sobota, 14 marca 2015

#dix-huit.


  Po kilku minutach jazdy miałaś jedynie pojęcie, gdzie znajdował się cel waszej podróży. Zbyt często jeździłaś do Łodzi by nie wiedzieć, że właśnie tam zmierzacie. Początkowo starałaś się wyciągnąć z Michała to gdzie was zabiera, ale ani myślał ci powiedzieć. Po kilku próbach porzuciłaś ten pomysł i zatopiłaś się w myślach wyglądając za szybę. Od czasu do czasu rozważania te przerywały siedzące z tyłu dzieci śmiejące się momentami do rozpuku. Sama mimowolnie uśmiechałaś się słysząc to, a widziałaś, że i szatynowi zdecydowanie odpowiadał taki obrót spraw. Bo jak tu się nie cieszyć z tego, iż jak na razie wszystko dookoła było waszymi sprzymierzeńcami? Nie wierzyłaś w to, że był to przypadek. To musiało być coś większego, głębszego, silniejszego. Coś na kształt przeznaczenia. Dlaczego? Bo to było momentami zbyt piękne, zbyt idealne by dziać się naprawdę. By dziać się się w twoim, jak dotychczas marnym życiu.
Po dłuższym czasie wreszcie się zatrzymujecie. Wreszcie też zostajesz poinformowana o celu waszej wycieczki. Jak się okazało w stolicy województwa łódzkiego stacjonował park rozrywki dla dzieci zwany mini-Dinseylandem. Dzieciom nie trzeba było powtarzać dwa razy gdzie za chwilę będą. Z radości aż podskakiwały. Podobnie było z resztą w samym parku. Biegały jak szalone od atrakcji do atrakcji nie dając wam nawet chwili wytchnienia. Z resztą czego się można było spodziewać po zabraniu ich do świątyni rozrywki jak nie maratonu? Dopiero po kilku godzinach zabaw i swawoli przy których i wy mieliście niemały ubaw udało się wam ich nakłonić na przerwę obiadową. Oczywiście ta nie trwała zbyt długo, kolejną z atrakcji konieczną do zobaczenia był sporych rozmiarów plac zabaw, na którym dorosły mógł się zgubić, nie wspominając nawet o dziecku. Można było się spodziewać, iż jednemu z was nie będzie dane posiedzieć na ławeczce, gdyż wasze pociechy potrzebowały towarzysza, który ochoczo pohuśta ich na huśtawce czy pomoże wejść po drabinkach. Padło na Michała, więc mogłaś się przyglądać i rozpływać nad tym widokiem. Bo jak tu przejść obojętnie, gdy mężczyzna, którego darzysz naprawdę głębokim uczuciem idzie za rękę z twoim małym aniołkiem czy jak najlepszy ojciec świata bawi się z dziećmi? Kompletnie cię to rozczuliło. I chciałabyś by było tak zawsze. By ktoś obcy spojrzał na was i uznał was za normalną, polską rodzinę spędzającą razem czas. Byście byli w pewnym sensie rodziną. Może to była melodia przyszłości, ale naprawdę o tym marzyłaś. Chciałaś by Aniela wreszcie zaznała choć odrobinę ojcowskiej miłości i wiedziała jak to jest, mieć dwójkę rodziców czy osób na które może zawsze liczyć. Wiedziałaś, że to nie będzie tak proste jakby się mogło wydawać, ale wierzyłaś, że wspólnymi siłami uda się wam do tego dojść.
 -Jakaś pani kazała przekazać mamie, że ma wspaniałe dzieci.-z zamyśleń wyrywa cię głos Michała
 -To nie ulega wszelkiej wątpliwości, tato.-akcentujesz ostatni wyraz z uśmiechem
 -Nie powiem, fajna fucha.-uśmiecha się szeroko siadając obok ciebie- Myślisz, że kiedyś się zmęczą?
 -Jestem pewna, że za góra trzy godziny będą narzekać, że nie dają rady iść i tu przenocują.-chichoczesz- Swoją drogą to porwanie się panu udało, panie Winiarski.
