiała coś wymyślić, nie byłaby sobą gdyby tego nie zrobiła. Nasuwało się tylko pytanie, co też takiego to było i co siedziało w tej głowie. Musiałaś jedynie cierpliwie poczekać do soboty, bo byłaś więcej niż pewna, że wtedy wszystko stanie się jasne.
 -Mamusiu!-woła Aniela- Dlaczego ja nie mam rodzeństwa?-zaskakuje cię tym pytaniem
 -Dlaczego pytasz skarbie?
 -Bo prawie wszyscy w mojej klasie mają braciszka czy siostrzyczkę, a ja nie mam.-dąsa się
 -Wiesz kochanie, nie wszyscy muszą mieć.
 -Ale ja chcę!-tupie nóżką
 -Pamiętasz jak kiedyś chciałaś być baletnicą?-pytasz jej, a ona kiwa główką- Po tygodniu ci się odwidziało i już nie chciałaś.
 -Ale chciałabym mieć kogoś z kim mogę się pobawić.-smuci się
 -Jeszcze będziesz mieć, zobaczysz.-całujesz ją w czubek głowy
 -Obiecujesz mamusiu?
 -Nie wiem czy mogę, ale zobaczymy.-uśmiechasz się delikatnie po czym przytulasz swoje maleństwo
 -Oli może zostać moim bratem.-dodaje cicho- Lubię go, jego tata też jest super.
 -Och, kochanie.-patrzysz na nią 
 -Pan Robert jest głupi i niemiły.-rzuca
 -Skąd znasz takie słowo?
 -Ze szkoły.-mówi triumfalnie po czym ucieka do swojego pokoju pozostawiając cię w niemałym zdziwieniu jeśli chodzi o jej szczerość. Dzieci tak mają, nigdy nie owijają w bawełnę i jeśli coś mówią, to tak właśnie jest. Czyżby i ona chciała ci coś zasugerować? Przez moment przeszło ci przez myśl, że może to jakiś grubszy spisek z Darią, ale nie była raczej zdolna do tego by werbować dziecko w swoich chorych planach.
  W zasadzie nie wiedzieć kiedy z środy zrobiło się sobotnie popołudnie. Aniela z ogromną radością pognała do babci, która powróciła z wrocławskich eskapad do twojej siostry, a ty tym sposobem miałaś czas na przygotowanie się mentalnie i wizerunkowo na wszelakie wrażenia dzisiejszego wieczora. Już od rana zżerała cię ciekawość jeśli chodzi o pomysł Darii, nie mogłaś się mylić. Musiała coś wykombinować. Oczywiście nie pytałaś, wiedziałaś, że by cię łatwo zbyła. Nie pozostało ci nic innego jak przyszykowanie się na godzinę dwudziestą, co też uczyniłaś. Musiałaś przyznać, że jak na matkę zbliżającą się do trzydziestki wyglądałaś naprawdę całkiem nieźle i raczej wcale nie przesadzałaś. Nawet Daria zagwizdała z aprobatą.
 -Ktoś tu wygląda co najmniej jak światowej klasy modelka.-szczerzy się- Pani mecenas, powinna pani częściej odsłaniać te nieziemsko długi nogi.
 -Piłaś już coś?-śmiejesz się
 -Kochana o co ty mnie osądzasz!-wtóruje ci- Po prostu cieszę się na wspólny wieczór.-puszcza ci tajemniczo oczko przypominając ci tym samym, że Daria Jasińska nie byłaby sobą, gdyby nie knuła niczego za twoimi plecami rzekomo w dobrej wierze. Poniekąd po tymże geście udało jej się uśpić twoją czujność bo zachowywała się jak zawsze, dużo gadania przeplatanego z szalonymi pomysłami. Dopiero, gdy na chwilę zwolniłyście dostrzegłaś iż przyjaciółka gorliwie za kim się rozgląda.
 -Szukasz męża?-przerywasz jej
 -Tak.-kiwa głową na odczepne
 -Powiesz mi kogo tak naprawdę szukasz wariatko?
 -Zaraz zobaczysz.-uśmiecha się szeroko, a ty przewracasz jedynie oczami bo znasz ten uśmieszek. Zaczynałaś się powoli bać tego, co też wymyśliła.- Chodź, potańczymy.-mówi po czym wyciąga cię na parkiet chcąc delikatnie uśpić twoją czujność, niestety, nie udaje jej się to. Wzdrygasz się po chwili, gdy ktoś dotyka twojego ramienia i bynajmniej nie jest to dłoń przyjaciółki, ba, nawet kobieca! Odwracasz się natychmiast i dostrzegasz osobnika, którego widzieć nie miałaś wcale ochoty. Wyszukujesz wzrokiem przyjaciółki. Gdy ją dostrzegasz masz ochotę ją zabić i pewnie gdyby wzrok mógłby to zrobić, to nastąpiłoby to w tym właśnie momencie. Dopiero po chwili widzisz jak kręci głową i gestykuluje, co ma świadczyć o tym, że to nie ona go tu ściągnęła. Nie obchodzi ci za bardzo przemówienie jakie Robert artykułuje do twojego ucha. Skupiasz wzrok na przyjaciółce, która wyraźnie stara się coś ci pokazać. Po jakiejś chwili widzisz to, a w zasadzie tego, którego wskazuje Daria i który miał być tą niespodzianką. Przez chwilę wlepiasz tępo wzrok w jego kierunku. Nie wiesz sama dlaczego to robi. Choć cię nie widzi, wiesz, że zaraz to zrobi. I wtedy uświadamiasz sobie dlaczego na niego patrzysz. Tak właśnie wyglądała chwila w której twój przyjaciel przestał nim być, a stał się kimś więcej. Wtedy właśnie sobie to uświadomiłaś. Ta chwila wyglądała zupełnie podobnie. Wtedy również stałaś niezbyt chętna na amory ze strony jednego z kolegów, a jedna z koleżanek również wskazała ci na twojego ówczesnego przyjaciela. Zupełne deja vu. I zupełnie jak wtedy dopiero po chwili zauważyłaś, że i on na ciebie patrzy. Również się uśmiechał. Dokładnie tak samo ja w tym momencie.