 -To dobrze, bo jeszcze mogą jakieś wpaść po drodze.-odpowiada przyglądając ci się
 -Nie mogę się doczekać.
 -Szczerze to ja też.-mówi wciąż wpatrując się w ciebie
 -No co?-pytasz po dłuższej chwili milczenia
 -Tak sobie myślę, że całkiem fajnie jest być we czwórkę.-odpowiada niepewnie
 -Powoli musimy chyba ich do tego przyzwyczajać.-odpowiadasz odszukując wzrokiem Olka i Anielę szalejących na placu wraz z innymi dziećmi
 -Myślę, że nie będzie to dla nich tak trudne jak myślimy.-dodaje Michał- No bo popatrz, oni się uwielbiają i żyć bez siebie nie mogą, my w zasadzie podobnie.-unosi nieśmiało kąciki ust ku górze- A do tego ostatnio Oli powiedział mi coś co mnie kompletnie rozbroiło.
 -To tak jak Aniela.-kręcisz głową- Oni rozumieją chyba więcej niż nam się wydaje.
 -To zdecydowanie.-przytakuje- Wiesz co powiedział? Powiedział, że ma już mamę, ale ona mieszka daleko i chciałby mieć ją tutaj. Kiedy powiedziałem mu, że to raczej niemożliwe to mi zaprzeczył. Powiedział, że jeśli ma mieć drugą mamę, to tylko.. ciebie.-odpowiada
 -Aniela ostatnio powiedziała, że chciałaby żebym miała kogoś więcej do kochania, a ona chciałaby mieć tatę. Oczywiście zaraz po tym dodała, że Oli mógłby być jej bratem..-spoglądasz na niego- Oni chyba dali nam swoją aprobatę.-śmiejesz się
 -Więc nie widzę żadnych przeszkód.-wzrusza ramionami
 -Do czego?-marszczysz brwi
 -Żebyśmy ją wykorzystali.-odpowiada z szerokim uśmiechem.
Tak jak się spodziewałaś, nie minęła godzina jak wasze pociechy pojawiły się przy was i oznajmiły, iż są wykończone zabawą. Tym oto sposobem mogliście wreszcie wracać do Bełchatowa. Udając się w kierunku parkingu tym bardziej wyglądaliście na rodzinę w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Aniela wylądowała na ramionach Michała wyraźnie zadowolona z obrotu spraw czego wyrazem mogło być jej radosne podśpiewywanie. Oli jak gdyby nigdy nic złapał cię za rękę i wesoło opowiadał o samochodzie jaki ostatnio dostał. A dopełnieniem tego obrazka była dłoń Michała, która odnalazła twoją. W tej właśnie chwili pragnęłaś się rozpłynąć ze szczęścia.
Do Bełchatowa dotarliście po całym dniu wojaży po godzinie dwudziestej. Dzieci mniej więcej w połowie trasy odpłynęły, więc na waszych barkach spoczęło dostarczenie małych agentów do domu. Oczywiście Michał zajął się Anielą i zaniósł ją do samego łóżka. Po przy długim pożegnaniu z tobą wreszcie opuścił wasze progi.
 Budząc się w poniedziałek o godzinie szóstej nie było żadnej mocy na tym świecie, która mogłaby jakkolwiek zepsuć ten dzień. Nawet maraton rozprawowy jaki miałaś odbyć tego dnia czy spotkanie z mało przyjemnym klientem. Byłaś tak szczęśliwa, że momentami sama w to nie wierzyłaś.
 -Matko Jaga, chyba wcześniej powinnam zaaranżować twoje spotkanie z Michałem bo jeszcze nie tak dawno temu oddałabym wszystkie pieniądze byś codziennie emanowała szczęściem.-zauważa Daria
 -A ja jestem biedniejsza o wycieczkę wakacyjną dla dwóch osób na Teneryfę, ale to małe straty w porównaniu z zyskami.-uśmiechasz się
 -Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się cieszę widząc cię taką, z resztą nie tylko ja.-odpowiada rozpromieniona- Daję dychę, że za rok o tej porze będziesz mieć najbardziej perfekcyjnego męża na świecie, a Aniela ojca.
 -Daria proszę cię, nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. Ja wolę się skupić na chwili obecnej.
 -No więc, pani mecenas, co pani planuję na chwilę obecną? I nie pytam tu o stronę zawodową.-szczerzy się
 -Więc pani mecenas, kochać i być kochaną. A reszta się jakoś ułoży.-wzruszasz ramionami
 -I na tą właśnie odpowiedź czekałam latami!-klaszcze w dłonie- Po pracy idziemy na lampkę wina i nie widzę odmowy!-grozi ci palcem
 -W porządku.-odpowiadasz
 -Co z Anielą? Twoja mama jest w Bydgoszczy.-marszczy brwi
 -Spokojnie, mam opiekunkę.-uśmiechasz się tajemniczo
 -W takim razie popołudnie jest dla mnie, a opiekunce wynagrodzisz opiekę wieczorem.-pokazuje ci język po czym znika za drzwiami swojego gabinetu. Reszta dnia w pracy mija nadspodziewanie szybko i nim się orientujesz możesz opuścić już mury kancelarii. Tak jak się umówiłaś tego dnia z Michałem, miał zabrać dzieci ze szkoły, zabrać je potem na karate, a wieczór mieliście spędzić we czworo. Na samą myśl nie mogłaś się doczekać. Dlatego chciałaś by spotkanie z przyjaciółką minęło możliwie najszybciej jak się da.
 -Wiesz co, zazdroszczę ci go.-rzuca Daria
 -Masz męża.-zauważasz
 -Ale mój mąż to nie jest Michał Winiarski i nie wygląda jak grecki bóg.-chichocze
 -Przekażę to twojemu mężowi, na pewno się ucieszy.-śmiejesz się
 -Dobra, dobra, ale przyznaj, że niezła z ciebie szczęściara.
 -No nie da się tego ukryć.-odpowiadasz z uśmiechem
 -Nie dość, że gość wygląda jak chodzący ideał to nim jest, powiedz gdzie takich szukać?-pyta rozbawiona- W te klocki pewnie też jest dobry.
 -Daria!-ganisz ją śmiejąc się
 -No co, nie?-pyta bacznie cię obserwując- Tak myślałam.-kiwa głową upijając łyk napoju- A jak z Anielą, chyba nie ma większego problemu z obecną sytuacją?
 -Wiesz jakby to ująć, mamy jej błogosławieństwo.-odpowiadasz przyjaciółce
 -O kochana, to do roboty!-klaszcze w dłonie- Będziecie najpiękniejszą rodzinką w całym Bełchatowie.-rzuca wesoło nie mniej usatysfakcjonowana do ciebie obrotem spraw w twoim życiu.
Po kolejnych dwóch godzinach, które zajmowały głównie monologi Darii nie mogącej się nacieszyć twoim życiowym powodzeniem, udało ci się wreszcie opuścić spotkanie. Zaspokoiłaś jej ciekawość odpowiadając cierpliwie na wszystkie, nawet najgłupsze pytanie, więc byłaś wolna. Pognałaś więc w kierunku domu, gdzie za jakąś godzinkę miałaś mieć większe towarzystwo. Ledwie zdążyłaś doprowadzić mieszkanie do względnego ładu, a u drzwi pojawili się goście. Natychmiast dopadły cię dzieci opowiadające z najdrobniejszymi szczegółami o tym co działo się na treningu oraz w szkole. Po nieco przy długim wywodzie zajęli się jedzeniem, które pochłonęli w iście rekordowym czasie.
 -Mamusiu, a wiesz co?-pyta Aniela- Oli i jego tata jadą na wakacje!-rzuca wesoło
 -Nie martw się skarbie, my też na pewno gdzieś się wybierzemy.-odpowiadasz córce
 -Ale mamusiu, możemy przecież pojechać z nimi.
 -Słoneczko, Oli i jego tata mają swoje plany.-zauważasz
 -Ale my chcemy żebyście z nami pojechały. Ciociu zgódź się!-do rozmowy włącza się młodszy z Winiarskich
 -Nie wiem co na to twój tata.-skupisz uwagę na Michale
 -Tata jest jak najbardziej za.-wzrusza ramionami
 -Taaaaaaaaaak!-rzuca radośnie chłopczyk po czym znikają z Anielą udając się w kierunku jej pokoju. Nie pozostaje ci więc nic innego jak pozmywanie po posiłku. Po niespełna chwili wykonywania tej czynności czujesz na szyi przyjemne ciepło.