Czy sercu też może przytrafić się deja vu?

Na myśl przyszły ci słowa z jednej z fotografii. Jakże adekwatne słowa...


~*~
 Witam po raz pierwszy w tym roku! Stwierdziłam, że nie ma, co czekać do poniedziałku i czas wrócić do normalnego rytmu publikacji. Coś tam się zaczyna dziać, Jagoda nie jest wcale już taka niewzruszona na wszystko to, co dzieje się w nadmiernym tempie dookoła niej. Co z tego wyjdzie? O tym się przekonacie za jakiś czas, a ja jedynie polecam nie popadać w przesadnym hurraoptymizm. Znacie mnie.. ;)
Ściskam
wingspiker.
PS. troszeczkę bawię się wyglądem, kobieta zmienną jest :)

19 komentarzy:

  1. Jejku! Rozdział cudowny, naprawdę.
    Jaga chyba znów odczuwa skutki miłości, której starała się pozbyć.
    Ha! Nie udało się! Raczej się nie uda...
    Ale jak to spieprzysz, albo Michał coś spieprzy to cię znajdę, a uwierz, że mi będzie bardzo łatwo. BARDZO
    Tak bardzo chciałabym szczęścia Jagi, że w całości popieram Darię i Anielę.
    Całuję <3
    Vein

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszą być z Michałem ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, ja wiem, ze cierpliwosc jest cnota, ale ja nie moge sie juz doczekac kolejnego rozdzialu!! Dziewczyno, cudownie piszesz. Z reguly nie czytam blogow, niestety za mało czasu na przyjemnosci, ale chyba czesciej bede udawac, ze sie ucze :D Musze przeczytac reszte Twoich opowiadan, bo masz naprawde swietny styl. Az nie mozna sie oderwac. Pozdrawiam i czekam, czekam na dalsza czesc historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie miło jest mi czytać takie słowa, to wielka motywacja dla mnie. Dziękuję i cóż, zapraszam ponownie :)

      Usuń
  4. Jagoda na sali sądowej ma niemalże instynkt killera! ;) Doskonale wie jak zbić z pantałyku swojego przeciwnika, aczkolwiek na pewno pomaga jej fakt, że pan adwokat sam kompromituje się swoimi argumentami.
    Myślę, że główna bohaterka nie powinna "kłócić się" ze swoim sercem i zupełnie poddać się jego woli. Warto dać tej znajomości drugą szansę, zwłaszcza, że Michał właśnie kończy pewien rozdział w swoim życiu i jak widać, także ma "chrapkę" na Jagodę.
    Przeczuwam natomiast kłopoty ze strony Roberta. Nie podoba mi się ten gość i tyle.
    A nowy szablon przypadł mi do gustu jeszcze bardziej :)
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. bohaterka to kobieta wyjątkowa.
    rozdział świetny.
    może w końcu uda się jej i Michałowi po tylu latach przerwy.
    Miłość podobno zawsze zwycięża, niech i tym razem wygra :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) O tym się przekonamy całkiem niedługo.

      Usuń
  6. No i znów nie poznałam bloga! :D
    Niech ten Robert się odczepi przecież i tak Jagoda go odpycha. Ech... Ciężki typ. A co do Michała to niech walczy! :P Oni są dla siebie stworzeni :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aleksander? Boże, przecież dzieciak Winiara ma na imie Oliwier!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To moje opowiadanie, a nikt nie powiedział, że imiona pobocznych zgadzać się będą. U mnie jest Aleksander, pozdrawiam :"")

      Usuń
  8. Robert to musi być bardzo niedomyślny albo mieć jakiś cel w uwiedzeniu pani adwokat, a po co i jak się pojawił na tej imprezie to ja nie wiem... Nic dobrego z jego strony nie przeczuwam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Daria, uwielbiam cię! Jesteś najbardziej zwariowaną, a zarazem dbającą przyjaciółką, a zobaczymy jaką swatką :D
    Ech, czyli pan Majchrowski nie miał za wiele do powiedzenia^^ Fajnie mi się czyta sceny, gdzie prowadzona jest sprawa sądowa tudzież rozwodowa :)
    Jeżeli Aniela chciałaby Olka mieć za brata, to już wszystko jasne i nie ma dyskutować :P Aaa! Jeszcze jedno! Muszę przyznać, że gdyby moje dziecko (uzmysławiając, że jestem w sytuacji jak bohaterka) spytało mnie czy będzie mieć rodzeństwo, a raczej bez ogródek, że chce to rodzeństwo, to skapitulowałabym.
    Jagoda zaczyna widzieć w Winiarze nie tylko klienta kancelarii, a miłość, która była "zamrożona" nazwijmy, to ja chcę czytać o tym ociepleniu <3
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daria i Aniela dodają kolorytu i ubarwiają tą historię, ktoś musi prawda? :D

      Usuń
  10. Oli bo Oliwier, nie Aleksander...

    OdpowiedzUsuń