 -Proszę mi się tu hamować, dzieci są z nami.-ganisz go
 -Są w innym pokoju o wiele bardziej zajęte sobą.-trafnie zauważa
 -Mam nadzieję, że nie weszli ci dzisiaj na głowę?
 -Może troszeczkę, ale i tak ich uwielbiam.-mówi wesoło- Naprawdę, mamy świetne dzieci.
 -Nie zamierzam temu wcale, a wcale przeczyć.-odpowiadasz mu- Jesteś pewien co do tych wakacji?-pytasz dopiero po chwili
 -Absolutnie.-mówi szatyn- Zaraz kończy się sezon w Bełchatowie, będzie chwila wolnego zanim zacznie się kadra, więc chcę ten czas maksymalnie wykorzystać i spędzić go z wami. Nie daj się prosić.
 -Ale ja nic nie mówię.-kręcisz głową- Kolejne uprowadzenie?
 -Zdecydowanie tak.-odpowiada po czym czule cię całuje zupełnie odbywając cię od wykonywanej wcześnie przez ciebie czynności.
Bo kolejnym cudownie spędzonym wieczorze zostałyście z Anielą same. Ta korzystając z twojego dobrego humoru wprosiła się do twojego łóżka na tą noc. W zasadzie i tak byś nie protestowała. Takie chwile były na wagę złota, nawet pomimo faktu, iż Aniela najpierw mówiła jak najęta o całym dniu po czym zapragnęła bajki na dobranoc. Po przeczytaniu trzech bajek twoja mała księżniczka była na granicy snu i jawy.
 -Mamusiu.-mruczy sennie- Obiecaj mi coś.
 -Co takiego słoneczko?-gładzisz jej policzek
 -Że tata Oliego będziesz też moim tatą.
 -Och, maleńka.-wzdychasz- Śpij już.
 -Obiecasz?-nie daje za wygraną
 -To nie ja powinnam ci to obiecywać.-odpowiadasz dziewczynce
 -Ale tata Oliego obiecał.
 -Już nie żartuj skarbie, śpij.
 -Ale nie żartuję.-boczy się- Spytałam się go o coś dzisiaj.
 -O co?-ciągniesz
 -Czy cię lubi, lubi.
 -I co odpowiedział?-pytasz rozbawiona
 -Że nie.-boczy się- Że cię kocha. Co to znaczy mamusiu?-marszczy brwi
 -Dokładnie to co to twoje lubić, lubić.-chichoczesz- Śpij już królewno.
 -Teraz już tak. Dobranoc mamusiu.-otrzymujesz od niej soczystego buziaka po którym nie mija kilka minut jak twoja mała pociecha błądzi po krainie Morfeusza. Tobie, więc nie pozostaje nic innego jak dołączenie do niej.
Nie wiesz nawet kiedy mijają te wszystkie godziny. Tym bardziej, iż jest wtorek, a wtorek to jeden z najnudniejszych jak nie najnudniejszy dzień świata, przynajmniej w twoim wykonaniu. Nawet kręcenie młynka palcami wydaje się być jakieś ciekawsze aniżeli zazwyczaj. To z całą pewnością był kolejny z efektów działania na ciebie tego niesamowitego uczucia mającego źródła w twoim sercu.
 -Chyba powinnam być zazdrosna o słowa jakie wypowiadasz w kierunku mojej córki.-rzucasz kiedy pojawiasz się w szkole, a tam wpadasz na Michała
 -Które dokładnie?-marszczy brwi
 -Słyszałam, że mnie nie lubisz, lubisz.-mówisz z udawaną powagą
 -No tak, zapomniałem, że Aniela jest małą kobietą i nie wytrzyma długo.-śmieje się
 -No to jak?-wracasz do tematu
 -Chętnie porozmawiam na ten temat, ale w jakimś bardziej sprzyjającym ku temu miejscu.-cmoka cię w czubek głowy, a po chwili rozlega się głośny dzwonek oznajmujący koniec zajęć lekcyjnych. Dopiero po chwili z tłumy wynurzają się Olek i Aniela, którzy wedle tradycji przekrzykują się w opowieściach o dniu dzisiejszym.
 -Mamo, mamo, a może Oli pojedzie z nami do tego Hamburgera?-pyta nagle Aniela przykuwając tym uwagę Michała
 -Hamburg.-poprawiasz ją- To jeszcze nic pewnego skarbie.-gładzisz jej policzek
 -Ale ja nie chcę się tak długo nie widzieć z Olim.-robi smutną minkę
 -Kochanie, potem o tym porozmawiamy, dobrze?-pytasz, a ona w geście odpowiedzi kiwa ochoczo główka po czym biegnie tuż za młodszym Winiarskim. Kiedy podnosisz wzrok napotykasz niezbyt zadowolone spojrzenie tego starszego. Przez krótką chwilą patrzy beznamiętnie w twoim kierunku po czym bez słowa udaje się w kierunku wyjścia. Zapomniałaś już o jego jedynej wadzie. Dość łatwo było wejść mu na ambicję, a ty w tym właśnie momencie to zrobiłaś. Czekało cię więc ponowne wkupienie się w łaski. Jednak tym postanowiłaś zająć się dopiero wieczorem. W chwili obecnej czekała cie audiencja u rodzicielki, która powróciła z wycieczki z ciepłych krajów. Tak jak się spodziewałaś tematem przewodnim jak i zaczynającym wasze spotkanie był Michał.
 -Daria miała rację, wyglądasz jak chodzące szczęście.-uśmiecha się
 -Bo tak się czuję mamo.-odpowiadasz jej
 -Muszę się przyszykować na to, że nie będziesz już tak często odwiedzać starej matki.
 -Nie przesadzaj, bezpłatna niańka jeszcze się przyda.
 -Och no tak, to kiedy najbliższa randka z księciem?
 -Na razie mój książę ma naruszony majestat.-śmiejesz się
 -No to co tu jeszcze robisz?-pyta nagle twoja mama- Leć naprawić majestat, zajmę się Anielą.
Choć starałaś się jakkolwiek wykręcić nie udało ci się. Tym oto sposobem zostałaś zmuszona przez swoją mamę i córkę, która została wezwana do poparcia babci do wypełnienia misji. Generalnie rzecz biorąc miałaś ochotę to przeczekać, dokładnie tak jak przed laty bo wiedziałaś, że za chwilę mu to przejdzie. Seniorka rodu Majewskich nakazała kuć żelazo póki gorące i tym oto sposobem stałaś pod jego drzwiami bez większego planu działania.
 -Jagoda?-dziwi się twoim widokiem
 -Sama się dziwię, że tu jestem.-kiwasz głową- Planowałam przeczekać twoje humory, aczkolwiek zostałam popchnięta do działania przez konspiratorów i oto jestem.
 -Nie musiałaś.
 -Wiem.-przytakujesz- Ale chciałam.-dodajesz od razu- Powinnam ci powiedzieć, jestem świadoma, ale ostatnimi dniami nie wiedzieć czemu żyję w jakimś innym, arkadyjskim świecie w którym moje życie jest wspaniałe, moja córka ciągle gada o małym urokliwym blondynku, a ja nie mogę przestać myśleć o jego ojcu. Suma sumarum nie myślę ostatnio zbyt racjonalnie i...-nie dane ci jest dokończyć bo ktoś skutecznie ucisza cię czułym pocałunkiem.
 -Zdecydowanie za dużo mówisz.-mówi cicho, gdy wasze usta się rozdzielają
 -Jestem prawnikiem, mam to w naturze.-odpowiadasz mu
 -W takim razie mam pewien wyrok. Proszę mniej mówić, więcej robić.
 -Z chwilą natychmiastową przyjmuję postanowienia wysokiego sądu.-mruczysz po czym powtórnie zatapiasz się w jego ustach.

Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości.

Bo to nie słowa czynią ją wielką i wspaniałą, one są jedynie ładną otoczką do tego wielkiego, niezbadanego uczucia. To czyny, te niewinne spojrzenia czy czułe pocałunki stanowią o jej sile. To bycie blisko nadaje temu wszystkiemu sens. Miłość nie ma racjonalnych powodów by istnieć, ona po prostu jest, czy chcemy czy nie. Czasem czekamy na nią lata, ale jak się okazuje, warto czekać choćby i pięćdziesiąt jesieni by choć ta jedna była szczęśliwa.


~*~
Bry! Jak co tydzień pojawiam się z nowością. Szczerze mówiąc nie wiem nawet kiedy minęło te siedem dni. Czas pędzi jak szalony, a co za tym idzie zbliżamy się co raz to bardziej ku końcu. Na tą chwilę mamy istną sielankę, w której z całą pewnością można się rozpłynąć. Nie będę przed niczym przestrzegać, kto zna moją charakterystykę pisania to wie, że coś tam jeszcze może się wydarzyć. Na razie jednak cieszmy się chwilą i tym, że Michał i Jagoda co raz bardzie nie mogą bez siebie żyć! ;)
Ściskam,
wingspiker.

19 komentarzy:

  1. Jeeej, jest tak cudownie :) Sielanka trwa i oby jak najdłużej ;) uwielbiam ciebie i twoje opowiadania ;) do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie jest szaaalenie miło, że tak sądzisz (:

      Usuń
  2. Cud, miód i orzeszki :3 Bardzo przyjemnie się czytało. Oli i Aniela są rozczulający, wspaniałe dzieciaki <3
    Mam nadzieję, że ta sielanka jednak potrwa jeszcze jakąś dłuższą chwilę. A nawet jeśli nagle się skończy, to potem powróci :) Ehhh, umiesz zestresować człowieka! Będę przez cały tydzień obgryzała paznokcie z niecierpliwości!

    OdpowiedzUsuń
  3. No i co ja mogę więcej napisać? :) Miedzy Jagodą i Michałem układa się znakomicie, tworzą wraz z dziećmi miły dla oka rodziny obrazek, zakochali się w sobie na nowo, rozumieją niemalże bez słów... pięknie jest! Zastanawiam się tylko z której strony nadejdzie cios... Bo coś z pewnością się jeszcze tutaj wydarzy.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. No oni naprawdę tworzą szczęśliwą rodzinę. Aniela ma szansę zyskać tatę, którego bardzo pragnie. Daria, mam Jagody mają racę twierdząc, że Jagoda jest szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło, słodko,sympatycznie.
    Mówiłam już że wyjątkowo piszesz? :)
    Cudownie oddane emocje :)
    rozdział taki pogodny, napawający optymizmem :)
    miłego weekendu :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Sielanka trwa! I niech trwa dalej :D Z Jagody, Michała i dzieciaków zgrana rodzinka się tworzy :) Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam z Mazur :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tutaj jest, tak pięknie, tak rodzinnie i sielsko, że nie wiem jakich cukierkowych słów użyć. W ogóle weszłabym do tego świata gdyby było tylko możliwe. Oboje się kochają, są po przeżyciach, mają dzieci, które przepadają za sobą i próbują za wszelką cenę połączyć swoich rodziców, a taka aprobata ze strony dzieci jest jakże ważna. W ogóle nie myślę, co może się tutaj złego przytrafić, a z pewnością jakieś problemy będą znając Ciebie :/ Ale nie będę dziś o tym rozmyślać :) Cieszę się ich szczęściem i czytając to, choć na chwilę gości uśmiech na mojej twarzy :)
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Sielska atmosfera w tym rozdziale jest idealnie pasująca do tego słoneczka jakie jest za oknem od paru dni. Jak widać Michał i Jagoda małą pełna aprobatę na bycie razem, a nawet stworzenie rodziny. Moje przeczucie podpowiada mi, że z tym wyjazdem służbowym Jagody do Hamburga może być problem...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne!
    Celowo zmieniłaś imię syna Michała z Oliwier, na Aleksander? :)

    OdpowiedzUsuń